Belief wyłoniła się zza kamienia, żeby zobaczyć, co się stało i nieruchomieje na dłuższą chwilę, robiąc komiczną minę, poruszając jedynie oczami na lewo i prawa z samca na samca, powoli dochodząc do siebie po tym, co właśnie zobaczyła.
Natomiast reakcja Belief, przypominała ten obrazek:
Tymczasem Yneryth wychodzi z piaskowej iluzji i mówi.
- Widzisz, mówiłem, że trzeba uważać. - po czym posyła samicy perfidny uśmiech, na który ona nawet nie zwraca uwagi, gdyż nadal jest w ciężkim szoku. Rogacz zauważył białego i krzyknął:
-Yn! Wieki cię nie widziałem! Przyprowadziłeś ze sobą przyjaciółkę? A może coś więcej? - uśmiecha się wymownie.
Biały, udając, że nie słyszał pytania, szturchnął ogonem Bel i szepnął.
- Jesteś tam, Bel?
Noiter nie daje jednak za wygraną i zbliża się do przyjaciela, również szepcząc mu na ucho:
- Czy z twoją przyjaciółką wszystko okej? Wiesz, nie ma problemu, jeśli ktoś nie ma wszystkich klapek, wciąż może być coś z tego.
- Noiter!
- Ja tylko mówię, że ja tam lubię wszystkich bez wyjątku, nie wiem, co ci przeszkadza.
- Żyję... znaczy... chyba. - wymamrotała w końcu powoli, nadal wodząc oczami z Ynerytha na Noitera. - Znaczy... Dzień Dobry, miło mi Cię poznać. - przełknęła ślinę, nadal nie będąc pewna czy aby to nie kolejny z jej dziwnych snów.
Noiter zadowolony uśmiechnął się do wadery:
- A więc umiesz mówić! Miło słyszeć, przyjemny masz głos, przypomina mi głos mojej ciotki Plumy, niezbyt miła osoba, ale głos miała cudny. Oh, nie przedstawiłem się jeszcze, ale głupio z mojej strony. Zaskoczyło mnie po prostu twoje milczenie, ha. - ukłonił się, używając do tego skrzydeł. - Jestem Noiter, tutejszy opiekun szczeniąt oraz artysta z powołania. Jeśli szukasz artystycznych materiałów, nie znajdziesz lepszego miejsca w watasze, gdzie ceny są zawsze przystępne! No, skoro mamy to już za sobą... Powiedz mi coś o sobie! Najlepiej z wieloma szczegółami, chce znać wszystkie! Możemy zacząć od tego, jak masz na imię, a później jakoś się rozkręcisz. A więc?
Belief posłała Ynerythowi dość znaczące spojrzenie, jakby szukała na jego pysku odpowiedzi na parę dość nietypowych pytań, które w tym momencie zaprzątnęły całą jej głowę. - Nazywam się Belief. - spojrzała ponownie na rozmówcę. - Opiekun szczeniąt, chyba o Tobie słyszałam. Ja jestem posłańcem i sanitariuszem w podróży, ale to teraz nie istotne, będzie dość czasu, by się poznać. - posłała mu delikatny uśmiech, wciąż niepewnie zerkając na białego samca, stojącego nieopodal w milczeniu. - Yneryth mówił, że możesz nam pomóc.
- Oh, Yn mnie polecił? - spytał pozytywnie zdziwiony. - To niezwykle mile jak na niego. Dobrze, a więc z czym potrzebujesz pomocy? Trzeba ci uszyć kocyk? Zrobić zabawki? Potrzebujesz, by Ci coś namalować? Może potrzebujesz rozrywki i chcesz posłuchać jakiejś historii! No, chyba że potrzebujesz... Specjalnego towaru. - powiedział, zniżając głos. - Wiesz, mam na stanie świeże materiały, idealne do wycięcia kawału jakiemuś wilkowi. Tylko lepiej unikaj Naharysa. Powiedział, że jak jeszcze raz zobaczy moje psikusy, to mi piórka powyrywa i wsadzi, wiadomo gdzie, ale tak to mam całkiem szeroki wybór. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Kawału? Jaki to kawał można wyciąć innemu wilkowi tym sposobem? - spytała zaciekawiona.
- Mam dużo sposobów na kawały! Jednak to są tajne informacje, rozumiesz, jak wszyscy się dowiedzą o tym, czego się spodziewać, to już nie będzie zaskoczenia. A więc interesują cię psikusy, tak?
Bel kiwnęła głową, jednak na chwilę odwróciła się w kierunku pierwszego z towarzyszy i rzekła:
- Yneryth! - zmierzyła go zirytowanym spojrzeniem. - Masz coś do powiedzenia?
- Mhyy zdaje mi się, że nie. - dalej słucha, jak gdyby nigdy nic.
-Yn! Miałeś mi pomóc, a jak na razie tylko stoisz. - szepnęła, podchodząc bliżej niego. - i nic nie mówisz, podobno znasz go lepiej, więc... pomóż mi i wytłumacz mu to jakoś.
- Ahh. Sprawa jest skomplikowana. Belief potrzebuje naszej pomocy. Musimy pomóc jej dostać się do sąsiedniego stada, by mogła odzyskać brata. - Mówił, omijając ważne szczegóły.
- Oh, a co się stało, że tam utknął? Złamał nogę i nie może się ruszyć? Uuu, a może nie może sam odbyć tej podróży? W sumie nie wiem, na ile mogę się przydać, ale to zawsze jakaś przygoda. Muszę tylko załatwić parę spraw i mogę się z wami wybrać. Zgaduje, że idziemy pieszo? - powiedział, patrząc na grzbiety wilków. - Pytam, by wiedzieć, co spakować.
- Idziemy pieszo. Bez bagażu. - Powiedział stanowczo Yneryth.
- Chwila jak to bez bagażu. Gdzie wsadzę bandaże, przekąski, napoje i resztę potrzebnych przedmiotów? To są same podstawy, bez których ani rusz.
- Bez bagażu! - wywarczał przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie Yn, nie tak ostro. - zagaiła niepewnie Bel.
- Hmph, jak sobie życzysz. - powiedział urażony, mając jednak plan. - Okej, to skoro to mamy z głowy, to... Proszę, pomożecie mi?
Biała skuliła uszy i spojrzała na Ynerytha wymownie. Już zaczęło jej się w głowie mieszać. Przed czym niby wilk tak ją ostrzegał? Spojrzała znów na skrzydlatego. - Pomoc za pomoc. Co mamy zrobić?
- Pomóc mi się pozbyć tego? - powiedział, wyciągając łapę i wskazując na przyklejony przedmiot do jego pleców. - Nie mogę w tym stanie nigdzie iść, haha!
Wadera wychyliła się na bok, aby lepiej zobaczyć grzbiet samca. Faktycznie wilk nadal był przyozdobiony w bardzo niepokojąco dziwne przedmioty. Bel słyszała z opowieści, że mamy w watasze sympatycznego opiekuna szczeniąt, ale Yneryth twierdził, że jest on wyjątkowo niebezpieczny. Patrzyła na białego, raz po raz szukając odpowiedzi i szczerze powiedziawszy, miała ochotę pogadać z nim na osobności, ale teraz nie było to możliwe. Uśmiechnęła się więc koślawo, nie bardzo wiedząc, co powinna mówić, a czego lepiej unikać i wydusiła w końcu. - Hmm czy chodzi o... o ten... tą jakby kaczkę?
- Najlepiej wszystko, jeśli się da. - westchnął, przypominając sobie, jak trudne jest czyszczenie w tych miejscach. - Niestety, mimo że skrzydła są bardzo użyteczne, to potrafią być problemem i tak jest w tej sytuacji. Więc pomożecie mi, proszę? - spytał, robiąc słodkie oczka szczeniaczka.
Samica przyglądnęła się dokładnie sytuacji na jego grzbiecie i kiwnęła głową.
- No dobra, zdejmę z Ciebie te skóry na początek, Yneryth... Zajmiesz się kaczką? - posłała białemu złośliwy uśmiech, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że wolałby pewnie się nie ubrudzić, po czym podeszła niepewnie od tyłu do Noitera i patrząc jeszcze chwilę niepewnie, zastanawiała się, czy oby na pewno takiej pomocy potrzebowała, do uratowania brata. Westchnęła po chwili i schyliła łeb, by złapać delikatnie w zęby różową skórę i tym samym poczuła okropnie dziwny smak, jakby ziół owoców i nie wiadomo czego jeszcze.
~ Mam nadzieję, że to nie jest pułapka i skóra maczana w truciznach Pomyślała, po czym zrobiło jej się niedobrze.
Basior wziął głęboki oddech i podszedł do rogatego. Zaczął odcinać sierść razem z kaczką, za pomocą lodowych pazurów. - Może zaboleć, więc się nie wierć i szybki będziemy mieć to za sobą. - Powiedział prawie spokojnym głosem.
Czując, co się dzieje, na jego tyle, odskakuje natychmiastowo, nim jego sierść zdążyła bardzo na tym ucierpieć, przez działania jego "przyjaciela". Jedynie mały kłębek sierści opadł na ziemię.
Odskoczyła również ze skórą w pysku, uwalniając zestresowanego samca. Wypluła ją nieopodal jego groty i uśmiechnęła się rozbawiona poczynaniami samców.
- Yn, co ty przepraszam, robisz?! - zapytał zdenerwowany. - Prosiłem was o pomoc ze zdjęciem tego, a nie z obstrzyżeniem mnie na łyso!
- Spokojnie nietoperzu, jeśli wolisz, to mogę ci to oderwać.
- To w końcu świeży klej, powinno zejść, jeśli pociągniesz, nie zdążył się związać! Więc nie rozumiem, czemu próbujesz mnie uciąć na łyso.
- Jak wolisz. - Wsuwa pazury pod kawałek drewna i podważa.
Noiter czuję, że po chwili ciężar opada z jego pleców.
-Widzisz? Dało się! Teraz zostało uwolnić łapę.
Kiedy pozbyli się kaczki, czas był na miskę. - Na to chyba nie mam pomysłu. - Zachichotała cichutko.
- No nic, będziemy musieli ją amputować. - Otworzył pysk, ujawniając zębiska.
- Eh?! - wydał dźwięk zdziwienia. - Nie da się inaczej? Przepłukać czymś? Proszę?
- Agh no niech ci będzie. - Podnosi nogę Noiter'a i próbuje wytrzepać miskę. Zamyka pysk ze znudzeniem.
Noiter, mimo że pozytywny nie wierzył, że to się uda, gdyż już wielokrotnie trzepał łapą, wychodząc z jaskini. Jednakże Yn udowodnił mu ponownie, że się myli. Nie wiedział co to za magia, ale był zadowolony z wyzwolenia łapy.
- Jeju dziękuje wam bardzo. Obiecuje, że pomogę wam, jak tylko umiem! Po szybkiej kąpieli oczywiście. - powiedział, kierując się do swojej jaskini.
Samica kiwnęła głową i usiadła, oplatając ogonem przednie łapy. Kiedy upewniła się, że skrzydlaty samiec oddalił się, skierowała spojrzenie na białego, strzygący uważnie uszami. - Yneryth, nadal chcesz mi wmówić, że on jest niebezpieczny? - rzekła ani głośno, ani cicho, tak by tylko biały ją usłyszał.
- Nie muszę. Po prostu nie zawsze można wierzyć w to, co się słyszy. - Odwrócił głowę w kierunku Belief i się uśmiechnął.
- Co myślisz na jego temat? - zapytał z zainteresowaniem.
Przekrzywiła głowę. - Chcesz mi powiedzieć, że zrobiłeś mi taki żarcik? - zrobiła groźną minę. - Po tym wszystkim, co razem przeszliśmy, stroisz sobie ze mnie żarty? -fuknęła pod nosem i dorzuciła szeptem. - Uważaj, żebyś kiedyś nie dostał żarciku ode mnie. - samica pogroziła mu półżartem, bo nie chciała się teraz kłócić, kiedy potrzebuje od niego pomocy w czymś o wiele ważniejszym. Westchnęła. - Jest przesympatyczny, aż za bardzo, ale... Dlaczego akurat jego wybrałeś na tak niebezpieczną wyprawę? Trochę się o niego martwię.... jednak to nie będzie spacer po łące i wąchanie kwiatów tylko dość poważna sprawa. - Mówiąc to, spoglądała na drewnianą kaczkę, leżącą nieopodal, która wcześniej tkwiła na plecach szarego samca.
- Nie nazwałbym tego żartem, ale skoro chcesz się na mnie za to obrazić, to rozumiem. - Samiec spuścił wzrok na kawałek skały. - Wolę podróżować z kimś takim jak on, niż z kimś, kto będzie mi dawał lekcję, jak powinienem się zachowywać. - Przymyka oczy, wspominając inne poznane wilki.
- Nie, to nie tak, wybacz Yn, po prostu... nie spodziewałam się, że możesz mnie wkręcać. - również spuściła łeb i wbiła wzrok w ziemię. To nie był czas ani miejsce na takie wyznania, ale sytuacja do tego zmusiła. - Po prostu jesteś moim przyjacielem. - wymamrotała w końcu i podniosła wzrok, by spojrzeć mu prosto w oczy. - Być może gdzieś się pomyliłam w ocenie tej relacji. - skuliła uszy, wyraźnie zakłopotana. Nie chciała, by rozmowa poszła w tym kierunku, a już na pewno nie chciała prowadzić do rozczarować ich obojga. - Przepraszam Yn.
- Basior skierował swoje żółte oczy na waderę. Pustym wzrokiem spoglądał jej teraz w oczy. – Też cię polubiłem, ale nie mam pojęcia, co nazywacie przyjaźnią. Nie masz za co przepraszać. – Na koniec dodał. - Chyba powinienem się cieszyć.
Skuliła uszy po sobie i wlepiła chłodne spojrzenie znów w drewnianą kaczkę. - Przyjaźń to szczerość, zaufanie i wzajemny szacunek. - rzekła cicho, zrobiła pauzę, po czym kontynuowała. - Jest to ktoś, z kim dobrze się rozumiemy i pomagamy sobie w trudnych chwilach. - wyjaśniwszy, znów zrobiła pauzę i podniosła wzrok na kilka sekund, by upewnić się, że samiec nadal jest i jej słucha. - Nie odmówiłeś mi pomocy w trudnych momentach ani wcześniej, ani dziś. Pamiętasz tamtą tajemniczą jaskinię? Mogłeś mnie tam zostawić, a jednak.... uratowałeś mnie. Teraz znów idziesz ze mną na wyprawę. Więc nie zważywszy na to, czy czujesz do mnie przyjaźń, czy nie, jestem Twoją dłużniczką Yn. - spojrzała znów na samca nieco smutnym wzrokiem, po czym powędrowała nim w stronę jaskini Noitera. Zastanawiała się, ile jeszcze przyjdzie im czekać, więc nie czekając długo, położyła się.
- Nie musisz się smucić. - Powiedział z dozą empatii, na co Bel postanowiła już nie odpowiadać. Nie chciała psuć atmosfery, choć i tak już zrobiła się dość dziwna. W tym momencie jednak uratował ją Noiter, który właśnie pojawił się ponownie u wejścia do swojej groty.
- Witajcie, towarzysze drogi! Jestem w zupełności gotowy na tę wyprawę, oczywiście mentalnie, gdyż fizycznie miałem nic nie zabierać. - zaśmiał się Noiter, wychodząc z przytupem z jaskini. - Oh, przeszkadzam w czymś?
- Nie czemu tak uważasz? - spytał biały.
- Tak jakoś, było czuć coś w powietrzu. Hm może to klej jeszcze czuć. - stwierdził, przechodząc obok nich, dziwnie zestresowany. - A więc, komu w drogę temu czas?
Podniosła się do siadu, wzięła parę głębszych oddechów i rzekła. - po prostu rozmawialiśmy. Możemy już iść, tylko chciałam spytać, czy macie jakieś pomysły? Od czego zaczniemy, gdy już tam dotrzemy? - spojrzała na Noitera, który nie miał pojęcia jeszcze, na co się pisze. - Musimy zwieść pewnego wilka, musimy mu zrobić dowcip, albo zająć go czymkolwiek, byleby nie domyślił się, po co tak naprawdę przybyliśmy. Jakieś pomysły?
- Powinniśmy zacząć od rozpoznania terenu, żeby głupio nie władować się w jakiś problem. - rzuca wzrokiem na czarnego.
- Jakby, musimy go zająć tak? Mogę udawać podróżnego bajarza i zająć go ciekawymi historiami! Kiedy będzie zajęty, wy uprowadzicie brata! Znaczy... Odzyskacie. Idealny plan, jeśli mam być szczery. - powiedział podekscytowany, zapominając o swoich nerwach.
- Albo mogę mu spróbować sprzedać kaczkę. - powiedział, wskazując na wciąż leżącą na ziemi kwaczkę.
- Wytropienie 3 wilków i jednego mu znanego to jak kaszka z mlekiem. Nie ma sensu go porywać, bo i tak nas znajdzie.
- No nic, droga daleka. - przerwała, nie dając Noiterowi nawet czasu na reakcję. - ruszajmy, omówimy wszystko w drodze. - Wstała, rozprostowała kończyny i rozejrzała się, po czym obrała odpowiedni kierunek, jakim był zachód i ruszyła, jednak po chwili odwróciła się, by spojrzeć czy wilki również zbierają się do drogi.
- Tak jest, mój przyjacielu wilczasty, najlepszy na świecie! - powiedział Noiter bardzo entuzjastycznie, gotowy do drogi.
Kiwnęła głową. - Zatem w drogę, ku przygodzie. - zaśmiała się cicho, dla dodania im otuchy.
Wilki ruszyły w długą drogę. Nie spieszyły się. Szły rozważnie, a ich krokom towarzyszyła od czasu do czasu rozmowa. Musieli bowiem wytłumaczyć Noiterowi wszystkie szczegóły, no może poza jednym.
Yneryth?
PODSUMOWANIEIlość napisanych słów: 2165
Ilość zdobytych PD: 1082 + 10% (108 PD)
Obecny stan: 1190