Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Podsumowanie sierpnia !

Witam was kochani w naszym pierwszym podsumowaniu miesiąca. Nie był on jakoś błyskotliwy, ale wiele się podczas niego działo na świecie. U nas też zaszły małe zmiany i blog przeżył swoją pierwszą aktualizację. Wszystko możecie przeczytać w tym poście ! ~Klik~ 

Oto przebieg naszego posumowania:

Aktywność wilków :

Renesmee - 3 opowiadania

Tarou - 4 opowiadania

Capitán - 3 opowiadania

Tristana - 2 opowiadania

Diegore - 1 opowiadanie 


Nagrody:


1. 60 WD + 20 pkt. doświadczenia - Tarou 

2. 40 WD + 15 pkt. doświadczenia - Renesmee i Capitán

3. 20 WD + 10 pkt. doświadczenia - Tristana 


Postarzenia:


Renesmee - 2 lata + 1 = 3 lata

Tarou - 3 lata + 1 = 4 lata

Fraesephidel - 3 miesiące = 1 rok! ~ należy przesłać formularz dorosłego!

Capitán - 3 lata + 1 = 4 lata

Tristana - 2 lata + 1 = 3 lata

Attano - 3 lata + 1 = 4 lata

Maestro - 4 lata + 1 = 5 lat

Diegore - 3 lata + 1 = 4 lata


Opowiadania 1000+:


Cieszę się i dziękuję wam za ten miesiąc. Liczę, że aktywność bloga wzroście i uda nam się przytrzymać go przy życiu. 

Pragnę podziękować Capitánowi, który wykazał się dużą aktywnością podczas tego miesiąca. Mam nadzieję, że miało spędziliście wakacje i nie martwcie się. Niedługo mamy święta! Będzie przygotowany na nie specjalny event. Mam nadzieję, że więcej osób weźmie w nim udział. 

Życzę wam dużo powodzeń w szkole/pracy. Spełniajcie swoje marzenia! 

~ Pozdrawiam cieplutko Renesmee

Od Tarou Cd. Tristany

    Tarou po wylądowaniu otrzepał się. Gdy samica położyła przed nim torbę, ob zignorował to i podszedł do niej uważnie jej się przyglądają. 
    - Jesteś cała? - spytał z troską. Tristana przytaknęła ledwo widocznym skinieniem pyszczka. Tarou podłożył swoją łapę pod jej pyszczek i skierował go tak, aby Tristana spojrzała w jego oczy. 
    - Mogłaś zrobić sobie ogromną krzywdę. - zauważył zabierając łapę. 
    - Wiem. - odparła cicho wadera. 
    - Dlaczego to zrobiłaś? 
    - Chciałam ci pomóc. - wyznała, a Tarou pokręcił głową. 
    - To była tylko torba. Nie musiałaś ryzykować by ją ściągnąć. - gdy basior to mówił, wadera znów spojrzała na swoje łapy. Samcowi zrobiło się jej żal. Chciała mu pomóc, to było naprawdę miłe z jej strony, ale nie chciał aby coś jej się stało.  Podszedł do niej bliżej i otarł się głową o jej futro. 
    - Dziękuję ci. - powiedział z delikatnym uśmiechem. Następnie wyprostował się. Przez chwilę spoglądał na Tristanę z uśmiechem, a następnie podszedł do swojej torby i ponownie założył ją na siebie. Spojrzał na waderę, która stała ciągle w tym samym miejscu i patrzyła na niego z ciągle złożonymi do tyłu uszami. Basior uśmiechnął się do niej. Tristana często wydawała mu się bardzo delikatna. nie tylko jako wilk z charakteru, ale i fizycznie. To było w niej naprawdę urocze. Jednak pomimo swojej delikatności, potrafiła błysnąć determinacją i wspiąć się na to drzewo. Taro nigdy nie pomyślałby o takim rozwiązaniu. 
    - Ruszamy dalej, czy chcesz jeszcze przez chwilkę odetchnąć? - spytał z czułym uśmiechem stając naprzeciw niej. 

Tristana? UwU


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 237
Ilość zdobytych PD: 118

sobota, 29 sierpnia 2020

Od Tristany Cd. Tarou

Tristana bacznie przyglądała się uciekającemu kitsune, który upuścił torbę na gałęziach drzewa. Oba wilki bezradnie obserwowały huśtającą się na drzewie torbę, Tarou wydał się bezradny na ten widok. Wadera zauważyła, że towarzysz lekko poruszył skrzydłami, jakby przez chwilę zastanawiał się czy dałby radę podlecieć po zgubę - jednak szybko przybrał zniesmaczony wyraz pyska.

- Kurcze. Moje pierwsze zadanie, a już zaliczyłem wpadkę. - odparł, po czym wciąż nie spuszczając wzroku z torby, usiadł pod drzewem. Tristana wciąż wpatrywała się w górę.

- A może spróbuję po nią się wdrapać? - zastanawiała się głośno. Tarou rzucił jej szybkie spojrzenie. 

- Za wysoko. Spadłabyś. - westchnął basior, upuszczając wzrok na swoje łapy. Gdy tak rozmyślał, nie zauważył, że wadera znajduje się już na drzewie i z determinacją w oczach wyskakuje w górę z wyciągniętymi łapami. Gwałtowny dźwięk wybudził skrzydlatego samca z namysłu i gdy zdezorientowany spojrzał w górę, z chwilowym przerażeniem zdał sobie sprawę, że śnieżnobiała wadera chwieje się na gałęzi, która balansowała w górę i w dół pod jej ciężarem. 

- Tristana! - krzyknął Tarou, wstając pospiesznie. Młoda wadera przycupnęła u skraju drzewa, a następnie zaczęła przesuwać się ku zawisłej na gałęzi powyżej torbie. Złapała ją delikatnie w zęby i lekko pociągnęła. Niestety, torba nie chciała się odczepić, przez co wadera wydała z siebie ciche warknięcie i szarpnęła mocniej. Gałąź na której wisiał przedmiot trzasnęła, po czym złamała się. Zaniepokojona waderka wzdrygnęła się i zsunęła tyłem z gałęzi. Kopiąc bezradnie w powietrzu piszczała, wciąż zawzięcie trzymając w pysku własność basiora. Tarou krzyknął, po czym uniósł się lekko nad ziemią. Nie mógł podlecieć niestety wystarczająco blisko śnieżnobiałej, więc wpadł na nieco nieprzemyślany pomysł, lecz jedyny, który mógłby pomóc samicy.

- Puść gałąź! - krzyknął do niej.

- Słucham!? - odparła przez zęby z niedowierzaniem Tristana, próbując zerknąć w dół.

- Zaufaj mi! - wykrzyknął samiec. Tristanie akurat w tej samej chwili łapy ześlizgnęły się całkiem z gałęzi i poleciała w dół. Udało się jej przekręcić w locie i nim się zorientowała, spadła na grzbiet Tarou. Basior pod wpływem uderzenia także poleciał w dół, lecz niewiele nad ziemią na szczęście odzyskał równowagę. Wylądował lekko, zniżając się aby zszokowana wadera mogła zejść. Trsitana zeskoczyła, wciąż trzymając torbę towarzysza. Położyła ją delikatnym ruchem przed basiorem.

- Dziękuję. - pochyliła głowę. Wiedziała, że to co zrobiła było dość głupie, ale przynajmniej zdobyła zgubę. Pochyliła uszy do tyłu, szykując się na to, że Tarou może skarcić waderę za bardzo nieodpowiedzialne zachowanie, przez które teraz mogą boleć go plecy. Chociaż jedynym szczęściem w tej sytuacji była waga i wielkość samicy. No, i odzyskana torba.

Tarou? ^^'

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 409
Ilość zdobytych PD: 204
Obecny stan: 343 + 204 = 547

piątek, 28 sierpnia 2020

Od Renesmee Cd. Capitána

    Po powrocie wadery do jaskini, nie miała ona już sił na nic więcej. Położyła się przy wejściu i z czasem zaczynała zasypiać. W końcu udało jej się zasnąć.
    Następnego dnia obudziły ją poranne promienie słońca, które raziły szarą po oczach. Mruknęła cicho i przewróciła się na bok, a następnie leniwym ruchem podniosła się na równe łapy. Przeciągnęła się, a następnie spojrzała w niebo. 
    - Zapowiada się pogodny dzień. - powiedziała sama do siebie. Powolnym krokiem ruszyła ku jaskiniom członków. Po drodze spotkała Tarou, który wstał razem ze słońce. Długo nie rozmawiali, ale alfa dowiedziała się o tym, że jaskinia medyczna gotowa jest przyjąć wilki, jeśli będzie taka potrzeba. Po pożegnaniu samica postanowiła sprawdzić, jak miewa się jej przyjaciel Capitán. 
    Gdy Renesmee była już przy wejściu, przyjazny głos Capitána przywitał ją. 
    - Witaj droga alfo! - odparł brązowy samiec. Następnie spojrzał on dumnie na jajo.
    - Widzę, że ma się u Ciebie dobrze - odparła Renesmee śmiejąc się. 
    - Tak. Jest ciepłe, myślę, że na dniach się wykluje. - odparł z podekscytowaniem samiec. - Mech ma za zadanie zachować ciepło podczas mojej nieobecności. - wadera przytaknęłam z wesołym uśmiechem,
    - Dobry pomysł. To może pora na śniadanie? - zaproponowała wadera, a samiec uśmiechnął się do niej.
    - Bardzo chętnie! Umieram z głodu! - odparł Capitán. 
    - Mogę zaproponować ci jelenie, albo coś o wiele ciekawszego. 
    - Co masz na myśli? - spytał Capitán, a Rene usłyszała w jego głosie zaciekawienie. 
    - W lesie Golden Grove, występują ich kuzyni. Są większe i szybsze od zwykłych jeleni, ale i smaczniejsze. - zapewniła wadera. 
    - Brzmi ciekawie. Możemy spróbować. - odparł. Ogon wadery drgnął lekko w geście zadowolenia. Pozostawili jajo w jaskini samca, a następnie skierowali się w kierunku Golden Grove. Droga minęła im naprawdę szybko i miło. Renesmee zatrzymała się na obrzeżach lasu. Razem z basiorem zaczęli poszukiwania. W pewnym momencie do ich nosów dotarł zapach ofiary. 
    - Proponuję zaskoczyć go z obu stron. - szepnęła Res. Capitán przytaknął na jej pomysł i po chwili oboje szykowali się do ataku. Gdy zajęli odpowiednia miejsca i oboje dali sobie nawzajem znaki gotowości, rozpoczęli atak. Byk długo walczył, lecz ostatecznie to oni wygrali. Z ran byka wypływała szkarłatna ciecz. Rene stała nad zdobyczą, ciężko dysząc. 
    - Zmęczona? - spytał Capitán wesoło.  Renesmee uśmiechnęła się.
    - Troszeczkę, ale było warto. - przyznała. Po chwili rozpoczęła posiłek, a samiec przyłączył się do niego. 
    Gdy Renesmee nasyciła się, odeszła od posiłku i przysiadła z boku. Zaczęła czyścić swoje łapy i pysk ze szkarłatnej cieczy. Metaliczny smak wypełnił jej podniebienie. Po chwili wadera zauważyła, że jej przyjaciel również skończył posiłek. Przysiadł nieopodal, a następnie położył się na plecach. Renesmee zaśmiała się na ten widok. Wstała i podeszła do Capitána od strony głowy tak, aby jej pysk znalazł się nad jego. 
    - Najedzony? - spytała z uśmiechem wadera.
    - Syty i szczęśliwy. - odparł basior rozbawiony. Renesmee zaśmiała się przyjaźnie i położyła się obok samca. Przewróciła się na grzbiet i spojrzała w niebo. Niebo było praktycznie czyste, tylko niekiedy pojawiały się pierzaste chmury. 
    - Zapowiada się piękny dzień. Praktycznie wcale nie ma chmur. - zagadała Renesmee. 
    - Masz rację. będzie ciepło, ale już niedługo nastanie zima.
    - Tak. Wtedy świat ozdobią białe barwy. Będzie można się wygłupiać w śniegu.
    - Tak. - odparł rozbawiony Capitán. - Będzie ciekawie. - dodał po chwili. 
    - Oby tylko nie było silnych śnieżyc. - odparła nieco smętnie. Basior przewrócił się z powrotem na brzuch i spojrzał na waderę. 
    - Patrząc na gorące lato, śnieżyce raczej nie będą silne. - odparł. Rene także przewróciła się na brzuch i spojrzała w kierunku basiora. 
    - Obyś się nie mylił. - odparła wstając i przeciągając się. - Zabrzmi to śmiesznie, ale mam ochotę poleniuchować. - powiedziała rozbawiona. Samiec spojrzał na waderę wesoło.
    - No to może pójdziemy na plażę? Mech raczej spełnia swoją rolę, więc mogę jeszcze trochę pospędzać czasu poza jaskinią. 
    - Jestem za. - odparła wadera wesoło. Wstali i ruszyli w kierunku plaży. Gdy dotarli na miejsce przysiedli na piachu, który już zdążył się nieco nagrzać od słońca. Wadera rozłożyła się wygodnie na piasku i ułożyła pysk na łapach. 
    Po dłuższej chwili tafla wody nagle uderzyła w waderę, co za skutkowało wybiciem się jej w powietrze. Basior spojrzał na nią zaskoczony. Renesmee stojąc na łapach ociekała z wody. był całkowicie mokra. Spojrzała w wodę. Po chwili jej oczom ukazał się rozbawiony całą sytuacją Hipokamp. Koń rżał wesoło i chlapał wodą we wszystkie strony.
    Wadera otrzepała się i ochlapała tym samym nieco basiora. 
    - Wybacz. - powiedziała patrząc na basiora. 

Capitan?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 701
Ilość zdobytych PD: 350

czwartek, 27 sierpnia 2020

Od Capitána Cd. Renesmee

Capitán wpatrywał się w tonące w spokojnej wodzie słońce, napawając się ostatnimi ciepłymi promykami. Zbliża się noc, na szczęście dzięki nagrzanej latem ziemi nie zapowiada się chłodna, choć już niedługo nastanie zima, podczas której noce będą długie i mroźne, a dni zdecydowanie za krótkie. Zniżające się ku horyzotowi słońce przyprawiało wilka o miłe uczucia, dzięki którym szybko zapomniał o nieubłaganie dobiegającym końca lecie.

- Uważam, że zachody słońca są piękne. - odpowiedział Capitán na zadane wcześniej pytanie Renesmee, wciąż przyglądając się z błyskiem w oczach majestatycznemu zachodowi. Po chwili zaśmiał się pod nosem. - Choć w zimę słońce mogłoby nie zachodzić wcale, albo chociaż nieco później.

- Trochę w tym racji jest. - przyznała mu Renesmee, uśmiechając się. Wadera posłała Capitánowi przyjazne, krótkie spojrzenie, pełne zachwytu rozgrywającą się przed dwójką wilków sceną. Basior odpowiedział jej miłym uśmiechem, a gdy wadera odwórciła głowę, Capitán dojrzał, jak cudownie wygląda jego towarzyszka, gdy ciepłe kolory oświetlają jej całą sylwetkę. Srebrzyste futro spowiły pomarańczowo czerwone barwy zachodu, nadając każdemu osobnemu włoskowi jakby ognistą poświatę. Płomienna grzywka i skrzykła wadery mieniły się jak ogień, tworząc niesamowity obraz wilka, otoczonego światłem, jak jarzącego się ogniem. W zielonych oczach samicy gorzał zaś  nieco inny ogień, rzucający światu pewność siebie młodej alfy, gotowej do każdego, nawet trudnego zadania, jakie los może przed nią postawić. Ta sceneria zdecydowanie pasowała do samicy - była odważna i zdeterminowana, a płomienne barwy jej skrzydeł tylko to podkreślały. Capitan wpatrzył się ponownie w spokojną taflę wody, szumiącej cicho, jakby nuciła kołysankę dla wszystkich morskich stworzeń. Wilki zamieniły jeszcze kilka zdań, grzejąc łapy w przyjemnie nagrzanym przez słońce piasku. Następnie bardzo powoli wstały i ruszyły w stronę lasu.

Skupione na zaciętej rozmowie o zwierzynie łownej, para wilków nie dostrzegła, że nastała już noc. Spacerowały powoli w stronę jaskiń, przysłuchując się koncertowi ukrytych w poszyciu świerszczy. Niespodziewanie nadleciał świetlik, który usiadł na nosie Renesmee. Wadera pierw podskoczyła lekko, kompletnie zdezorientowana całą sytuacją. Świecące stworzonko wystraszone nagłą reakcją wadery uciekło szybko. Capitán oczyma wielkimi ze zdumienia przyglądał się samicy, która po chwili wybuchnęła śmiechem. Basior także po chwili zaczął się śmiać. Oba wilki zauważyły dopiero, jak późno już jest. Ku zdziwieniu ciemnobrązowego samca, towarzyszka nie wykazywała oznak zmęczenia, a także on sam poczuł przypływ nowej energii. Wilki miały już ruszać, gdy nagle Capitán dostrzegł skupisko świetlików na średniego rozmiaru, wypukłym przedmiocie.

- A one co tam znalazły? - zapytała z zaciekawieniem Renesmee. Czekoladowo brązowy samiec ruszył w stronę świecących robaczków, podniósł łapę i ostrożnym ruchem przepędził zgromadzenie. Spod chmary stworzonek ukazało się wilkom spore, ciemne jajo. Capitán mruknął, przechylając głowę na bok, gdy wadera z zaciekawieniem podeszła bliżej niego.

- Jajo? Co w lesie robi jajo? - zastanawiała się na głos Renesmee, badawczo i ostrożnie przyglądając się znalezisku.

- Może sarny uznały, że składanie jaj będzie lepszym wyjściem.. - zażartował Capitán. - Coś mi ono przypomina...

- Hmm - mruknęła Renesmee, mrużąc oczy, jakby intensywanie szukała czegoś w głowie. Nagle wstrzymała oddech i cała resztywniała. - To jajo smoka.

- Smoka? - potworzył za nią basior. Capitán na całe szczęście nie miał w swoim krótkim życiu do czynienia ze smokami, lecz słyszał o nich wiele opowieści. Jedne ziały złowieszczo ogniem, drugie swymi wielkimi skrzydłami przewracały drzewa. Mogły wyglądać przeróżnie; różniły się kolorami, zdolnościami, wielkością, kształtami... ale wszytskie łączyło jedno: były wrogo nastawione do wilków, z których chętnie robiły sobie przystawki. Nawet jeśli wilki trzymały się w bezpiecznej odległości, smoki zjadały bądź przepędzały zwierzynę łowną, przez co psowate nie miały szans na przeżycie i umierały z głodu. A kościstych wilków, nawet głodny smok nie zamierzał zjeść. 

- Macie tutaj smoki? - zapytał Capitán jakby sam siebie i nie dając waderze czasu na odpowiedź dodał: - ten tutaj chyba nie będzie za wielki. Ciekawe skąd się tu wzięło to jajo, nie wyczuwam zapachu smoków. 

- Smoki występują u nas, ale nie w tych rejonach... - odparła ostrożnie Renesmee, uważnie rozglądając się na boki. Capitán powąchał z uwagą jajo, nastawiając uszy do przodu.

- Jest wciąż ciepłe, ale nie na tyle, aby mogło tutaj dłużej przetrwać. - powiedział cichym głosem, odwracając wzrok do towarzyszki. Wymienił z nią spojrzenia.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.. - odpowiedziała ostrożnie srebrna wadera, jakby czytając w myślach Capitána. 

- Matka po nie nie wróci już. Jest tutaj długo. - stwierdził basior, ze współczuciem patrząc na ciemny kształt. 

- A jeśli stanie się niebezpieczny gdy się wykluje? - Renesmee wciąż nie wyglądała na przekonaną. Samiec nie dziwił jej się, sam nie wierzył w to, co zamierzał zrobić.

- Będzie mały, sama zobacz jak niewielkie jest jajo. Są smoki ogromne, no i są smoki mniejsze. Ten raczej należy do drugiej grupy. - mimowolnie, Capitán posłał przyjaciółce błagalne spojrzenie. Ta przyjrzała się z troską jaju, po czym z powrotem zerknęła na samca.

- No dobrze. Weź je, ale szanse, że w ogóle coś się z niego wykluje, chyba nie są za wielkie. - westchnęła, wąchając ostrożnie krzywy, owalny kształtcik. Capitán z nutą determinacji w oczach skoczył do rosnącej kilka kroków dalej paproci. Wyrwał z łatwością kilka długich liści, z których zrobił coś na typ torby, do której wturlał jajo. Uchwycił w zęby zawiniątko i z błyskiem radości spojrzał na Renesmee. 

- Postaram się, by przeżyło. - odpowiedział przez zęby, posyłając uśmiech do wadery.


Wilki pożegnały się, a Capitán ostrożnie wbiegł do jaskini. Ułożył jajo w legowisku pod skalną półką wewnątrz jaskini i owijając się dookoła, jak matka szczenięta, zasnął wtulony w znalezisko. 

Rano zbudził samca śpiew ptaków. Dzień zapowiadał się chłodniejszy niż poprzedni, a na niebie gdzie nie gdzie kłębiły się pojedyncze chmury. Poranny wiaterek kołysał koronami drzew, wprawiając je w kojący szum. Słońce dopiero wstawało, gdy Capitán przynosił z lasu do jaskini suchy mech, by obłożyć nim smocze jajo. Niemalże już prawie skończył, gdy usłyszał delikatne kroki u wejścia do jaskini, a do nozdrzy napłynął mu znajomy zapach. Renesmee.

- Witaj droga alfo! - odparł przyjaźnie brązowy samiec, łagodnie obracając się w stronę wadery. Z dumą przeniósł wzrok na jajo.

- Widzę, że ma się u Ciebie dobrze - zaśmiała się wadera. 

- Tak. Jest ciepłe, myślę, że na dniach się wykluje. - odparł z podekscytowaniem samiec. - Mech ma za zadanie zachować ciepło podczas mojej nieobecności. 

- Dobry pomysł. - przyznała szara samica. - To może pora na śniadanie?

- Bardzo chętnie! Umieram z głodu! - przyznał basior, czując gotowość do działania i radość na możliwość polowania w towarzystwie przyjaciółki.


Renesmee? :3


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1008
Ilość zdobytych PD: 504 + 5% (25 PD) za powyżej 1000 słów
Obecny stan: 1730

środa, 26 sierpnia 2020

Od Renesmee Cd. Capitána

Renesmee zaśmiała się wesoło. Mokre futro ani trochę jej nie przeszkadzało. 

- Nic nie szkodzi. Odrobina wody jeszcze nikomu nie zaszkodziła, prawda? - spytała wesoło. Basior przytaknął na jej słowa z uśmiechem. Jednak w Res obudził się skrywany przez nią szczeniak i sam ponownie podskoczyła w wodze. Tym razem woda ochlapała zarówno jej, jak i futro obecnego Capitána. Oboje zaczęli śmiać się i pluskać w wodzie. Renesmee odgoniła od siebie myśli, że skoro jest alfą, to takie wygłupy jej nie wypadają. Wolała skupić się na wesołych wygłupach z samcem. Należy dbać o dobre stosunki racja? A co najbardziej zbliża wilki? Wspólne wygłupy. Gdy skończyli taplanie się w wodzie wyszli na brzeg. Renesmee otrzepała swoje futro z resztek wody. Słońce było dosyć wysoko, a na dodatek było lato. Oba wilki miały w miarę ciemne odcienie sierści, więc nie musiały się obawiać, że ich futerka długo pozostaną mokre. Poza tym kto wie, czy znów ich futra się nie zmoczą. Kolejnym punktem wspólnego zwiedzania miały być południowe tereny. Jezioro i morze. Wcześniej jednak Rene postanowiła pokazać Capitánowi jeszcze jedno niezwykłe miejsce, jakim była Route Fleurie. Gdy ich sierść nieco podeschła, wadera zarządziła, aby ruszać dalej. Gdy dotarli do kwiecistej drogi spojrzała na basiora z uśmiechem. 

- Niezwykłe, co potrafi stworzyć matka natura, prawda? - spytała patrząc na Capitána. Basior uśmiechnął się i przytaknął skinieniem głowy. 

- Masz rację, to naprawdę niezwykłe. - odparł. Ruszyli drogą przed siebie, aby następnie okrężną droga powrócić na szlak. Udali się do jeziora Lac doré. Nie zabawili tam długo zwracając uwagę na to, że powoli zaczynało się ściemniać. 

- Chcesz jeszcze dziś skończyć zwiedzanie, czy resztę zostawimy na jutro? - spytała alfa. Capitán rozmyślał przez chwilę. 

- Może zakończmy je dziś? - zaproponował, a Renesmee przytaknęła. Gdy dotarli na plażę, słońce chyliło się ku zachodowi. 

- Plage Sud. Tak zwie się to miejsce. - powiedziała Renesmee przysiadając na piachu. Uwielbiała przyglądać się zachodowi słońca. Zazwyczaj rozmyślała przy nim czego dokonała w danym dniu. Co udało jej się osiągnąć i czy jest szczęśliwa, że właśnie tak go przeżyła. Z pewnością była zadowolona z tego dnia. Nie żałowała spotkania z basiorem, oprowadzania go, ani tego, że odeszła od rodziny i założyła własną watahę. Wiedziała, że teraz jest naprawdę szczęśliwa. 

- Co myślisz o zachodach słońca? - spytała zwracając się głową w kierunku Capitána. 


Capitán? :> 

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 369
Ilość zdobytych PD: 184

Od Tarou Cd. Tristany

Tarou idąc obok wadery skupił się na dokładnym opisie poszukiwanych ziół i tych, których lepiej unikać. 

- Dużo wiesz na temat ziół. - zauważyła po chwili wadera. Komplement nieco onieśmielił samca. 

- Ciocia Hanako sporo mnie nauczyła. Choć w swoim dosyć krótkim życiu zdążyłem zaliczyć parę wpadek. 

- Naprawdę? - spytała Tristana, a Tarou uśmiechnął się.

- Tak. Na przykład kiedyś opowiadała mi o ziołach blisko pewnego lasu. Gdy skończyła poleciałem szukać jakichś ziół. Wspominała o Rechotce. Nie pamiętałem co dokładnie powodowała, ale przekonałem się później na swoim futrze. Zbliżenie do niej powodowało niekontrolowany napad śmiechu. Tak działał jej pyłek. 

- Musi być na to jakieś lekarstwo prawda?

- Tak. Wystarczy kąpiel w wodzie. Gdy zmyjesz z siebie jej pyłek, śmiech odpuści. 

- Niezwykłe. 

- Racja. Niestety nie znam się na wszystkich ziołach, ale szybko się uczę. - odparł Tarou z uśmiechem. Po chwili Tarou zauważył piękny kwiat. Białe płatki i złoty środek. 

- Mamy pierwsze zioło. 

 - Chodzi o rumianek, prawda? - spytała waderka, a basior uśmiechnął się do niej przyjaźnie. 

- Dokładnie. Mam ze sobą torbę, więc możliwe jest zebranie większej ilości. - odparł. Wilki zerwały kilka kwiatów. Nagle do nosa basiora dotarł zapach. Wyczuł w nim lisa, lecz nie był on do końca zwykły. Biegł w ich kierunku, ponieważ zapach stawał się coraz intensywniejszy. Po chwili stał przed nimi mały lisek o białym futrze z kilkoma ogonami. 

- Kitsune. - odparł Tarou. Lisek przyglądał im się przez chwilę, a następnie podbiegł do basiora. Stanął naprzeciw i zaczął machać ogonkami. Po chwili uciekł. Tarou zauważył, że nie posiada swojej torby.

- A to złodziej! - zawołał. Tristana spojrzała na Tarou.

- Lepiej go złapmy. - odparła. Już po chwili wilki goniły szkodnika po lesie, nim ten wskoczył na drzewo i upuścił na nim torbę. Pasek od niej zawisł na gałęzi. Drzewa były zbyt blisko siebie, aby móc pod nie podlecieć, więc Tarou od razu skreślił tą opcję z listy. 

- Kurcze. Moje pierwsze zadanie, a już zaliczyłem wpadkę. - powiedział siadając pod drzewem i patrząc na wiszącą, na gałęzi torbę. 

Tristana? ^^


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 318
Ilość zdobytych PD: 159

Od Capitána Cd. Diegore

Poranne, ciepłe promienie słońca wpadły do jaskini czekoladowo brązowego wilka, sygnalizując o początku nowego, ciepłego dnia późnego lata. Młody basior leżał u samego wejścia, przez co ostre światło spoczywało od pewnego czasu na jego pysku, nie pozwalając dłużej spać. Capitán kręcił się nerwowo, próbując uciąć sobie jeszcze choć godzinę drzemki. Z rezygnacją westchnął, otwierając oczy. Mrużąc powieki usiadł, nerwowo strzepując ogonem. Rozwarł szczęki w potężnym ziewnięciu, po czym zdał sobie sprawę, jak bardzo jest spragniony. 

Śpiew przeróżnego leśnego ptactwa w koronach drzew, towarzyszył smętnej wędrówce Capitána w stronę jednego z jezior. Nim samiec dotarł do kojącej wody, zdążył się porządnie rozbudzić. Łapczywie wychlipał kilka łyków chłodnej wody, po czym skierował się ponownie do lasu, czując jak głód w żołądku zaczyna się nasilać. Ujrzał dorodnego zająca, skubiącego nic nieświadomie jakąś roślinkę. Capitán już miał przysiąść do łowieckiej pozycji, gdy nagle w jego nozdrza wdarł się nowy, nieznany zapach obcego wilka. Czujnie okręcił się, słysząc jak zaalarmowane tym ruchem śniadanie ucieka mu w popłochu. Capitán burknął, ruszając w stronę sylwetki wilka, który ukajał pragnienie, podobnie jak on sam chwilę wcześniej. Brązowy samiec postanowił podejść bliżej. Zatrzymał się, zdając sobie sprawę, że nieznajomy nie ma bladego pojęcia o obecności drugiego samca. Capitán badawczo przyglądał się białemu futru gościa, gdy ten nagle podskoczył na kilka metrów w górę, by kolejno kulić się przed nim. 

- Hm - mruknął praktycznie niedosłyszalnie Capitán.

- Matko, aleś mnie wystraszył - odparł, podnosząc się powoli. - Ja tu tylko przejazdem. Zniknę zanim zdążysz mrugnąć.

Capitán omiótł nieznajomego raz jeszcze wzrokiem. Usiadł spokojnie, dając znak kiwnięciem głowy.

- Możesz pić, nie obawiaj się. - odpowiedział spokojnie brązowy samiec. Biały basior spojrzał na niego niepewnie, cofnął się i wypił pospiesznie jeszcze kilka łyków wody.

- Dokąd zmierzasz? - przerwał ciszę Capitán.

- W zasadzie, to przed siebie. - nieznajomy przesunął językiem po pysku, by pozbyć się ostatnich kropli wody z futra. 

- Jak mogę do Ciebie mówić? - to pytanie chyba lekko zaskoczyło śnieżnobiałego basiora, lecz wyraz jego pyska szybko wrócił do normy. Zdawał zacząć się relaksować.

- Diegore. - odpowiedział krótko.

- Miło Cię poznać, Diegore. Ja jestem Capitán, a miejsce w którym się znajdujemy należy do watahy zarządzanej przez moją przyjaciółkę. Myślę, że Renesmee będzie chciała Cię poznać, nim nas opuścisz. - odparł samiec, i nie dając nowo przybyłemu możliwości wyboru innej ścieżki, wstał. - Chodź.

Mimo, że Diegore zdawał się być nieco zmieszany i niepewny, mimowolnie wstał i ruszył obok basiora. Na jego pysku wciąż malowało się zakłopotanie sytuacją, która tak szybko się potoczyła. Capitán nie widział w nim żadnej nuty wrogości, jednak pozostawał czujny. Im bliżej zapachu Renesmee byli, tym bardziej był gotowy niczym sprężyna wyskoczyć na samca, gdyby tylko nastała taka potrzeba.

Diegore? :3

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 429
Ilość zdobytych PD: 214
Obecny stan: 1201

wtorek, 25 sierpnia 2020

Od Diegore do Capitána

Przechadzałem się spokojnym krokiem po lesie. Nie wiedziałem gdzie jestem, ale średnio mnie to obchodziło. Myślałem tylko o jednym. Iść przed siebie. Nie miałem zamiaru patrzeć za siebie. Czułem jak wiatr rozwiewa moje futro. No, prawie. Wietrzyk letni nie miał tyle siły co zwykły wiatr. Idąc spojrzałem w górę. Słońce było już wysoko więc pewnie jest około południa. Zastanawiałem się, czy nie zatrzymać się nad jakimś jeziorem. Mógłbym wtedy zapolować i się napoić. Muszę się w końcu zdecydować co chcę robić dalej. Nie wrócę. Nie mogę wrócić. Mogę jedynie uciec. Zamyślony nie zauważyłem spadu. Potknąłem się o przypadkowy kamień, który w magiczny sposób wyrósł pod moją łapą i sturlałem się na sam dół. 

- Cholerne szczęście. - odparłem wstając. Nie zrobiłem sobie praktycznie niczego. Tylko kilka zadrapań. Mogło się to dla mnie skończyć tragicznie. Ze złamaną łapą raczej trudno iść. Nie myśląc otrzepałem się z ziemi i ruszyłem dalej. Nagle do moich uszu doszedł odgłos wody, uderzającej o brzeg.

- Jezioro. - odparłem i sprintem pobiegłem w kierunku jeziora. Uważnie nasłuchiwałem dźwięków, które mnie prowadziły. Gdy wyszedłem z ostatnich zarośli zauważyłem piękną taflę wody. Podszedłem do niej i zanurzyłem w wodzie język. Była przyjmie chłodna. Zacząłem pić nieco zachłannie, ponieważ pragnienie dopiero teraz dało o sobie znać. Gdy je zaspokoiłem odwróciłem się z zamiarem odejścia. Jednak zauważyłem wilka stojącego za mną. Podskoczyłem kilka metrów w górę i upadłem na cztery łapy. Moje uszy złożyły się, a ja stałem nieco pochylony ku ziemi. Tak zwana przeze mnie pozycja na tchórza. 

- Matko, aleś mnie wystraszył - odparłem. Nieco się podnosząc. Oceniłem, że nieznajomy raczej już by mnie zabił gdyby chciał. Nieznany wilk stał ilustrując mnie wzrokiem. Milczał co mnie niepokoiło. Raczej nie zapowiadało to niczego dobrego. 

- Ja tu tylko przejazdem. Zniknę zanim zdążysz mrugnąć. - zapewniłem. 

Capitán? 

niedziela, 23 sierpnia 2020

Nowości na blogu!

Wraz z dzisiejszym dniem, pragnę ogłosić, że zostały dodane do bloga ciekawe nowości.

Mamy nowy szablon, który został wykonany przeze mnie.

Mapa ~

Nasze tereny w końcu zostały zaznaczone na mapie. Dzięki temu wiemy już, gdzie dokładniej znajdują się dane obszary. Mapa będzie aktualizowana wraz z dodaniem kolejnych terenów.

Podsumowania + nagrody ~

Na końcu każdego miesiąca odbędzie się podsumowanie. Zostaną wyróżnione wilki najbardziej aktywne, te które awansują w statusie i najbardziej twórcze wilki, których opowiadania osiągną najwięcej słów. Pierwsze podsumowanie odbędzie się w tym miesiącu!

Jaskinie ~

Każdy członek watahy będzie mógł wybrać jaskinie, w której zamieszka. Podgląd będzie dostępny na stronie poświęconej jaskiniom. Więcej informacji znajdziecie właśnie tam.

Nowe Questy ~

Dodane zostały nowe questy, które będzie można wykonywać między opowiadaniami. Za każdy quest jest wyznaczona, konkretna nagroda. Więcej informacji na stronie z questami. 

Towarzysze ~ 

Nasze wilki mogą od teraz mieć towarzysze, czyli postacie, które im towarzyszą lub będą miały ważne zadania w fabule. Na tą chwilę limit towarzyszy to dwa pupile na wilka. Więcej na przeznaczonej im stronie. 

Formularze i opowiadania  przez internet ~

Od teraz formularze i opowiadania mogą być przesyłane przez internet. Wystarczy wejść w odpowiednią stronę. 

Rezerwacje ~

Od teraz można rezerwować zdjęcia, głosy i imiona dla swoich wilków lub przyszłych wilków. Znajdą się one na stronie rezerwacje.

Spis głosów ~

Aby głosy postaci nie powtarzały się, będą na tej stronie wypisywani wykonawcy, którzy są podkładem głosów członków watahy. 

Adopcje ~

Jeśli ktoś nie ma pomysłu na postać, zostaną  dodane na tej stronie wilki, które będzie można adoptować. Będzie można zmienić ich formularz. Każdy kto przygotuje wilka do adopcji otrzymuje 10 WD, a jeśli jego postać adopcyjna znajdzie nowego kierującego otrzyma dodatkowe 40 WD.

Sklep ~

Do bloga została dodana strona sklepu, gdzie nasze postaci mogą wymienić WD na przedmioty, które urozmaicą fabułę, bądź umożliwią pewne zmiany. Działania poszczególnych przedmiotów zostaną opisane na stronie sklepu.  

Inne istoty ~

Została dodana strona z innymi mieszkańcami naszych terenów. Są to istoty, które mogą być naszymi przyjaciółmi, wrogami lub też ofiarami.

Postarzanie co miesiąc ~

Z dniem dzisiejszym, podczas każdego podsumowania miesiąca, postaci zostaną postarzone o rok. 


~Alfa watahy

sobota, 22 sierpnia 2020

Od Tristany Cd. Tarou

Wadera była pod wrażeniem funkcji pełnionej przez nowo poznanego basiora. Mimo, że miała niewiele styczności w życiu z medykami, czasem wraz z bratem posługiwali się podstawowymi ziołami na dolegliwości typu ból brzucha. Gdy Tristana napotkała ponownie wzrok Tarou, poczuła, że ogon jej drży.
- W zasadzie.. nigdy nie miałam okazji wykazać się w żadnym stanowisku. Opuściłam watahę w której przyszłam na świat gdy miałam jakoś pół roku, nie więcej. - westchnęła. - Ale jest jedna rzecz, która mi wychodzi.
- Tak? Co to takiego? - odparł skrzydlaty samiec. Wadera uśmiechnęła się miło.
- Mam talent do zajmowania się szczeniętami. W opiece nad nimi jestem lepsza, niż w polowaniu. - Tristana zaśmiała się przyjaźnie.
- Wyglądasz dość.. młodo. - odparł ostrożnie samiec. - To bardzo odpowiedzialne zajęcie.
- Tak, mam zaledwie dwa lata. - westchnęła z uśmiechem wadera, sadowiąc się wygodnie przed basiorem. - Chyba też dlatego tak łatwo przychodzi mi zrozumienie potrzeb maluchów. Mój brat często powtarzał, że prędzej powierzyłby mi cały miot szczeniąt, niż kazał przypilnować zdobyczy.
- W takim razie posada opiekunki będzie dla Ciebie świetnym wyborem.
- Też tak myślę. Poza tym... medyk to też bardzo odpowiedzialne zadanie. - odparła Tristana, lekko machając ogonem. Po chwili zaśmiała się. - Tylko różnica taka, że pacjenci chyba bywają posłuszniejsi niż małe, rozbrykane kulki.
- Hah, różnie się zdarza. - przytaknął czarny samiec. - Nie chciałabyś mi może pomóc w szukaniu ziół?
- Bardzo chętnie. Zwłaszcza.. że nie do końca wiem, w którą stronę mam zmierzać, aby gdziekolwiek dotrzeć.
- To przy okazji trochę się rozejrzysz. Chodź, opiszę Ci jak wygląda to, co szukamy. - Tarou wstał, dając waderze sygnał ruchem głowy. Tristana także się podniosła i lekkim krokiem ruszyła obok nowego przyjaciela, gdy ten tłumaczył jej, czego ma szukać, a czego lepiej aby nawet nie wąchała.

Tarouuu? c:

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 274
Ilość zdobytych PD: 137
Obecny stan: 206 + 137 = 343

Od Capitána Cd. Renesmee

Capitán wymienił spojrzenie z Renesmee. Mimo niepewności, błysk w oczach srebrnej wadery przekonał go, że najlepszym wyjściem w tej sytuacji będzie po prostu jej zaufać. 

- No dobrze. - odparł samiec, uśmiechając się lekko. Renesmee poprowadziła dalej na wprost pomiędzy drzewami. Z każdym kolejnym krokiem szum spadającej z olbrzymią siłą wody, nasilał się coraz to bardziej, tworząc melodię zagłuszającą delikatny szum wiatru w splecinoych ze sobą koronach drzew. Mimo przymniętych oczu, jasność pomału docierała do oczu basiora, aż zdał sobie sprawę, że są na miejscu. Capitán mimowolnie zatrzymał się, a lekkie smyrnięcie sierści po jego boku świadczyło, że skrzydlata wadera  uczyniła to samo. 

- Jesteśmy. - oznajmiła Renesmee, przerywając ciszę zagłuszaną szumem wodospadu. Samiec usłyszał, jak wadera nabiera i wstrzymuje powietrze, wyraźnie dając mu znać, że to odpowiednia chwila aby otworzył oczy. 

Przed dwójką wilków ukazał się piękny wodospad, majestetycznie opadający z pokrytych mchem skał. Dookoła na ścianach skalnych rosły paprocie, zaś tuż nad wodospadem opadał ogormny, powalony pień drzewa. 'Ciekawe, czy da się na niego wdrapać. Widok z góry musi być nieziemski.'-pomyślał Capitán. Renesmee podskoczyła bliżej tafli wody w stosunkowo płytkim (a przynajmniej tak wyglądał przy brzegu) jeziorze. Woda chlusnęła spod łap wadery, gdy ta obróciła się z szerokim uśmiechem do pozostawionego na brzegu samca. Capitán niewiele myśląc przysiadł i skoczył w kierunku wadery, lądując tuż przed nią. Woda prynęła pod wpływem lądowania brązowego samca, ochlapując waderę.

- O matko, przepraszam! - krzyknął, lecz nie potrafił ukryć rozbawienia.


Renesmee? :3

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 234
Ilość zdobytych PD: 117

niedziela, 16 sierpnia 2020

Diegore Flamero ~ Bard

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OGÓLNE INFORMACJE 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
IMIĘ: Diegore Flamero

PRZEZWISKO: Przez swój wygląd nazywany jest Fox lub mówią do niego po prostu Diego 

WIEK: 8 lat

DATA URODZIN: 18 Lipca

PŁEĆ: Samiec 

STANOWISKO: Bard 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

WYGLĄD ZEWNĘTRZNY 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

Naruszenie praw autorskich

APARYCJA: Diego to niezbyt wysoki basior o białym jak śnieg futrze. W niektórych miejscach sierść jest nieco ciemniejsza. Ma on tego samego koloru oczy. Na jego pysku widnieją po obu stronach paski, które zaczynają się od górnej części kufy, a kończą na dolnej części. Paski stopniowo się zwężają im dalej w dół. Jego źrenice są węższe niż u innych przedstawicieli jego gatunku. Diegore bliżej do lisa z ogólnego wyglądu, lecz jest on znacznie większy i mocniej zbudowany niż lisy. Na prawym uchu ma srebrny, okrągły kolczyk, a na lewym uchu dwa wkręty. Ma on chude łapy i bardzo puszysty ogon. 

ZNAKI SZCZEGÓLNE: Lisia uroda i kolczyk na prawym uchu 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CHARAKTERYSTYKA 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OSOBOWOŚĆ: Diego jest bardzo pewnym siebie basiorem. Uwielbia poczuć adrenalinę, przez co często wpada w kłopoty. Nie przepada za ponoszeniem odpowiedzialności za dane rzeczy, więc często zrzuca ją na innych. Nie jest przez to zbytnio lubiony. Wierzy on jednak, że sam całkiem dobrze sobie radzi i nie potrzebuje nikogo. W duszy jednak pragnie poznać kogoś, kto razem z nim łamał by prawo, igrał ze śmiercią i sprawiał, że życie innych wilków stawałoby się ciekawsze. Zdarzają się u niego zachowania podobne do szczeniaka, co potrafi irytować innych. 

RODZINA: Zna swoją matkę Lessę, i rodzeństwo, Frolieno, Komre, Samersbi, Konores i Oleadro. Ojca nie zna, ale podejrzewa, że może być to jakiś lis lub wilk z lisem w rodowodzie. 

HISTORIA: Urodził się gdzieś w lesie niedaleko wioski. Dorastał jako złodziej, ponieważ musieli z czegoś żyć, prawda? Wtedy zapoznał się z tamtejszym psem, który również kradł, stworzyli swojską paczkę złodziei. Niestety jego kumpel został rok później złapany przez hycla. Diegore został sam z braćmi. Widząc, jak konflikt w rodzinie między braćmi i matką rośnie, postanowił odejść. Tchórzowskie postanowienie? On woli określenie „bezpieczna ewakuacja”. Wędrując dotarł tu i w sumie tyle. Dalsza historia jest ciągle pisana. 

PARTNER: Obecnie bardziej skupia się na przygodach niż na partnerkach, choć kilka wader było w jego życiu. Szkoda, że tak bardzo krótko. Zaledwie zamienił z nimi kilka słów i dostał po pysku. 

POTOMSTWO: Kto by chciał komuś przekazać jego geny. 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

MAGIA

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

ŻYWIOŁ: Lód 

MOCE: - Potrafi tworzyć wszelkie figury z lodu
- Może wytworzyć sobie na pewien czas „lodowe dodatki” (skrzydła, ogony, naszyjniki itp.)
- Potrafi wychłodzić czyjś organizm oddechem
- Udaje mu się zmienić w śnieg, ale raczej nie jest to przydatna umiejętność
- Pozostałych mocy nie zna 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

STATUS I STAN

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
POZIOM: 1

UMIEJĘTNOŚCI: 
Inteligencja: 25
Siła: 10
Szybkość: 30
Obrona: 10
Moce: 25
Razem: 100

PUNKTY ZDROWIA: 100/100

STAN PSYCHICZNY: ◉◉◉◉◉◉◉◉◉◉

GŁÓD: 5/5

CHOROBA: - 

DOŚWIADCZENIE: 15 pkt

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

INNE

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CIEKAWOSTKI:
- Uważa się za urodzonego romantyka …. niestety nie jest nim
- Jego dziadek od strony ojca był lisem, lecz Diego o tym nie wie.
- Ma on alergię na parę rodzajów kwiatów
- Umie kraść jak zawodowiec, częściowo nim chyba jest, prawda? 

poniedziałek, 10 sierpnia 2020

Od Tarou Cd. Tristany

Tarou objął stanowisko medyka, więc wiązało się to z licznymi obowiązkami. Na początku musiał przygotować osobną jaskinię, aby tam przyjmować wilki, które będą potrzebować jego pomocy. Wśród wszystkich jaskiń wybrał tę, która zdawała się być dosyć spora i przytulna. Wtedy zaczęło się wielkie "sprzątanie". Basior musiał wynieść z niej nieprzydatne kamienie, aby nie przeszkadzały. Gdy wnętrze zostało już przygotowane, postanowił udać się po potrzebne zioła. Pamiętał, jak ciocia Hanako uczyła go wszystkich przydatnych ziół medycznych. Ruszył przed siebie. Nie wiedział co może robić w tej chwili Renesmee, ale był pewny, że dbała o to, aby wataha rozwijała się coraz lepiej. Młody basiorek, którego ostatnio znaleźli znajdował się w jednej z jaskiń i spał, dlatego Tarou nie martwił się o niego. Wiedział, że Frae poradzi sobie chwilkę bez niego. Basior przemierzał tereny szukając odpowiednich ziół. Gdy znajdował się blisko Cascade de rêve, poczuł obcy zapach, zapach wilka. Zbliżył się nieco, a jego oczom ukazała się biały wilk. Z postury przypominał waderę. Taro zebrał w sobie całą odwagę i zbliżył się do niej pewnym siebie krokiem. Stanął centralnie za nią. Jego oddech musnął kark wadery, co spowodowało, że nieznajoma zwróciła się w jego kierunku. Basior uważnie mierzył ją wzrokiem. 

- Kim jesteś? - spytał Tarou pewnym siebie tonem. - Kim jesteś?- powtórzył nieco łagodniej. 

- Ja.. nazywam się T.. Tristana.. - odparła samica drżącym głosem. Tarou przez chwilę zapomniał o swojej pewnej siebie postawie. Głos wadery wydał mu się tak melodyjny i miły dla ucha. - Dotarłam tutaj wraz z.. bratem. Samica alfa, Renesmee przyjęła nas. - dodała po chwili. 
Tarou przyglądał się przez chwilę uważnie waderze. Nie wydawała się kłamać, a na dodatek zdawała się taka delikatna. Postanowił zrezygnować już ze swojej "pewnej siebie postawy". Odsunął się nieco, aby samica mogła poczuć się swobodniej, a następnie uśmiechnął się przyjaźnie. 

- Nie wyczuwam w twojej wypowiedzi kłamstwa, więc musisz mówić prawdę. - oznajmił. - Jestem Tarou, medyk watahy, do której dołączyłaś wraz z bratem. - powiedział i przysiadł swobodnie na trawie. 

- Więc nie chcesz mnie skrzywdzić? - spytała, a basior zaprzeczył.

- Skrzywdzenie kogokolwiek było by ostatecznością z mojej strony. - odparł. 

- Rozumiem. - odparła Tristana nieco pewniej, lecz jej głos ciągle był zaniepokojony. 

- Mówiłaś, że dołączyłaś tu razem z bratem, prawda? - spytał Tarou. 

- Tak. Dlaczego pytasz? - spytała Tristana patrząc na basiora. Tarou uśmiechnął się. 

- Jestem ciekaw, gdzie obecnie jest twój brat. 

- Rozmawia z alfą. Ja postanowiłam zostawić ich samych. 

- Rozumiem. Łapy same cię pociągnęły ku wodospadowi? - spytał nieco rozbawiony.

- Jest naprawdę piękny. - odparła wilczyca zwracając się w kierunku wodospadu. 

- Tak, masz rację. Chodzą pogłoski, że spełnia marzenia. - odparł wilk wstając i podchodząc do Tristany.

- A ciebie co tu pokierowało?

- Nie licząc twojego zapachu, to szukałem ziół do jaskini medycznej. Chcę mieć kilka ziół na zapas, zwłaszcza, że nawet po wysuszeniu nie tracą swoich właściwości leczniczych, jak i tych nieco bardziej niebezpiecznych. 

- Zajmujesz się także truciznami? - spytała wadera. Tarou zaśmiał się przyjaźnie.

- Nie do końca. Truciznami zajmują się raczej alchemicy, ja natomiast potrafię wykorzystać toksyczne właściwości ziół w medycynie, niektóre mogą posłużyć do odkażenia ran, inne do znieczulenia. Wszystko zależy id tego jak chcemy je wykonać i do czego będą nam potrzebne. - odparł basior. 

- Rozumiem, masz bardzo ważną funkcję w takim razie. 

- Tak, ale wiąże się z nią wielka odpowiedzialność. A ty myślałaś już na swoim stanowiskiem? - spytał Tarou patrząc na Tristanę z zaciekawieniem. W duchu cieszył się, że jego kuzynka przyjęła ich do watahy. Im więcej ich było tym weselej. 

Tristana? ^^

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 554
Ilość zdobytych PD: 277

Od Tarou Cd. Attano

Samiec przyglądał się uważnie waderze. Widział, że musiała być wykończona, prawdopodobnie wędrówką. Zdążył również zauważyć, że jest ona wychudzona, co zaniepokoiło go. 

- Musiałaś długo nie jeść. - powiedział dosyć cicho. - Nie puszczę cię w takim stanie, wybacz. - dodał po chwili. Wadera wydawała się zaniepokojona i raczej nie była zadowolona z odpowiedzi basiora. Tarou uśmiechnął się przyjaźnie, aby pokazać, że nie ma wrogich zamiarów. 

- Nie obawiaj się. Znajdujesz się na terenach tutejszej watahy, Watahy Renaissance. Wataha nie należy do mnie, ale alfą ta jest moja kuzynka, ja jestem tam medykiem i twój wygląd nieco mnie niepokoi. - odparł podchodząc nieco bliżej, lecz zatrzymał się widząc, że wadera dalej nie jest przekonana co do jego słów. 

- Może pójdziesz ze mną? - zaproponował. 

- Nie przeszkadza wam moja obecność i nie chcecie mnie przepędzić?- upewniła się wadera. Samiec zaprzeczył ruchem pyska. 

- Nie. Nie musisz się martwić. Chodź za mną. Zaprowadzę cię do jaskini medycznej i sprawdzę czy nie masz ran, oraz opatrzę ci jeśli byś jakieś miała. Dodatkowo będziesz mogła u nas zjeść. Rene z pewnością nie będzie miała nic przeciwko. 

- Rene to twoja kuzynka, tak? - spytała wadera prostując się. Basior przytaknął z uśmiechem. 

- Tak. Pewnie uda nam się ją spotkać. - powiedział wesoło Taro. Odwrócił się i zrobił kilka kroków w kierunku watahy, lecz widząc, że wadera ciągle nie ruszyła, zatrzymał się i odwrócił głowę w jej kierunku.

- Ciągle mi nie ufasz, prawda? - spytał. - Wcale nie musisz mi ufać, ale obawiam się, że nie dasz rady bez pomocy. Oczywiście do niczego cię nie zmuszam. - odparł i znów się odwrócił, a następnie wolnym krokiem ruszył ku watasze. 

Attano? 

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 259
Ilość zdobytych PD: 129

piątek, 7 sierpnia 2020

Maestro ~ Wojownik

~Autor: Właścicielka wilka~ 

IMIĘ: Maestro
PRZEZWISKO: Mae dla przyjaciół. Na oddziale znany jako Ares lub One.
MYŚL PRZWODNIA:"Zawsze zachowaj spokój, opanuj emocje i wycisz się. Wtedy znikniesz z tego świata, a inni nie poznają twoich słabości."
WIEK: 4 lata
URODZINY: 13 Luty
PŁEĆ: W stu procentach basior 
STATUS: początkujący
GŁOS: Omri
WYGLĄD ZWENĘTRZNY: Maestro to wysoki i dosyć szczupły samiec. Swój obecny wygląd zawdzięcza licznym badaniom w laboratorium, do którego został wzięty jako szczeniak. Przedtem był zwykłym czarnym basiorkiem o zielonych oczach. Teraz jego ciało zdobią fioletowo-białe znaczenia, które świecą w ciemnościach. Znajdują się one na skrzydłach, łapach, ogonie i pysku. Na środku czoła znajduje się kryształ, który jest pewnym źródłem jego mocy. Basior często nosi na lewym oku opaskę, która zakrywa jego oko, na którym znajdują się trzy rany, które nie wyglądają za ciekawie przez mutacje, które ciągle zachodzą w jego ciele. Obecnie jego oczy są fioletowe. Prawa źrenica jest bardzo wąska, a na lewym oku źrenicy nie ma w ogóle. 
OSOBOWOŚĆ: Mae to spokojny i opanowany wilk. Zależy mu na dokładności każdej wykonywanej czynności. Nie należy do rozmownych wilków. Zazwyczaj jest cichy, zamknięty w sobie i odizolowany. Nie przepada za towarzystwem innych wilków. Duże zgromadzenia bardzo go przytłaczają, więc stara się ich unikać. Zawsze chłodno traktuje innych. Miły jest niezwykle rzadko. Podobnie jest z jego chęcią do rozmów. zazwyczaj szybko zbywa rozmówcę, który stara się nawiązać z nim dialog. Maestro należy do tych bardziej upartych, którzy za wszelką cenę dążą do osiągnięcia wyznaczonego przez siebie celu. Rzadko daje ponieść się emocją, lecz jego gniew jest naprawdę niebezpieczny, ponieważ basior staje się wtedy bardzo agresywny. Ciężko go zdenerwować do takiego stopnia, ale równie trudno jest go wtedy uspokoić. Jedyną osobą, która jest w stanie sprawić aby wrócił do normalnego stanu jest jego przełożony.
STANOWISKO: Wojownik
ŻYWIOŁ: Elektryczność, Nieokryty
MOCE: - Potrafi wytworzyć oraz kontrolować ładunki prądu
- Dzięki kryształowi potrafi przenosić rzeczy
- Jego futro jest odporne na wszelkiego rodzaju moce związane z elektrycznością
RODZINA: Nie zdążył poznać ojca, lecz wiedział, że miał trójkę rodzeństwa, a jego matka miała na imię Kernia.
PARTNER: Niespecjalnie jest zainteresowany jakimkolwiek związkiem. Przekonany jest, że jego życie będzie lepsze w pojedynkę.
POTOMSTWO: brak
HISTORIA: Maestro jako młody wilczek został odebrany swojej matce. Od samego początku był poddawanych wszelkim badaniom. Ludzie, chcieli stworzyć super wilka, który miał być w pełni posłuszny. Gdy Maestro ukończył dwa lata, został przydzielony do oddziału wilków, które miały likwidować dane cele. Coś jednak poszło nie tak. Alfa, który przewodził oddziałowi postanowił wznieść bunt. Wilki uciekły do lasu. Alfa ciągle im przewodził. Wysyłał poddane wilki na misje, które były niezwykle niebezpieczne. Maestro był wśród nich najlepszy. Alfa wystraszony tym wygnał go. Mae nie protestował. Długo błąkał się sam, lecz pewnego dnia spotkał wilka, który mógł sprawić, że jego życie zmieni się.
CIEKAWOSTKI: - Pomimo blizn na oku, dobrze na nie widzi
- Ma alergię na stokrotki
- Zazwyczaj śnią mu się koszmary, przez co nie śpi dobrze
UMIEJĘTNOŚCI:
  • Inteligencja: 35
  • Siła: 20
  • Szybkość: 10
  • Obrona: 15
  • Moce: 20
  • Razem: 100
DOŚWIADCZENIE: 0
WŁAŚCICIEL: asiulka180203@gmail.com, Hw-Asiunia1232, Dg-Asiulka 

Od Renesmee Cd. Capitána

Renesmee spojrzała na Capitána z uśmiechem. Ułożyła się wygodniej na ziemi.
- Tak, masz rację. Polowanie zdecydowanie było udane. - odparła i polizała swoją łapę, by wyczyścić ją z pozostałości posiłku. Gdy znów spojrzała na basiora uśmiechnęła się. Widok leżącego na plecach samca nieco ją rozbawił. Po dłuższej chwili, gdy wilki odpoczęły nadszedł czas na wznowienie oprowadzania. Rene wstała i przeciągnęła się, a następnie podeszła do Capitána.
- Może ruszamy dalej? Jest jeszcze wiele do zwiedzenia. - powiedziała przysiadając obok.
- Oczywiście. - odparł basior. 
- W takim razie ruszajmy. - odparła wstając. Po chwili znów znaleźli się na łapach, przemierzając tereny watahy. Wędrując po Golden Grove natrafili na kolejną część wycieczki.
- Oto kolejny punkt. Couloir forestier. Wygląda niezwykle, prawda? - wadera zerknęłam z uśmiechem na basiora. - Dodam, że prowadzi ten korytarz do jeszcze bardziej wyjątkowego miejsca. 
- Co masz na myśli? - spytał Capitán. 
- Zobaczysz. - odparła nieco tajemniczo. Uwielbiała przebywać wśród wodospadów. Jeden z nich znajdował się w centrum, a do drugiego właśnie zmierzali. Cascade de rêve, wodospad spełniający marzenia. Przemierzali leśny korytarz w ciszy. Dla Rene nie była ona krępująca. Mogli usłyszeć śpiewy ptaków i szelest liści. Samica zwróciła pyszczek w kierunku idącego obok Capitána. Uśmiechnęła się i znów spojrzała przed siebie. Cieszyła się, że basior oraz jego siostra dołączyli do watahy. Poczuła, że jej marzenie może się spełnić. Że uda jej się stworzyć watahę, w której każdy wilk jest mile widziany. Po chwili wyszli z leśnego korytarza. Rene wpadła na ciekawy pomysł. Chyba obudził się w niej wewnętrzny szczeniak. 
- Mogę cię prosić o zamknięcie oczu? - spytała trochę niepewnie. Basior wydał się zaskoczony jej słowami, dlatego postanowiła mu wyjaśnić o co dokładniej jej chodzi. 
- Chcę, abyś zobaczył to miejsce nieco inaczej. Zaufaj mi. Nie pożałujesz. - odparła z uśmiechem. 

Capitán? UwU

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 279
Ilość zdobytych PD: 139