Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

wtorek, 31 marca 2020

Od Tarou Cd. Frae

Tarou z początku był lekko zaskoczony czynem szczeniaka. Po chwili jednak uśmiechnął się. Frae wydał się mu w tym momencie naprawdę uroczy. 
- No mały zuchu, pora nam ruszać. - powiedział z delikatnym uśmiechem. Młody wilczek odsunął się od jego łap i spojrzał na basiora z wesołym wyrazem pyszczka. Tarou zaśmiał się cicho.
- Muszę ci przyznać, że jesteś uroczy. - powiedział rozbawiony. Po chwili mogli ruszyć na wspólne polowanie. Tarou skierował swoje kroki w stronę Golden Grove. Gdy tak szli, basior zerknął na Frae. Zauważył, że mały nie za bardzo za nim nadąża więc zwolnił kroku. 
- Nie męczysz się zbytnio? - spytał, a w jego głosie można było usłyszeć nutkę troski. Szczeniak spojrzał na starszego i pokręcił przecząco główką. Tarou westchnął i uśmiechnął się lekko. 
- No dobrze, ale gdy tylko poczujesz zmęczenie daj znać. - powiedział. Szczeniak przytaknął, a Tarou skierował swój wzrok przed siebie. Byli już niedaleko mostu. Jeszcze chwila drogi i powinni znaleźć się na miejscu. Tarou zaczął się zastanawiać nad posiłkiem. Może niech młody spróbuje swoich sił? W lesie roi się od szaraków, które są dosyć łatwym celem, ale czy nie za szybkim? Ewentualnie powinny znaleźć się też bażanty lub inne mniejsze zwierzęta. Tarou nie był do końca pewny, co nadałoby się na posiłek dla Frae. Jednak wolał nad tym myśleć już na miejscu. Wtedy może również spytać szczeniaka, prawda? Chwilę później dotarli do mostu. Przeszli przez niego na drugą stronę i znaleźli się na terenach złotego gaju. Tarou uśmiechnął się i spojrzał na Frae. 
- I co i tym myślisz? Podoba ci się? - spytał z uśmiechem. Szczeniak przytaknął skinieniem głowy. 
- Tak. - odpowiedział. Tarou machnął kilka razy ogonem zadowolony. 
- W takim razie witaj w Golden Grove. Ten gaj jest pełen zwierzyny łownej. Możesz wybrać na co tylko masz ochotę. - powiedział Tarou z uśmiechem. 

Frae? 

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 290
Ilość zdobytych PD: 145

Od Renesmee Cd. Capitána

Renesmee miło spędziła czas wraz z Capitánem. Miło zaskoczyło ją to, że basior był wychowany i taktowny. Odnosił się do niej z szacunkiem, co naprawdę ją mile zaskoczyło. Można powiedzieć, że udało mu się u niej zapunktować dzięki temu. Gdy basior udał się do swojej nowej jaskini, Renesmee udałam się do swojej. Droga minęła jej dosyć szybko. Weszła do środka i rozejrzała się. Ogromna przestrzeń, która była gotowa pomieścić całą watahę w razie zagrożenia. Mimo tego, że było to bardzo przydatne w czasie zagrożenia, obecnie przytłaczało to waderę. Obowiązki jakie przyjęła na siebie, gdy zdecydowała się zostać alfą również nieraz ją przerażały. Musiała się wszystkiego nauczyć, wypróbować. Tarou wspierał ją na każdym kroku. Czasem Res zastanawiała się, czy nie lepiej było oddać pałeczkę właśnie jemu. Jednak patrząc na to, że basior raczej nie był chętny do objęcia tego stanowiska wiedziała, że dobrze się stało. Nigdy nie chciała nikogo do niczego zmuszać. Ciągle pamiętała jak jej matka opowiadała o wspaniałej watasze jaką stworzyła. Rene uwielbiała słuchać jej historii. To właśnie dzięki temu odeszła i sama postanowiła stworzyć coś na wzór watahy matki. Pogrążona w myślach wadera, ułożyła się wygodnie na ziemi, a następnie położyła swój pysk na łapy. Z cichym westchnieniem zamknęła oczy. Uwolniła swój umysł od wszelakich myśli i udała się w objęcia Morfeusza. Następnego dnia obudziła się dosyć wcześnie. Nie wiedząc co może ze sobą począć, przeleżała prawie cały poranek rozmyślając. Z rozmyśleń wybudził ją znajomy głos. Res uśmiechnęła się i wstała, a następnie skierowała się do wyjścia. Gdy stanęła przed Capitánem spojrzała na niego z miłym uśmiechem.
- Witaj! Jak Ci minęła noc, droga Pani? Mam nadzieję, że nie budzę? - Rene słysząc to zaśmiała się delikatnie.
- Witaj. Spokojnie, nie budzisz mnie. Już od jakiegoś czasu nie śpię. - powiedziała. - A noc minęła mi naprawdę miło. - dodała po chwili.
- Cieszy mnie to. W takim razie może wyruszymy już? - spytał Capitán.
- Oczywiście. Im szybciej wyruszymy tym więcej uda nam się zobaczyć. - oznajmiła Renesmee. Po chwili wilki wyruszyły. Rene szła przed siebie pewnym krokiem, a Capitán dotrzymywał jej kroku. Waderę naprawdę cieszył fakt, że basior wraz ze swoją siostrą zasilili szeregi watahy. Będzie mogła to powtarzać bez końca. Im więcej wilków tym lepiej dla watahy. Może jeszcze nic takiego im nie zagraża, lecz z czasem owe zagrożenia nadejdą. Wtedy każdy wilk będzie się liczył. Idąc tak Renesmee ułożyła sobie w głowie mały plan kolejności terenów. Na sam koniec zostawiła najbardziej wyjątkowe miejsce w całej watasze. Teraz jednak skierowała swe kroki do centrum watahy. Miejsca jakże ważnego i zarazem miłego dla oka. Gdy znaleźli się u celu, Res zatrzymała się i spojrzała na Capitána.
- Już jesteśmy. - oznajmiła. Basior rozejrzał się. - Oto centrum naszej watahy. Zwie się ono Douce Cascade. To tu wygłaszam wszelkie mowy i przydzielam zadania.
- Rozumiem. Jest tu naprawdę pięknie.
- Cieszę się, że ci się podoba. - Powiedziała Renesmee i uśmiechnęła się. - Kolejnym miejscem, jakie chcę ci pokazać to Pont radial.
- Ciekawa nazwa. - zauważył basior. Renesmee uśmiechnęła się.
- Pont radial to promienisty most, który łączy ze sobą dwa lasy. Ten, w którym się obecnie znajdujemy, czyli Forêt de Vie z lasem Golden Grove. Jak sama nazwa wskazuje, drugi z lasów, do którego zmierzamy, jest pięknym złocistym gajem. Jest tam sporo zwierzyny łowieckiej. - zaczęła tłumaczyć z uśmiechem. Capitán przytaknął skinieniem głowy. Wadera była naprawdę zadowolona z postawy Capitána. Basior wydawał się słuchać każdego słowa, wypowiedzianego przez Rene z uwagą i skupieniem. Alfa poprowadziła basiora do kolejnego celu. Gdy znaleźli się na moście przystanęła na chwilę. Basior spojrzał w jej kierunku, a ona spojrzała na niego. Przez chwilę się wahała, jednak otrząsnęła się i otworzyła niepewnie swój pysk.
- Tak sobie pomyślałam, że skoro jest ranek to musisz być głodny. - zaczęła. Prawdą jest, że to alfa poczuła głód, lecz z początku nie chciała o tym mówić. Teraz skoro nadarzyła się okazja, chętnie z niej skorzysta. Basior również by na tym zyskał, więc nie dostrzegała w tym nic złego. - Kierujemy się teraz do naszego złotego gaju i chciałam się spytać, a raczej zaproponować ci wspólne polowanie. - dodała po chwili.

Capitán? :3

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 662
Ilość zdobytych PD: 331

czwartek, 26 marca 2020

Od Attano

Przez wychudzone ciało Attano przeszedł dreszcz, który sprawił, iż wadera otworzyła szeroko błękitne ślepia. Napędzona kilkudniową głodówką wygrzebała się z prowizorycznego legowiska i leniwie rozciągnęła, strząsając przy okazji ze swego futra przylepione do niego grudki ziemi. Zerknęła na zapadłą gawrę, w której spędziła dwie ostatnie noce. Pomijając fakt, że niemal się w niej udusiła, gdy zaczęło padać i cała woda spłynęła właśnie tam, to była ona całkiem znośnym schronieniem.
Przez zmarkotniałe oblicze przemknął cień niezdecydowania, kiedy wprost przed jej oczyma przemknął wystraszony zając. Głód wygrał jednak z rozumem, odbierając mu resztki władzy nad ciałem wadery. Do wilczego nosa dotarł zapach króliczej szczeciny i zanim rudawy gach zniknął jej z oczu, w głowie miała go już oznaczonego jako kolejny cel. Resztkami sił zmusiła zesztywniałe mięśnie do karkołomnego biegu i ze świszczącym oddechem, poczęła gonić za swym dzisiejszym obiadem.
Luzige wędrowała nieustannie już od kilku dni, przemierzając dziennie tyle, na ile pozwalało jej własne ciało. Chciała się jak najszybciej oddalić od terenów, gdzie w pościg za nią ruszyły trzy wilki. Była pewna, że już dawno zrezygnowały z pościgu, upewniając się, że była tylko samotniczką i nie miała zamiaru ich zaatakować. Mimo mocnych argumentów i tak ostrożnie parła do przodu, czasami sprawdzając, czy nikt jej tropem nie podążą. Miała dość tej ciągłej tułaczki, ciągłego strachu o własną skórę i spania tam, gdzie popadnie. Oczywiście, jest w stanie wiele znieść, ale chyba już czas, aby w końcu znaleźć sobie miejsce na tej ziemi. Choćby na jakiś czas, aby tylko odzyskać siły. Wszystkie watahy, jakie spotykała po drodze, nie potrzebowały kolejnej gęby do wykarmienia czy miały pod dostatek członków. Czasem zdarzało się, że patrol złożony z kilku silnych basiorów przepędzał ją, za nim zdążyła otworzyć pysk, aby się odezwać. Miała dość innych przedstawicieli jej gatunku, choć wmawiała sobie, że to szybko przejdzie. Że to tylko chwilowa reakcja na jej niepowodzenia i za kilka dni znowu będzie próbować. Ale nawet ona sama jakoś w to nie wierzyła.
Wadera kłapnęła szczęką zbyt szybko i zając zdążył uskoczyć w bok, unikając śmiertelnego chwytu. Samica prychnęła niezadowolona, jednak nie zaprzestała pościgu. Miała świadomość, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to straci wszystkie zachowane pokłady energii i będzie w poważnych tarapatach. Nie miała niczego w pysku od kilku dni i nie ukrywała, była z tego powodu coraz słabsza. Głód się z każdą nocą nasilał, wzmagając także jej wściekłość. Przymknęła oczy i zmusiła się, aby spiąć mięśnie. Wydłużyła krok i w ostatnim przebłysku energii, skoczyła za zającem z rozwartym pyskiem. Dorwała go ostatnimi siłami, uderzając łapą w bok i tym samym wybijając z rytmu w jakim biegł. Zacisnęła zęby na grzbiecie zwierzaka i czując ciepłą krew, wiedziała, że niesforny uszaty należy już do niej. Gdyby tylko wolniej biegał, nie cierpiał by tak długo. Attano skręciłaby mu kark i zwierzątko szybko by umarło - teraz się męczyło, wyginając się w łuk w pysku wadery. Uradowana Attano nie przewidziała jednak skarpy, która pojawiła się, zanim biała zdążyła całkowicie wyhamować. Wybiegła wprost na nią i czując tym samym, jak traci grunt pod przednimi łapami, wpadła między skalne osuwisko.
Jakimś cudem upadła na ziemię. Wzięła głębszy oddech, czując jak całe jej ciało przeszywa ból. Dziękowała wszystkim siłom natury, że dane było jej zatrzymać się na skarpie pokrytej trawą a nie okrychami skalnymi. Stęknęła głucho i wstała niczym oparzona, bojąc się o własne zdrowie. Jeśli coś jej się stało, to nie ma większych szans na przeżycie... Ku uldze białoszarej, wszystkie łapy bez problemu jej się słuchały i nie czuła dużego bólu w żadnej kończynie. Niepocieszona stwierdziła jednak, że zgubiła swoją jedyną nadzieję na dzisiejszy posiłek.
Attano siadła pod drzewem, ogarnięta zmęczeniem i otępieniem spowodowanym upadkiem. Miała ochotę po prostu się położyć i zamknąć oczy, aby oddać się w łapy podnoszącego na duchu snu. Aby odpocząć... Z tychże zamiarów wyrwał ją szmer i dudniące kroki. Ktoś ewidentnie zmierzał w jej stronę. Gdy tylko zarys postaci zamajaczył jej się przed ślepiami, warknęła ostrzegawczo. A co jeśli to patrol wrogo nastawionej watahy? W takim stanie jest na siłach, aby walczyć. Byle szczenię by ją pokonało! Ogarnęła polanę wzrokiem, szukając ewentualnych dróg ucieczki.
— Kim jesteś? — krzyknęła w stronę postaci, szybko odganiając kłębiące się wokół niej chmury strachu. Musi być pewna siebie, musi pokazać, że jeszcze kłapnąć zębami potrafi.
Biaława sierść na jej grzbiecie mimowolnie stanęła na sztorc a wadera lekko przykucnęła, z szeroko otwartymi oczyma wpatrzonymi w potencjalnego przeciwnika. Wilk naprzeciwko niej wyglądał na najedzonego, pełnego energii i jeszcze ten pogodny wyraz pyska... Jak mu się sierść błyszczy! Oh, ile ona by dała, aby być teraz w jego skórze! Zerknął na Luzige, zapewne zdziwiony jej reakcją i podszedł o krok, na co Attano odsłoniła rząd białych zębów. Nieufność wygrała pojedynek z osądem osobnika stojącego kilkanaście kroków przed nią. Nieważne, jak przyjazne sygnały mógł wysyłać w jej stronę i tak zawsze będzie tym obcym.
— Nie chcę nikomu przeszkadzać. Jeśli tereny, na których stoimy, należą do Ciebie, niezwłocznie je opuszczę — powiedziała po chwili namysłu i otworzyła pysk, aby coś dodać, ale zmieszana zamilkła.
Strach zwyciężył. Lekko zgarbiona obserwowała najmniejszy ruch wilka oczyma pełnymi lęku. Wyglądała na jeszcze mniejszą, niż w rzeczywistości - mimo, że chciała uzyskać przeciwny efekt.

Ktośku?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 844
Ilość zdobytych PD: 422

środa, 25 marca 2020

Attano Luzige ~ Wojownik

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OGÓLNE INFORMACJE 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

IMIĘ: Istota przed tobą zwie się Attano Luzige.

PRZEZWISKO: Wadera żadnych przezwisk czy zdrobnień nie toleruje i nic się nie zapowiada, aby to się zmieniło.

WIEK: Attano ma 8 lat.

DATA URODZIN: 20 stycznia

PŁEĆ: Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale Attano jest waderą.

STANOWISKO: Wojownik

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

WYGLĄD ZEWNĘTRZNY 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━


APARYCJA: Przy pierwszym spotkaniu z waderą, większość wilków cofa się o ten jeden krok. Samica odstrasza nie tylko postawą czy zachowaniem wobec potencjalnego rozmówcy, ale także paskudnym wyglądem ciała, szczególnie swego oblicza. Trzy widoczne szramy ciągną się po jej pysku i kończą dopiero zatopione w kufie, na wysokości przełyku. Mają obrzydliwy dla Luzige kolor. Jeśli jesteśmy już w temacie blizn, Luzige ma ich sporą kolekcję na karku czy grzbiecie, choć te zarosły już krótką szczeciną i widać je nieco mniej. Spojrzenie ślepi o barwie morskiej toni ma czujne a spiczaste uszy prawie zawsze postawione na sztorc, wysłuchując niepokojących dźwięków. Jej krok jest zawsze silny i pewny, choć brak jej tej gracji, charakterystycznej dla wader - między innymi dla tego wiele wilków bierze ją za mniejszego przedstawiciela płci przeciwnej. Nie zalicza się też do wilków wysokich o potężnym ciele, ale mała też nie jest. Ma smukłe ciało, gdzie oprócz blizn, można jeszcze dostrzec delikatny zarys mięśni . Jedyne co w sobie tak naprawdę lubi, to bujna i miła w dotyku sierść. Prawie cała bielutka, jedynie na pysku i kufie przechodzi w szarość.

ZNAKI SZCZEGÓLNE:

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CHARAKTERYSTYKA 

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OSOBOWOŚĆ: Zacznijmy może od tych lepszych cech, jakie posiada w sobie Attano. Wiele wilków, oceniając ją przez pryzmat jej wyglądu, nie ma większej chęci, by zawrzeć z nią choćby przelotną znajomość. Takie zachowanie nie rani Luzige, ale mimowolnie sprawia, że czuje się nieco gorsza. Wadera może wydawać się chłodna w obyciu, ale uwielbia słuchać wszelakich rozmów. Jest typem obserwatora zbierającego informację i dopiero, gdy usłyszy ich wystarczająco wiele, sama zawsze głos w dyskusji. Na jej opinię nie wpłynie nic, czego sama nie doświadczy czy odkryje. Może to czynić ją trochę upartą, choć wadera rzadko się myli i nigdy nie osądza kogoś bez wiarygodnych dowodów. Jej słowom zawsze możesz ufać, nie skala swego pyska kłamstwem bez wyraźnego powodu. Wyrażą się... zależy od sytuacji. Zwykle mówi spokojnie, ale bardzo łatwo jest wytrącić ją z równowagi. Nie zaczyna wtedy krzyczeń czy rzucać obelg na lewo i prawo, lecz skupia się na rozmówcy by zetrzeć go w proch na jego poziomie. Jest bardzo pewna siebie, choć ma czasami przebłyski nieśmiałości które skutecznie maskuje. Zdradę uważa za najbardziej haniebny czyn na świecie i twierdzi, że takie wilki powinno się niemal od razu eliminować z watahy. Będąc szczerym, Attano jest strasznie nieufna. Potrzeba naprawdę dużo czasu, aby zaakceptowała w swoim otoczeniu obecność nieznanych jej wilków. O ile potrafi się przywitać, to poprowadzenie samej rozmowy idzie jej już o wiele gorzej. Tak, czuje strach przed innymi wilkami i bardzo ukrywa pod maską chłodu czy złości - tak jest po prostu łatwiej. Wizja ponownej tułaczki w samotności, w okowach śmierci bliskich i zdrady sprawia, że w jej oczach pojawia się prawdziwy lęk. Jeśli wadera rozluźni w twojej obecności gotowe do ataku mięśnie, to wiedz, że jeszcze trochę i przestanie cię czujnie obserwować na każdym kroku. Niby mało znaczące sygnały, ale jeśli zdobędziesz uznanie Attano, zdobędziesz wiernego przyjaciela, służącego ci za cenę własnej krwi. Nie zostawi cię w potrzebie i pomoże, kiedy będzie trzeba. Gdy zrobisz coś ryzykownego, pierwsza cię wyzwie ale w duchu dziękować będzie, że nic ci się nie stało. Ciężko zmusić ją do rozmowy na jakikolwiek temat i ona sama musi tego chcieć, by powiedzieć te kilka słów więcej niż zazwyczaj. Jej mentalność... jest w miarę stała i dosyć prosta w rozumowaniu - zabij każdego, kto chce zabić ciebie. Nie lubi być wystawiona na widoku, woli ciszę i spokój.

RODZINA: Na tym świecie nie stąpa już nikt z rodu jej matki i na każde pytanie o swych bliskich, Attano, najzwyklej w świecie, nie odpowie. Jej matka, Aviano, zginęła w ataku na jej poprzednią watahę wraz z ojcem i rodzeństwem

HISTORIA: Jej szczenięce życie było istnym rajem na świecie. Wraz z trójką rodzeństwa byli dziećmi radosnymi i aktywnymi, stanowiąc zarazem oczko w głowie całej watahy. Lubił ich każdy i nie było wilka, który by ich nie zbeształ za robienie hałasu czy głupich kawałów innym członkom grupy. O ile matka była szanowaną (i zbyt poważną) zastępcą alfy, to ojciec był zielarzem i to jego najbardziej kochało zwariowane trio. Zawsze potrafił dla nich znaleźć czas i uczył szczeniaki wszystkiego, co tylko sam wiedział - oczywiście, z przerwami na zabawę. To właśnie wtedy malutka Attano kwitła, miała wielu towarzyszy zabaw i nie bała się do nikogo zagadać, zgrywając zawsze tą najsilniejszą w szczenięcych zabawach. Otoczona miłością z każdej strony miała do tego idealne warunki.
Jej dawna wataha znajdowała się na południu, gdzie tereny były obfite w pożywienie nawet podczas lekkich, zimowych chłodów - nikt więc nie głodował i każdy mógł się rozwijać we własnym kierunku. Gdy Luzige i jej rodzeństwo miało rok, zaczęli szkolenie pod kątem zielarstwa, mimo głośnych sprzeciwów matki. Avion chciała, by choć Luzige, która miała sporą wiarę w siebie i predyspozycje fizyczne, została wojowniczką. Wataha nie potrzebowała aż trzech wilków zajmujących się ziołolecznictwem w tym samym czasie, lecz Wirano zdążył zarazić swoją pasją własne dzieci. Uwagę matki, od przyszłości swoich ukochanych dzieci, odciągnęło jednak wtargnięcie obcych wilków na tereny zajmowane przez watahę Luzige.
I wtedy całe życie Attano się posypało. 
Atak nastąpił niewiarygodnie szybko, pod osłoną bezksiężycowej nocy. Attano do dzisiaj pamięta mrok wymieszany z czerwienią i charakterystyczną wonią krwi. Przedarli się nagle, bez uprzedzenia, atakując z trzech stron w słabych punktach. Wrogie wilki wiedziały co czynić, aby rozłożyć na łopatki cały, dobrze dopracowany system obrony stworzony przez ich alfę. Stary wilczur bronił swej wielkiej rodziny do samego końca, by potem na jej oczach zginąć okrutną śmiercią. Zamordowany wraz z matką i całą starszyzną pokazowo, na podwyższeniu, aby przypadkiem reszta członków nie zaczęła się nagle buntować. Attano i jej rodzeństwo także chciano zabić i zrobiono to chwilę potem, dosłownie - mogli przecież upominać się o władzę jako dzieci zastępcy, prawda? Brązowy wilczur, o oczach szarych jak stal, podszedł do nich od razu, kiedy tylko zabił młodziutką córkę starego alfy - Attano na zawsze zapamięta jego ślepia. Oprócz ojca, nikt z zebranych przyjaciół czy czy dalszej rodziny, nie chciał ich ratować. Nastawiali się już pewnie na zmianę przywództwa i nikt podpaść silnemu, młodemu alfie nie chciał. Gdy Wirano skonał, dusząc się własną krwią na oczach Hansa, Vero i Luzige, w małej waderze coś pękło. Całe jej postrzeganie świata brutalnie się zakrzywiło i w oczach pierwszy raz w życiu zawitała czysta nienawiść. Chciała poczuć gorącą krew z ciała atakujących, chciała widzieć ich poskręcane karki a w głowie mieć tylko ich agonalne jęki. Chciała śmierci tych wojowników, bolesnej i najbardziej okrutnej. Gdy jej brat rzucił się na wilka, ten bez najmniejszego problemu odrzucił go w tył, zapewne przy okazji zabijając. Siostra w popłochu uciekła w tłum dawnej watahy i znikła wszystkim z pola widzenia. Wtedy basior zaatakował Luzige. Przejechał jej ogromnym łapskiem po pysku, zostawiając krwawe szramy. Źle wycelował i zamiast od razu trafić w gardło, zaorał Attano pysk. Młoda, mimo ogromnego bólu i bezsilności, rzuciła się w las zostawiając za sobą wszystko, co znała i darzyła miłością.
Samotnikiem była przez dwa lata, gdyż żadna grupa wilków nie chciała przyjąć ją w swe szeregi. Dopiero wataha Renaissance otworzyła przed nią swe wrota i wadera nie ma zamiaru takiej okazji zmarnować.

PARTNER: Na stan aktualny nikogo na oku nie ma, choć kto wie, czy to się kiedyś nie zmieni.

POTOMSTWO: Nie posiada.

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

MAGIA

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

ŻYWIOŁ: Zimno i umysł.
MOCE:
- Nikt i nic nie jest w stanie dostać się do jej głowy, nieważne, jak mocno by się starał i wysilał swe moce. Nie działają na nią żadne manipulacje czy inne umysłowe sztuczki ze strony innych wilków. Jest też w stanie dostrzec prawdziwe oblicze stworzonej przez kogoś iluzji. Staje się też niewyczuwalna dla innych wilków, które potrafią przez umysł dojrzeć inne osobniki.
- Attano jest w stanie poruszać się w niewiarygodnie niskiej temperaturze bez większych problemów związanych z odpornością na zimno. Odmrożenia nie sprawiają jej dużego bólu i nie ranią w tak dużej skali jak inne wilki. Zazwyczaj temperatura jej ciała jest też o kilka stopni niższa od tej, jaką mają inni przedstawiciele jej gatunku. Natomiast za wysoka temperatura sprawia jej ból.

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

STATUS I STAN

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━


POZIOM: 1

UMIEJĘTNOŚCI:
Inteligencja: 30
Siła: 25
Szybkość: 25
Obrona: 10
Moce: 10
Razem: 120 (20 do dowolnego rozdzielnia)

PUNKTY ZDROWIA: 100/100

STAN PSYCHICZNY: ◉◉◉◉◉◉◉◉◉◉

GŁÓD: 5/5

CHOROBA: - 

DOŚWIADCZENIE: 25 pkt

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

INNE

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CIEKAWOSTKI: 
- Czuje silny strach przed morską głębią; bardzo słabo też pływa.
- Jest strasznie przewrażliwiona jeśli chodzi o swoją sprawność fizyczną, uważa stać ją na o wiele więcej i ciągle 
ćwiczy.
- Niewiarygodnie uprzedzona do obcych wilków, które podczas pierwszego spotkania staną zbyt blisko.

WŁAŚCICIEL: Szczygieł; Nowik#3334

niedziela, 22 marca 2020

Od Frae Cd Tarou

Gdy następnego dnia szczeniak otworzył oczy zauważył, że śpi obok starszego wilka praktycznie przytulony do jego łap. Jak się można domyśleć młody wilczek wtulił się w niego jeszcze bardziej w końcu dostając trochę uwagi i bezpieczeństwa której jak wiadomo każde dziecko potrzebowało. Jednak widząc ruch Frae także i Tarou poniósł głowę bo w sumie nie spał już dłuższą chwilę ale nie chciał obudzić wilczka nagłym ruchem więc większość poranka po prostu przeleżał.
—  Dzień dobry — stwierdził basior podnosząc się i przeciągając, po krótkiej chwili młody wilczek zrobił dokładnie to samo. — Z pewnością jesteś głodny, co powiesz na polowanie? — dopytał po chwili na co szczeniak zastrzygł uszami.
— Czyli mogę tu zostać ? —zapytał podekscytowany.
— Jasne, że tak, co prawda pod moją opieką ale to chyba i tak lepsze niż nic — zaśmiał się basior na co szczeniak praktycznie odrazu przytulił się do jego łap z uśmiechem i cicho dziskując. Nie mogl6w to uwierzyć. Znowu miał dom.

Tarou?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 152
Ilość zdobytych PD: 76

piątek, 20 marca 2020

Od Capitána Cd. Renesmee

Ogon Capitána zadrgał lekko i samiec spokojnym krokiem ruszył przed siebie. Wybrał średniej wielkości jaskinię na podwyższeniu, z licznymi półkami skalnymi w środku. Zadowolony podbiegł do Renesmee, widocznie napawającej się wieczornym spokojem, który zawładnął lasem.

- Tamta jaskinia będzie idealna. - oznajmił z zadowoleniem, wskazując głową niewysoki i łagodny strop. - Gdzie w razie, gdyby nastała potrzeba, mogę Cię znaleźć, Renesmee?

- Jaskinia Alf znajduje się po tamtej stronie. - odparła, obracając się we wskazanym kierunku. - Jest na tyle spora, że w razie potrzeby, służy jako budowla ochronna dla całej watahy. Nie sposób jej przeoczyć.

- Świetnie, dziękuję Renesmee. - Capitán skłonił głowę przed przywódczynią. - Tak sobie pomyślałem.. czy nie znalazłabyś jutro odrobiny czasu, by mniej więcej opowiedzieć mi o terytorium watahy?

- Myślę, że rano znajdę chwilkę. - uśmiechnęła się wadera.

- Wybornie. To do jutra. - Capitán odwzajemnił uśmiech. Pożegnał się z Renesmee i oddalił do swojej jaskini, rozmyślając gdzie w tej chwili może być jego siostra. Mimowolnie powęszył w powietrzu i odczuwając nie tak daleką woń Tristany, poczuł ukojenie i spokój, a każda obawa jaka naszła jego głowę - zniknęła.

Noc nie była chłodna, a mimo, iż na niebie chmury kłębiły się srogo, zwiastując deszcz w nocy, srebrny księżyc, wznoszący się monotonnie na niebo, od czasu do czasu oświetlał swym nikłym blaskiem korony drzew. Młody samiec zagnieździł się na jednej z niższych skalnych wypustek. Przymknął oczy i zmęczony, niemalże natychmiast poddał się błogiemu snu. Następny dzień zapowiadał się pełen nowych przygód i doświadczeń, Capitán chciał też w najbliższym czasie poznać resztę wilków z watahy.
Gdy słońce wzeszło, Capitána obudziły liczne, chaotyczne śpiewy przeróżnych ptaków. Ziewnął porządnie, wyciągając to przód swego ciała, to tylne łapy. Usiadł, rozglądając się sennie po jaskini. Noc była deszczowa, do nosa brązowego samca dobiegły zapachy zroszonej zieleni. Gdy wyjrzał z jaskini, słabe promienie słońca na ułamek sekundy oślepiły go, przynosząc wiadomość o nadchodzącej wiośnie.

- Zapowiada się słoneczny dzień. - mruknął z zadowoleniem pod nosem. Dostrzegł niewielką kałużę z deszczu i napił się łapczywie. Zdał sobie sprawę, że wcale nie jest tak wcześnie jakby przypuszczał, więc rytmicznie ruszył we wskazanym wczoraj przez Renesmee kierunku. Polubił alfę Watahy Renaissance i liczył na spotkanie z resztą jej przedstawicieli w najbliższym czasie. Gdy dotarł pod Grotte Alpha, przystanął i rozejrzał się po monumentalnej skale. Szara wadera miała rację, nie sposób przeoczyć tej jaskini. Podszedł nieco bliżej, węsząc dookoła.
- Renesmee? Jesteś tam? - zawołał nie za głośno. Ku uldze basiora, wadera z uśmiechem wyszła chwilę później. Capitán odwzajemnił uśmiech. - Witaj! Jak Ci minęła noc, droga Pani? Mam nadzieję, że nie budzę?


Renesmee? :3

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 409
Ilość zdobytych PD: 204

czwartek, 19 marca 2020

Od Tarou Cd. Frae

Po tym, jak Renesmee zarządziła, aby Tarou zabrał małego do jaskiń, by ten odpoczął, basior bez żadnych sprzeciwów był gotów wykonać to polecenie. Jednak pojawił się mały problem. Szczeniak nie miał już siły i był zbyt zmęczony. Tarou westchnął cicho i wziął szczeniaka w swój pysk. Postanowił, że zaniesie go do jaskiń. Idąc tak rozmyślał co będzie dalej. Jeśli nie znajdzie się nikt, kto zaopiekuje się malcem, będzie on musiał zostać tu. Tarou nie widział w tym nic złego. Jedynie martwił się, że on razem z kuzynką nie dadzą rady zapewnić małemu odpowiedniej opieki. On nie miał nigdy szczeniaków, nawet się nie zakochał podobnie jak Res. Patrząc na to z innej strony Renesmee jest waderą, więc raczej powinna z czasem ukazać matczyne zachowania. Oj gdyby jego kuzynka usłyszała teraz jego myśli, pewnie już nie mógłby cieszyć się życiem. Raczej jego dusza biegałaby wśród zmarłych. Dlatego cieszył się, że Res nie czyta w myślach. To było dla niego poniekąd ratunkiem. W końcu dotarł do jaskiń.  Wszedł do jednej z nich, która znajdowała się najbliżej jaskini medycznej i położył małego na ziemi. Frae zwinął się w kłębek, co wydało się starszemu bardzo urocze.
- Kolorowych snów młody. - powiedział Tarou i położył się obok malca. Nie miał zamiaru zasypiać. Chciał po prostu mieć na szczeniaka oko. Może trochę się o niego obawiał. Nie miał nigdy doczynienia ze szczeniakiem. No, nie licząc czasów, gdy on sam był rozbrykanym szczeniakiem. Po jakimś czasie wyczuł zapach zbliżającej się Renesmee. Wadera weszła do środka jaskini i usiadła gdzieś z boku. Spojrzała najpierw na Frae, a następnie na swojego kuzyna.
- Myślisz, że to dobry pomysł by z nami został? - spytała. Tarou spojrzał na malucha i uśmiechnął się.
- Dobrze, by znalazł w końcu dom. Przecież nie zostawisz go na pastwę losu.
- No dobrze. Jest tylko jedno ale.
- Jakie?
- To ty będzie robił za opiekunkę. - odparła i wyszła z jaskini. Tarou pokręcił rozbawiony głową i spojrzał na Frae.
- No to prawdopodobnie zostajesz z nami młody. - powiedział cicho, aby nie obudzić szczeniaka.

Frae?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 330
Ilość zdobytych PD: 165

poniedziałek, 16 marca 2020

Od Frae Cd. Tarou

Szczeniak starał się nadąrzyć jednak starszy wilk mimo, że szedł dość wolno tak czy siak robił dużo większe krokivod szczeniaka, który i tak był już zmęczony całym dniem i sporą częścią nocy przez wędrówkę. Młody wilczek za wszelką cenę starał się dorównać kroku basiorowi przy okazji nie zmuszając go do tego żeby jeszcze zwolnił co skończyło się tym, że Castel ostatecznie potknął się o jakiś wystający korzeń i potchnął upadając pyszczkiem o ziemię przy okazji wywołując cichy śmiech basiora. Mimo, że był zmęczony i z chęcią już by zaszył się w jakieś norze i przespał szybko otrzepał się i podniósł, jednak to, zmęczenie wilczka nie ukryło się przed wzrokiem Tarou który widząc, że młody zaraz mu uśnie na stojąco spróbował podnieść go za kark tak jak kiedyś robił z nim ojciec gdy jako szczeniak oddalał się zbytnio od domu.

Frae już chciał powiedzieć, że jest na to za duży ale był na tyle zmęczony, że zrezygnował i przymknął oczy pozwalając się nieść, a jak się okazało droga naprawdę była krótka. Dosłownie chwilę później basior odstawił go na ziemię i znaleźli się przed ogromnym jeziorem, które wyglądało jakby było zrobione ze złota przez odbijające się słońce. Woda przyjemnie szumiała, a w tle było słychać ciche cykanie świerszczy, był to wyjątkowo spokojny wieczór. Jednak po chwili Frae zauważył drugą postać, innego wilka zmierzającego w ich kierunku. Zmysły szczeniaka na widok zbliżającego się innego wilka ponownie były zmuszone się wyostrzyć, a on sam usiadł na ziemi czekając aż ramten wilk podejdzie.

— Jak się nazywasz mały? — zapytała z przyjaznym uśmiechem wadera, która przedstawiła się jako przewódca watahy na której terenie miał się właśnie znajdować.

— Renaissance — odpowiedziała mu wadera siadając niedaleko szczeniaka z ciekawością mu się przyglądając. — Powiedz mi proszę Frae co robisz tutaj całkiem sam? Na pewno jesteś daleko od domu — dodała przekręcając lekko głowę. — Szukam niwego domu bo w moim mnie nie chcą, a do tego chcę poznać wielkich wojowników żeby zostać najlepszym bohaterem! — powiedział dumnie szczeniak na co starsze wilki cicho zachichotały. Typowe szczenięce marzenia, sami nie raz przecież im ulegali, choć jak widać dorosłość ustawiła ich do pionu. — I nie wiem jak to daleko ale pochodzę z watahy co miała tereny pomiędzy takimi dwoma szczytami w górach na północy — dodał na co czarny basior ze zdziwieniem na chwilę rozłożył skrzydła, uderzył nimi lekko w powietrze i ponownie złożył.

— Chyba wydaje mi sie, że wiem co to za wataha, ale to prawie nie możliwe. To prawie dwa tygodnie drogi stąd dka dorosłego wilka, a co dopiero szczeniaka... — powiedział ze zdziwieniem spoglądając na niewielkiego wilczka, który tak naprawdę nie wydawał się niczym wyróżniać ot zwykły szczeniak, nawet można powiedzieć odrobinę zbyt drobny, chodź nadrabiał to puchatym futerkiem. 

— Jak udało ci się samemu przejść taki kawał drogi? — zapytała wadera, a Tarou w tym samym czasie usiadł na ziemi niedaleko wadery i dość blisko szczeniaka.

— Inne zwierzęta pomagały mi polować — ziewnął ze zmęczeniem. 

— Jak tamta sowa? — zapytał Tarou przypominając sobie, że gdy go znalazł przez cały czas siedział nad nimi ten, że ptak, a szczeniak zdawał się z nim kontaktować. Ciekawe, może to była noc młodego wilczka?

— Mhm — pokiwał głową szczeniak przypróżając oczy i zmęczony przyczłapując się trochę bliżej Tarou tak, że praktycznie opierał się po chwili o jego łapy i siedząc tak zwinął się w kulkę i ziewając zamknął oczy. Nie był bardzo śpiący ale był zmęczony i potrzebował chwilę odpocząć. A będąc blisko starszego wilka czuł się w sumie dość bezpiecznie. Renesmee zaśmiała się cicho widząc zakłopotanie na pysku kuzyna oraz leżącego przy nim szczeniaka.

— Czyli mam rozumieć, że jak na razie zostajesz z nami? — zapytała się podnosząc, a szczeniak tylko odwrócił na chwilę głowę w jej stronę i nią pokiwał. — Świetnie! W takim razie drogi kuzynie zabierz małego do jaskiń żeby mógł się wyspać bo chyba tego potrzebuje - powiedziała z uśmiechem widocznie rozbawiona całą tą sytuacją. Po czym wstała i przeciągnęła się. — Ja jeszcze się trochę rozejrzę — dodała po czym odeszła zostawiając będącego na wpół w śnie szczeniaka i zakłopotanego basiora. 

Tarou spojrzał na szczeniaka i delikatnie ruszył łapą na co wilczek podniósł nieznacznie głowę ponownie ziewając. Widząc, że raczej nie ma sensu męczyć szczeniaka kolejnym marszem ponownie tak jak wcześniej wziął go w pysk i ruszył powoli w kierunku jaskiń. 

Tarou? 

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 699
Ilość zdobytych PD: 349

Od Renesmee Cd. Capitána

Renesmee nie spodziewała się, że tego dnia dane będzie jej spotkać dwa nowe wilki, które zechcą dołączyć do watahy. W duchu naprawdę się cieszyła. Kolejne wilki, które przyczynią się do doskonalenia się ich nowej rodziny. Basior, którego imię brzmiało Capitán, wydał się samicy naprawdę miły. Dodatkowo wykazał się niezwykłymi manierami w stosunku do niej. Miło jej się rozmawiało, gdy przemierzali wspólnie tereny watahy. Po jej pytaniu, które dotyczyło jaskini. Odpowiedź basiora zaskoczyła ją delikatnie. Po chwili jednak przytaknęła skinieniem głowy.
- Rozumiem. Masz rację, to raczej najwyższa pora. - powiedziała Renesmee. - W takim razie, gdy znajdziemy się przy jaskiniach, będziesz mógł wybrać swoją własną jaskinię, a gdy twoja siostra do nas dołączy, też będzie mogła wybrać własne miejsce spoczynku. - powiedziała miłym głosem.
- Dobrze. - przytaknął basior. - Mogę zapytać, czy ktoś jeszcze należy do watahy? - spytał basior, a Renesmee spojrzała na niego.
- Tak, Obecnie stan watahy do pięć wilków. Ja, mój kuzyn Tarou, szczeniak Frae oraz wasza dwójka.
- Rozumiem.
- Cieszę się, że możemy was powitać w naszych skromnych progach. Możecie czuć się tu jak w domu, ponieważ zależy mi na tym, aby każdy wilk czuł się tu dobrze.
- Dziękuję Renesmee.
- Naprawdę nie masz za co dziękować. - odparła wadera. Już po kilku minutach znaleźli się u celu podróży, jeśli tak można nazwać ich wspólny spacer. - Jesteśmy, oznajmiła Renesmee i spojrzała na basiora. - Zważając na to, że nie mamy jeszcze licznej liczby członków, większość jaskiń jest wolna i gotowa do tego, aby jakiś wilk się w nich zasiedlił. - odparła, przysiadając z boku. - Nie krępuj się.- dodała, spoglądając na basiora, a następnie na kilka jaskiń.

Capitán? Wiem, że opko chowa się przy twoim, ale mam nadzieję, że nie jest aż tak źle ^^


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 258
Ilość zdobytych PD: 129

Od Tarou Cd. Frae

Tarou cieszył się, że szczeniak wydał ochotę, aby pójść razem z nim. Planował zaprowadzić malca nad jezioro, nad które wcześniej zmierzał razem z Renesmee. Miał nadzieję, że znajdą jakieś wyjście z tej sytuacji. Okazało się, że malec jest całkiem sam. Nie mogą go od tak zostawić. A może uda mu się przekonać alfę, aby basiorek zasilił szeregi ich watahy? Był pewny, że gdy tak przedstawi sprawę, to Renesmee zgodzi się. Tylko był jeden problem. Kto by się nim zajął? Wiedział jaka jest Res i że jej cierpliwość jest dosyć małych horyzontów. W sumie może zająć się przez chwilę małym. Nie mógł jednak pojąć, jak basiorek tyle przeżył, skoro twierdził, że jest całkiem sam. Tarou jednak nie chciał drążyć tematu bojąc się, że może tym speszyć małego. Po chwili dotarli na miejsce. Jezioro Lac doré. Już po chwili Tarou zauważył Renesmee, która leżała wygodnie na trawie i spoglądała w złocistą taflę wody jeziora. Taro uśmiechnął się i podszedł do swojej kuzynki.
- Ej Res. - zaczął, a wadera spojrzała na niego i zaskoczyła się widząc za nim małego szczeniaka.
- To on? - spytała chcąc się upewnić.
- Tak. To ten malec i niestety jest całkiem sam. Co powinniśmy z nim zrobić? - spytał Tarou.
- Jesteś pewny, że jest sam? - spytała wadera wstając i podchodząc bliżej do małego basiorka.
- Tak mi mówił. - odpowiedział basior.
- Jak się nazywasz mały?- spytała Renesmee i prawie niewidocznie uśmiechnęła się. Tarou mocno to zaskoczyło. Wiedział, że jego kuzynka umie się uśmiechać, ale nie sądził, że kiedykolwiek to zobaczy. - Ja jestem Renesmee, alfa watahy, na której terenach się znajdujesz, a to jest Tarou, medyk. - dodała po chwili. Oba wilki wpatrywały się w szczeniaka czekając na jego odpowiedź.

Frae?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 274
Ilość zdobytych PD: 137

Od Tristany do kogoś

(Opowiadanie jest nawiązaniem do scen w tej opowieści Od Capitána do Renesmee )

Tristanę powoli nudziło przesłuchiwanie się rozmowie brata z napotkaną szarą waderą z naprawdę ciekawymi skrzydłami i grzywką, która okazała się samicą alfa tutejszej watahy. Wiadomość o możliwości zatrzymania się obu wilków na terenach Watahy Renaissance była zaprawdę wspaniałą wiadomością, a śnieżnobiała wadera nie posiadała się w głębi ze szczęścia. Ku zdziwieniu młodej wilczycy, obserwując rozmawiających Capitána z Renesmee poczuła delikatną zazdrość o brata.
Ukradkiem spiorunowała wzrokiem dostojną waderę i po wzięciu głębokiego oddechu, niezauważalnie odwróciła się i delikatnym krokiem odeszła. Postanowiła tylko chwilę rozejrzeć się w okolicy i za moment wrócić, lecz nim się obejrzała, ogarnęła ją lekka obawa i zrozumiała, że nie wie gdzie gdzie jest i dokąd iść. Nieco zakłopotana, postanowiła podążyć w prawą stronę i przystanęła, gdy znalazła się przy tafli wody jeziorka, powstałego z ładnego, delikatnego wodospadu. Tristana przyjrzała się sobie w tafli krystalicznie czystej wody, a kolejno jej wzrok podążył ku nurtowi spadającej wody. Miejsce wydało się tak magiczne dla młodej samicy, że poczęła wierzyć, iż może wręcz spełniać marzenia. Stała tak, zapatrzona w wodę, kompletnie pochłonięta w obserwacji i nadawaniu wodospadowi w myślach coraz to rozmaitszych przymiotników, które mogłyby opisać, jak bardzo podoba jej się to co widzi. Poczęła na słowie „wyborny”, gdy usłyszała czyjś oddech niemalże na swoim karku. Chciała obrócić się gwałtowanie, lecz zrozumiała ze już za późno. Pomału obróciła głowę i stanęła twarzą w twarz z innym wilkiem, którym okazał się być obcy jej samiec.
Odskoczyła lekko, zamaczając przednią łapę w wodzie. Szybko otrząsnęła ją i poczęła się wycofywać, gdy samiec podchodził coraz bliżej. Nastroszył uszy do przodu i czujnym wzrokiem bacznie przypatrywał się wystraszonej waderze. Śnieżnobiała położyła uszy do tyłu, zacisnęła zęby i drżąc lekko, obserwowała każde napięcie mięśni samca, gotowa do ucieczki.
- Kim jesteś? - zapytał pewnym siebie tonem basior. Wadera przełknęła ślinę, nie mogąc zebrać się na odpowiedź. Basior powtórzył, nieco łagodniejszym głosem: - Kim jesteś?
- Ja.. nazywam się T.. Tristana.. - odparła samica drżącym, lecz melodyjnym głosem. Jej ton wypowiedzi jakby dotknął lekko samca, gdyż wydał się rozluźnić na niewielką chwilę. Wadera przemogła się aby mówić dalej. - Dotarłam tutaj wraz z.. bratem. Samica alfa, Renesmee przyjęła nas.
Basior przyjrzał się uważnie Tristanie, która nagle wydała się niezwykle drobną i małą. Przez chwilę oba wilki obserwowały się w milczeniu, podczas którego wadera zastanawiała się, co będzie dalej. Wciąż stała odchylona do tylu, na lekko skulonych nogach i z uszami położonymi po sobie. Czuła, że w tej chwili wydaje się być czymś na wzór małej, leśnej istoty, stworzonej ze śniegu, którą z łatwością można zdeptać.

< Któryś z przedstawicieli płci przeciwnej? ^^ >


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 413
Ilość zdobytych PD: 206

Od Capitána do Renesmee

Blade słońce, szczelnie przyćmione przez gęste, wczesnowiosenne chmury, wznosiło się nad głowami dwóch wilczych wędrowców, znużonych od wędrówki podczas po nieprzespanej nocy. Naprzód prowadził masywny, brązowy wilk o wysportowanej sylwetce ciała i spokojnym, nie wykazującym zmęczenia wyrazie pyska. Niewiele za nim, delikatnym krokiem podążała młoda wadera o atletycznej budowie ciała i sierści barwą chłodnej, jak lodowa skała. Miała delikatnie spuszczoną głowę i choć oczy mimowolnie przymykały się młodej wilczycy, dostrzec można było w nich ostrą nutę determinacji. Oba wilki wiedziały dokąd zmierzają, a instynkt podpowiadał im, że jeszcze tego dnia dotrą tam, gdzie łapy za zmysłami prowadzą. Z nieba spadła kropla chłodnego deszczu, za nią następna i po kilku, dłużących się wędrowcom minutach, rozpadało się jakby w samym środku jesieni. Brązowy samiec przystanął, wpatrując się w zachmurzone niebo. Śnieżnobiała wadera zrównała się z nim, także przystając.
- Jak daleka czeka nas jeszcze droga? - odparła, drążąc lekko. Capitán, bo tak zwie się basior o brązowej barwie futra, spojrzał na swoją towarzyszkę z troską. Jest to jego najdroższa przyjaciółka, z którą łączą go więzy krwi. Zna ją od pierwszych chwil jej życia, oboje zawsze byli niemalże nierozłączni. Capitán uśmiechnął się lekko, nie kryjąc się z czułymi uczuciami jakimi darzył siostrę i odetchnął głęboko.
- Już blisko, Tristano. Rozejrzyj się dookoła... czy widzisz te lasy? Tamte góry oraz majaczące w oddali morze? To nasza nadzieja. Tutaj doprowadziły nas wszystkie nasze zmysły i tutaj liczę na odnalezienie domu. - odparł z typowym dla siebie spokojem. Oczy Tristany błysnęły gdy rozejrzała się po horyzoncie, zachęcająco rysującym się przed wilkami. Mokrzy od lodowatego deszczu, który na ich szczęście już ustawał, pewnym krokiem ruszyli przed siebie, idąc ramię w ramię.
Gdy dotarli na granice oznaczeń zapachowych, wymienili się znaczącymi spojrzeniami i delikatnym, ostrożnym krokiem wstąpili na terytorium tutejszej watahy. Wyczuwali niewielką ilość wilków, a jeden zapach, zdecydowanie dominujący, okazał się nie być tak odległy jak by mogły oba wilki przypuszczać. Capitán ruszył czujnie za zapachem, dając Tristanie lekkim skinieniem ogona znak, aby podążyła za nim. Bezszelestnie, nieco szybszym krokiem przemierzali poszycie lasu, a gdy znaleźli się dość blisko właściciela woni, przystanęli. Brązowy basior miał zaraz stanąć pysk w pysk z alfą tutejszej watahy. Wiedział, że już nie mogą się cofnąć, a szelest dobiegający z przeciwka potwierdził myśli samca. Tristana, choć postawą nie zdradzająca ani grama lęku, bardziej ciekawości, mimowolnie cofnęła się kilka kroków za starszego brata. Capitán czujnie postawił uszy naprzód i począł się rozglądać. W coraz bliższej odległości majaczyła sylwetka wilka, zmierzająca w ich kierunku. Capitán obniżył lekko głowę, dając do zrozumienia obserwującemu przybyszów wilkowi, że nie ma złych zamiarów i wyraża uległość, choć z postury wyczytać mocno było, że gotów jest także w razie potrzeby do obrony (kto wie, czy swojej czy siostry?). Im tajemnicza postać balansowała rytmicznym krokiem coraz to bliżej, Capitánowi udało się dostrzec coraz więcej szczegółów. Nade wszystko, dostrzegł, że jest to samica o skrzydłach, jarzących się jakby ogniem, co kompletnie odznaczało się od lekko zamglonego, szarego od deszczu lasu. Mimo delikatnej postury, Capitán mógł łatwo odgadnąć, że nie jest to bezsilna wadera, tym bardziej tutaj, gdzie wszystkie otaczające wilki tereny należą właśnie do niej. Szara Alfa zatrzymała się na odległość około trzech metrów od przybyszy, stanowczym lecz beznamiętnym wyrazem pyska dając znać, że oczekuje wytłumaczenia.
- Wadera...? - odparła pół szeptem Tristana, która niemalże natychmiast ugryzła się w język, gdyż brat machnięciem ogona ją uciszył. Capitán skinął głową do srebrnej wilczycy i postanowił zabrać głos jako pierwszy.
- Witaj, droga Alfo. Przepraszamy, że zakłócamy Twój spokojny, mam nadzieję, dzień. - zaczął. Przez moment wadera wydała się być wręcz delikatnie zmieszana, lecz szybko przybrała ponownie kamienną postawę, słuchając dalej. - Nazywam się Capitán, a to moja młodsza siostra, Tristana.
Czułym spojrzeniem wskazał na młodą, śnieżną waderę, która nieco śmielej wychyliła się zza brata, nie kryjąc się z ciekawskim wzrokiem, którym obdarzyła starszą samicę.
- Jesteśmy wędrowcami, znużonymi podróżą i zniesmaczeni życiem poza watahą. Poszukujemy domu. Sfory, która zechciałaby dać nam schronienie w zamian za dodatkową, wierną siłę w wojownikach.. - przerwał na chwilę, spoglądając na siostrę. - oraz opieki do najmłodszych, poszkodowanych jak i starszych.
Szarawa wadera, do tej pory cierpliwie przysłuchująca się wytłumaczeniu brązowego samca, spokojne przeniosła wzrok od jednego przybysza, do drugiego. Wtem zabrała głos, dźwięczny tonem i opanowany, co Capitánowi natychmiast dało się we znaki i każde spięcie w mięśniach, jakie wcześniej odczuwał, ustąpiło.
- Witajcie, moje imię to Renesmee. Jestem pewna, że w naszych szeregach odnajdzie się miejsce dla Waszej dwójki i będę szczęśliwa, przyjmując Was do stada. - odetchnęła głęboko.
- Dziękuję. - samiec skłonił lekko głowę na znak wdzięczności. Oba wilki rozmawiały jeszcze chwilę, Renesmee przekazywała najważniejsze informacje samcowi. Przejęci rozmową, nawet nie dostrzegli momentu, w którym Tristana oddaliła się, na własną rękę postanawiając zwiedzić najbliższe okolice i za moment ponownie pojawić się na miejscu. Capitán i Renesmee zaś powolnym krokiem udali się po ścieżce na wprost, nie przerywając ani na moment rozmowy.
- Czyli jaskinie, które zamieszkują wilki mieszczą się w lesie do którego zmierzamy, tak? - zapytał Capitán, nie ukrywając zadowolenia z faktu dołączenia do Watahy.
- Tak, las ten nazywa się Forêt de Vie i jest jednym z naszych najważniejszych miejsc. - uśmiechnęła się Renesmee.
- Rozumiem. - odparł, delikatnie zwalniając tempo i pozwalając by wadera prowadziła.
- A powiedz mi proszę jedną rzecz... - zaczęła Renesmee, lecz wtem zatrzymała się i z lekkim niepokojem rozejrzała. Capitán nie musiał pytać, w ułamku sekundy zdał sobie sprawę z nieobecności siostry. Westchnął.
- Tristana może i bywa... dzieckiem. Ale nie jest nieodpowiedzialna. Znając jej szczęście, za chwilę wyjdzie naprzeciw nas. - zaśmiał się Capitan. Srebrna wadera o ognistych barwą skrzydłach wydała się nieco bardziej rozluźniona po tych słowach.
- Tereny watahy są spore, jesteś pewien, że się nie zgubi?
- Nie powinna odejść zbyt daleko. Nawet jeśli nie będzie wiedziała skąd przyszła, węch dalej ma sprawny... w przeciwieństwie do mapy w głowie. - zażartował, kręcąc głową. Wilki zaczęły ponownie zmierzać naprzód, tym razem nieco wolniej. - Chciałaś o coś zapytać wcześniej, o pani?
- Tak. Widać, że jesteście zżytym rodzeństwem. Wolałbyś abyście dzielili jaskinię? - na to pytanie Capitán uciekł lekko wzrokiem na bok.
- Całe życie byliśmy nierozłączni, ale teraz, gdy mamy dom, myślę, że pora aby młodzież się usamodzielniła. Za dużo już czasu razem spędziliśmy, za dużo razem robiliśmy.. - przerwał, uśmiechając się lekko zmieszany. - Poradzi sobie. Ma silne serce i ducha.

< Renesmee? Coś dużo mi tych słów wyszło :> >

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1016
Ilość zdobytych PD: 508 + 5% (25 PD) za ponad 1000 słów 
Obecny stan: 533

Od Frae Cd. Tarou

Szczeniak nagle widać nad sobą większy cień podniósł głowę spoglądając na starszego, pewnie dorosłego wilka.
— Zgubiłeś się? — zapytał spokojnie nachylając głowę w jego kierunku. Nie brzmiał w sumie zbytnio groźnie.
— uhh nie — mruknął niezbyt pewnie, a na gałęzi nad nim sowa zahukała dodając mu otuchy.
— Oh, w takim razie są tu twoi rodzice? Albo wataha? — zapytał basior rozglądając się, ale szczeniak pokręcił głową.
— Nie, jestem tu sam — powiedział zgodnie z prawdą już odrobinę pewniej Frae. Nie czuł żadnego zagrożenia ze strony drugiego wilka więc lekko odetchnął.
— To nie dobrze dla takiego młodego szczeniaka, jeśli chcesz możesz pójść ze mną, dostaniesz coś do jedzenia — powiedział wilk po czym ruszył spokojnie kawałek. — To nie daleko — dodał na co szczeniak spojrzał porozumiewawczo w kierunku sowy, która skinęła głową po czym gdzieś odleciała. Świtało.
— No dobrze — powiedział ochoczo szczeniak po czym skoczył za nim i starając się nadąrzyć truchtał za ciemnym basiorem w kierunku którego nie znał.

Tarou?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 153
Ilość zdobytych PD: 76

Od Tarou Cd. Frae

Minęło już kilka dni, odkąd Renesmee wraz z Tarou osiedli na tutejszych terenach. Póki co jedynie ich dwójka należała do nowo powstałej watahy. Jednak nie zamierzali szybko rezygnować. Co prawda Renesmee zaczynała się już niecierpliwić, ale Tarou starał się podnieś waderę na duchu. W końcu nie od razu Rzym zbudowano. Obecnie przebywali niedaleko jeziora Lac doré. Mieli zamiar spędzić tam resztę dnia. Piękna złocista barwa uspokajała nie jednego wilka. W pewnym momencie Renesmee zatrzymała się co zaskoczyło Tarou.
- Coś się stało? - spytał basior, a wadera zaprzeczyła ruchem głowy. 
- To nic takiego, ale czuję tu gdzieś innego wilka, a dokładniej szczenię.
- Szczenię? Musi być więc z nim jakiś dorosły. - powiedział Tarou. 
- Właśnie problem w tym, że wyczuwam tylko jego.
- Może się zgubił?- powiedział zmartwiony basior. 
- Być może. - odparła Renesmee. Po chwili Taro spojrzał na alfę.
- Pójdę go poszukać, a ty udaj się do Lac doré. Spotkamy się na miejscu. 
- Dobrze. Tylko się nie zgub. - odparła wadera i ruszyła przed siebie. Tarou zaśmiał się. 
- Spokojnie! Nie zgubię się! - zawołał rozbawiony. Zaczął szukać woni szczeniaka, a gdy ją znalazł ruszył za nią. Z czasem przed nim ukazał się mały ciemny basiorek. Trochę trudno było go dostrzec, ale na szczęście udało się to starszemu basiorowi. Stanął przed malcem i uśmiechnął się do niego miło. 
- Witaj mały. - powiedział najspokojniej jak umiał. Nie wiedział, co tak naprawdę się stało, że młody jest tu całkiem sam. - Zgubiłeś się? - dodał po chwili. 

Frae? ^^

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 234
Ilość zdobytych PD: 117

Od Frae do kogoś

Ciemne futro szczeniaka idealnie wtapiało się w roślinność podczas nocy. Liście wydawały się bardziej przypominać czerń niż zieleń co bardzo odpowiadało młodemu samcowi, który skulony starał się złapać niewielką mysz czyszczącą właśnie swoje futerko pomiędzy liśćmi. Leżąc praktycznie na ziemi szczeniak starał się jak podkraść jak najbliżej stworzonka jednak te musiało go usłyszeć gdyż zaczęło uciekać w przeciwnym kierunku. Odrobinę zrażony tym Castel tak czy siak ruszył na myszą skacząc pomiędzy porozrzucanymi gałęziami oraz liśćmi. Jednak zanim zdążył choćby zbliżyć się do zwierzątka usłyszał nad sobą świst, a następnie cichy pisk. Zanim się obejrzał na niebyt wysoko położonej gałęzi, tak aby bez problemu mógł ją widzieć siedziała niezbyt duża, młoda płomykówka z myszą w szponach. Patrzyła na niego jakby dumna z siebie, że to ona pierwsza dopadła mysz.
— To była moja mysz! — Zawołał szczeniak, a sowa pohukiwała jakby śmiejąc się ze szczeniaka po czym zleciała na ziemię lądując tuż obok młodego wilczka i wyciągnęła w jego kierunku mysz. 
— Nie mogę, muszę sam nauczyć się lepiej polować — powiedział szczeniak tak czy siak ocierając policzek o piórka sowy tak samo jak robił ryś który niedawno uczył go łowić ryby. Może i tu będzie jakieś jezioro? Gdy ruszył dalej zastanawiając się czy znajdzie tu coś do jedzenia nagle wpadł na jakiś dziwny zapach. Inne wilki. Dawno nie spotkał przedstawicieli własnego gatunku i trochę się martwił. Teraz był już starszy i jeśli oni wierzą w to samo co jego dawna rodzina to raczej nie ma przed nim przyszłości... Jednak tak czy siak ruszył dalej. Kto wie kto może tam być? Może nowy przyjaciel?

<Ktoś?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 259
Ilość zdobytych PD: 129
Capitán
Samiec raczej nie preferuje skrótów ani przezwisk.

Płeć: Basior | Wiek: 9 lat | Rasa: Wilk | Ranga: Delta |
Poziom: 2 (2508/3000 PD) | Stanowisko: Wojownik |
Właściciel: [Gmail] oonce.aagain@gmail.com | klaudwol1 
Autor: ~Astarcis~

Tristana
Tris, choć wadera bardzo lubi gdy używane jest jej pełne imię.
Płeć: Wadera | Wiek: 8 lat | Rasa: Wilk |
Ranga: Delta | Poziom: 1 (2256/3000 PD) | Stanowisko: Opiekun |
Właściciel: [Gmail] oonce.aagain@gmail.com | klaudwol1 
Autor: ~Astarcis~

Frae ~ Kadet



~Autor właściciel wilka~
IMIĘ: Fraesephidel
PRZEZWISKO: Frae, Del, Seph, jego imię można skracać na wiele sposobów głównie dla tego, że mało kto pamięta pełne. Kiedyś jego kuzyn nazywał go też Castel
WIEK: 3 miesiące
URODZINY: 16 marca
PŁEĆ: basior
STATUS: początkujący
WYGLĄD ZEWNĘTRZNY: Jest to średniej wielkości, nad wyraz puchaty szczeniak. Jegi futro w większości ma ciemną barwę z jaśniejszym pyskiem, łapkami i końcówką ogona. Oprócz tego ma też drobne plamy na pyszczku oraz grzbiecie. Ma dwubarwne oczy, jedno fiołkowe, a drugie złote oraz jedno lekko oklapłe ucho.
OSOBOWOŚĆ:  Jest to wesoły, pełny życia szczeniak zawsze z radością idący przed siebie. Bardzo łatwo przywiązuje się do innych i dalej szuka osoby na której mógłby polegać bo mimo wszystko jak na razie mógł polegać tylko na sobie.
STANOWISKO: kadet
ŻYWIOŁ: jako tako trudno nazwać pierwszy z żywiołów szczeniaka, po prostu w mocny sposób reaguje on na księżyc czy gwiazdy czy na samą noc, według niektórych powinien odkryć jeszcze jeden inny żywioł w przyszłości
MOCE:  odkryta 1/5
- podczas gdy na niebie widoczne są księżyc lub gwiazdy Frae potrafi tworzyć sporej wielkości kule energii potrafiące nawet trwale oślepić przeciwnika, w dzień są one o wiele mniejsze
RODZINA: Imiona jego rodziców mimo, że tak dobrze mu znane zdarzyły się zatrzeć przez to, że słyszał je tylko raz, a do tego od kogoś innego niż oni. Miał siostrę bliźniaczkę Ravathyrę, ale ona została adoptowana przez ich wuja więc jako tako nawet nie wie gdzie jest.
HISTORIA:  Urodził się gdzieś w niewielkiej watasze na północy, gdzie nawet sam ciemny kolor jego futra wydawał się już dla mieszkańców złym omenem, podobnie jak i to, że urodził się w pełnię w samym środku nocy, a jego oczy miały różne barwy. O ile jego bliźniaczka wyglądała dokładnie tak samo to jej oczy dalej pozostawały tej samej złotej barwy przez co mieszkańcy szybko podjęli decyzję. Wadere odesłać na południe, a basiora po prostu porzucić. Gdy tylko szczeniaki osiągnęły odpowiedni wiek i jadły już stałe pożywienie mieli go wyrzucić,jednak właśnie wtedy kuzyn Castela zaoferował się, że zajmie się szczeniakiem przez chwilę, znajdzie mu inną watahę i wróci do domu. Pewnie i tak by się stało gdyby nie to, że starszyzna watahy uznała to za złamanie świętego prawa i chcieli zabić kuzyna szczeniaka, więc ten sam uciekł żeby oszczędzić mu kłopotów. Z pewnością umarłby z głodu gdyby nie jakaś dziwna więź, którą miał z nocą oraz jej mieszkańcami. To mu sowa przyniosła mysz do zjedzenia, to jakiś lis pokazał mu jak wyłowić rybę z wody, to chmara ciem zaprowadziła go do wodopoju. W taki właśnie sposób dotarł do tejże watahy.
CIEKAWOSTKI:
— lubi nosić wianki ze stokrotek
— ma heterochromię
— postrzega czyn swojego kuzyna jako bohaterski i sam chciałby być tak dzielnym bohaterem
— jako, że nie miał właściwie rodziców to w każdym kto się nim zajmuje widzi swoje wzorce, brakuje mu takiej opieki
— jego imię w pradawnym języku z jego regionu oznacza pech lub złe fatum
UMIEJĘTNOŚCI:

  • Inteligencja: 25
  • Siła: 10
  • Szybkość: 30
  • Obrona: 15
  • Moce: 20
  • Razem: 100 

DOŚWIADCZENIE: 0
WŁAŚCICIEL: Doggi-game - Ripred/ Gmail - juliagaw1120p3@gmail.com

Renesmee
Można jej mówić Rene lub Res
Płeć: Wadera | Wiek: 10 lat | Rasa: Wilk |
Ranga: Alfa | Poziom: 3 (1246/3200 PD) | Stanowisko: Generał/ Powietrzny zwiad|
Właściciel: [Gmail] asiulka180203@gmail.com / [How] - Asiunia1232 / [DG]  Asiulka 
Autor: Renesmee — art należy do właściciela postaci.  


Tarou
Taro lub krócej Tao. Innych nie zna.
Płeć: Basior | Wiek: 11 lat | Rasa: Wilk |
Ranga: Delta | Poziom: 3 (1465/3200 PD) | Stanowisko: Medyk/Zielarz|
Właściciel: [Gmail] asiulka180203@gmail.com / [How] - Asiunia1232 / [DG]  Asiulka 
Autor: Renesmee|Tarou — art należy do właściciela postaci.  


Otwarcie Watahy

Witajcie moi kochani przyjaciele w tak pięknym dniu jakim jest otwarcie naszej kochanej watahy! Mamy zaszczyt ogłosić, że Wataha Renaissance rusza oficjalnie z dniem dzisiejszym. Czekamy na formularze i opowiadania!

~Administracja Bloga