Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

środa, 31 marca 2021

Od Rodrigo Cd. Daevari Azariah

Rodrigo zaczął ten dzień obudzony przez siostrę. Była zachwycona, ponieważ był to pierwszy raz od dawna, kiedy wreszcie było ciepło i nie było ani śladu śniegu. W rodzinnych stronach rodzeństwa było to typowe, jednak samiec dużo czasu spędził później na ośnieżonych terenach. Zmiana pogody nie była dla niego specjalnie fascynująca. Ale cóż, wstać trzeba było i tak. Patrol, bo w końcu Rodrigo był strażnikiem terenów, sam się nie zrobi.

Mruknął do Raquel, co miało oznaczać w jego wykonaniu "miłego dnia" i wyszedł z jaskini. Rzeczywiście dało się wyczuć zmiany w przyrodzie. Pojawiało się coraz więcej ptaków. Dopiero to ucieszyło basiora, ponieważ zrozumiał, że pojawi się również więcej zwierzyny, na którą będzie mógł polować.

Zadumany Rod szedł w kierunku Golden Grove. Dlaczego by nie wykorzystać okazji i nie upolować drobnego zająca na śniadanie? Na tą myśl wilkowi aż zaburczało w brzuchu. Skrzywił się i przyspieszył do truchtu. Nie minęło wiele czasu, aż znalazł się na moście do złotego lasu będącego istnym rogiem obfitości w zwierzynę oraz (jakby dodała Raquel) w rozmaite owoce i zioła. Młodsza siostra naprawdę się nie myliła, było tam bardzo przyjemnie.

Nagle samiec usłyszał trzask patyka. Momentalnie zastygł w miejscu i powoli odwrócił się w stronę dźwięku. Zbliżył się trochę do podłoża, żeby być mniej widocznym. Strażnik dostrzegł w oddali skrawki ciemnego futra, postać wyglądała, jakby szła w jego kierunku, ale zatrzymała się przez - w sumie wydany przez siebie - odgłos łamanej gałązki. Rodrigo podniósł się, zrozumiał, że musi być to wilk. Były dwie opcje. Ktoś nowy lub intruz. W przypadku intruza miał kolejne dwie opcje: przyjaźnie nastawiony lub wróg. Każdą możliwość trzeba było sprawdzić, ale basior postawił na przyjazne powitanie. Oczywiście na tyle przyjazne, na jakie był w stanie się zdobyć.

Postać zareagowała na jego nagłe przyspieszenie i również się podniosła. Przed Rodrigo stała wysoka wadera o ciemnym futrze z tajemniczym kamieniem połyskującym na czole. Basiora zaintrygował jednak nie sam kamień, ale jej oczy - miały piękny kolor, jednak wydawały się dość nietypowe. Zupełnie tak, jakby wadera nie reagowała nimi na obraz, który rejestrują.

- Witaj. Jestem Rodrigo, strażnik tutejszych terenów. Znajdujesz się na terenach Watahy Renaissance - powtórzył swoją standardową formułkę. Odpowiedź tajemniczej wilczycy może wytłumaczyć jej zamiary.

<Daevari?>

wtorek, 30 marca 2021

Od Daevari Azariah CD. Leonardo

Po dłuższym czasie poszukiwania upragnionego obiadu, udało mi się wytropić małe stado zajęcy. Zależało mi na młodym mięsie, które wymagało największego wkładu w prędkość. Jakość wymaga poświęcenia, tak? Użycie mocy byłoby najłatwiejsze, jednak magia krwi czy lodu psuje smak mięsa, więc byłam zmuszona zapolować czysto fizycznie, skoro zależało mi na rarytasie. 

Dziś była pełnia, dlatego najlepszym sposobem na zakradnięcie się jak najbliżej, było stanie się niewidzialną. W taki sposób zbliżyłam się do celu, aby po chwili zgrabnie, a jednocześnie celnie i szybko wyskoczyć na ofiarę. Mimo wszystko musiałam poświęcić kilkanaście sekund na dogonienie zająca, moje miejsce startu nie było w odległości metra od legowiska zwierząt a co najmniej trzech metrów, dlatego miały jakikolwiek czas na reakcję.

Wraz ze swoją zdobyczą wróciłam w okolice Pont radial, aby po najedzeniu się nie mieć daleko do swojego schronienia. 

Zawsze skóruję swoje ofiary za pomocą mocy, aby stworzyć sobie z nich swego rodzaju, miękkie legowisko, a jako że jestem tu od niedawna, swoją kolekcję skór dopiero rozpoczynam od skromnego zająca.

Po skończonym posiłku postanowiłam jeszcze odpocząć w tym samym miejscu, uprzednio zakopując niejadalne pozostałości kawałek dalej, a następnie oczyściłam swe futro poprzez ściągnięcie wszelkiego rodzaju brudu wodą zgromadzoną z powietrza. 

W pewnym momencie dotarły do mnie drgania, czułam krążącego nieopodal wilka. Jakoś mnie to nie zmartwiło, praktycznie zawsze wilki zamiast podejść do mnie normalnie, wolały najpierw obczaić mnie z dala. Nie wiedziałam w sumie czym to jest spowodowane, nie czuję się jakaś wyjątkowa, niebezpieczna czy dziwna, żeby taka ostrożność była potrzebna, jednak starałam się udawać, że nie zdaję sobie sprawy z czyjejś obecności. Z resztą z tego co wiem, nie każdy jest obdarzony "ślepym widzeniem" wszystkiego w promieniu dwóch czy trzech kilometrów, przy dobrym terenie nawet i więcej, dlatego może lepiej jest nie eksponować tak swojego przystosowania do życia?

Po krótkim czasie mogłam już wyczuć, że jest to basior oraz że zdecydował się podejść. Byłam kapkę zmęczona po jedzeniu, więc mój entuzjazm był minimalny, wręcz znikomy. Przywitał się, ale też z lekka mnie oburzył, komentując mój wygląd a propos mojej funkcji w stadzie. Nie ukrywam, że nawet lekkie ocenianie książki po okładce mnie podirytowało. A mowa ciała samca... ewidentnie wskazywała na ciekawość, czułam najmniejszy ruch mięśni i mogłam też dzięki temu wyczytać, że być może czuje się też nieswojo przy mnie, ale niestety nie wiem czy to z powodu moich braków w ekspresji czy może z powodu mojej postawy. 

- Cóż... Nie będę ci już przeszkadzał - basior powoli się oddalał, a ja się zastanawiałam, czy może udowodnić mu, że jestem stworzona do bycia szpiegiem. 

Jednak łatwo nasunął mi odpowiedź, wraz ze słowami, że może mi pomóc. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Leonardo na pewno nie ma zamiaru mnie urazić, może po prostu nie ma obycia w takich tematach i wychodzi jak wychodzi, ale odebrałam to jako to, że rzucił mi wyzwanie. A ja zawsze podnoszę rękawicę.

Poczekałam aż wilk znów pójdzie w swoją stronę, by zaraz po tym wykorzystać aktualną fazę księżyca i skorzystać z pełni mocy. 

Stałam się zupełnie niewidzialna, zazwyczaj towarzyszące mojej niewidzialności drobinki są podczas pełni nieobecne, dlatego niemożliwe jest zlokalizowanie mnie, również mój zapach na ten czas przestaje się unosić w powietrzu. Podążyłam za nowo poznanym, byłam ciekawa, czy postanowi jeszcze raz się za mną obejrzeć i fakt, zrobił to. Zgaduję, że początkowo było to po prostu zerknięcie okiem, ale gdy Leonardo spostrzegł moją nieobecność, nie mogłam powstrzymać nieco rozbawionego westchnięcia. Mój głos w niewidzialnej postaci był, no cóż, zdaniem mojej rodziny anielski, ale i tajemniczy, czasem budzący lęk, a czasem uczucie spokoju. Dla osobnika znajdującego się w pobliżu mnie zdaje się, że mój głos go otacza, że się niesie i niesie, jednak jest to tylko złudzenie.

- Sądzisz, że potrzebna byłaby mi pomoc, Leonardzie? - starałam się brzmieć przyjaźnie, ale też zależało mi, by było słychać nieco wyzywający wydźwięk. Chciałam wymusić na nim, by i on się popisał w swej roli. 

- Każdy może jej potrzebować - odpowiedział Leonardo. Samiec zdawał się odrobinę zakłopotany, może postąpiłam zbyt agresywnie?

Jednak było mi mało, postanowiłam może i zachować się nie do końca przyzwoicie, ale miałam na to ogromną ochotę. Mianowicie zbliżyłam się na tyle blisko, by przejść dosłownie przed pyskiem Leonarda, z lekka ocierając się grzbietem o jego czubek nosa, w tym samym czasie stając się jak najbardziej widzialną.

- Skoro zakwestionowałeś moje predyspozycje, może sam zaprezentujesz, co umiesz, jakie masz moce? - końcówką ogona dotknęłam jego szyi, odchodząc metr dalej.

Ale dopiero teraz wyczułam właśnie końcówką ogona... coś na jego szyi. Nie był to z pewnością żaden magiczny amulet, pamiątka, cokolwiek pozytywnego. Czułam od tej rzeczy raczej negatywną energię. 

Bardziej mnie w sumie interesowało jakich technik używa basior, gdyż te prymitywne... raczej mnie zawodziły. Miałam nadzieję, że Leonardo mnie zaskoczy, niżeli zawiedzie, skoro nie wyglądam na szpiega. 

- To na twojej szyi... w czymś ci pomaga..? - mruknęłam, stając naprzeciwko samca, a swoje łapy mocniej przytwierdziłam do ziemi, aby lepiej poznać jego ciało.

Do pomocy wytężyłam również swój szafir, który ewidentnie dał mi znać o metalu z wyżłobionym w nim numerze. 

<Leo?>

Od Capitána Cd. Renesmee



- Oczywiście. - Capitán uśmiechnął się, po czym rozejrzał dookoła, wypatrując odpowiedniego miejsca, w którym wilki mogłyby odczekać tę chwilę czasu do zachodu słońca. Dostrzegł najwyższe miejsce na skalistych wzniesieniach. Wskazał je łapą. - Co myślisz o tym, aby stamtąd obejrzeć zachód słońca?

- Świetny pomysł. Wiatr ustał, więc będzie przyjemnie. - uśmiechnęła się Renesmee. 

Krótkiej wędrówce wilków na płaski szczyt wzniesienia towarzyszył przyjemny, spokojny szum fal. Capitán z zamysłem zauważył, jak bardzo hipnotyzujący jest ten dźwięk. 

- Niesamowite. - mruknął pod nosem na jednym wdechu. 

- Co takiego? - Alfa spojrzała na niego ukradkiem. Wilki akurat dotarły na miejsce, więc zaczęły się sadowić, by odczekać tutaj aż do zachodu słońca. 

- Ten szum fal. Mam czasem wrażenie, że gdybyśmy przyprowadzili tutaj najbardziej niesforne szczenięta w watasze, to nawet je by ten dźwięk mógł ukoić do snu. - uśmiechnął się i westchnął lekko basior. 

- Możliwe. - odparła samica, po czym ziewnęła. - Chyba nawet nie tylko szczenięta. 

- Masz racje. - zaśmiał się, choć chwilowe uczucie potrzeby zapadnięcia w błogi sen ogarnęło całe jego ciało. Wzdrygnął się. 

Słońce leniwie przesuwało się po horyzoncie, zbliżając się ku tafli wody. Niedługo nastąpi zachód - pomyślał. Lekka, dotychczas nieznana obawa owinęła cały umysł samca, niczym ciemna, gęsta mgła.

- Myślisz czasem o przyszłości, Rene? Co będzie następnej zimy, kolejnej wiosny..? - westchnął Capitán, nie odrywając wzroku od tafli wody. Wadera spojrzała na niego, jakby nieco zamyślona.

Rene?


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 215
Ilość zdobytych PD: 107
Obecny stan: 5508

Od Tristany Cd. Hinaty

Zarumieniona wadera przytuliła się pyszczkiem do samca. Towarzyszył jej szeroki uśmiech i przemiłe uczucie w klatce piersiowej. Tristana drżała lekko, czuła się zachwycona trwającą chwilą.
- Także jesteś dla mnie wyjątkowy. Tak bardzo się cieszę, że tutaj jesteś. - wyszeptała wadera Hinacie do ucha.
Ten wieczór i noc oba wilki spędziły w niewielkiej gawrze tuz obok plaży. Następne dni mijały waderze niezwykle szybko, codziennie miała przyjemność spędzać czasem więcej, czasem mniej czasu z Hinatą. Wiosna zaczęła dawać o sobie znać - zrobiło się cieplej, ustały opady deszczu i śniegu, a wszelkie ptactwo ćwierkało wesoło w koronach drzew.
Nastał ciepły poranek, Tristana zachęcona leśnymi odgłosami przeciągnęła się i leniwie wyszła z jaskini. Przyjemne ciepło uderzyło ją jak grom z nieba. Tristana uśmiechnęła się i ruszyła biegiem przez leśne poszycie. Przeskoczyła powalone, stare drzewo i z poślizgiem zatrzymała się na jednej z leśnych polan. Słońce oświetlało jej futro, zadowolona spojrzała w niebo - było błękitne, jedynie kilka chmurek po nim leniwie płynęło. Nagle znajomy zapach owinął waderę. Z błyskiem w oczach spojrzała w stronę drzew. Hinata spokojnym krokiem szedł w stronę Tristany.
- Hinata! - Śnieżnobiała opiekunka podskoczyła z radości i ruszyła biegiem w stronę basiora. Skoczyła, zacisnęła w powietrzu.. i przetoczyła się z samcem po ziemi.

Hinataaa? :3

PODSUMOWANIE:
Ilość napisanych słów: 199
Ilość zdobytych PD: 99
Obecny stan: 2157 + 99 = 2256

niedziela, 28 marca 2021

Od Kuroi Hone Cd. Raquel

Wyjście z lasu było już naprawdę blisko. Raczej nic złego nie powinno ich tu spotkać. Nie licząc spotkania z mrocznym bykiem, zagubioną duszą bądź z wężem mroku, ale nie powinno im się to przydarzyć. W końcu ile razy, w tak nie tak dużym odstępie czasu, może spotkać ich coś złego? Zresztą Kuroi był już nieźle zmęczony, nie wspominając o Raquel. Jednak… przy pomocy dwóch towarzyszy Hone byłby w stanie poradzić sobie nawet w szczytowej formie.

-Na pewno sobie poradzisz? Nie jestem pewien czy nie stracisz przytomności w połowie drogi.- Powiedział, patrząc kątem oka na waderę.

-Naprawdę wszystko w porządku, poradzę sobie.- Odparła.

Niespodziewanie, zaledwie dwa czy trzy metry od wilków było słychać szelest. Nie ma opcji, by był to mroczny byk bądź zagubiona dusza, krzewy tu były zdecydowanie za małe. Jedyną opcją jest mroczny wąż lub jakieś małe stworzonko.

-Stójcie.- Powiedział, przyjmując pozycję gotową do zaatakowania. Tak w razie, gdyby okazało się to być czymś niebezpiecznym.- Gotou… sprawdź to.- Dodał dosyć ostrym tonem basior.

Szelesty kilkukrotnie się jeszcze powtórzyły, nie było wątpliwości, że coś się tam znajduję. Gotou podleciał tam, był trochę powyżej wysokości krzewów. Po chwili Hone usłyszał w swojej głowie “Wąż, jest czarny. Nie mogę zauważyć więcej. Może być jadowity.”.
Kuroi podszedł powoli w miejsce, gdzie znajdował się wąż. Niestety Gotou powiedział mu jedynie o tym, że jest czarny, więc równie dobrze może być to zwyczajny wąż. Jednak… jeżeli jest to wąż mroku, oznacza jedynie kłopoty, ponieważ mógłby zaatakować podczas wychodzenia z lasu.
Wszystkie wątpliwości co do węża zniknęły, gdy ten wyskoczył prosto na basiora. Gdy zobaczył go w “pełnej krasie” miał pewność co do jego gatunku. Nim wąż zdążył się wbić w ciało białookiego miejsce, które miało zostać zaatakowane, “zrzuciło skórę”, pozostawiając widoczne kości.

-Gotou!- Po tych słowach czarny wąż pokrył się niebieskimi płomieniami, a gdy upadł na ziemię, podpalił niewielki skrawek wysuszonej trawy. Nie było potrzeby zamartwiania się o to, czy pożar się nie rozprzestrzeni. Mimo że mogło się tak nie wydawać to towarzysz Hone miał wszystko pod kontrolą.- Chodźmy.- Zwrócił się do wadery i jej towarzysza.- Mam dość tego lasu na najbliższe kilka miesięcy…- Dodał ciszej, zaczynając iść.

Gdyby wąż nie wydał nieuważnych szelestów, którejś z nich mogłoby być zatrutym. Jednak teraz nic nie powinno im przeszkodzić.
Przeszli już pomiędzy drzewami, które prowadziły do dużo bardziej spokojnej polany. Na całe szczęście zaraz po wyjściu nie oślepiło ich światło słoneczne. W mrocznym lesie było naprawdę niewiele światła. Przynajmniej tu im się poświęciło- jedynie światło księżyca oświetlało polanę przez bezchmurne niebo. Basior miał już nadzieję na spokojny powrót do swojej jaskini.

Raquel? ^^

Od Bai Langa Cd. Tarou ~ Los naszym panem



Bai tak jak miał w zwyczaju wstał tuż przed wschodem słońca lub wraz z nim. W dzisiejszym przypadku było to pierwsze, ale zielarz zorientował się, że wschód już powoli się zbliża.
Rozejrzał się jeszcze po jaskini, wszyscy, oczywiście oprócz niego, spali.
Jego wzrok pokierował się na śpiącego nadal medyka. Jednak szybko go odwrócił i patrzył się na jakiś losowy punkt z powodu, że poczuł, jak lekko się rumieni. Szybko odwrócił pysk w inną stronę i powoli udał się w stronę wyjścia z jaskini.
Zamierzał sobie zrobić tylko krótki spacer, by rozprostować łapy, poza tym, jego zdaniem takie spacery są naprawdę przyjemne.
Koniec końców, wilk doszedł do nawet sporego jeziora. Wschodzące słońce w tafli wody było naprawdę miłym do obejrzenia widokiem. W pewnym momencie Bai usłyszał blisko siebie, przez co od razu odwrócił łeb w tamtą stronę. Był lekko zaniepokojony, co mogłoby kryć się w krzakach, jednak szybko jego obawy zniknęły. Spomiędzy krzaków wyłonił się znajomy mu wilk.

-Dzień dobry Tarou.- Powiedział z delikatnym uśmiechem Bai, widząc przyjaciela.

-Dzień dobry, Bai.- Odparł mu medyk.

Przez chwilę panowała pomiędzy nimi dosyć niezręczna cisza, ale koniec końców zaczęli luźno rozmawiać i iść wzdłuż brzegu jeziora.
W pewnym momencie, nieuważnie, Bai zrobił krok w tył, przez co, zamiast trafić na twarde podłoże, trafił na taflę wody. Po tym potoczył się dosyć niefortunny przebieg wydarzeń. Już chwilę po tym można było usłyszeć plus, a w następnej chwili basior wspinał się na brzeg po tym, gdy “zrobił sobie niezapowiedzianą kąpiel”. Lang był mocno zawstydzony, że akurat teraz musiał mieć takiego pecha.

Tarou? Wybacz, że tak długo to trwało ^^’ Brak weny mnie dopadł xD

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 255
Ilość zdobytych PD: 127
Obecny stan: 4424

piątek, 26 marca 2021

Od Daevari Azariah

Cisza, spokój, a w oddali słychać barwny śpiew ptaków. Taką atmosferę lubię najbardziej, choć brakuje mi jeszcze świeżej, chłodnej bryzy, którą znam z rodzinnych stron.
Powoli przemierzałam Golden Grove w poszukiwaniu łatwej zdobyczy, miałam ochotę na drobną, delikatną przekąskę, choćby w postaci zająca. W promieniu najbliższych kilkuset metrów nie wyczuwałam niestety nic wartego uwagi, dlatego dotychczasową drogę mogę nazwać spacerkiem.
Czułam się na tych terenach jeszcze obco, w prawdzie nikogo tak właściwie nie znałam, ani nie kojarzyłam. Również nie byłam pewna, czy to aby na pewno miejsce dla mnie. W końcu przez tyle lat nie czułam się na tyle swobodnie, by naprawdę chcieć gdzieś zostać. Kolejną powiązaną sprawą jest też to, że nikt zbytnio nie chciał mnie zatrzymywać - wiele alf widziało we mnie konkurencję, mimo to, że przecież uciekłam od swojej rodziny, byleby właśnie nie być alfą, ale też nie każdy miał tę świadomość. W końcu nigdy nie byłam zbyt wylewna na swój temat.
Nagle do moich stóp dotarła charakterystyczna informacja - całkiem niedaleko znajdował się wilk. Po chwili poczułam też woń pewnego osobnika i z pewnością należał do watahy. Postanowiłam więc iść w kierunku woni i drgań, wypadałoby się w końcu z kimkolwiek przywitać i przy okazji nie być uznaną za intruza. Być może poznam bratnią duszę..?


<ktosiu? Żeby obyło się bez nieporozumień, proszę daj znać w komentarzu jak zdecydujesz się przejąć wątek!>

Od Leonardo do Daevari Azariah


Czerwonego basiora dobiegły pogłoski o nowym wilku, który podobnie jak on zdecydował się podjąć funkcji szpiega. Samiec postanowił więc, iż musi sprawdzić, z kim też przyjdzie mu współpracować. Jakież więc było jego zaskoczenie kiedy przed sobą zobaczył ciemną, elegancką waderę, która swoją posturą raczej nie przywoływała na myśl szpiega. Leo skrzywił się nieznacznie, mimo wszystko starając się nie ukazać swojego rozczarowania. Basior jeszcze przez chwilę krążył w oddali, przyglądając się waderze, być może było coś, czego nie dostrzegał? Być może jej magiczne umiejętności sprawiły, że zechciała ona podjąć się funkcji szpiega. Po kilku minutach Leonardo uznał, że niczego się nie dowie jeśli będzie jedynie przyglądać się wszystkiemu z daleka. Wilk zbliżył się więc, opuszczając swoją bezpieczną dotychczas kryjówkę.- Ty jesteś tym nowym szpiegiem? - Zapytał, przyglądając się waderze.
Z bliska wilczyca sprawiała dość podobne wrażenie. Dumna wadera, która niezbyt przypominała wilka gotowego wytarzać się w piasku tylko po to, aby zamaskować swoją obecność.
- Owszem. - Odparła wilczyca, nawet nie spoglądając na basiora. - Daevari Azariah
Wilk machnął ogonem, przez głowę przebiegła mu myśl, że samica go ignoruje. Nie potrzebował jakiejś szczególnej atencji z jej strony, ale taktownym byłoby, chociaż na chwilę nawiązać kontakt wzrokowy.
- Leonardo. - Odparł po chwili wilk i po chwili milczenia dodał - Nie obraź się, ale nie wyglądasz na szpiega.
Wilczyca wstała i przeniosła swój wzrok na Leo. Basior wzdrygnął się pod niczego niewyrażającym wyrazem pyska wadery.
- Nie musisz się tym martwić. - Powiedziała Daevari.
Pomiędzy wilkami zapadło milczenie. Leonardo nie wiedział, co więcej mógłby powiedzieć. Pomimo iż kompetencje wilczycy wciąż stały dla niego pod znakiem zapytania, to nie miał on zamiaru zrażać jej do siebie już na początku znajomości, tym bardziej że nie miał on żadnych twardych dowodów na poparcie swoich słów, a jedynie wątpliwości.
- Cóż... - Zaczął samiec po chwili, kładąc uszy po sobie. - Nie będę ci już przeszkadzał.
Nie czekając na odpowiedź wadery, Leonardo zaczął się oddalać. Zatrzymał się jednak chwilę później i jeszcze raz spojrzał na czarną samicę.
- Zawsze mogę pomóc... jeśli będzie taka potrzeba.
Basior nie był zbyt dobry w mówieniu tego co ma na myśli. Zdawał sobie z tego sprawę, więc postanowił nic już więcej nie mówić, a jedynie cicho się oddalić, mając nadzieję, że Daevari nie zrozumie jego propozycji pomocy jako ataku.



Daevari, zechcesz dokończyć? ^^

środa, 24 marca 2021

Od Vyan Cd. Revenge'a

Usłyszawszy słowa samca, Vyan uniosła głowę wyżej. Słyszała o nim złe rzeczy. Mogła trafić gorzej. Z aprobatą skinęła głową i wstała z mokrej ziemi. Niedaleko nich dojrzała pochylone drzewo. Zawołała do Revenge'a:

- Spójrz! Schowajmy się tam! - widocznie wilk nie zwrócił uwagi na jej słowa. Podeszła więc do niego i stanęła mu przed nosem:
- Ty też możesz zmoknąć - zaczęła przyglądać się futru - Zresztą już zamokło, ale skoro nie chcesz... - przestała naciskać i zaczęła oddalać się ku drzewu. Gdy dotarła na miejsce, położyła się na, już nawet trochę zamoczonej, ziemi. Samiec nadal tam siedział. *Szkoda mi go* - stęknęła w myślach. Po krótkim namyślaniu, wyszła z powrotem na deszcz i stanęła koło basiora. Jej futro szybko stało się ciężkie od nadmiaru wody. Spojrzała na Revenge'a soczystymi oczyma.
- Co robisz? - usłyszała ponury głos. Nie miała pojęcia, co odpowiedzieć, więc siedziała cicho. Usłyszała ponownie głos samca, ale również nie dała odzewu. Po prostu nie chciała, by jej nowo poznany wilk moknął sam.


Revenge?

wtorek, 23 marca 2021

Szpieg ~ Daevari Azariah

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
OGÓLNE INFORMACJE
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
IMIĘ: Daevari Azariah [czyt. dewari azariah]

PRZEZWISKO: W młodości zakochane basiory często wołały na nią Vi, źle kojarzy jej się to przezwisko, jednak tylko najbliższi mogą sobie pozwolić na skrócenie jej dumnego imienia do tej formy. Na co dzień nie używa swojej drugiej części imienia, nie chce by ktokolwiek zgłębiał jego pochodzenie, choć zawsze na początku przedstawia się oboma.
 
WIEK: 7 lat

DATA URODZIN: 28 marzec

PŁEĆ: Wadera
 
STANOWISKO: Szpieg

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
WYGLĄD ZEWNĘTRZNY
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━


APARYCJA: Postawa Daevari jest niezwykle dumna. Stawia kroki z wdziękiem i lekkością. Wyraz pyska zazwyczaj jest neutralny emocjonalnie, chociaż można odnieść wrażenie, że jest zamyślona oraz niezbyt przyjaźnie nastawiona do otoczenia; pierwsza myśl często bywa prawdziwa, natomiast druga niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Ciało ma wyjątkowo długie, tak jak uszy pomagające jej w funkcjonowaniu, ogon będący idealnym narzędziem do ataku za pomocą lodu i proporcjonalnie długie, szczupłe nogi. Szafirowe oczy zniewolą najtwardszego, bezuczuciowego basiora, w pewnym sensie są zaklęte, jednak Daevari używa ich tylko w wyjątkowych sytuacjach - z pewnością nie miłosnych.
Szyja i klatka piersiowa pokryte są dłuższą i gęstszą sierścią niż reszta ciała, jest to z pewnością przystosowanie biologiczne, aby wadera nie odniosła poważnych obrażeń w tych obszarach.

ZNAKI SZCZEGÓLNE: Na czole wadery znajduje się połyskujący, magiczny szafir. Można rzec, że jest jej trzecim okiem, jednakże wadera jest ślepa, więc jest jej jedynym. Funkcją szafiru jest odbieranie wszelakich fal, drgań, zmian w otoczeniu, których nie odczuwa za pomocą reszty ciała, dzięki czemu normalnie może funkcjonować bez zmysłu wzroku.
Ciemniejsze i jaśniejsze kształty wokół jej oczu są znamieniem potężnej więzi Daevari z mocą duchową - ich wygląd zmienia się z wiekiem, na wskutek przepływu magii i jej zmian. Czasem można zauważyć błękitny błysk przepływające przez znaki, jednak mało kto uzna, że nie było to przewidzenie się.
Na poduszce tylnej, prawej łapy znajduje się różowe znamię w kształcie półksiężyca.

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
CHARAKTERYSTYKA
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

OSOBOWOŚĆ: Na pierwszy rzut oka widać skrytość Daevari, może i nieśmiałość. Nie jest jednak nieśmiała, a po prostu stara ukryć swoje "ja" jak najdalej od innych. Jedynie w swojej rodzimej watasze mogła być sobą, zachowywać się beztrosko i nie ukrywać ani siebie ani swoich mocy, dlatego jest nieufna nawet i po dłuższej znajomości. Wprawdzie jest niesamowitą marzycielką, romantyczką, uwielbia przygody, spacery po malowniczych krainach, a zwłaszcza obserwowanie nocnego nieba*(wytłumaczone w ciekawostkach). Mimo wszystko poszukuje też prawdziwej przyjaźni czy miłości, gdyż odczuwa potrzebę posiadania bliskich.
Daevari od zawsze uwielbiała intrygi, ale też jest genialna w rozstrzyganiu sporów i planowaniu taktyk. Stara się być obiektywna i oceniać sprawiedliwie, jest sprytna, inteligentna, sprawiedliwa - dlatego kiedyś sądzono, że zostanie alfą. Tak się stało, że odeszła od swojej watahy w poszukiwaniu szczęścia i na swej drodze służyła jako mediator. Również nikomu nie pokazała swojego pełnego potencjału, gdyż nigdy nie chciała być alfą, a co najwyżej doradcą.
W głębi duszy jest niezwykle wrażliwa i emocjonalna, ale stara się to ukryć, postrzegając wrażliwość jako słabość. Pragnie harmonii w swoim życiu i do niej dąży; kiedy jej duchowa równowaga zostaje zachwiana, staje się rozdrażniona, oschła i marudliwa.
Co do siebie ma ogromne wymagania, od szczenięcia dążyła do nieosiągalnego ideału, przez co jej samoocena nie należy do wysokich, choć zdaje sobie sprawę ze swoich wdzięków i potrafi je wykorzystać. Niestety w rzeczywistości wygląda to tak, że Daevari nie czuje się spełniona, zadowolona, szczęśliwa. Sądzi, że może osiągnąć więcej i więcej, ale też wie, że nigdy nie będzie z siebie zadowolona, nie ważne co osiągnie. Dlatego obawia się, że nigdy nie będzie szczęśliwa, zwłaszcza, że wartości dla niej najważniejsze takie jak honor, wierność i lojalność są mało ważne w tych czasach, bezustannie jednak poszukuje szczęścia, pogrążając się w swoim nieszczęściu.

RODZINA: Nie można odmówić rodzicom Daevari tego, że byli wspaniali, wymarzeni, a przynajmniej dla niej. Jej matka Nimraan przewodziła watahą nomadów, natomiast ojciec Aethan był najwyższym duchownym. Oboje cierpliwi, spokojni i rozważni. Rodzice emanujący miłością do dzieci. Daevari ma również czwórkę rodzeństwa, starszy o 2 lata Niel oraz trójka z tego samego miotu, dwóch braci - Vell, Rian - oraz siostrę Marshe. Niestety tylko z najstarszym bratem ma dobre stosunki, z resztą braci dość neutralne, a wrogie z siostrą. Relacje te wynikają z błędu rodziców. Namaszczenie Daevari przez Bóstwo Księżyca sprawiło, że rodzice poświęcali swoją uwagę tylko Azariah. Traktowali ją niczym małego urodzonego Boga, chronili przed światem i też szykowali do przejęcia watahy. Czy Daevari tego chciała? Nie, ale rodzeństwo nie miało żalu do rodziców, a właśnie do niej. Starszy brat na szczęście nie doświadczył zepchnięcia na drugi plan, wychowywał się sam i miał wolną rękę od małego.

HISTORIA: Miejsce urodzenia Daevari jest istną krainą z bajki. Setki wodospadów, górzysty teren z płasko niżem między górami, na którym znajdowały się łąki, pastwiska, jeziora i rzeki. Jednak początek życia nie zaczął się zbyt żywo. Daevari urodziła się martwa. Martwe, piękne szczenię posiadające na swym ciele niebieskie znaczenia przez które wyraźnie przepływała moc. Szamani czym prędzej zabrali jej ciało do księżycowego źródła, miejsca, gdzie według legend jej watahy, Księżyc podzielił się swoją mocą z przodkami. Gdy tylko drobne ciało szczenięcia zetknęło się z legendarnym źródłem, księżyc dotychczas znajdujący się za chmurami, przebił się, oświetlając silnym światłem Daevari. Wokół źródła pojawiły się małe cząstki magii, a wtedy kiedy księżyc znów schował się za chmurami, szczenię otworzyło przepiękne szafirowe, błyszczące oczy. Dopiero co narodzony szczeniak otworzył oczy - wszystkich to zadziwiło, jednak wkrótce odkryto, że nie widzi.
Azariah, to słowo zostało dodane do imienia Daevari, miało ono przypominać jej oraz uświadamiać innych o tym, co się wydarzyło w dniu jej urodzin.
Cała wataha, rodzina, uznały to za znak z niebios, że Daevari Azariah doprowadzi do wiecznego pokoju na świecie. Jednak prawda jest taka, że to tylko przekonania wywodzące się z mitów i legend. Daevari została naznaczona przez Księżyc, otrzymała jego moc, jego życie. W przyszłości może i będzie musiała spłacić swój dług.
Swoje młodociane życie spędziła na nauce i szkoleniach. Mało czasu miała na zabawę czy towarzystwo rówieśników. Była izolowana od zwykłej warstwy watahy, zawsze szła z przodu, ogrodzona przez najwyżej usadowione w hierarchii wilki. Przez to jak bardzo niedostępna była dla reszty watahy, była uznawana za wyzwanie dla młodych basiorów. Wielu próbowało, żadnemu się nie udało. Każdy ją widział, żaden jej nie znał. I to ją bolało, że zainteresowanie wynika z jej pozycji w stadzie i wyglądu, nie z jej charakteru. Trzeba też zauważyć, że faktycznych interesujących kandydatów, którzy nie liczyli na zabawę, a faktyczne uczucie było niewielu. Jednak każdy, który miał chociaż cień szansy, poszedł w swoją stronę.
Wadera nienawidziła bycia gwiazdeczką do wygwizdania i oglądania, zależało jej na szacunku, którego niestety od rozwydrzonych samców nie mogła oczekiwać. Oczywiście w późniejszych latach zostali wystarczająco dobrze nakierowani przez dorosłych, lecz Daev wciąż pamiętała.
Daevari wraz z dorosłością opuściła rodzimą watahę. Nie mogła znieść ciążącego na niej obowiązku zostania alfą i najwyższym kapłanem jako jedna osoba, w dodatku tak młoda. Również jej rodzeństwo nie sprawiało wrażenia, aby chcieli żeby Daevari z nimi została. Zbyt wiele stracili przez nią, zostali zepchnięci na drugi, a nawet trzeci plan. Największy uraz jednak miała jej siostra. Z wyglądu zwyczajna, biała, o silnej budowie wadera. Niezwykle zażarta i chciwa, a przede wszystkim potwornie zazdrosna o siostrę. Sama tak właściwie doprowadziła Daevari do chęci ucieczki, gdyż robiła wszystko, by uprzykrzyć jej życie. Ostatnie spotkanie dwóch sióstr skończyło się walką, z powodu aranżowanego związku. Daevari lada dzień miała poznać swojego przyszłego partnera, a w ciągu tygodnia przejąć stanowisko alfy. Los poprowadził ciąg wydarzeń niefortunnie, gdyż basiorem, który został dla Daevari wybrany, był obiekt westchnień Marshy. Biała samica była wściekła, że przez Daevari nie może nawet się związać z kim chce. Przyrzekła sobie, że ją zabije. Nie było do tego nawet blisko, mimo że Daevari czysto fizycznie jest słaba niczym szczenię, to jednak została obdarowana potężną mocą. Nie chciała zrobić krzywdy wściekłej siostrze, mimo wszystko kochała ją, dlatego tylko się broniła. Za pomocą magii mogła wywołać niewielkie fale uderzeniowe, które odrzucały atakującą waderę, lecz było to niezwykle wyczerpujące dla młodej, niedoświadczonej w walce Daevari. Zemdlała więc, a Marsha, pozbawiona wszelkich wartości, nie zamierzała sobie odpuścić. Za wszelką cenę pragnęła pozbawić Daevari życia; chciała skręcić jej kark, lecz w momencie kiedy wbiła kły w szyję siostry, do akcji wkroczył Niel. Marsha nie mogła się z nim równać, był za duży, za silny, niczym góra, ale wiedziała, że jej nie skrzywdzi. Dlatego ruszyła z zębami na brata.
Wątek w rodzimej watasze zakończył się po prostu ucieczką Daevari, gdy ocknęła się w grocie medyków. Nikt nie zauważył uciekającej, niby przyszłej alfy stada.
Daevari włóczyła się latami przez stepy, mroźne krainy, dżungle, pustynie. Po drodze tymczasowo zatrzymywała się w watahach. Była im potrzebna jako kapłan, sędzia czy mediator. Lubiła to, naprawdę to lubiła, lecz w końcu doszła do wniosku, że tryb życia jej rodzimej watahy nie jest do końca dla niej. Bycie nomadem do końca życia nie wpasowywało się w ambicje Daev, dlatego zaczęła szukać miejsca dla siebie, miejsca z czystym startem.
 
PARTNER: Nie może się doczekać prawdziwej miłości, nigdy nie związała się z nikim, a w głębi serca czuje, że potrzebuje drugiej połówki.
 
POTOMSTWO: Nie posiada i nie zamierza mieć, choć dla swojego partnera byłaby skora zmienić zdanie.

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
MAGIA
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

ŻYWIOŁ: Woda (żywioł pochodzący od Księżyca), Wieczny Lód

MOCE: Daevari doskonale manipuluje wodą oraz lodem. Siła jej mocy powiązanych z Księżycem (domyślnie woda, ale i drobne fizyczne umiejętności wymienione niżej) zależy od jego faz. Podczas pełni prezentuje największą możliwą dla niej moc.
Daevari dzięki Księżycowi może z lekka naginać prawa fizyki, tzn. może kontrolować ciśnienie, wytwarzać pole magnetyczne, fale uderzeniowe, przenosić niezbyt duże przedmioty siłą woli. Są to raczej umiejętności wywodzące się z pochodzenia żywiołu, niżeli moce.
Faktyczne moce Daevari są mniej powszechne niż drobne odepchnięcia czy przeniesienie na dwa metry kamyczka. Oto one:
Daevari może stać się niewidzialna w czasie od ostatniej kwadry do pierwszej kwadry, jednak jej obecność mogą zdradzić niebieskie drobinki światła przypominające z daleka niebieskie świetliki. Podczas pełni drobinki się nie pojawiają.
Daevari dzięki astralnym siłom może poznać historię dowolnej rzeczy, istoty podczas pełni.
Dzięki opanowaniu wody i lodu, potrafi wykorzystywać je w tym samym momencie. Jej klasycznym stylem walki jest otoczenie przeciwnika wodą, następnie zamrożenie. Może również dzięki temu nietopniejące mosty (wieczny lód topnieje jedynie pod wpływem użytkownika tego żywiołu, można go też zniszczyć za pomocą żywiołu natury, znacznie ciężej i dłużej pod wpływem ognia) czy proste budowle - Daev jeszcze nie szkoliła się na architekta, ale prowizoryczną grotę potrafi wytworzyć.
Najważniejszą ofensywną mocą Azariah jest magia krwi wywodząca się od magii wody. Jest ona jak najbardziej zależna od księżyca, jednak pełną moc osiąga tylko podczas czerwonego księżyca (występującego co 4-6 miesięcy).Może jej używać podczas każdej fazy, jednak tylko podczas pełni może jej używać dłużej niż kilka minut. W trakcie nowiu może tkać krew najwyżej w małym zwierzęciu, efekt na innych wilkach kończy się na nieznacznym bólu podobnym do zakwasów i może na paru sekundowych dreszczach. Podczas czerwonego księżyca i w pełni sił może zabić, jednak podczas korzystania z magii krwi i po, jest całkowicie bezbronna, gdyż wykorzystuje ona absolutnie całą energię wadery bez znaczenia na siłę efektu.

━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
STATUS I STAN
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

UMIEJĘTNOŚCI:
Inteligencja: 39
Siła: 0
Szybkość: 30
Obrona: 1
Moce: 30
Razem: 100

DOŚWIADCZENIE: 20


━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
INNE
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

CIEKAWOSTKI: Daevari wie jak wygląda świat, mimo że nigdy na własne oczy go nie widziała. Zna kolory, faktyczne kształty ze szczegółami. A to wszystko dzięki jej mocy poznawania przeszłości. Może przejrzeć własną przeszłość, dzięki czemu przebywanie pod gołym niebem i teoretyczne obserwowanie nieba ma sens, ponieważ mimo teraźniejszego czasu, może widzieć to, co się wydarzyło ponad minutę wcześniej. Niestety jest to dość wyczerpujące, zwłaszcza jeśli robi się to na bieżąco, dlatego przegląd nieba z przeszłości przypomina sobie czasem przed snem.
Daevari ma bardzo wrażliwe poduszki, może nimi wyczuwać pobliskie przedmioty, o ile stykają się z ziemią. Nie są one skuteczne, jeśli dana rzecz jest lekka lub w powietrzu, od wykrywania ich jest szafir.
Trzeba wspomnieć o jej stale zmieniającym się wyglądzie. Im starsza Daevari jest, tym ciemniejsze staje się jej futro, a białe znaczenia zanikają. Na ten moment zmiany nie zachodzą tak intensywnie jak w przeszłości. W młodości jej fenotyp prezentował się zupełnie inaczej niż teraz, a jej szafir był jeszcze nieobecny.

 
W okresie jej największego podróżowania, w niektórych miejscach na ciele jej sierść przekształciła się w pewnego rodzaju pióra - były one efektem zebrania dużej ilości energii duchowej i mocy. Ich funkcją było amortyzowanie upadków z dużej wysokości. Aby je zachować musiałaby dalej podróżować po świecie.
Swój szafir zdobyła, gdy poznała szamana z drugiego końca świata około roku temu. Na wieść, że Daevari nie ma bladego pojęcia o istnieniu ptaków i latających owadów, postanowił sprezentować jej kamień, który będzie pasował do duszy, umysłu i znaków zapisanych przed narodzinami.
Szafir po paru dniach stał się nieodłączną częścią ciała Daev, faktycznie miał duchową moc, która połączyła się z waderą i umożliwiła jej stały przekaz informacji na temat otoczenia na lądzie jak i w powietrzu.
Daevari jest słaba fizycznie w dosłownym znaczeniu. Obciążenie kilkukilogramowe jest dla niej sporym problemem, nie wspominając już o braku jakiejkolwiek szansy na wygranie starcia bez użycia mocy.
Można powiedzieć, że jest pacyfistką. Unika starć i konfliktów, a swoich ofensywnych mocy używa dopiero w ostateczności, gdy ucieczka nie jest opcją.
Nawiązując do w/w ciekawostki, została szpiegiem tylko i wyłącznie dlatego, bo nie widzi się w roli medyka, alchemika czy kapłana. Woli amatorsko się tym zajmować i nie być do tego zobowiązaną.

WŁAŚCICIEL: Sangu/blakblack200@gmail.com

Od Tsuki do Renesmee

Nie patrzyła na swoje pomoce mierzenia czasu kiedy przychodziła kwestia, od jakiego czasu jest w watasze. Kwartał? Więcej, mniej? Na pewno nie pół roku. Hah, ciężko było to określić, wadera zwyczajnie nie przykładała wielkiej wagi do czasu spędzonego w watasze. Zamiast siedzenia przed jakąkolwiek formą kalendarza, samica żyła sobie praktycznie w tym otoczeniu. Nigdy na nic się nie skarżyła - w sumie dalej aż tak nie wydawała się rozmowna albo to kwestia otaczającej ją aury? Kto wie. Istotne było to, że mogła napawać się normalnym życiem. Normalnym, tak na pewno?
Hah, tylko do pewnego momentu.

To było gdzieś na początku miesiąca. W okolicy południa, Tsuki była w trakcie wypełniania obowiązku związanym ze swoim stanowiskiem, kiedy pojawiła się sylwetka strażnika, jakim był Rodrigo. Zwięźle przekazał szarej waderze informacje, że alfa chciałaby z nią jak najprędzej rozmawiać. Niebieskowłosa myślała, że to może chodzi o jakąś misję czy coś w tym stylu, dlatego zaraz już podążała ku jaskini przywódcy. Niemal będąc na miejscu, Ice Queen ukazała się w progu jaskini i zaraz dała znać, żeby przybyła podążyła za nią.
-Alfa powiedziała, że przybyła para wilków w imieniu watahy z propozycją sojuszu. Mają ten sam znak co ty, więc możesz ich znać- poinformowała ją krótko cichym głosem. Tsu kiwnęła głową.
-Tak więc, Wataha Siły Księżyców... Musimy naradzić się- usłyszała głos samicy alfa.
Oho, czyli jednak ktoś z godnej pożałowania watahy jakimś cudem tu zawędrował. Było to ciekawe bo wadera pamiętała istotną informację, że obecna WSK była oporna na nawiązywanie sojuszów bez wcześniejszego wysyłania zwiadów. Coś musiało być na rzeczy, skoro od razu z propozycją współpracy przyszli. Co to wróżyło?
-Och, jesteście już- skrzydlata wadera skierowała swoje słowa do idącej pierwszej Ice, która weszła do miejsca w którym odbywały się rozmowy. Z tego co kojarzyła szara, była to nieco większa salka jaskiniowa niż zwykła i w zasadzie nie posiadała wystroju.- Myślałam, że może byś chciała...
-Co wy tu robicie?- Tsuki odezwała się po wejściu i zobaczeniu przybyłych tak lodowym głosem, że aż wewnętrznie mogło zmrozić. Tamta dwójka wilków na chwilę straciła pozory bycia poselstwem.
-Co TY tu robisz?- Jej żałosny ojciec gwałtownie wstał i ruszył w kierunku samicy. Tsuki natychmiast zajęła pozycję gotowości, gdy on się zbliżał.- Jak śmiesz pokazywać mi się na oczy?
-Trzymaj język za zębami, to nie jest twój dom- warknęła ostrzegawczo.
-Mero!- Erot tonem głosu zamierzał go jakoś opanować ale duma wzięła swoje.
-Ty mała suko- wysyczał ojciec i zaraz podniósł łapę do wykonania ciosu ale Tsuki byłą szybsza. Gwałtownie pochwyciła jego kończynę w zęby i silnym ciosem rzuciła nim w kierunku ściany.
-Żałosny śmieciu, pożałujesz tego- po czym i Erot zamierzał zaatakować samicę ale i jego natychmiast powaliła jednym ciosem.
-Co to ma być?! Pozwalacie mieć w szeregach szalonego wilka, co postradał rozum?!- Mero udał oburzenie po wstaniu w kierunku najwyższej dwójki wilków w hierarchii. - Nasza wataha nie wybaczy takiej zniewagi w kierunku delegacji!
-Proszę się natychmiast uspokoić- beta podniósł głos, podczas gdy rozdzielano trójce od siebie. Tsuki dobrowolnie poddała się zabiegowi ale cały czas wydawała z siebie warczenie.
Spotkanie postanowiono zakończyć dla stabilizacji sytuacji, wszyscy zaczęli opuszczać lokum. Po wyjściu, bracia cicho coś uzgodnili, przy czym Erot nagle podszedł w kierunku Tsuki i ruchem pozbywania się odpadku, rzucił małe zawiniątko pod łapy samicy.
-To chyba będzie twoje- splunął z szatańskim uśmiechem. "Zachowaj spokój" powtarzała sobie. Była bardziej niż pewna, że naprawdę chcą się jej pozbyć. Patrząc jednak na nieznany pakunek odnosiła wrażenie, że to coś, co bardzo dobrze zna. Prostym ruchem rozwiązała guz, by móc patrzeć na kawałek ucha co zaczął śmierdzieć rozkładem. Świat wtedy ucichł, jakby zmarł. Kolor futra i charakterystyczny znak wyszarpania...
-Ty...- zaczęła szybciej oddychać. Cały widok stał się czerwony. Pamiętała uczucie, że oni się uśmiechali zwycięsko.- Wy... Zabiliście Yamisa... ZAMORDUJE WAS GDNIDY!
W Tsuki wstąpił niby demon, gwałtownie doskoczyła na dwóch krewnych w jasnym celu zaatakowania. Nie pamięta tylko jak długo zajęło kilku członkom watahy odciągnięcie samicy w której, jak się okazało, były potężne siły rodowitego wojownika. Coś chyba brzmiało jak okrzyki pełne nienawiści i chyba wypowiedzeniu wojny, też chyba było o nakazie pozbycia się jej.
To, co pamięta już bardzo dokładnie to siedzenie w kącie najbliższej jaskini i przytulając jak największy skarb ucho jej opiekuna.
-Tsuki, co to było? Co ja mam z tobą zrobić?- Rene westchnęła oddalona o kilka metrów od szarej. Ona to na pewno musiała być osłupiała potęgą tkwiącą w oznaczonej księżycem.
-Nie obchodzi mnie to- powiedziała głucho.- Możecie mnie wyrzucić z watahy, zabić. Cokolwiek. Tylko... Tylko pozwólcie mi pochować, co zostało z Yamisa- spojrzała wzrokiem pełnych szczerych łez na alfę.- O nic więcej nie proszę. Moje życie jest mi obojętne.
-Tsuki... Dlaczego?- Zapytała zaniepokojona skrzydlata wadera robiąc krok ku niej. Z oczu szarej zaczęły kapać łzy.
-Błagam, pozwól mi go pochować- powtarzała jak mantrę tuląc do swej piersi kawałek ucha.
Wkrótce stała nad prowizorycznym i skromnym grobem, który osobiście wykopała. Z największą starannością wygładzała świeżą ziemię i położyła coś na wzór wiązanki nań. Z namaszczeniem pogładziła łapą po małej imiennej tabliczce. Bydlaki zabili jej najdroższego opiekuna. Nigdy im tego nie wybaczy. Z rozkoszą by ich wybiła w pień za to i za tamto, co jej zgotowali z resztą żałosnej rodziny.
Po oddaniu należytej czci pod kontrolą innego członka watahy, w formie zachowania szczególnej ostrożności z nią, mechanicznym krokiem wróciła do alfy. Renesmee miała wydać wyrok nad losem Tsuki i zdecydować o możliwości sojuszu z Watahą Siły Księżyców. Niebiekowłosej było to absolutnie obojętne. Wzrok miała iście martwy, pozbawiony jakiejkolwiek iskry. Zajęła miejsce siedzące po jednej stronie, naprzeciw siedzieli mocno poranieni Mero z Erotem.
-To twój koniec suko. W końcu- zasyczeli. Nie zareagowała. Patrzyła martwo przed siebie. Przynajmniej godnie pochowała co zostało z jej mistrza ale nie obroniła go na schyłku jego egzystencji. I teraz ona siedzi w oczekiwaniu na swój los. Ale czy tak miało być? Czy to był dobry pomysł, by tu faktycznie dołączyć? Co by Yamis w tej chwili powiedziałby? Czy zganiłby ją za pozostawienie go na łaskę wykonania rzeźni jej ojca i wuja? Miałby jej za złe to wszystko? Czy może też by żałował, że pomógł jej wtedy na początku?
Nie prościej było po prostu dać się zabić już dawno?

<Renesmee?>
+1000

Od Revenge'a cd. Vyan




Samiec nie był zadowolony z tego, że ktoś na niego wpadł. Wstał i usłyszawszy przeprosiny prychnął. Po kilku sekundach podwyższonym głosem dał odzew:- Jeśli niechcący, to dobrze - po chwili dodał -My się chyba nie znamy?
- Chyba nie - usłyszał odpowiedź
- W takim razie jestem Revenge - zmrużył oczy, odwrócił się
- Ja jestem Vyan - przedstawiła się wadera. Po tym przedstawianiu się między nimi powstała cisza. Nikt się nie odzywał. W pewnym momencie Revenge podniósł ogon z ziemi i oglądając się za siebie, zaczął powolutku iść przed siebie. Z każdym krokiem dziwił się bardzo na to spotkanie. Chodziło o paskudną aurę. Czyżby nowa poznana wilczyca też wolała brzydką pogodę? Samiec zatrzymał się, gdy coś mokrego spadło mu na nos. Już kolejne na plecy. Oznaczało to deszcz. Po raz kolejny oglądnął się za siebie. Dojrzał tam nadal siedzącą Vyan. Zaczął myśleć, czy może nie powiedzieć waderze, by schowała się przed deszczem. Byłoby to dość dziwne i niepodobne do niego, ale postanowił to powiedzieć:
- Yyyy... Może ... Może powinnaś gdzieś schować się przed deszczem?

Vyan? 

poniedziałek, 15 marca 2021

Od Hinaty Cd. Tristany


Na słowa wadery biały samiec zarumienił się i zaniemówił. Chciał powiedzieć cokolwiek, ale dziwne poczucie nie pozwalało mu wypowiedzieć ni słowa. Prawdą było, że wadera zdała się także mu wyjątkowa i naprawdę polubił ją oraz jej towarzystwo. Może było to spowodowane chwilą, może słowami Tristany. Hinata przełknął ślinę i spojrzał na swoje łapy.
- J-Ja też uważam, że jesteś dla mnie szczególna. - odparł cicho. Samica jednak chyba usłyszała jego słowa. Cisza między nimi zmieniała się w nieco krępującą. Hinata westchnął i zebrał w sobie odwagę, by spojrzeć na opiekunkę.
- Cieszę się, że dane mi było cię spotkać. Pomogłaś mu odnaleźć się tutaj. Bez ciebie nie mógłbym spoglądać na to miejsce jak teraz. Mimo iż mam tu kuzynostwo, miejsce to byłoby dla mnie nieco obce. Ty jednak przybliżyłaś mi je znacznie. - wyznał. Czuł jak coś ściska go w gardle. Słowa coraz trudniej wychodziły z jego pyska. Hinata znów spojrzał na swoje łapy. Nie przepadał za sobą za takie zachowanie. Był niezwykle odważny do pewnego momentu, póki nie zostanie zawstydzony. Wtedy nie może się wysłowić i ciągle czuję się zawstydzony. Nie chciał wypaść źle przed waderą. Naprawdę stała się mu bliska. Przy niej czuł się znacznie inaczej. Czuł się tak miło. Miał wtedy znacznie więcej energii i chęci do zrobienia czegokolwiek. Była niczym źródło energii działania dla Hinaty. Basior chciał, by Tristana nie zniechęciła się jego osobą.


Tristana?

Od Renesmee Cd. Capitána



Wadera spojrzała na szaraka, a następnie spojrzała na basiora. Uśmiechnęła się przechylając lekko głowę na bok. Zdawać by się mogło, że jest także nieco zarumienuona, choć futro uniemożliwiało dojrzenie tego.
- Dziękuję ci, ale naprawdę nie musiałeś. - powiedziała z wdzięcznością. Basior uśmiechnął się i machnął łapą na jej słowa.
- To naprawdę nic takiego. - odparł. Po chwili odszedł, aby wrócić z kolejnym zającem dla siebie. Po posiłku wilki znów poczęły przemierzać tereny watahy. Renesmee ciągle podziwiała, jak to jej ziemie pięknie prezentują się w bieli. Niedługo jednak obraz ten zaniknie. Nadejdzie wiosna, a z nią cieplejsze dni. Alfa nie mogła się ich doczekać. Uwielbiała spoglądać na kwitnące kwiaty i budzącą się do życia naturę.
- Czas naprawdę szybko leci. - powiedziała w pewnym momencie na głos. Capitán spojrzał na nią z uśmiechem.
- Masz rację. Wszystko zmienia się z biegiem czasu.
- Pamiętam jeszcze dzień, w którym postanowiłam założyć tą watahę. Nigdy nie spodziewałam się, że ktoś zechce dołączyć.
- Oj Rene. - zaczął basior. Samica spojrzała na niego z uśmiechem.
- Cieszę się, że tu jesteś. - powiedziała i znów spojrzała w niebo. - Zrobiłeś dla mnie tak wiele. Jak nikt inny. Zawsze mogę na tobie polegać. Doceniam to. - wyznała przysiadając na moment. Znajdowali się obecnie na Côte Focheuse. Skalisty wybrzeże było niezwykłe. Renesmee spoglądała w morze. Niewielkie fale wody posuwały się ku brzegu. Wadera uśmiechnęła się.
- Może zostaniemy tu dłuższą chwilę? - zaproponowała. Capitán uśmiechnął się. - Chciałabym zobaczyć zachód słońca. - dodała po chwili.


Capitánie? ^^

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 233
Ilość zdobytych PD: 116

czwartek, 11 marca 2021

Od Revenge'a Cd. Kuroi Hone

Gdy Revenge odwrócił się ponownie, nie dojrzał już starszego basiora. Uśmiechnął się szyderczo i, już trochę szybciej, szedł w stronę kwiecistej ścieżki. Zanim jednak zdążył unieść łapę, huk rozbrzmiał kolejny raz. Czyżby dało się go słyszeć coraz częściej? Kruczoczarny samiec stawał się coraz mniej spokojny. Przecież sprawca zjawiska mógł zagrażać watasze, a "co gorsza" jemu samemu. Kolejny huk był zdecydowanie głośniejszy niż wszystkie poprzednie. Wilk zaczął pędzić w stronę źródła hałasu. Gdy dotarł na miejsce, dojrzał kilka połamanych gałęzi. Zaczął się zastanawiać, czy to faktycznie źródło. Przecież gałęzie nie zdołałyby wywołać tak potężnego hałasu. Rev zaczął się zastanawiać nad tym, czy czasem nie porzucić sprawy. Huki mu nie przeszkadzały. Mógłby z nimi żyć. Nie miał pojęcia, ile czasu przesiedział przy tym "niby" źródle, a tu kolejny trzask. Wilk nastawił uszy i uniósł głowę. Dochodziło to zza niego. Rzucił się jak oszalały w zarośla. Szybko zorientował się, że zaraz na kogoś wpadnie, więc, na szczęście, zdołał wyhamować. Bardzo zdziwił się na widok "starego przyjaciela", czyli członka watahy, którego wolałby nie spotykać. Stał on koło sterty jakiś kości. Revenge rzucił pytanie, kierując skrzydłem na kości:
- To twoja sprawka?

Kuroi?^^

poniedziałek, 8 marca 2021

Od Raquel Cd. Kuroi Hone

 

Słowa basiora mogły brzmieć trochę jak groźba, przez co Raquel przeszedł dreszcz. Rozumiała jednak w pełni obawy Kuroi Hone, lepiej, żeby zatrzymała pewne informacje tylko dla siebie. Dlatego właśnie alchemiczka odpowiedziała, szybko kiwając głową.

- Oczywiście, nie musisz się o to martwić - zapewniła.

Czarny wilk mruknął w reakcji, jakby próbując przekazać, że ma na to nadzieję. Halcón pisnął cicho i zakręcił się dwa razy wokół własnej osi. Raquel przymrużyła oczy.

- I ty masz jeszcze siłę na zabawę... - wymamrotała z lekkim uśmiechem.

Sama wciąż była bardzo osłabiona, powoli zaczęła podnosić się z ziemi. W końcu żeby wyjść z lasu, trzeba najpierw wstać.

- Pomogę ci - rzekł Kuroi swoim lodowatym tonem, po czym podał waderze pomocną łapę.

- Jak wrócę do jaskini, to pójdę spać i nie wstanę przez tydzień - jęknęła, żartując nieco z własnego stanu.

Basior pokiwał lekko głową. W głowie szarej wilczycy pojawiło się pytanie, czy może taki gest odebrać za uśmiech ponurego płatnego mordercy.

Wilki szły dość długo, głównie przez fakt, iż alchemiczka nie potrafiła poruszać się w dość szybkim tempie. Mięśnie paliły ją, jednak nie chciała narażać Kuroi, Gutou i Halcóna na jeszcze większe niebezpieczeństwo, które mogło pojawić się przez zbyt długą wizytę w mrocznym lesie, więc zaciskała zęby i mimo bólu brnęła przed siebie. Jednak jej mina musiała wyrażać jej wewnętrzne cierpienia, ponieważ nagle cisza została przerwana przez głos basiora.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz, jakbyś próbowała zjeść pięć cytryn na raz.

Ten komentarz wywołał uśmiech na pysku samicy.

- Nie, wszystko okej. Próbuję sobie przypomnieć przepis na eliksir, który mógłby mi pomóc - skłamała, bo Kuroi już dość się przez nią namęczył.

- No to dobrze... W takim razie myśl dalej.

Raquel ponownie się uśmiechnęła, tym jednak razem z powodu polany, którą dało się już widać między drzewami. Byli przy wyjściu z lasu.

<Kuroi?>

Od Kuroi Hone Cd. Revenge


Kuroi przez jakiś czas wpatrywał się w skrzydlatego wilka, jednak gdy ten to zauważył zmrużył on oczy i po chwili odwrócił się w kompletnie inną stronę. A tą kompletnie inną stroną był prawdopodobna strona, z której było słychać huk, który sprawił, że młodszy z basiorów był cały mokry.
W czasie swojej podróży spotkał przeróżne wilki, a po dotarciu do watahy Renaissance także spotkał wiele innych. Moce wszystkich wydawały mu się egzotyczne. Cóż, może to być spowodowane tym, że wychowywał się w watasze, gdzie podstawową mocą była przemiana w kości, a inne zdążały się bardzo rzadko. W pewnych pokoleniach były uważane za legendy lub w jeszcze dawniejszych czasach wilki z dodatkowymi mocami były czczone.
Hone westchnął tylko i zaczął iść. Chciał to tylko sprawdzić i jakoś nie zagłębiać się w sprawę. Idzie tam z czystej ciekawości. A poza tym Gutou nie dałby mu spokoju. Obecnie cały czas “trąbił” swojemu właścicielowi o sprawdzeniu przyczyny huku.
Gdy był na miejscu znalazł jedynie stertę przepalonych kości. ‘Co to jest?’- pomyślał basior spoglądając na “znalezisko. Odwrócił wzrok w stronę, z której usłyszał szumy.

Revenge? Wybacz, odpisanie do ciebie to troszkę trwało ^^’

Od Tarou Cd. Bai Langa ~ Los naszym panem

 
Skrzydlaty samiec naprawdę był zażenowany całą sytuacją. Miał nadzieję, że ta cała sytuacja, która powstała z nieporozumienia szybko pójdzie w niepamięć. On sam, gdy tylko pomyślał o nieporozumieniu zalewał się rumieńcem. Ciocia naprawdę zareagowała w ten sposób? Czy to mogłoby mieć miejsce? Czy Tarou mógłby udać się w ślady ojca i zakochać się w basiorze? Szybko zaprzestał rozmyślań, przypominając sobie, że znajduje się w obecności innych. 
- Co tak stoicie kochani? - spytała wesoło Hanako. Zdawała się wcale nie przejmować tym wszystkim. Jeśli tak było, to Tarou naprawdę jej zazdrościł. Sam chciałby mieć zdolność nieprzejmowania się rzeczami małoistotnymi. Zdecydowanie życie stałoby się łatwiejsze i barwniejsze. 
- Dziękuję, że nas przyjęłaś ciociu. - zdołał wypowiedzieć jedynie tyle, lecz to i tak było sukcesem dla medyka. Samica machnęła wesoło ogonem na boki i podeszła do bratanka. 
- Naprawdę nie masz za co dziękować skarbie. Wiesz, że zawsze służę pomocą. 
- Tak wiem, nie raz się o tym przekonałem.  - wyznał z delikatnym uśmiechem, który wadera odwzajemniła. 
- Mam nadzieję, że posłania przypadły wam do gustu. - powiedziała spoglądając na dwójkę samców. Obaj skinęli w odpowiedzi głowami. Samica uśmiechnęła się, a w jej oku błysła iskierka. 
- Proponuję wspólny posiłek. Następnie odpoczniecie po podróży. Jutro zaczniemy naukę. 
- Zgoda. - Tarou przystanął na propozycję Hanako. Był padnięty po podróży i czuł, że zaczyna robić się głodny. 
- Więc proszę za mną. - samica wyszła z jaskini. Bai wraz z Tarou ruszyli za nią. Zatrzymali się na obrzeżach lasu. Zaraz dołączył do nich Guree. We czwórkę upolowali dostojnego samca jelenia. Byka wystarczyło by napełnić cztery głodne wilki. W drodze powrotnej medyk niepewnie zerkał na zielarza. Nie wiadomo czemu, jego myśli zaczęły krążyć właśnie wokół Bai Langa. Były one dosyć chaotyczne, więc trudno było mu wynieść jakiekolwiek wnioski z nich. Spojrzenie zielarza wybudziło go z pewnego "transu" w jakim się znalazł. Pomachał łbem na boki i westchnął. 
- Co taki zmarnowany? - spytała Han zrównując krok z jego. Niebieskooki spojrzał na nią. Widział, że jest zmartwiona. 
- To nic ciociu. - odparł. Samica zmarszczyła brwi i stanęła przed medykiem, zmuszając go tym samym, do zatrzymania się. 
- Kochanie... Nie ze mną te numery. 
- To naprawdę nic. Zbyt wilka ilość myśli. 
- Pewnie jesteś już tym wszystkim zmęczony. Na szczęście zmierzamy do jaskini, gdy dojdziemy będziesz mógł się odprężyć. - odparła. Nie myliła się. Zaraz po dotarciu na miejsce, Tarou ułożył się na swoim posłaniu. Bai Lang zajął swoje, a Hanako ułożyła się obok swojego partnera. Wtuliła się w jego bok, a on opatulił ją ogonem. Tarou położył głowę na łapach. Spoglądając na ten widok, nie wiedzieć czemu, wyobraził sobie w tej sytuacji jego i Bai Langa. Lekki róż wkradł się na jego policzki, a przyjemne ciepło opatuliło ciało, które leżało, przygotowane do snu. Wzrokiem powędrował na legowisko zielarza. Bai Lang układał się właśnie wygodnie do snu. Chyba poczuł na sobie czyjś wzrok, gdyż zaczął się rozglądać. Taro w mgnieniu oka zmienił cel, na który spoglądał. Jego serce zabiło szybciej, jakby bał się odkrycia, że to on stoi za jakąś ogromną zbrodnią. Medyk przymknął oczy. 
- Bogom dzięki, że dotarliśmy w jednym kawałku. - szepnął do siebie, po czym zasnął. 

Bai? ^^

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 501
Ilość zdobytych PD: 250

Od Capitána Cd. Renesmee



Samiec spojrzał ze współczuciem na zmartwioną waderę. Panuje zima, więc jest ciężej o pożywienie niż zazwyczaj. Basior jednak nie chciał, aby Renesmee zrzucała całą winę na siebie. Podszedł bliżej srebrzystej wadery i z uczuciem otarł się pyskiem o jej głowę, by ją pocieszyć.

- Nie obwiniaj się. Głód doskwiera także im, są wrażliwsze na dźwięki niż zazwyczaj. - westchnął spoglądając w kierunku, w którym stado uciekło. - Złapiemy coś innego.

- Ale.. - wadera próbowała polemizować, jednak Capitán już ruszył pewnym krokiem przed siebie. Zatrzymał się kilka kroków dalej i z figlarskimi iskierkami w oczach spojrzał na Renesmee.

- Idziemy? Czy będziemy rozpaczać za jeleniami resztę poranka? - zaśmiał się basior. Głód nie popsuł mu humoru, wciąż miał pełno energii i chęci do działania. Wilki czujnie ruszyły przez leśne poszycie. Nadsłuchiwały najmniejszego szmeru na śniegu, czy w krzewach. Nagle Capitán zatrzymał się, nastawiając uszy w kierunku z którego usłyszał ciche chrupanie. Delikatnie zaczął się podkradać, starannie kładąc łapę za łapą. Nim zdążył się obejrzeć, niósł w pysku dorodnego zająca.

- Ciepłe śniadanie dla damy. - odparł kładąc zdobycz przed waderą.

Rene? uwu


PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 171
Ilość zdobytych PD: 85

niedziela, 7 marca 2021

Podsumowanie lutego!

Z małym opóźnieniem wstawiam podsumowanie lutego. Miesiąc zdecydowanie nie należał do tych bardzo aktywnych, gdyż pojawiło się jedynie 8 postów w tym 6 opowiadań. 

Oto przebieg podsumowania: 

Aktywność wilków :

Attano - 0 opowiadań 
Bai Lang - 1 opowiadanie
Capitán - 0 opowiadań
Diegore Flamero - 0 opowiadań 
Hinata - 0 opowiadań
Ice Queen - 0 opowiadań
Kuroi Hone - 1 opowiadanie
Leonardo - 1 opowiadanie
Raquel - 0 opowiadań
Renesmee - 0 opowiadań
Samya - 0 opowiadań
Tarou - 0 opowiadań
Tristana - 2 opowiadania
Tsuki - 0 opowiadań
Tuisku - 0 opowiadań
Vaayu - 0 opowiadań
Rodrigo - 0 opowiadań 
Vyan - 0 opowiadań 
Revenge - 1 opowiadanie 

Nagrody:


1. 60 WD + 20 pkt. doświadczenia - Tristana

2. 40 WD + 15 pkt. doświadczenia - Revenge, Kuroi Hone, Leonardo, Bai Lang

3. 20 WD + 10 pkt. doświadczenia - brak


Postarzenia:


w tym miesiącu wilki nie podlegają postarzeniu z powodu niskiej aktywności
 

Aktualności:


~ W marcu odbędzie się czystka
~Wataha wciąż pozostaje bez nowych par, ani miotów
~Opowiadania 1000+ są oznaczone etykietą Bonus zachęcamy do przejrzenia jej ^^
~W najbliższym czasie zostaną zmienione zdjęcia naszych członków na stronach wadery/basiory/szczeniaki
~Szykuje się mini event z dłuższą ilością czasu 


Ogłoszenia:


Pojawiła się czystka o której możecie poczytać tutaj ~klik~

~ Alfa Renesmee  

Czystka!

 Witajcie kochani!
Chciałabym ogłosić, że miesiąc marzec, jest miesiącem czystki. 
Oznacza to, że postaci, które nie napiszą choć jednego opowiadania w tym miesiącu, zostaną wydalone z watahy. 
Jeśli ktokolwiek jest niedysponowany w tym miesiącu proszę zgłosić mi to w jakikolwiek sposób. Może być to wiadomość email, wiadomość na discordzie lub w jakikolwiek inny sposób. 
Post ten zawiera listę naszych członków i ich stan.  Lista będzie akutalizowana z każdym kolejnym bezpiecznym wilkiem, który napisał opowiadanie lub też zgłosił nieobecność. 

Opowiadanie należy napisać do dnia  31 marca! 


Czerwony kolor to wilki zagrożone 
Pomarańczowy kolor to wilki zwolnione 
Zielony kolor to wilki bezpieczne 

Oto lista naszych członków oraz ich statusy :

Attano Luzige
Bai Lang
Capitán 
Diegore Flamero 
Hinata
Ice Queen 
Kuroi Hone
Leonardo
Raquel
Renesmee
Revenge 
Rodrigo
Samya
Tarou 
Tristana
 Tsuki 
Tuisku 
Vaayu
Vyan
Daevari Azariah