Wyjście z lasu było już naprawdę blisko. Raczej nic złego nie powinno ich tu spotkać. Nie licząc spotkania z mrocznym bykiem, zagubioną duszą bądź z wężem mroku, ale nie powinno im się to przydarzyć. W końcu ile razy, w tak nie tak dużym odstępie czasu, może spotkać ich coś złego? Zresztą Kuroi był już nieźle zmęczony, nie wspominając o Raquel. Jednak… przy pomocy dwóch towarzyszy Hone byłby w stanie poradzić sobie nawet w szczytowej formie.
-Na pewno sobie poradzisz? Nie jestem pewien czy nie stracisz przytomności w połowie drogi.- Powiedział, patrząc kątem oka na waderę.
-Naprawdę wszystko w porządku, poradzę sobie.- Odparła.
Niespodziewanie, zaledwie dwa czy trzy metry od wilków było słychać szelest. Nie ma opcji, by był to mroczny byk bądź zagubiona dusza, krzewy tu były zdecydowanie za małe. Jedyną opcją jest mroczny wąż lub jakieś małe stworzonko.
-Stójcie.- Powiedział, przyjmując pozycję gotową do zaatakowania. Tak w razie, gdyby okazało się to być czymś niebezpiecznym.- Gotou… sprawdź to.- Dodał dosyć ostrym tonem basior.
Szelesty kilkukrotnie się jeszcze powtórzyły, nie było wątpliwości, że coś się tam znajduję. Gotou podleciał tam, był trochę powyżej wysokości krzewów. Po chwili Hone usłyszał w swojej głowie “Wąż, jest czarny. Nie mogę zauważyć więcej. Może być jadowity.”.
Kuroi podszedł powoli w miejsce, gdzie znajdował się wąż. Niestety Gotou powiedział mu jedynie o tym, że jest czarny, więc równie dobrze może być to zwyczajny wąż. Jednak… jeżeli jest to wąż mroku, oznacza jedynie kłopoty, ponieważ mógłby zaatakować podczas wychodzenia z lasu.
Wszystkie wątpliwości co do węża zniknęły, gdy ten wyskoczył prosto na basiora. Gdy zobaczył go w “pełnej krasie” miał pewność co do jego gatunku. Nim wąż zdążył się wbić w ciało białookiego miejsce, które miało zostać zaatakowane, “zrzuciło skórę”, pozostawiając widoczne kości.
-Gotou!- Po tych słowach czarny wąż pokrył się niebieskimi płomieniami, a gdy upadł na ziemię, podpalił niewielki skrawek wysuszonej trawy. Nie było potrzeby zamartwiania się o to, czy pożar się nie rozprzestrzeni. Mimo że mogło się tak nie wydawać to towarzysz Hone miał wszystko pod kontrolą.- Chodźmy.- Zwrócił się do wadery i jej towarzysza.- Mam dość tego lasu na najbliższe kilka miesięcy…- Dodał ciszej, zaczynając iść.
Gdyby wąż nie wydał nieuważnych szelestów, którejś z nich mogłoby być zatrutym. Jednak teraz nic nie powinno im przeszkodzić.
Przeszli już pomiędzy drzewami, które prowadziły do dużo bardziej spokojnej polany. Na całe szczęście zaraz po wyjściu nie oślepiło ich światło słoneczne. W mrocznym lesie było naprawdę niewiele światła. Przynajmniej tu im się poświęciło- jedynie światło księżyca oświetlało polanę przez bezchmurne niebo. Basior miał już nadzieję na spokojny powrót do swojej jaskini.
Raquel? ^^
Brak komentarzy
Prześlij komentarz