Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

wtorek, 30 marca 2021

Od Daevari Azariah CD. Leonardo

Po dłuższym czasie poszukiwania upragnionego obiadu, udało mi się wytropić małe stado zajęcy. Zależało mi na młodym mięsie, które wymagało największego wkładu w prędkość. Jakość wymaga poświęcenia, tak? Użycie mocy byłoby najłatwiejsze, jednak magia krwi czy lodu psuje smak mięsa, więc byłam zmuszona zapolować czysto fizycznie, skoro zależało mi na rarytasie. 

Dziś była pełnia, dlatego najlepszym sposobem na zakradnięcie się jak najbliżej, było stanie się niewidzialną. W taki sposób zbliżyłam się do celu, aby po chwili zgrabnie, a jednocześnie celnie i szybko wyskoczyć na ofiarę. Mimo wszystko musiałam poświęcić kilkanaście sekund na dogonienie zająca, moje miejsce startu nie było w odległości metra od legowiska zwierząt a co najmniej trzech metrów, dlatego miały jakikolwiek czas na reakcję.

Wraz ze swoją zdobyczą wróciłam w okolice Pont radial, aby po najedzeniu się nie mieć daleko do swojego schronienia. 

Zawsze skóruję swoje ofiary za pomocą mocy, aby stworzyć sobie z nich swego rodzaju, miękkie legowisko, a jako że jestem tu od niedawna, swoją kolekcję skór dopiero rozpoczynam od skromnego zająca.

Po skończonym posiłku postanowiłam jeszcze odpocząć w tym samym miejscu, uprzednio zakopując niejadalne pozostałości kawałek dalej, a następnie oczyściłam swe futro poprzez ściągnięcie wszelkiego rodzaju brudu wodą zgromadzoną z powietrza. 

W pewnym momencie dotarły do mnie drgania, czułam krążącego nieopodal wilka. Jakoś mnie to nie zmartwiło, praktycznie zawsze wilki zamiast podejść do mnie normalnie, wolały najpierw obczaić mnie z dala. Nie wiedziałam w sumie czym to jest spowodowane, nie czuję się jakaś wyjątkowa, niebezpieczna czy dziwna, żeby taka ostrożność była potrzebna, jednak starałam się udawać, że nie zdaję sobie sprawy z czyjejś obecności. Z resztą z tego co wiem, nie każdy jest obdarzony "ślepym widzeniem" wszystkiego w promieniu dwóch czy trzech kilometrów, przy dobrym terenie nawet i więcej, dlatego może lepiej jest nie eksponować tak swojego przystosowania do życia?

Po krótkim czasie mogłam już wyczuć, że jest to basior oraz że zdecydował się podejść. Byłam kapkę zmęczona po jedzeniu, więc mój entuzjazm był minimalny, wręcz znikomy. Przywitał się, ale też z lekka mnie oburzył, komentując mój wygląd a propos mojej funkcji w stadzie. Nie ukrywam, że nawet lekkie ocenianie książki po okładce mnie podirytowało. A mowa ciała samca... ewidentnie wskazywała na ciekawość, czułam najmniejszy ruch mięśni i mogłam też dzięki temu wyczytać, że być może czuje się też nieswojo przy mnie, ale niestety nie wiem czy to z powodu moich braków w ekspresji czy może z powodu mojej postawy. 

- Cóż... Nie będę ci już przeszkadzał - basior powoli się oddalał, a ja się zastanawiałam, czy może udowodnić mu, że jestem stworzona do bycia szpiegiem. 

Jednak łatwo nasunął mi odpowiedź, wraz ze słowami, że może mi pomóc. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Leonardo na pewno nie ma zamiaru mnie urazić, może po prostu nie ma obycia w takich tematach i wychodzi jak wychodzi, ale odebrałam to jako to, że rzucił mi wyzwanie. A ja zawsze podnoszę rękawicę.

Poczekałam aż wilk znów pójdzie w swoją stronę, by zaraz po tym wykorzystać aktualną fazę księżyca i skorzystać z pełni mocy. 

Stałam się zupełnie niewidzialna, zazwyczaj towarzyszące mojej niewidzialności drobinki są podczas pełni nieobecne, dlatego niemożliwe jest zlokalizowanie mnie, również mój zapach na ten czas przestaje się unosić w powietrzu. Podążyłam za nowo poznanym, byłam ciekawa, czy postanowi jeszcze raz się za mną obejrzeć i fakt, zrobił to. Zgaduję, że początkowo było to po prostu zerknięcie okiem, ale gdy Leonardo spostrzegł moją nieobecność, nie mogłam powstrzymać nieco rozbawionego westchnięcia. Mój głos w niewidzialnej postaci był, no cóż, zdaniem mojej rodziny anielski, ale i tajemniczy, czasem budzący lęk, a czasem uczucie spokoju. Dla osobnika znajdującego się w pobliżu mnie zdaje się, że mój głos go otacza, że się niesie i niesie, jednak jest to tylko złudzenie.

- Sądzisz, że potrzebna byłaby mi pomoc, Leonardzie? - starałam się brzmieć przyjaźnie, ale też zależało mi, by było słychać nieco wyzywający wydźwięk. Chciałam wymusić na nim, by i on się popisał w swej roli. 

- Każdy może jej potrzebować - odpowiedział Leonardo. Samiec zdawał się odrobinę zakłopotany, może postąpiłam zbyt agresywnie?

Jednak było mi mało, postanowiłam może i zachować się nie do końca przyzwoicie, ale miałam na to ogromną ochotę. Mianowicie zbliżyłam się na tyle blisko, by przejść dosłownie przed pyskiem Leonarda, z lekka ocierając się grzbietem o jego czubek nosa, w tym samym czasie stając się jak najbardziej widzialną.

- Skoro zakwestionowałeś moje predyspozycje, może sam zaprezentujesz, co umiesz, jakie masz moce? - końcówką ogona dotknęłam jego szyi, odchodząc metr dalej.

Ale dopiero teraz wyczułam właśnie końcówką ogona... coś na jego szyi. Nie był to z pewnością żaden magiczny amulet, pamiątka, cokolwiek pozytywnego. Czułam od tej rzeczy raczej negatywną energię. 

Bardziej mnie w sumie interesowało jakich technik używa basior, gdyż te prymitywne... raczej mnie zawodziły. Miałam nadzieję, że Leonardo mnie zaskoczy, niżeli zawiedzie, skoro nie wyglądam na szpiega. 

- To na twojej szyi... w czymś ci pomaga..? - mruknęłam, stając naprzeciwko samca, a swoje łapy mocniej przytwierdziłam do ziemi, aby lepiej poznać jego ciało.

Do pomocy wytężyłam również swój szafir, który ewidentnie dał mi znać o metalu z wyżłobionym w nim numerze. 

<Leo?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz