Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Copycat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Copycat. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 października 2022

Od Copycat c.d Stormy ~ "Jak kamień w wodę"

Na pysku wadery przewijało się wiele emocji i widać było, że bije się z myślami. Cóż, podobnie było u mnie. Czy powinnam dopuścić kogoś do siebie i pozwolić naruszyć moją bezpieczną strefę, jaką jest własna jaskinia? Chociaż czy o tej grocie mogę w ogóle mówić jako o „bezpiecznym miejscu”? Jest to bardziej własny kąt. Od małego byłam praktycznie zmuszona do spania wśród drzew i śniegu więc posiadanie czegoś na własność to jakaś nowość. Tak czy inaczej, patrząc na Stormy, widzę siebie. Też byłam w takich sytuacjach, gdy z rany leciała krew, a ja leżałam na ziemi i z bólu nie byłam w stanie się bronić. Ale mi nikt nie pomógł. Mnie nikt nie wciągnął na plecy i nie zaniósł do medyczki.
Przestąpiłam z łapy na łapę i machnęłam ogonem, dając tym samym upust negatywnym emocjom zaczynającym gromadzić się w moim ciele.
- Posłuchaj. Jesteś w trudnej sytuacji i wylądowałaś na lodzie. - zaczęłam. - A ja nie pozwolę by ktoś w takim stanie, miał jeszcze szukać noclegu i analizować co zrobić do czasu, gdy będzie miał się spotkać z Alfą.
Usiadłam i westchnęłam do samej siebie. Spojrzałam w oczy wilczycy siedzącej przede mną, mając nadzieję, że mimo braku uśmiechu na moim pysku wychwyci przyjazne intencje z moich oczu.
- Nie chcę być problemem. - powiedziała krótko wadera. Słychać było pewność w głosie, jednak słyszalna była również nuta niepewności. Wadera zdecydowanie zdawała sobie sprawę, że jeśli nie przyjmie tej oferty, to może się cmoknąć.
- Nie będziesz. - pokręciłam głową i lekko się uśmiechnęłam. - Zbierajmy się.
Mówiąc to, podniosłam się i otrzepałam. Gdy moja nowa znajoma się podniosła, przysunęłam się, by służyć jej za ewentualną podporę lub ją łapać, gdy upadnie. W końcu nie chcemy by doznała kolejnych obrażeń.
- Raz jeszcze dziękuję za wszystko. - podziękowała medyczkom Stormy utrzymując pion zadziwiająco długo.
Lonya i Itami dały jeszcze kilka wskazówek waderze i poprosiły by odebrała leki, które za niedługo przyrządzą.
- Ja je później odbiorę. - zapewniłam. - Ja też dziękuję za Waszą robotę dziewczyny. Spokojnej pracy!

*
Kilka minut później, szłyśmy obie do mojej miejscówki. Muszę przyznać, fajnie wyglądała ta Jaskinia Medyków. Mimo wszystko cieszę się, że wyszłam stamtąd, bo ilość zapachów, która się tam znajdowała była przytłaczająca. Na zewnątrz zapachy mieszają się z lekkimi powiewami, które zmieniają je w przyjemną mieszankę aniżeli mocną dawkę uderzeniową. No cóż, co poradzić jak się ma czuły nos?
- To…gdzie mieszkasz? - spytała Stormy, przerywając ciszę.
- Wybacz, zamyśliłam się. - powiedziałam speszona. - To niedaleko, ale muszę Cię przed czymś ostrzec.
Nim zdążyłam wytłumaczyć o co mi chodzi, na pysku wadery pojawiło się zdziwienie połączone z zaciekawieniem.
- Nie w tym sensie! Nie ma tam nic niebezpiecznego ani nic w ten deseń. No…generalnie mało co tam jest - dodałam prędko zakłopotana.
- Dlaczego? To przecież twoja jaskinia, prawda? - zapytała wadera.
- Owszem, ale ja niezbyt mam co posiadać. Nie mam nic dla mnie ważnego. Żadnego pierścionka czy stolika od mamy.
Przez chwilę między nami panowała cisza, którą przerywał tylko równomierny dźwięk łap, uderzających o glebę.

*
Po wejściu do środka stanęłam na środku dużej groty, żałując, że nie sprzątam tu tak często jak powinnam.
- Tu na lewo jest pełno puchatych kocy poukładanych w miękkie legowisko. Możesz tam się ułożyć. - powiedziałam, wskazując ciemne okrycia.
- Przecież nie będę zabierać ci miejsca do spania, coś Ty. - powiedziała wilczyca siadając w progu i obserwując co robię.
- Ja i tak rzadko tam śpię więc śmiało
Przez chwilę w jej oczach widać było podejrzliwość, która wkrótce zniknęła a Stormy kiwnęła głową, zachęcając mnie do dalszego mówienia.
- Tam jest kamienna płyta, którą lekko obrobiłam. - wskazałam na koniec jaskini. - Można na niej bezpiecznie jeść.
- Jak to ,,ją obrobiłaś”? - spytała wadera zerkając na kamienny stół
- Oh, poddałam ją wpływowi ognia, wiatru i wody. Spłaszczyłam ją i wyczyściłam. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Jeszcze nie wie, że ja też mam moce. Może nie lodowe szpikulce, ale zawsze coś.
- To wgłębienie na środku to…?
- A tak, to swego rodzaju ognisko. Możesz na nim coś podgrzać, opiec lub się ogrzać.
Za niedługo zachód słońca. Wkrótce powinnam nazbierać drewna na opał i podpalić waderze, bo może być jej tu zimno. Ja ogrzewam się moją mocą, ona niekoniecznie.
- Po prawej stronie masz jakieś moje pierdoły na półkach kamiennych. - odwracając wzrok, dodałam - Nic ciekawego.
Cóż mogę dodać; nie kłamię mówiąc to. Wątpię, żeby interesowało ją jakaś gra, kilka pluszaków i zabawek. W końcu takie rzeczy są dla szczeniaków.
- Rozgość się, ja polecę po to i owo i wrócę za niedługo.
Nie czekając na odpowiedź, ruszyłam w drogę. Wspomagając się swoim wiatrem, popędziłam po lekarstwa, coś na ząb i drewno.

Stormy?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 740
Ilość zdobytych PD: 370
Obecny stan: 370

czwartek, 14 lipca 2022

Od Copycat c.d Stormy ~ "Jak kamień w wodę"

Słońce przyjemnie grzało, gdy przechadzałam się leniwie po terenach watahy. Wchodząc na pobliską polanę, zastrzygłam uszami i zaciągnęłam się otaczającym mnie powietrzem. Na otwartym terenie nie ma co ryzykować i lepiej być czujnym. Spokojnie przeszłam parę kroków, gdy nagle do moich nozdrzy dotarły zapachy z pewnością nienależące do okolicznej roślinności. Szybko, acz ostrożnie pobiegłam w stronę nowych woni. Już po chwili byłam w stanie rozróżnić je, co tylko przyspieszyło mój chód. Oprócz 2 jeleniowatych wyczułam również psowatego, jednakże to, co zwiększyło prędkość, z jaką moje łapy niosły mnie po ziemi, był fetor krwi. Nie była to woń słodkiej cieczy lecącej z upolowanej zwierzyny, lecz odór krwi zbrukanej walką a na dodatek wydobywającej się z rannego i konającego wilka. Po kilku chwilach pokiereszowana istota znalazła się w zasięgu wzroku a mieszanka zdziwienia i bólu zagościła w mojej piersi. Żal spowodowany był widokiem widzenia kogoś w takim stanie - mimo wszystko nie jestem pozbawiona uczuć, co nie? Futro szczupłej szarej wilczycy było praktycznie całkowicie zlepione krwią. Tak samo, jak skrzydła, które wisiały bezwładnie pod dziwnym kątem. Poza wonią krwi nieznajomej wyczuwalne były jeszcze inne osocza. Może samica brała udział w jakiejś dużej bitwie? Zdziwienie brało się stąd, że samica próbowała iść. Ignorując emocje, zbliżyłam się na odległość, pozwalającą na swobodne komunikowanie się i usłyszałam krótkie ostrzeżenie.
- Nie podchodź - wykrzyczała chrapliwie wadera i wycelowała we mnie jakimś zmrożonym szpikulcem.
Szybki rzut okiem pozwolił mi na ocenienie, że jej stan był, krótko mówiąc, opłakany. Szybko przeanalizowałam sytuację - mam zranioną, samotną (może porzuconą?) i ledwo żywą waderę. Pewnie się boi, stąd chęć do walki. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć lub zaproponować zawieszenie broni, nieznajoma upadła na ziemię. Wraz z nią spadł lód. To oznacza, że szara jest zbyt słaba, by władać mocami. Ewentualnie to podstęp, ale coś takiego bym wykluczyła, bo fakt, że wciąż jest przytomna to cud. Słysząc cichy jęk, obeszłam wilczycę i stanęłam przed nią.
- Wiesz, gdzie jesteś lub kim jesteś? - spytałam, pochylając głowę.
Z bliska zauważyłam, że istota leżąca tuż przed moim nosem ma gdzieniegdzie prześwity niebieskiego koloru. Ciekawe czy cała jest niebieska, ale nie widać tego przez krew i brud?
- Argh… - Wadera wydała z siebie połączenie jęku i warknięcia. Najwidoczniej tylko tyle może z siebie aktualnie wydusić.
- Zabiorę Cię do medyka - powiedziałam stanowczo, patrząc w zamglone z agonii niebieskie oczy. - Nie pozwolę, by ktoś umarł na moich oczach.
Najdelikatniej jak umiałam, wzięłam nieznajomą na własne plecy. Moim nieudolnym próbom łagodnego zmienienia pozycji wilczycy, towarzyszyły jej stłumione oznaki bólu.
- Wybacz - szepnęłam przepraszająco.
Gdy ciało znalazło się już na moim grzbiecie, ruszyłam w stronę Jaskini Medyków. Jak najszybciej chciałam dostarczyć tam nową pacjentkę, aczkolwiek zbyt szybka podróż to chyba nie jest dobry pomysł.
- Wytrzymaj jeszcze chwilę - powiedziałam cicho. Głowa skrzydlatki znajdowała się tuż nad moją, więc nie chciałam mówić głośno. Nie daj Boże, ma wrażliwy słuch lub uszkodzone bębenki…
W trakcie podróży miałam wrażenie, że moje serce boleśnie uderza o klatkę piersiową od wewnątrz. Starałam się zachować spokój, ale w głowie pojawiała się ciągle jedna myśl - co jeśli już za późno? Mój lęk uspokajały w minimalnym stopniu nierówne oddechy, które wydawała ranna wadera. Brzmiały strasznie i w każdym jednym słychać było ból, ale przynajmniej miałam pewność, że oddycha. Gdy na horyzoncie pojawiła się wyczekiwana przeze mnie jaskinia, moje ciało przeszedł dreszcz. Tak blisko do celu a tak wiele może się jeszcze wydarzyć. Co by nie zapeszać, naprędce weszłam do groty.
- Czy jest tu ktoś? Pilnie potrzebuję pomocy! - zawołałam, ostrożnie zdejmując ranną z grzbietu.
- Jestem. Co się stało? - zapytał melodyjny głos, w którym wyczuwalna była nuta niepokoju. Prędkim krokiem zbliżyła się do nas błękitno-biała właścicielka głosu. Była dość szczupła, ale nie ma co oceniać książki po okładce.
- Znalazłam tą tutaj na polanie - wskazałam łapą na poszkodowaną, obserwując, jak medyczka zaczyna diagnozować lub badać swoją pacjentkę. Nie znam się na medycznych sprawach, ale to dopiero diagnoza, co?
Z tego, co udało mi się ustalić, medykami są Tarou, Lonya, Itami i Shani. Z 3 wader, Lonya ma ciekawe ogony, a futro Shani nie pasuje mi do osoby stojącej przede mną. Czyli prawdopodobnie patrzę na Itami.
- To chyba będą złamania? Te skrzydła to… - Nim zdążyłam zadać nurtujące mnie pytania, zauważyłam skupienie wymalowane na pysku wadery. By nie przeszkadzać w pracy, zaczęłam się oddalać.
- Wrócę za jakiś czas, powodzenia - powiedziałam cicho i zaczęłam kierować się w stronę dobrze znanej mi jaskini.
Podczas podróży się nie spieszyłam. Pozwoliłam sobie na spokojne przemyślenia i powolne stawianie kroków.
- Spacer w akompaniamencie promieni słońca to jednak wspaniałe uczucie - westchnęłam. Stres związany z niedawnymi wydarzeniami dalej mi towarzyszył, ale powoli zaczął się ulatniać. Wilczyca jest w dobrych łapach, więc chyba będzie dobrze.

Właśnie wyszłam z Jaskini Alfy. Poinformowałam Renesmee o zaistniałej sytuacji i obiecałam, że dopilnuję by nieznana nam wadera, stawiła się u dowodzącej jak tylko stanie na nogi. Stąpając drogą prowadzącą do lecznicy, czułam, że stres powraca do mego ciała. Gdy mrowienie w mięśniach stało się nie do wytrzymania, przeszłam do biegu - niezbyt szybkiego, by oszczędzać siły na nocny patrol, lecz wystarczająco prędkiego, by w mgnieniu oka znaleźć się w jaskini.
- Jestem - oznajmiłam tuż po wejściu. - Jest tu Ita…medyczka i skrzydlata? - spytałam, karcąc się w głowie za niepotrzebną próbę dodania imienia. W końcu nie jestem pewna czy to na pewno Itami.
- Tu jesteśmy - oznajmił głos z wnętrza groty.
Przeszłam parę kroków i na moment oniemiałam. W dalszej części widoczne były gniazda z liści i świecące rośliny. Czy to grzyby? Ciekawe czy są jadalne.
- Wyliże się? - skinęłam głową na opatrzoną wilczycę, która aktualnie miała zamknięte oczy. Spała lub udawała, że to robi, by uniknąć niewygodnych pytań.
- Tak. Na jej szczęście, żadne ze złamań nie było otwarte - odparła lekarka.
- Przy okazji, jestem Copycat. Nie miałyśmy okazji się jeszcze poznać - lekko odwróciłam wzrok, zmieszana nagłą otwartością skierowaną ku nieznanej i możliwe, że nie zainteresowanej moją osobą istocie.
- Itami, miło mi - odparła zielarka z łagodnym uśmiechem. Chwilę porobiła coś przy kontuzjowanej, po czym odeszła. Pewnie miała coś do zrobienia przy innych pacjentach lub przy lekarstwach.
- Pewnie nie będziesz mogła tu leżeć, nie wiadomo ile. Ale dopóki nie zostaniesz zatwierdzona przez alfę, to nie będziesz miała własnego kąta - mruknęłam do siebie.
Spojrzałam na samicę leżącą przede mną. Wyglądała na dosłownie ciut młodszą ode mnie; dzieliły nas zapewne miesiące.
- Może mogłaby się zatrzymać u mnie? - spytałam cicho, zaskakując sama siebie. Wewnętrzna Copycat właśnie miała minę Pikachu.

Skąd to zainteresowanie? Czy w tej rannej i samotnej waderze zobaczyłam siebie? Nie, to niemożliwe…
Widząc, że wadera zaczyna otwierać oczy, usiadłam przed nią i patrzyłam z góry. Nie wiem, czy powinnam coś powiedzieć w tej sytuacji, czy nie, mam jedynie nadzieję, że nie wyjdę na wredną lub (o zgrozo!) jakąś ciapę. Gdy błękit oczu nieznajomej dosięgnął moich szmaragdowych, zadałam jedno z wielu pytań, które mnie nurtowały.
- Widzę, że się obudziłaś. Powiesz mi teraz jak Ci na imię?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1116
Ilość zdobytych PD: 558 + 5% ( 28 PD)
Obecny stan: 586

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Od Copycat c.d Noitera ~ Coś Nowego

Po zlizaniu krwi z pyska basiora, ten zaczął się dziwnie zachowywać. Czyżbym zrobiła coś niestosownego? Nim zdążyłam się zastanowić, z jego pyska wyleciał potok ledwo zrozumiałych słów, przerwanych zająknięciami.
- Może się spotkamy u mnie w jaskini, za dwa dni? Wieczorem? Będę czekał! - powiedział szybko wilk, po czym zerwał się i zniknął z miejsca.
- Poczekaj! - krzyknęłam. - Ja nawet nie wiem, gdzie mieszkasz… - westchnęłam i położyłam się na mchu.
Chwila moment…CZY NOITER WŁAŚNIE MNIE ZAPROSIŁ DO SIEBIE? Teraz do mnie to dotarło i aż się oplułam. Poderwałam się i zaczęłam dreptać w kółko.
- Powinnam iść, prawda? - zapytałam głośno. - Chcę iść! Chyba…
Zatrzymałam się i zaczęłam intensywnie myśleć. Od kiedy przybyłam do watahy, robiłam rozeznanie terenu w każdej możliwej chwili, wiec wiem, gdzie są niektóre jaskinie i miejsca wypoczynkowe wilków. Może pochodzę po jaskiniach, aż znajdę taką z zapachem Noitera?

< KILKA GODZIN PÓŹNIEJ >
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Właśnie dlatego aktualnie czaję się pod kolejną jaskinią i próbuję wybadać zapachy. Nie zdążyłam nawet zbytnio się zbliżyć, gdyż usłyszałam szelest liści, który zapalił wszystkie kontrolki w mojej głowie. Szybko odwróciłam się w kierunku dźwięku i przygotowałam na atak. Nagle zza krzaków wyleciał wilk. Obnażyłam kły i warknęłam ostrzegawczo. Mój przeciwnik zrobił to samo.
- Nie szukam kłopotów, ale nie zawaham się stanąć w obronie własnej skóry. - warknęłam ostrzegawczo.
- To po co tu przyszłaś, w takim razie? - zapytał chłodno mój nowy rozmówca.
- Ja tylko… Chciałam znaleźć no… - zrobiło mi się tak cholernie głupio, że węszyłam po jaskiniach I KTOŚ MNIE PRZYŁAPAŁ. - Z resztą nie Twoja sprawa. - warknęłam.
- Chyba jednak moja sprawa, skoro myszkujesz pod moją jaskinią. - powiedział mój rozmówca.
- To Twoja jaskinia? - zapytałam zdziwiona. - W takim razie nie mam czego tu szukać.
- Moja. A czyjej szukasz? - zapytał basior.
- Jesteś w watasze, prawda? - poczekałam chwile na odpowiedź, ale finalnie stwierdziłam, że zadowolę się kiwnięciem głowy. - Szukam jaskini Noitera.
- Noitera? - Teraz nie ja miałam zdziwienie wymalowane na pysku. - Mieszka niedaleko, ale po co Ci on?
Pokrótce wyjaśniłam Ynerythowi (bo jak się okazało, tak się nazywa) moją sytuację. W zamian dostałam namiary na jaskinie Noitera. Ten Yneryth nie jest nawet taki zły.

< NASTĘPNEGO DNIA>
- Już jutro idę do Noitera. Stresuję się dość mocno. - zaśmiałam się nerwowo, nie przerywając szorowania się w strumyku.
- Co powinnam wiedzieć? Są jakieś zasady lub zachowania ważne na randkach? Czy to jest randka tak w ogóle? - zapytałam, myjąc swój ogon.
- No tak, jak wiatr mógłby mi odpowiedzieć? - uśmiechnęłam się nieznacznie, załamana swoją osobą. - Muszę pozbyć się nawyku myślenia na głos…

<DZIEŃ SPOTKANIA>
Przyczłapałam do jaskini Noitera z wieloma sprzecznymi emocjami. Czy chce tu być? Jasne! Czy się boję tu być? I to jeszcze jak.
Podeszłam pod wejście i się zatrzymałam. Czy powinnam tak bezceremonialnie wejść? Może wypadałoby poczekać przed? Na szczęście moją rozterkę przerwało pojawienie się samego Noitera.
- Witaj! Dotarłaś! Jakże się z tego cieszę! - powiedział z lekkim uśmiechem.
Na pierwszy rzut oka wyglądał jakoś inaczej. Jakby był wykuty z kamienia przez samego Michała Anioła. Jego rogi zawsze tak błyszczały? Czy ja nie wyglądam zbyt zwyczajnie…
- Wyglądasz bosko! - powiedział szczerze basior (a przynajmniej tak zabrzmiał), a ja poczułam, jak moje policzki oblewają się rumieńcem.
- I kto to mówi - mruknęłam cicho, wyraźnie zawstydzona.
Basior zignorował lub nie usłyszał mojego komentarza, za co dziękuję Bogu, i poinformował mnie, że jedzenie jest podane, lecz jeśli chciałabym się najpierw przejść, to zna kilka cudownych miejsc. Mówiąc szczerze, miło z jego strony, że dał mi możliwość decyzji.
- Z chęcią bym zobaczyła miejsce, które lubisz - odpowiedziałam z uśmiechem.
Noiter również się uśmiechnął i poprowadził mnie w naprawdę piękne miejscówki. Po drodze rozmawialiśmy, a wilk opowiedział nawet historię o 2 zakochanych wilkach. Może i nigdy nie słyszałam opowieści od nikogo, ale ta brzmiała, jakby była najlepsza na świecie. A może to kwestia tego, kto ją opowiedział?
Po bardzo przyjemnej przechadzce wróciliśmy do jaskini. Po wejściu, w nozdrza uderzył mnie zapach kwiatów. Po chwili węszenia byłam w stanie wyczuć jeszcze kilka nieznanych mi zapachów, ale nie chciałam wyjść na niegrzeczną, więc zignorowałam temat. Jakby brzmiało „Siema, czujesz to?” u kogoś w domu…?
- Rozgość się. - powiedział miło Noiter.
- Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem i usiadłam na skórach leżących obok pnia, który zastawiony był pokarmem.
Widząc te wszystkie dobroci przed sobą, poczułam, jak mi ślinka leci. Oblizałam się i spróbowałam wszystkiego po trochu - ale nie za dużo by połowa została dla Noitera!
- Smakuje? - zapytał basior.
Czując rzut energii, spowodowany radością, skupiłam się na tym, by powiedzieć, „Jest bardzo smaczne, dziękuję za posiłek”.
- Jest przepychota! - powiedziałam, merdając ogonem. Poczułam jak wewnętrzna Copy strzela sobie właśnie facepalm’a.
- A właśnie! - powiedziałam głośno, próbując ukryć moje zawstydzenie. - Mówiłeś, że znasz jeszcze jedną opowieść.
- Oh! Znam o pewnym wilku, który nocą zmieniał swój wygląd. - powiedział po przeżuciu grzybów, które miał w pysku. - Ale chcesz jej teraz posłuchać?
- Mhm! - kiwnęłam głową. Mam wrażenie, że w moich oczach można było teraz zobaczyć wirujące radosne ogniki. Mam nadzieję, że Noiter nie jest teraz zażenowany moją osobą i radością o taką błahostkę…

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 808
Ilość zdobytych PD: 404
Obecny stan: 404

poniedziałek, 18 kwietnia 2022

Od Copycat c.d Itachiego ~ Pierwsze kroki

Zdumiona słuchałam wypowiedzi Itachiego. Nigdy nie zastanawiałam się nad takimi rzeczami. Nie interesowały mnie skałki, które mijałam albo na których leżałam. Dodatkowo ani razu nie analizowałam innych - czy mają jakieś zainteresowania i jaka jest ich historia. Czy to znaczy, że jestem egoistką?
- Nie mogę powiedzieć, że Cię rozumiem w kwestii zainteresowań i rodzeństwa. - powiedziałam z namysłem. - Rozumiem za to drugą część wypowiedzi. Są takie rzeczy, które dla nas są po prostu super, ale nie wszyscy podzielają nasze zdanie lub to rozumieją.
Zebrałam w sobie odwagę i łapą delikatnie odsłoniłam pysk basiora.
- Cieszę się, że mi to powiedziałeś, wiesz? Mam w końcu osobę, która dzieli się ze mną swoimi przemyśleniami i zainteresowaniami. - wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu, odsuwając się, by nie naruszać przestrzeni basiora. Nie chciałabym, by źle odebrał moje ruchy.
Właśnie wtedy do mnie dotarło. Czy ja mam coś takiego? Czynność tak cenną dla mnie, jak kamienie dla Itachiego? Do głowy przychodzi mi jedna czynność…
- Ja na przykład uwielbiam kąpać się w promieniach słońca, leżąc na skałach. - powiedziałam nagle i powoli, rzucając spojrzenie w stronę mojego rozmówcy.
- Też lubię wylegiwać się w promieniach słońca. Zwykle wtedy drzemię. - odpowiedział cicho wilk.
Zdziwiona spojrzałam na niego z ukosa. Po pierwsze, w jego głosie nie wyczułam agresji, co znaczy, że nie ma mi za złe dotknięcie go. Po drugie…
- Jeszcze nie spotkałam kogoś, kto podziela moje upodobanie. - westchnęłam dziwnie zadowolona, z lekkim uśmiechem. Inne wilki zazwyczaj tępiły leniuchowanie na skałach i brały to za lenistwo. Pierwszy raz ktoś lubi robić to, co ja. Z takimi pozytywnymi odczuciami odprężyłam się i zaczęłam chłonąć ciepło zachodzącego słońca. Przez chwilę zbierałam myśli i analizowałam za i przeciw pytaniu, które chcę zadać. W końcu radość dała mi odwagę na wypowiedzenie jednego zdania.
- Tak sobie myślę…może kiedyś razem odpoczniemy na jakichś skałach?

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 294
Ilość zdobytych PD: 147
Obecny stan: 147

środa, 30 marca 2022

Od Copycat cd. Noiter'a ~ Coś nowego

Słuchając odpowiedzi basiora, modliłam się, by mój pysk nie zdradzał tego, jak bardzo czekałam na nią. W końcu co by sobie pomyślał o waderze, której ślina z pyska leci na widok pierwszego lepszego wilka na horyzoncie?
- Ja… Szukam kogoś na wspólne polowanie – powiedział mój rozmówca i zagłębił się w temat.
Nim zdążyłam odpowiedzieć, z rytmu wybił mnie kwik dzika, wybiegającego z krzaków. Po szybkiej analizie stwierdziłam, że czas na kolację. Już miałam ruszać w pościg, gdy przypomniałam sobie, że obok mnie stoi basior, który nie jest zbyt doświadczony w tematach polowania. Chyba nie powinnam tak od razu proponować biegania za dzikiem?
- To chyba znak od losu. Gonimy go? – To jedno pytanie, które padło z jego pyska, rozwiało moje wszelkie wątpliwości.
- Pytasz dzika czy… - Zanim zdążyłam dokończyć niezbyt cenzuralne powiedzenie, potrząsnęłam łbem i rzuciłam naprędce. – Jasna sprawa, chodź za mną!
Zerwałam się za zwierzyną i w międzyczasie wytłumaczyłam Noiterowi plan na posiłek. Nie musieliśmy długo biec, by dotrzeć do miejsca, gdzie zatrzymała się nasza ofiara. Przystanęłam za drzewem i zaczęłam tłumaczyć Noiterowi co powinniśmy zrobić. Zabicie ssaka nie sprawiło nam problemu. Noiter nie jest totalnym amatorem w polowaniu, damy radę coś wyrzeźbić z jego obecnych umiejętności.
- Dobra robota! - pochwaliłam go. - Musisz pamiętać by… - dałam wilkowi kilka rad, które na pewno mu się przydadzą podczas naszych wspólnych polowań.
Bez zbędnego przedłużania, zabraliśmy się za jedzenie kolacji. Dzik nie był ogromny, ale się najadłam. Mam nadzieję, że mój towarzysz również.
- Poczekaj chwilę, ubrudziłeś się krwią. - pochyliłam się i polizałam basiora po prawej stronie pyska.
Gdy cofnęłam głowę, mogłabym przysiąść, że Noiter się zaczerwienił.
- Wszystko dobrze? - spytałam zmartwiona.
Nie mam zbyt dużego doświadczenia w relacjach między wilkami, więc nie wiem…
- Czy ja zrobiłam coś nie tak? - pomyślałam nerwowo, wpatrując się w skrzydlatego rogacza stojącego przede mną.

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 292
Ilość zdobytych PD: 146 PD
Obecny stan: 480

niedziela, 13 marca 2022

Od Copycat c.d Noiter'a ~ Coś nowego

Ostatnie promienie słońca delikatnie przygrzewały moje ciało, a mięśnie powoli przygotowywały się na nocny patrol. Gdy przyjemne ciepło na całym ciele zniknęło, otworzyłam leniwie oczy i ziewnęłam. Po krótkim przeciąganiu zeskoczyłam ze skały, która już pierwszego dnia po przybyciu została moim ulubionym miejscem do dziennego leniuchowania. Po dłuższej chwili dotarłam na tereny, które przypadły mi do pilnowania.
- Ciekawe czy dzisiaj kogoś spotkam. - powiedziałam cicho i spojrzałam w niebo.
Rozmowa z samą sobą stała się moim nawykiem dawno temu, jeszcze za dzieciaka. Z podziwiania nieba i rozmyślań wyrwały mnie zapachy, które przywiał wiatr. Z ciekawością podążyłam za nową wonią. Znalezienie celu mojej podróży, nie zajęło mi długo. W moment znalazłam polankę, gdzie było wiele ziół i różnych dziwnych roślin. Ze zdziwieniem wspięłam się na skałę i zaczęłam węszyć. Tak wiele zapachów mnie otacza, muszę poznać, chociaż cześć z nich. Gdy powoli zaczęłam powoli przyzwyczajać do wszystkiego i układać wszystko w głowie, poczułam nowy zapach. Zrobiłam się lekko niespokojna, ponieważ woń na pewno nie należała do żadnego kwiatka. Zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie mogłam dostrzec. Zeskoczyłam z kamienia i przeskanowałam okolice raz jeszcze, ale mimo dziwnego uczucia obserwowania, nikogo w okolicy nie mogłam dostrzec. Wróciłam do mojego oryginalnego zajęcia, ale tym razem skupiłam się również na dźwiękach — tak na wszelki wypadek, gdyby nieznana mi istota chciała mnie zajść od tyłu. Wkrótce uczucie bycia obserwowaną ustąpiło, co pozwoliło mi na spokojny patrol.
- - 

Przez ostatni tydzień, dzień w dzień, moje myśli zajmowało to dziwne uczucie, którego doświadczyłam niedawno w nocy. Co to było? Czyżby…
- To ktoś mnie obserwował? - zapytałam głośno i otworzyłam oczy, a serce mi zabiło szybciej.
Albo obserwował mnie ktoś ze złymi zamiarami i powinnam aktualnie być przerażona, albo był tam członek watahy. Czy to znaczy, że w końcu kogoś poznam? Myśli zaczęły się kłębić w głowie jak szalone. Po wyobrażeniu sobie kilku scenariuszy stwierdziłam, że to czas by się zbierać. Słońce chyliło się ku zachodowi, więc bez zbędnych ziewnięć ruszyłam truchtem w stronę Haute Forêt. Zdążyłam chwilę powęszyć i pozwiedzać, gdy do moich nozdrzy dostał się dziwnie znajomy zapach. Nie minęła nawet chwila, gdy w głowie zapaliła mi się lampka.
- Pierwszy raz styczność z tym zapachem miałam tego wieczoru...! Gdy ktoś lub coś, mnie obserwował. - szepnęłam podekscytowana.
Głos rozsądku mówił mi, że to może być zagrożenie i nie powinnam biec w stronę nieznajomego, ale sama myśl, że mogę kogoś poznać, napawała mnie optymizmem. Zwinnym krokiem i z zachowaną ostrożnością, zbliżyłam się do istoty, która zaprzątała mi głowę. Po cichu zaszłam od tylu osobnika i przyjrzałam mu się na prędce. Okazało się, że przede mną stoi młody basior, którego skrzydła od razu rzuciły mi się w oczy.
- Witaj, co tu robisz? – spytałam, licząc, że moje pytanie nie zabrzmiało zbyt agresywnie.
Przecież nie musi mieć złych intencji, no nie? Moje wątpliwości straciły na sile, gdy wilk się odwrócił i na mnie spojrzał. Mimo rogów on wygląda tak miło i uroczo… Jak ktoś taki mógłby być zły? Nieznajomy widząc mnie, otworzył pysk i powoli go zamknął. Spojrzałam mu w oczy, licząc, że będę mogła wyczytać z nich intencje przybysza. Zamiast tego, nieznane mi uczucie, rozprzestrzeniało się po moim ciele. Z jednej strony jakbym otuliła się ogniem, z drugiej jakby skręcało mnie w brzuchu.
- Jestem Copycat, a Ty? – zapytałam, gryząc się lekko w język. Słowa wyszły z mojego pyska szybciej, niż zdążyłam pomyśleć.
- N-noiter. Miło Cię poznać! – powiedział mój rozmówca z lekkim zająknięciem się.
Próbowałam sobie przypomnieć czy gdzieś słyszałam to imię, ale w dalszym ciągu nie zbliżyłam się zbytnio do watahy i nie wiem za wiele o innych wilkach. Nie wiem, w jakim celu mógł tu przybywać, ale z jakiegoś powodu chciałam pociągnąć rozmowę.
- Stało się coś, że tu przybywasz? Myślałam, że będę pracować w pojedynkę. – rzuciłam i tuż po zadaniu pytania strzeliłam sobie mentalnego facepalma. Chciałam się z nim poznać, a to zabrzmiało, jakbym wyskakiwało z jakimiś pretensjami w stylu „co tu robisz, a kysz”. Basior otworzył pysk, by mi odpowiedzieć a ja nerwowo przestąpiłam z łapy na łapę. Zabłądził czy może jednak trafił tam, gdzie chciał, do mnie?

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 668
Ilość zdobytych PD: 334
Obecny stan: 334

środa, 9 lutego 2022

Od Copycat c.d Itachi'ego ~ Pierwsze kroki

Słysząc o watasze, miałam ochotę skakać ze szczęścia, ale potrzebowałam chwili na szybką analizę. Mimo że kryzys wyglądał na zażegnany, lekka niepewność pozostała. Do tego wraz z niepewnością czułam palący wstyd. Chyba wypada to wyjaśnić?
- Przepraszam za moją reakcję. - nawiązałam do zrywu i krzyku. Powoli przełknęłam ślinę, próbując uporządkować myśli.
- Wygląda na to, że ten kamyk i zaklęcia Ci pomagają. - nerwowo się zaśmiałam. - Myślałam, że chcesz mnie zaczarować albo coś w tym stylu.
- Ah...wybacz, nie chciałem, by to tak wyglądało. Choć często miewam takie sytuacje, to nie chciałem, by ktoś to widział. - odpowiedział basior, nie patrząc na mnie. Chyba nie jest zbyt towarzyski, podobnie jak ja…
- Nie przeszkadza mi nic, co mi nie szkodzi. - uśmiechnęłam się delikatnie.
Po krótkiej chwili ciszy, oboje zebraliśmy się z ziemi, i ruszyliśmy w drogę. W międzyczasie poznałam nawet imię mojego tymczasowego towarzysza. Basior zgodnie ze swoimi słowami zaprowadził mnie do jaskini alfy.
-Witam. - przywitałam się, nisko chyląc głowę, gdy tylko zbliżyłam się do alfy. Jej grzywka i skrzydła od razu rzuciły mi się w oczy, ciężko było oderwać wzrok od tych kolorów. Mimo że widziałam ja 1 raz, to sprawiała wrażenie naprawdę miłej i opiekuńczej wilczycy.
- Nazywam się Copycat i mam 4 wiosny na karku. Pragnę dołączyć, by zyskać nowy dom. Moja szybkość i zwinność mogą przydać się watasze, szczególnie podczas nocnych misji czy łowów. Nie straszny mi mróz i wiatr. - pokrótce opisałam siebie i swoje zdolności.
Podczas rozmowy z alfą uzgodniłyśmy, że zostanę przydzielona do roli atakującego i czujki nocnej. Z całej siły hamowałam napad radości, który spowodowany był znalezieniem nowego domu. Na koniec wizyty, Renesmee zaproponowała, by towarzyszący mi wilk oprowadził mnie po terenach. Gdy tylko opuściłam jaskinię, spojrzałam na Itachiego, który, ku mojemu zdziwieniu, nadal był w pobliżu.
- Nie chcę Cię zmuszać do tej wycieczki. - powiedziałam niezręcznie, przestępując z łapy na łapę.
- Nie ma problemu. - usłyszałam cichą odpowiedź. - Tylko muszę zdążyć na zachód słońca na plażę.
W tym momencie czułam, że pójdą mi zaraz hamulce. Takiej radości dawno nie czułam!
- Poznałam kogoś nowego, mam nowy dom i jeszcze zobaczę tereny nowej watahy. To najlepszy dzień mojego życia! - zawołałam, pozwalając by moje wewnętrzne szczenię, wyszło na zewnątrz. Kilka razy podskoczyłam i zaczęłam biegać ze szczęścia, niczym małe szczenię.
- Dziękuję, ze mnie przyprowadziłeś tutaj! Mimo że nasze pierwsze spotkanie było niezbyt przyjemne, pomogłeś mi. - dodała wilczyca z promiennym uśmiechem.
- Em to nic takiego. - rzucił basior, odwracając wzrok w inną stronę.
Nawet jeśli dla niego to nic; dla mnie jest to szczyt marzeń. Prędko uspokoiłam emocje i podbiegłam do boku Itachiego.
- Ruszajmy zatem.

Itachi?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 420
Ilość zdobytych PD: 210
Obecny stan: 671

wtorek, 8 lutego 2022

Od Copycat: Quest nr 1 ~ Lisek

Wreszcie skończyłam trening. Najchętniej położyłabym się teraz i odpoczęła, ale dawno nie widziałam mojej matki. Może spędzimy razem trochę czasu?
- Copycat, jestem zajęta.- usłyszałam, gdy tylko zbliżyłam się do swojej rodzicielki. Dodałam dwa do dwóch. - na zabawę nie ma szans.
- Dobrze, matko. - odpowiedziałam i oddaliłam się czym prędzej.
Użyła mojego pełnego imienia, musi być podminowana. Czyżby ojciec zakazał jej spotkań ze mną? A może ona sama podjęła taką decyzję? Potrząsnęłam głową, próbując odgonić myśli.
- W sumie nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. - pocieszyłam się i skierowałam w stronę lasu.
Leżałam na moim ulubionym kamieniu i wygrzewałam się w słońcu, gdy nagle poczułam dziwny zapach. Leżałam chwilę, licząc, że to tylko jakiś zając, ale gdy zapach nie znikał, podniosłam się. Po szybkim przeciągnięciu ruszyłam znajomą leśną dróżką. Po krótkim marszu usłyszałam szelest i pisk. Warknęłam ostrzegawczo, mając nadzieję, że intruz sam opuści krzaki, z których dobiegały dźwięki. Jakie było moje zdziwienie, kiedy zza krzewu wyszedł mały lis.
- Co tu robisz, lisie? - spytałam, najłagodniej jak tylko mogłam.
- Chyba się zgubiłem. - wychlipał maluch. - Chciałem tylko pokazać rodzicom, że potrafię być samodzielny, a teraz nie mogę wrócić do domu!
Usiadłam i spojrzałam na liska, któremu łzy leciały po polikach. Nad czym ja tu jeszcze myślę? Przecież nie mogę go tu zostawić…
- Pomogę Ci, tylko nie płacz już. Spróbuj sobie przypomnieć, z której strony przyszedłeś, a później wejdź na mój grzbiet. - spróbowałam uspokoić szczeniaka.
Gdy lis się uspokoił, powiedział jakie miejsca mijał, oddalając się od rodzinnej jaskini. Pozwoliłam mu wdrapać się na mój grzbiet i ruszyliśmy w stronę terenów, które pasowały do opisu małego. Niedługo po rozpoczęciu biegu, usłyszałam ciche nawoływanie. Zlokalizowałam źródło dźwięku i zachowując ostrożność, skierowałam się w tamtą stronę. Gdy zbliżyłam się, jak się okazało do zaniepokojonej lisicy, odetchnęłam z ulgą. Od biegu z bagażem, zaczynały boleć mnie plecy. Lis wyczuł swoją matkę i zeskoczył ze mnie. Pobiegł do swojej matuli, a ta go mocno przytuliła. Uśmiechnęłam się lekko i odwróciłam się, by wrócić do domu.
- Poczekaj! To Ty przyprowadziłaś mojego syna do domu? - usłyszałam miły głos.
- Mogło się tak zdarzyć. - odparłam, odwracając się w stronę rodzicielki tulącej swoją pociechę.
- Słowami nie mogę wyrazić, jak bardzo wdzięczna jestem. Czego oczekujesz w zamian? - spytała lisica.
To pytanie lekko wybiło mnie z tropu. Czy ja czegokolwiek potrzebuję? O co mogłabym poprosić?
- Nic nie chcę! - krzyknęłam, zrywając się do biegu.
Nie chcę, by próbowali obdarować mnie czymś na siłę. Zrobiłam coś bezinteresownie i wolałabym, by tak pozostało… Po powrocie do domu może i byłam zmęczona i obolała jak diabli, ale uważam, że było warto.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 423
Ilość zdobytych PD: 211
Nagroda za Quest: 250 PD  + 2 pkt inteligencja, +1 spryt 
Obecny stan: 461

poniedziałek, 27 grudnia 2021

Od Copycat do ktosia ~ Pierwsze kroki

Nie wiem jak długo już idę, ani gdzie jestem. Mimo ciągłego ruchu czuje szczypanie chłodu na pysku i łapach zatem temperatura musi być na minusie. Zatrzymałam się i rozejrzałam po okolicy. Dlaczego nie mogę znaleźć watahy ani innej zbłąkanej duszy? Samotność zaczyna mi doskwierać coraz bardziej. Teren wygląda spokojnie, więc liczę, że niedługo spotkam jakąś zwierzynę łowną. Do tej pory napotkałam tylko Phoenix’a którego wolałabym zmarznięta i głodna nie atakować. Maszerowałam jeszcze kilka godzin i w końcu udało mi się zjeść dwie Lisurki. Otuliłam się swoimi płomieniami i chwilę odpoczęłam przy jakimś kamieniu. Mimo że planowałam odpocząć, jedna myśl nie dawała mi spokoju.
- Co jeśli nie znajdę żadnego miejsca dla siebie? - zapytałam cicho, licząc, że wiejący wiatr zwolni i da mi odpowiedź.
Po dłuższej chwili się podniosłam i, dezaktywując płomienie, ruszyłam w drogę. Skoro i tak nie mogę odpocząć, to chociaż zrobię coś pożytecznego i się ruszę. Maszerowałam, cały czas analizując okolicę. Jeśli dobrze myślę, powinnam aktualnie znajdować się na południowym zachodzie. Nie zapuszczałam się nigdy w te okolice, więc nie wiem, czego mogę się spodziewać, ale liczę, że niedługo się dowiem. Jak na zawołanie do moich nozdrzy dotarł nieznany mi zapach. Zatrzymałam się i nie mogłam powstrzymać radości — wyczułam wilka. Zza drzewa zauważyłam białe futro z czarno-czerwonymi elementami. Tak przynajmniej mi się wydaje, pewna nie jestem, gdyż blisko siebie nie stoimy. Wraz z euforią pojawiły się pytania. Czy powinnam podbiec i się przywitać? Czy może powinnam go śledzić, aż dojdzie do reszty swojej watahy? Nigdy nie byłam zbyt dobra w kontaktach i rozmowach a taka sytuacja na dodatek, jest dla mnie nowa. Chwilę siedziałam i zastanawiałam się co zrobić gdy nagle do mnie dotarło. Być może znajduję się już na terenie nieznanej mi watahy i chcę podbiec do samotnego wilka? Wezmą mnie za szpiega lub zabójcę! Może lepiej będzie jeśli podążę za tym osobnikiem i poczekam, aż dojdzie do jakiegoś swojego pobratymca? Tak, to będzie lepszy pomysł. Ruszyłam za wilkiem, upewniając samą siebie, że decyzja, którą podjęłam, była dobra. Ktoś o złych zamiarach podszedłby do samotnego wilka, by go zaatakować, ale ktoś pozytywnie nastawiony może podejść do wilka, który jest z przyjacielem. Pokażę moje intencje a jeśli wywiąże się walka, to po prostu ucieknę i poszukam innego miejsca. Kiwnęłam głową sama do siebie, podtrzymując swoją tezę i plan. Próbowałam nie dopuścić do siebie myśli, że to wilk przede mną mógł mieć złe intencje i całe moje myślenie nie miało sensu. Próbując wygonić negatywne myśli z głowy, ostrożnie śledziłam wilka. W pewnym momencie zauważyłam, że jestem jakoś dziwnie bliżej nieznanego mi osobnika.
- Idę szybciej czy to on zwolnił? - szepnęłam, łudząc się, że pytanie samej siebie da mi jakąkolwiek odpowiedź.
Zanim zdążyłam skleić odpowiedź, spostrzegłam, że wilk się obraca. Odruchowo skoczyłam w bok, dzięki czemu drzewo mnie zasłoniło. Wyczuł mnie? Czy tylko sprawdza okolicę?

Ktoś? Itachi?

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 465
Ilość zdobytych PD: 232
Obecny stan: 232
Copycat
Copy lub Cat
Płeć: Wadera | Wiek: 4 lata | Rasa: Wilk | 
Ranga: Delta | Poziom: 1 (2658/3000 PD) | Stanowisko: Czujka nocna/Atakujący
Właściciel: Mistle [DG], Mistle [HW], woah#8805 [DC] |
AutorJadeMerien