Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niespodzianka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niespodzianka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 marca 2022

Od Yneryth’a c.d Noiter’a ~ Niespodzianka

- Przepraszam… wiem, że jestem słaby, ale ja nie chcę tam wrócić. Ja tego nie wytrzymam. Nie wiesz, jak to jest, jesteś zamknięty w swoich najgorszych koszmarach, kręcisz się w nich, w kółko i w kółko i w kółko… – pociągnął nosem – To jest okropne, nikt na to nie zasługuje. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. Myślałem, że pójdziemy do drugiego szczebla, tam są moje sny, ale teraz wylądowaliśmy tutaj… To moja wina!
- Nie masz za co przepraszać. To ja tu wpadłem, równie dobrze mogłeś mnie zostawić. – Yneryth powiedział stanowczym głosem.
Biały zdawał sobie sprawę, że każdy ma jakąś słabą stronę. On sam bał się pewnych zjawisk i stworzeń. Mimo ukrywania swoich lęków one czasem odbijały się echem. Tak jak i dziś, znaleźli się tu z jego powodu, a dokładniej przez jego lęk. Nie mógł jednak pozwolić sobie na słabość, nie teraz. Zgodnie z informacjami, przekazanymi od czarnego, biały był tu prawdopodobnie bezużyteczny. Mimo to nie zamierzał rezygnować z tkania i kreowania, przy pierwszej okazji zamierzał sprawdzić to na własną rękę. Yneryth widząc panikę i strach w zachowaniu drugiego, zmienił zupełnie nastawienie. Rozumiał jego zachowanie, lecz płacz i strach nie rozwiążę problemu. W głębi serca chciał szorstko rzucić „ogarnij się”, jego głowa myślała inaczej, myśli wyłączenie kierowały się, aby pomóc czarnemu.
- Słuchaj, rozumiem, że jest ci ciężko i, że nie będzie tu łatwo. Jednak jeśli będziemy tu siedzieć, nic się nie zmieni, ale może się pogorszyć. – Rozgląda się, szukając cienistych koto podobnych.
Woda była w tym miejscu głębsza. Tafla pokryta była ogromnymi talerzami grążeli. Wilki stojąc na jednym z nich, kontynuowały pełną emocji rozmowę. Miś wpatrywał się z zainteresowaniem. Yneryth kątem oka, wciąż spoglądał na niego. Maluch nie wzbudzał w nim zaufania, tym bardziej szacunku.
- Jeśli chcesz, możemy zostać tu, aż się uspokoisz, choć wydaje mi się, że oboje wolelibyśmy się stąd wydostać. To, jak ruszamy, czy gadamy ? – Zapytał z lekkim współczuciem w głosie.
- Ja... Dam radę, nie będziesz musiał przeze mnie tu tkwić ani chwili dłużej! Wydostanę cię stąd! - powiedział wypełniony determinacją.
- Spokojnie, o mnie się nie martw. Uważaj, gdzie stawiasz kroki. – Zaskoczony w przyjemny sposób postawą pobratymca, starał się przekazać, że nie ma co się śpieszyć.
- Przecież uważam. - Mówiąc to, potknął się o własne łapy. Złapał równowagę. - Niczego nie widziałeś!
- Yneryth tylko się uśmiechnął. Zmienił jednak zdanie, po chwili. – Wiedzę, że jesteś mistrzem w skradaniu się. Musisz mnie tego nauczyć. A więc, dokąd mamy zmierzać ?
- Miś zamyślił się. – Gdzieś tam. – Pokazywał palcem jakieś dziwne miejsce za bagnem.
- Wybornie, niedane będzie mi, być dziś czystym. – Wypowiedział Yneryth, wskakując do wody.
Ciecz była zimna. Temperatura powietrza była wyczuwalnie wyższa. Miś wraz z białym płynęli, we wskazanym kierunku. Noiter szybował kawałek nad nimi, nie stykając się z wodą. Płyn był brudno brązowy, nie wydawał on jednak nieprzyjemnego zapachu. Przewodnik ewidentnie był zmęczony, ledwo dawał radę płynąć, w głębokiej wodzie. Z początku wilki nie dostrzegały jego spowolnienia i wysiłku. Zauważyli to dopiero, gdy miś zaczął głośno dyszeć.
- Jeśli chcesz, wskakuj na mnie, szybciej wyjdziemy z tej wody. – Słychać było nie chęć do wypowiadanych słów, mimo wszystko biały miał dobre intencje.
- Dziękuję, jestem bardzo wyczerpany. Przetrwanie tu z nimi nie jest takie łatwe.
- Ale jest możliwe, a nam się uda. – Mróz ulatniał się z duszy Yneryth’a, wypełniając napiętą atmosferę.
Podróżnicy płynęli i pokonywali drogę w kierunku upragnionego celu. Ich myśli wypełniały przemyślenia dotyczące nadchodzącego niebezpieczeństwa, związanego z wyjściem na ląd. Czarny starał się być silny i skupiony. Momentami było widać prześwity, ciężkich jak górskie głazy, myśl.
Dotarli. Przed nimi kończyła się wodna ścieżka. Otoczenie było wypełnione ciszą, jedynie szum spadających mas wodnych, nie wiadomo skąd, dobiegał do nich. Zanim wyszli na suchy ląd, rozejrzeli się, w poszukiwaniu zagrożenia. Na brzegu nie była ani śladu życia. Nie wiedzieli, czy ma ich to pocieszyć, czy wręcz przeciwnie. Brak życia i ruchu, nie napawał optymizmem. Ląd rozpościerał się daleko wzdłuż i wszerz. Kolejna cześć snu była zupełnie inna, ląd zlepiony był z dziwnych formacji. Miejsce pełne życia i wody stykało się wręcz z pustkowiem. Ziemia była wypalona, sucha i twarda. Twardą skorupę miejscami porastały olbrzymie krzewy kolczaste. Woda jakby wyparowywała tu. Po lewej od nich biegło wysuszone koryto rzeczne.
- Czyli mamy iść tam? – Zapytał z ironicznym uśmiechem żółtooki.
- Tak, dokładnie tam.
- A może jest jakaś inna droga. Taka bezpieczna, nie chce ryzykować. – Noiter przełknął ślinę nerwowo.
- Na wasze szczęście, znam wszystkie drogi. To jednak nie oznacza, że takowa istnieje, musimy iść tędy. – Zachichotał delikatnie misio.
- Jeżeli mamy przeżyć to nam się uda. Co jak co, lecz ja nie przeciwstawiam się losowi. – Powiedział, wychodząc na twardą powłokę.
Yneryth wychodząc, nagle zaczął parować. Chmura pary wodnej dosłownie oplotła go. Cała wilgoć z jego futra wyparowała zaraz po zetknięciu z gruntem. Wilk był zaciekawiony tym zjawiskiem, nie było jednak czasu, by to zrozumieć.
- Musimy ruszać. – Miś mówił, chyżo idąc do przed siebie.
- Co jest w środku tej krainy ? – Noiter zadał dobre pytanie.
- Hmm… jest tam coś w stylu starej budowli. Kamienie są poukładane jakby schematycznie. Cała struktura nie jest oszałamiająca. Głazy jednak nie znajdują się tam bez powodu. Wytyczają one obszar strażnika. On sam, we własnej osobie pilnuje tam porządku. Ponoć potrafi zlokalizować wszystko, co materialne w kręgu. Powinniście wiedzieć coś jeszcze. Opiekun nie przepada za nowymi, a wy właśnie tacy jesteście. Szczerze mówiąc, wątpię, żeby się wam udało. Jest jednak nadzieja, strażnik ma pewną słabość. Nie potrafi się oprzeć czemuś, co znajdziecie w jego kręgu. O ile uda wam się odnaleźć ten przedmiot, na pewno uda wam się wyjść.
- Co to za przedmiot? – Zapytał szybko rogacz.
- Jeśli go znajdziecie, będziecie wiedzieć, że to, to. – Tajemniczo odpowiedział.
- Rozumiem, że nie wejdziesz z nami do kręgu, prawda ?
- Zgadłeś, nie będę narażał swojego życia na spotkanie z opiekunem.
- Pysznie. – Odpowiedział, wypuszczając ciężko powietrze.
Sucha ziemia wyssała woda z całej trójki. Teren przypominał pustynie, suchą i gorącą. Nie było tu widać żadnej wody, a to znacznie komplikowało sprawę. Koty o ile podążały ich śladem, mogły ich tu łatwo dopaść. Trzy smaczne kąski podane na gorącym talerzu. Wyobraźnia nie jednego zaczęłaby tworzyć straszne scenariusze. Nasi bohaterowie byli jednak nieugięci. Czary, biały i brązowy przemierzali pustkowie z szybkim tempem. Liczyli, że uda się im dojść do strefy bez konfrontacji z mieszkańcami krainy. Nie ważne ile przeszli, otoczenie wciąż było takie samo. Kilka krzaków po lewej, kilka po prawej, wysuszone koryto, no i wypalona ziemia. Wszystko szło zgodnie z planem, którego nie mieli. Droga zdawała się być wręcz zbyt banalna.
Kroczyli po pustkowi, już od ponad jednej godziny. Ten moment był tym, którego się obawiali. Schowali się szybko w kolczastych zaroślach. Yneryth gotował się od temperatury i własnego wyglądu. Noiter zdawał się już uspokoić. Po misiu nie można było poznać nic, zupełnie nic, jego mina zdawała się być pusta i bez znaczenia. Postój przerwał im śpioch. W korycie rzeki, leżała czarna kreatura. Wszyscy równo zatrzymali się w bez ruchu. Przeszkoda była nie do wyminięcia.
- Co teraz zrobimy? – Zapytał przestraszony maluch.
- Nie damy rady tędy przejść. Obudzimy go. – Panikował Noiter.
- Teraz jest jeden. Mamy szansę. – Najstarszy nie czekał na akceptacje innych.
Wilk powolnymi i cichymi krokami zbliżał się do koryta. Serce biło mu szybciej niż zwykle. Nie było jednak innej opcji. Przekradnięcie się koło bestii nie było wykonywalne. Yneryth nie zamierzał się jednak ukrywać. Zamierzał zetrzeć przeszkodę, ze swojej drogi. Plan brzmiał dla pozostałych, za nie najlepszy i zdecydowanie zbyt ryzykowny. Biały całe życie opierał się na losie. W każdej sytuacji, która nie pasowała mu, kierował się właśnie tym. Ślepe zaufanie w los zawsze wodziło wilka w niebezpieczne sytuacje. Tak było i dziś. Czy wystarczy mu siły, by zmierzyć się z czymś nieznanym?
Stał na krawędzi koryta. Przed nim był gwałtowny spad, a mroczna kreatura leżała, śpiąc w niewielkiej odległości. Skupił się, zamknął oczy. Stojąc nad bestią, czuł, że ryzyko niepowodzenia. Część myśli kierował do dwójki stojącej za nim. Oboje byli roztrzepani. Yneryth jednak nie musiał się obawiać o jego magię. Ona jako jedyna nigdy go nie zawiodła. Spod nóg basiora wyrwały się kamienne kolce, przeszyły istotę i wbiły się w ziemie pod nią. Oczy śpiącego otworzyły się, szczęki rozwarły, ujawniając swoje niezadowolenie. Koszmarnik wstał nietknięty. Wilk w tym momencie zrozumiał, że tamten jest niematerialny, magia przechodziła przez niego. Zdenerwowany miejscowy kierował swoje kroki prosto na białego. Skracał swoją odległość w dość szybkim tempie. Atak nie zaszkodził mu ani trochę. Nagle nastąpił potężny trzask. Kamienne iglice załamały się i runęły, zderzając z korytem. Ziemie zaczęła pękać. Miejsce przebicia końcem łączyło się z miejscem ich upadku. Koszmarnik stał pośrodku wszystkich pęknięć, wyglądało, że nie ma pojęcia, co się dzieje. Tak też było. Ziemia nagle zapadła się. Koryto runęło w głąb. Pod rzeką musiała być jakaś jaskinia. Bardzo przyjemnym zaskoczeniem było to, że jaskinia była wypełniona jakąś cieczą. Ziemia, wpadając do niej, rozpuszczała się. Zjawisko to nie ominęło cienistego. Wpadł do niej i tak jak wszystko przepadł bez śladu. Yneryth był zaskoczony, nie miał jednak czasu, by przyjrzeć się zapadającej się wciąż ziemi. Pęknięcia sięgały jeszcze kawałek za niego. Obrócił się szybko, po czym…

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1475
Ilość zdobytych PD: 727 + 10% (73 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1131

niedziela, 27 lutego 2022

Od Noiter'a c.d Yneryth'a ~ Niespodzianka

Noiter tylko z zaskoczeniem mógł patrzeć, jak Yn wpada poprzez okno do pierwszego lepszego okna. Gdy odzyskał czucie w łapach, podszedł do okna, patrząc przez nie w dół. Nie rozpoznawał tej krainy, musiała być nowa. To się zdarzało czasami, w miarę rzadko, ale jednak. Skupił się na ramie, kładąc na niej swoje łapy. Po chwili widok się zmienił, pokazując ciemny gęsty las. Bez namysłu przeszedł przez nie, ruszając, by znaleźć swojego przyjaciela. Przemierzał las, kierując się przeczuciem. Po chwili zobaczył go przed sobą, podbiegł więc zadowolony, wychodząc z lasu.
- Jesteś cały? – spytał z troską.
- Niestety tak, jeszcze się ze mną pomęczysz. - Powiedział z uśmiechem tamten. Noiter odetchnął z ulgą. Cieszył się, że nic mu się nie stało. Jednak spokój ten nie potrwał długo, gdyż przerwały go wstrząsy ziemi. Coś nadchodziło.
- Nie wiem jak ty, ja chyba zniknę. – Stwierdził basior, znikając w iluzji.
- To dobry plan. - Ten wskoczył w cień nieznanego drzewa, przykładem białego.
Po chwili krycia się zaczął mu wyjaśniać, jak działają sny na tym poziomie. Musieli znaleźć coś w stylu środka krainy, gdzie bariera między obecnym światem a głównym snem była najcieńsza. Był tam portal, który prowadził z powrotem do jaskini Noitera, którą sam lubił nazywać swym leżem. To, czego nie zdążył powiedzieć przyjacielowi, to to, że zazwyczaj był chroniony przez strażnika snu. Otrząsnął się z myśli, to nie był czas na to. Przed nimi pojawił się niedźwiadek, który zdawał się ich szukać wzrokiem. Czarny upewnił się, że to mieszkaniec snu, nim opuścił schronienie cienia, musiał wiedzieć, że to nie jeden z NICH. Po rozmowie z nim upewnił się w przekonaniu, że to może być nie kto inny, jak Przewodnik Snu. Gdy z lasu wydobył się chór strasznych głosów, które trudno było umieścić w innej przegródce niż zagrożenie, przestraszony od razu wskoczył do wody. Obserwował Yneryth’a, który niechętnie wchodził do wody, gdy zza jego pleców, nagle wyskoczył jeden z NICH.
- Za tobą! - krzyknął Noiter z przerażeniem w głosie.
- Wejdź do wody! Szybko ! - Wrzeszczał misio. Yneryth upadł, wykonując unik, następnie wturlał się do wody. Cały był upaprany w mule, wodzie i piasku. Przed nim w całej swej okazałości, stał ON – jeden z Koszmarników. Ten, miał formę czarnego jak noc, ogromnego, dzikiego kota. Z jego obnażonych zębów, ściekała indygowa ślina, która skapywała na ziemię, wtapiając się w nią, zostawiając ciemne plamy, a wokół niego unosił się smolisty dym. Noiter z przerażeniem, rzucił się do przodu, tworząc tarczę z pobliskich cieni, w ostatnim momencie odgradzając siebie od NICH. Z trudem utrzymywał tarczę, gdy Koszmarnik się na nią rzucił z wściekłością.
- Uciekaj! – krzyknął do białego. Ten jednak stał jak wryty.
- BIEGNIJ! – Ryknął na niego głośno, mając nadzieję, że go posłucha. Podziałało. Rzucił się zaraz za nim, w głąb bagna, porzucając tarczę, gdyż kosztowała go zbyt dużo energii. Biegł obok misia, tuż za Yn’em. Spytał niedźwiadka:
- Jaka jest ich słabość?! Powiedz mi!
- Woda. Myślisz, że dlaczego prosiłem was, byście weszli do wody? Dla zabawy? – spytał ten z sarkazmem.
- Nie popisuj się, tylko biegnij. Tam! Nie ma drzew, tylko głęboka woda! Nie będą miały jak się tam dostać – krzyknął, pokazując na duży liść lilii wodnej, która ledwo mogła ich pomieścić. Dopadli do niej, wdrapując się z wody. Koszmarnik został na drzewie, czając się z góry, wraz ze swoimi kumplami. Tego właśnie się obawiał. Mieli ogromnego pecha, trafiając na nie tak szybko, kosmicznie nawet, by powiedział. Zaczął wiosłować łapami, oddalając się od drzew, kierując na dalszą wodę. Gdy upewnił się, że są bezpieczni, zaczął opowiadać Ynerythowi, z czym dokładnie się mierzą:
- Posłuchaj. Każdy sen z pierwszego szczebla to jedna z wielu krain, którą odwiedzają śniący. Zazwyczaj śpiący opuszcza ją, gdy nadchodzi czas by się obudzić. Jednak my, weszliśmy inną drogą, więc obowiązują nas inne zasady. Nie możemy umrzeć, ale możemy utknąć gdzieś na tak długi czas, dopóki nie obudzimy się z głodu i pragnienia, co może potrwać tydzień. W normalnym świecie. Tutaj to zajmie inną ilość czasu. Może to być tydzień, może to być rok. W snach czas płynie inaczej. Naszym zadaniem, jak już ci mówiłem, jest znaleźć Portal, on nas stąd wyciągnie. Znajduje się on w sercu krainy, ale jest pewien problem. Jest on pilnowany zazwyczaj przez Strażnika. Może on nam pozwolić przejść, ale może też być temu przeciwny i z nami walczyć. Tego nie chcemy, ale możemy się na to przygotować. Nasze moce na dużo się tutaj nie zdadzą, jednak od tego mamy Przewodnika. – Tu przerwał, wskazując na misia – Ten malec, wie, gdzie znajduje wyjście, się broń, zdolna do pokonania Strażnika i Koszmarników. Koszmarniki to te wielkie mroczne stwory, powstają one z negatywnej energii śpiących. Przybierają różne kształty i rozmiary, ale gdy cię złapią, to po tobie. Pogrążasz się w koszmarach na tak długo, aż się nie obudzisz. Nie wiesz, co to robi z głową. – tu zaczął się rozklejać.
– Nie chce tego znowu przeżyć… Nie chcę! – powiedział z łzami w oczach. Pogrążył się we wspomnieniach. Nie były one miłe. Pierwszy i ostatni raz, spotkał je podczas swojego najwcześniejszego wypadu do snów z pierwszej warstwy, który wykonał przypadkiem. Przez długi czas błądził w wysokim labiryncie kamiennych drzew. Każde rosło blisko siebie, przez co nie dało się między nimi przecisnąć. Bardzo długo błądził po nich, znajdując tylko szkielety małych zwierząt i śmieszne czarne liście wystające wokół. W końcu dotarł do przedziwnej struktury kamiennej, która była oblepiona wielkimi czarnymi pnączami. Podszedł do niej z niepewnością, zmęczony i pełen nadziei. W środku była wielka roślina, która otwarła swoje paszcze, gdy podszedł bliżej. Próbował uciec, jednak ta schwytała go do swej wielkiej, ohydnej gęby, więżąc go w środku. Próbował walczyć, jednak został zamknięty w ciemności. Następne przyszły koszmary. Był palony w wielkim ogniu nienawiści i… Przerwał gwałtownie wspominanie, nie miał teraz na to siły. Rozpłakał się.
- Przepraszam… wiem, że jestem słaby, ale ja nie chcę tam wrócić. Ja tego nie wytrzymam. Nie wiesz, jak to jest, jesteś zamknięty w swoich najgorszych koszmarach, kręcisz się w nich, w kółko i w kółko i w kółko… – pociągnął nosem – To jest okropne, nikt na to nie zasługuje. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. Myślałem, że pójdziemy do drugiego szczebla, tam są moje sny, ale teraz wylądowaliśmy tutaj… To moja wina! – wyrzucił sobie w płaczu.

<Yneryth?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1014
Ilość zdobytych PD: 507 + 5% (25 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1040

wtorek, 22 lutego 2022

Od Yneryth’a c.d Noiter’a ~ Niespodzianka

- A teraz musisz mi zaufać. - Powiedział Noiter, wskakując w taflę.
Yneryth stał w miejscu w bezruchu przez kilka sekund. Słowa „teraz musisz mi zaufać”, były dla niego bardzo ciężkie do zrozumienia. Sam nigdy nikomu nie ufał, każde słowa prowadzone ku innemu wilkowi, przechodziły przez wewnętrzne sito. Wilk nie mówił o sobie ani o swoich uczuciach, których sam nie rozumiał. Z czarnym nawiązał już jednak jakąś więź. Jakby nie patrzeć był on jednym z dwóch wilków znających jego możliwości. Całą chwilę zwątpienia, potęgował znikający w śnie Noiter. Biały wilk nie śmiele dotknął łapą tafli. Woda ani drgnęła, na tafli nie było nawet minimalistycznej falki. Ciecz miała jakiś dziwny stan, była bardziej, jakby niematerialna. Nie miał wyjścia. Wskoczył w kałużę, z zamkniętymi oczami. Gdy otworzył je, był już po drugiej stronie. Młody stał wesoły i pewny siebie. Zaczął od pokazania okien i mniej więcej wytłumaczenia co się za nimi znajduje. Zaciekawiony Yneryth chodził między nimi i przyglądał się przeróżnymi widokami w każdym z nich. Okien było wiele, nie mógł ich zliczyć. Chwilę po tym drugi dorzucił, że na to nie wszystkie na dole jest ich jeszcze więcej. Noiter zaczął opisywać niektóre rzeczy w oknach, w których już był. Opowiadaniom nie było końca. W jednym z nich były olbrzymie magiczne ptaki. Każde zwierciadło kryło coś specjalnego. Biały wyłapał dwa najbardziej interesujące go miejsca. Okno, za którym krył się pokryta lodem pustka. Śnieg i lód spowijał cały obszar i krajobraz w wizerunku krainy. Najbardziej zapamiętał ten wymiar, do którego nie chce trafić. Tamten był dla niego przerażający. Kryły się w nim stawonogi, robaki i pająki. W momencie, gdy stał przy obrazie, dosłownie przed nim przewinął się ogromny pająk w kolorach zieleni. Jego odnóża pokryte były włoskami, odwłok był wielkości połowy wilka. Zaskoczony i wystraszony odskoczył do tyłu. Pech chciał, że odskakując, wskoczył do jednego z otwartych okien.
Przez chwilę spadał w dół bezwładnie. Nie wiedział, co się dzieje. Opadając, obrócił się, by spojrzeć, czemu spada. Kraina, którą podziwiał, teraz z lotu ptaka była ogromna. Widoki były zachwycające. Podziwianie natury przerwało mu zderzenie z wodą. Yneryth miał szczęście, z impetem wpadł w jezioro. Szok termiczny wywołał u niego szybką zmianę charakteru. Wyskoczył z wody z zaskoczeniem i lekką złością. Obejrzał się dookoła. Widział w oddali bagna. Na prawo rozprze ścierały się olbrzymie góry. Za nim rosły pokaźne drzewa, ich liście były masywne i grube. Flora w tym wymiarze sennym była mu zupełnie nie znana, żadna z widocznych roślin nie była mu znajoma. Pomyślał tylko:
- Tsumi by się tu spodobało.
Z cienia lasu wyszedł czarny wilk, zdawał być się uradowany znalezieniem drugiego. Szybko podbiegł i zapytał:
- Jesteś cały ?
- Niestety tak, jeszcze się ze mną pomęczysz. - Powiedział z uśmiechem.
Ciekawą rozmowę przerwał dźwięk. Głos rozdzierał powietrze i dudnił w górach echem. Obaj spoważnieli, nie mieli pojęcia, co to było, ale nie śpieszyło się im by się dowiedzieć. Ziemia zaczęła się trząść i wibrować regularnie.
- Nie wiem jak ty, ja chyba zniknę. - Mówił, znikając w iluzji.
- To dobry plan. - Noiter wskoczył w cień nieznanego drzewa.
Leżeli obok siebie przez pewien okres czasu w ciszy, czekając na rozwinięcie się sytuacji. Oboje byli lekko zestresowani. Nie wiedzieli, co ich może tu spotkać. Zaczęli szeptać między sobą co dalej. Czarny wytłumaczył w skrócie jak wrócić do komnaty z oknami. Musieli znaleźć coś w stylu środka krainy, gdzie bariera między obecnym światem a głównym snem była najcieńsza. Mieli już wstawać i zacząć poszukiwanie oraz zwiedzanie krainy, gdy coś wybiegło z lasu. Mały niedźwiadek wybiegł z gąszczu, kierował swoje kroki do wody. Coś było jednak nie tak, wyglądało, jakby przed czymś uciekał. Swój szaleńczy bieg kierował ku wodzie. Wskoczył w nią bez ani sekundy zastanowienia. Leżał już w wodzie plecami do dna. Ciężko oddychał, jego tętno i stan nie były w najlepszym możliwym wariancie. Przed basiorami i małym misiem, pojawiała się para oczu. Ślepia wpatrywały się w malucha. Oczy biły nienawiścią z dala, biały znał tę aurę. Stworzenie w gęstwinie nie miało pokojowych zamiarów. Znów rozległ się ten przeraźliwy dźwięk. Teraz był dużo bardziej pofalowany i szczytowy. Krótki, ale przeraźliwy. Istota obróciła się i odeszła szybkim krokiem w nieznanym kierunku. Ziemia znów pełna była tętna. Misio odsapnął, wydawał się być szczęśliwy i spokojny. Bał się jednak opuścić wodę. Przechadzał się przy brzegu jeziora. Wypatrywał czegoś w lesie, błądził wzrokiem po podłożu i koronach drzew. Zaistniała sytuacja zaniepokoiła dwójkę. Z niechęcią opuścili niewidoczną zasłonę. Noiter wychodząc z cienia, pokazał się pierwszy. Mały miś, widząc czarno skrzydlatego wilka, nie zląkł się. Stopniowo ujawniający się biały tym bardziej nie był zaskoczeniem. Niedźwiadek szybko powiedział:
- Chodźcie do mnie szybko. - Jego głos był szybki i pełny obaw.
- Stój. - Powiedział bezpośrednio do Noiter’a. - Czemu mamy ci ufać misiu ? - Z pogardą zapytał poważnie Yneryth.
- Hhhyyy, ty chyba nie wiesz, o czym mówisz. Jesteś nietutejszy?- Miś powiedział rozbawionym głosem.
- Nie twoja sprawa. - Sparował błyskawicznie.
- Jesteśmy z daleka. - Odpowiedział złamanym głosem czarny.
- To wszystko tłumaczy. Jeśli nie chcecie, stójcie poza wodą. - Uśmiech małego gwałtownie się poszerzył. Głos wydany przez ssaka był głośny.
- Nie będę się brudził. - Jedno znacznie Yneryth.
- Po co mielibyśmy do niej wchodzić? - Zapytał zmartwiony Noiter.
Z lasu otaczającego jeziorko wydobył się chór różnobarwnych głosów. Przestraszony rogacz wskoczył do wody, w okamgnieniu. Biały stał nie ugięcie, wpatrując się w las. Nie był spokojny, ów dźwięk przeszywał jego duszę i zwiększał szybkość bicia jego serca. Jego krew była cieplejsza i szybciej przemierzała jego układ. Dźwięk zmienił się w ciszę. Otoczenie jakby zatrzymało się w czasie, żaden z trójki nie odzywał się. Miś i Noiter siedzieli w wodzie nie widzieć dlaczego. Yneryth stał skupiony przed krawędzią tafli w bezpiecznej odległości od lasu. Wczuwając się w otoczenie, nie wiele wiedział i rozumiał. Cały ten świat był jakby inaczej zbudowany. Tak jakby struktura była mu zupełnie obca. Wyczuwał tylko zbliżające się niebezpieczeństwo z 3 kierunków. Biały basior nie chciał jednak ryzykować, nie wiedział, czy takie zjawiska senne mogą mu zaszkodzić, poza snem. Wchodził do wody powoli, cofając się. Przed nim w puszczy było widać już rosnące kontury. Dwie istoty przed nim szybko się zbliżały. Przyglądanie się im przerwał jednak trzeci. Za pleców wilka z lasu wyskoczyło jedno z nich.
- Za tobą! - Krzyknął Czarny.
- Wejdź do wody! Szybko ! - Wrzeszczał misio.
Yneryth upadł, wykonując unik, następnie wturlał się do wody. Miał ochotę coś zabić. Cały był upaprany w mule, wodzie i piasku. Nie miał jednak siły się kłócić, gdy przed nim stało...

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1047
Ilość zdobytych PD: 523 + 5% (26) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 3731

sobota, 19 lutego 2022

Od Noiter'a c.d Yneryth'a ~ Niespodzianka

- Wracając, będąc w moim śnie, jakby mogłeś go kontrolować. Czułem, że otoczenie nie zmienia się jak w innych snach. Mam pomysł, spróbuj zawładnąć moim snem i pokaż mi swój sen. – Powiedział Yneryth.
Nim Noiter zdążył wyjaśnić, że działanie snów jest o wiele bardziej skomplikowane oraz to nie tak jak mu się wydaje, tamten już zaczął kłaść się do snu. Westchnął, po czym podszedł do wilka przygotowującego się do snu, z zamiarem wyjaśnienia podstaw:
- Dobra, powinieneś jednak wiedzieć podstawy, nim zaczniemy – zaczął wyjaśniać – Jeśli chcesz, bym miał kontrolę nad snem, musisz mnie zaakceptować, jakby przyjąć do środka. Wyobraź sobie, że twój sen to twoja nora, ty sobie ustalasz, jak ona wygląda i co się w niej znajduje. Jednak gdy ją z kimś dzielisz, macie nad tym wspólną kontrolę. Gdy wchodzę do czyich snów bez ich wiedzy, to tak jakbyś miał intruza w niej. Nie wiesz o nim, ale to nie znaczy, że go tam nie ma – wciąż ma on wpływ na swoje otoczenie. – Tu przerwał na moment, by zebrać myśli – Gdy mnie wpuścisz jako świadomego gościa, dajesz mi swobodniejszą łapę, gdyż twój umysł odbiera mnie jak część snu, a nie jak obcy element. – widząc, że ten nie rozumie, postanowił inaczej to wytłumaczyć. — Po prostu ty jesteś dla mnie drogą w świat snów, przez które przejdziemy do mojego snu. Wszystko jasne? Dobrze, a więc zaczynajmy – powiedział, nie czekając na odpowiedź, usypiając wilka.

W krainie snów
Noiter znalazł się na tej samej polanie, na której ostatnio skończyli sen. Tuż obok niego był Yn. Powoli wstał z ziemi, otrzepując się z kurzu.
- Więc tak, choć za mną, musimy znaleźć jakąś tafle wody — oznajmił niecierpliwie, ruszając od razu w kierunku, w którym miał przeczucie, że znajdzie to, czego szuka. Po chwili spaceru znaleźli swój cel podróży. Stanęli przed kałużą średnich rozmiarów.
- A teraz musisz mi zaufać — powiedział, nim skoczył prosto w kałuże, z zamkniętymi oczami.
Po chwili spadania znalazł się w znajomym sobie miejscu. Obok niego na ziemi leżały miękkie futra, ułożone w centrum jaskini. Zaraz za nim wylądował Yneryth. Noiter z ciężkim sercem rozglądał się wokół — nie był w tym miejscu od czasu… Jej śmierci… Westchnął głęboko, po czym przypomniał sobie, że obok jest jego nowy przyjaciel, patrzy na niego i go ocenia. Nie chciał wyjść na słabego, więc przybrał z trudem uśmiech na twarz.
- Witaj więc, w moich skromnych progach. Polecam widok, jest cudny — stwierdził, wskazując okna, które znajdowały się na ścianach wokół. Za każdym z nich ciągnęły się fantastyczne krajobrazy, jego własne krainy, które tak długo tworzył z matką.
- Oprowadzić cię? – spytał, widząc, że Yn wciąż próbuję pojąć, gdzie właściwie jest. – Mamy do wyboru wiele krain. - każde okno to inny świat. A i spójrz tu na bok, masz tu zejście w dół, tam na dole jest więcej okien.
Spojrzał na pierwsze okno, przy którym stał, po czym zagłębił się w przemyśleniach. Każda z tych krain była wyjątkowa na swój sposób. Powstawały one z opowieści innych, wszystko, co było warte jego uwagi, od razu znajdowało się za oknem. Oprócz historii, które znał od matki, były jeszcze te usłyszane od wędrowców, przez co ich różnorodność była wielka. Możesz tu znaleźć od gorącej pustyni równikowych poprzez wielkie oceany aż do lodowych połaci mroźnej północy. Innymi słowy, od wyboru do koloru. Każdy z tych światów jest zamieszkiwany przez swoje własne stworzenia. Znajdziesz tu zwyczajne króliki, wielkie ptaszyska, czy małe lisy lub inne normalne stworzenia, jednak to dopiero początek. Są tu latające ryby, wielkie niedźwiedzie, magiczne ptaki, olbrzymie wilki oraz robaki wszelkich kolorów i kształtów. Znajdziesz tu dosłownie wszystko.

Yneryth?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 582
Ilość zdobytych PD: 291
Obecny stan: 508

poniedziałek, 7 lutego 2022

Od Yneryth’a c.d Noiter’a ~ Niespodzianka

Słońce zachodziło, niebo wypełniała łuna w kolorach pomarańczowych, odcieniach żółtego, miejscami było widać krwisty blask. Samo zachodzące słońce podkreślało charakter i siłę pokazu. Białego wilka spowijał od środka mrok. Od Yneryth’a nie bił blask potęgi, było to bardziej lodowy podmuch niebezpieczeństwa. Niewiele emocji potrafił okazywać, aczkolwiek w przejawianiu talentu i wyciąganiu z magii, całego jej potencjału przejawiał siebie. Prawdziwe uczucia malowały się lodem i skałą. Cięły i topniały, kruszyły i łamały, pękały i spajały. Wilk znajdował się w emocjonalnym letargu, nie czuł nic. Chwilami wypełniał się złością, nienawiścią, ale też współczuciem. Nowy nie wydawał się tak wypaczony, jak on sam. Może tu zacznie się odbudowywanie samego siebie.
Yneryth usiadł przed czarnym i spoglądał na każdy ruch i detal. Analizowanie umiejętności i innych był dla niego czymś specjalnym. Wszystkie myśli nagle znikały, w tym momencie liczyło się tylko jedno. Noiter z wyglądu nie przypominał miłego i przyjaznego wilka. Sposób jego wypowiedzi cechował brak zaufania, możliwe, że było to przejawiane przez swoje przeżycia. Po głębszej rozmowie i zapoznaniu się było już wiadomo. Czarny jest dobrym wilkiem. Ironią było to, że biały jest pusty, a czarny przejawia pełnie. Drugi wilk kierował się w szybko rosnący cień jabłoni. Słońce będące teraz pod małym kątem przedłużało cień. Wchodząc w cień, zaczął stopniowo się rozmywać. Po krótkiej chwili był już niewidoczny.
- A więc cień pozwala mu się kamuflować. – Zaciekawiony wpatrywał się w miejsce, w którym wcześniej znajdował się Noiter.
Wychodząc z objęć cieni, zaczął znów się pojawiać. Mówił i tłumaczył, jak działa jego zdolność.
– O snach już wiesz, więc zostało tylko jedno.
Stanął w bezruchu na skraju cienia. Zamknął oczy, wpatrując się na wprost. Cień za nim zaczął się deformować. Rozlewał się po podłożu. Trawę, ziemię i piach wypełniał zdeformowany cień. Po otwarciu oczu przez Noiter’a cień podnosił się w górę. Formował się i kształtował. Całe zaistniałe zjawisko było wspaniałe. Z samego cienia, wilk zaczął tkać materię. Jego magia zaczęła obrazować wydarzenia, a sam czarny wilk opowiadał historie. Wizerowane przez mrok kształty opowiadały coś w stylu historyjki. Mówiła ona o młodym wilku próbującym ratować swoją rodzinę. W celu walki ze śmiercią udał się do alchemika. Alchemik nie miał jednak dobrych wieści, jedynym co mogło pomóc, był niezwykle rzadki kwiat. Złoty kwiatek był jedyny w swoim rodzaju, ponieważ rósł na szczycie olbrzymiej góry, na którą nikomu nigdy nie udało się dostać. Zdeterminowany niezwłocznie udał się dokonać niemożliwego, wspiąć się na szczyt świata. Walczył z przeciwieństwami rzucanymi mu pod nogi jak kłody ciężkiego dębowego drewna. Toczyły się w jego kierunku przeciwności losu. Podołał każdemu zadaniu. Szczęśliwy już miał prawie ten kwiat. Łapa basiora pośliznęła się, a on zaczął bezwładnie staczać się w dół. Nagle z pleców zaczęły wyrastać mu skrzydła. Wykorzystał ten dar bardzo dobrze. Od razu zerwał kwiat i leciał jak bohater, ratować swoich bliskich.
Ciemny obraz, opadł z powrotem na ziemię, wracając do swojego prawidłowego miejsca. Znów był naturalny, znikał jednak w mroku wschodzącego księżyca. Czarny wilk wydawał się zmęczony swoją wizualizacją. Jego tętno było szybsze, ale nieregularne. Musiał zużyć na to spory zapas swoich sił. Po całym przedstawieniu zapytał z ciekawością, był też ewidentnie zadowolony.
- I jak podobało się? Nie jest to taki pokaz siły jak twój, ale hej, przynajmniej jest ładne! Liczy się efekt!
- Zgadzam się, wyglądało to ciekawie. Możesz kształtować ten cień, jak tylko chcesz, więc może też służyć jako osłona, pewnie też broń. - Kontynuował wypowiedź swoim pustym głosem.
Czarny był zadowolony, że jego prezentacja również się spodobała.
- Mój talent magiczny kreowała wola przetrwania, dlatego też moje zdolności są inne. A twoje? Wiesz, czemu akurat tak się ukształtowały ? - Zapytał, licząc, że dowie się czegoś o magii płynącej w innych wilkach.
- Zawstydzony po chwili odparł pod nosem-Nuda... - po czym powtórzył głośniej zażenowany. - Głównie nuda. Oraz potrzeba zaspokojenia ciekawości co potrafię. Była to głównie forma obrony przed... No wiesz. Innymi.
- Rozumiem, ale cieszę się, że nie jesteś gotowy rozszarpać tego, co stanie ci na drodze. - Pocieszającym i spokojnym głosem dodał. Wracając, będąc w moim śnie, jakby mogłeś go kontrolować. Czułem, że otoczenie nie zmienia się jak w innych snach. Mam pomysł, spróbuj zawładnąć moim snem i pokaż mi swój sen.
Nie czekając, aż drugi odpowie, zaczął się kłaść i szykować do snu. Myślami uciekał, szukał w głowie miejsca, które nie będzie brudne i nie będzie kaleczyło jego wyglądu. Dbał o swój wizerunek, równie mocno, jak nad pozycją w watasze. Mimo wszystko dalej musiał podlegać innym wilkom. Jeszcze nie nastał dzień, czy noc gdzie będzie mógł żyć własnym życiem, na skraju społeczeństwa i samotności. Nie chciał należeć do żadnej strony. Marzył o unoszeniu się na krawędzi zasad i robienia tego, co mu się podoba.

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 761
Ilość zdobytych PD: 380
Obecny stan: 2168

czwartek, 3 lutego 2022

Od Noiter'a c.d Yneryth'a ~ Niespodzianka

Noiter spoglądał na pokaz przerażającej siły i dominacji, onieśmielony. Nie był w stanie pomieścić tego, jak jeden wilk może mieć tyle siły w sobie. Oczywiście widział już popisy mocy innych wilków, najczęściej na sobie, jednak nigdy nie widziałby ktoś w tak swobodny sposób, tylko dla pokazu, używał swych mocy.
~ Jakie one muszą być, gdy walczy na poważnie? ~ pomyślał z trwogą na samą myśl o tym.
Gdy tamten zniknął w chmurze pyłu i znikąd rozległ się głos, ten aż podskoczył ze strachu.
Nieśmiały poczekał, aż kurz opadnie.
- Moje talenty nie są nawet w małej cząstce, tak wspaniałe, jak twoje – odparł, podchodząc do jabłonki, która dawała długi cień, rzucany przez zachodzące słońce. Skupił się i pozwolił myślą odpłynąć – stawał się jednym z ciemnością, jaką jest cień. Zaczął zanikać, a raczej robić się ciemniejszy. Trudno było rozróżnić, co właściwie się dzieje, ale efekt był ten sam – wilk zniknął, jakby nigdy go tam nie było.
- Kamuflaż, choć przydatny tylko nocą. – wyjaśnił, wychodząc z cienia. – O snach już wiesz, więc zostało tylko jedno.
Zaczął wizualizować sobie macki, które wyciągały się w górę. Po chwili cień się usłuchał i zaczął się rozciągać, tracąc swój kształt jabłoni, przyjmując nowy, narzucony mu przez magię wilka. Kiedy już wczuł się w jego brzmienie, zaczął konstruować historię ze swojego dzieciństwa. Była to historia o pierwszym skrzydlatym wilku, którą opowiadała mu matka. Cienie przedstawiały młodego wilka, który w szczęściu i zabawie spędzał swoje dni. Były też postacie jego watahy i rodziny, które jednak szybko zaczęły bladnąć, aż stały się prawie niewidoczne. Wilk udał się do Alchemika, który polecił mu poszukiwanie złotego kwiatu, legendarnej rośliny, której nikt wcześniej nie widział. Rosła jednak tylko na najwyższym szczycie świata, na który wcześniej żaden wilk się nie wspiął. Młodzieniec był jednak zdeterminowany, by ratować rodzinę, więc udał się tam niezwłocznie. Podróż była długa i pełna niebezpieczeństw. Po drodze walczył z gryfami, złymi wilkami oraz mitycznymi stworami, których imiona historia już dawno zapomniała. Podołał jednak w każdym zadaniu, nie cofnął się przed żadną trudnością, aż dotarł pod sam szczyt. Jednak gdy zrywał kwiat, wydarzyła się tragedia. Jego łapa pośliznęła się na kamieniu, a on zaczął spadać w dół. Wtedy to jednak poczuł, że coś się zmienia. Na chwilę przed bolesnym upadkiem, zdziwiony, rozwinął skrzydła. Był to dar od bogów, za jego poświęcenie rodzinie. Powrócił do domu jako bohater.
Noiter z zadowoleniem wypuścił cienie, pozwalając im powrócić na swoje miejsce. Lekko go to zmęczyło, ale dało się przeżyć. Liczył się efekt! Nie bez powodu wybrał tą właśnie historie. Zaciekawiony spytał białego:
- I jak podobało się? Nie jest to taki pokaz siły jak twój, ale hej, przynajmniej jest ładne! Liczy się efekt!

Yneryth?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 435
Ilość zdobytych PD: 217
Obecny stan: 217

wtorek, 1 lutego 2022

Od Yneryth’a c.d Noiter’a ~ Niespodzianka

Wilk po zadaniu pytania, które miało rozbić powłokę tajemniczości, czuł przewagę. Noiter po usłyszeniu go zamilkł. Zmieszanie malowało się na jego pysku, było widać lekki grymas. Nie było mu w smak, że padło zapytanie właśnie o to. Yneryth cieszył się, że mógł w tak prosty sposób, odpłacić się za swój sen. Czarny basior przez chwilę siedział w ciszy, po czym zaczął opowiadać swoją historię. Jego historia nie miała kolorowego początku, koniec wcale też nie był lepszy. Wilk był traktowany z powodu swojej odmienności, a dokładniej ze swojego wyjątkowego wyglądu w sposób haniebny i niewybaczalny. W białym przelewały się emocje, gniew i złość, spowodowane niewilczym traktowaniem. Sprawiedliwość była dla niego rzeczą świętą, dla niej mógłby zabić kogoś bez chwili zastanowienia. Z trudem panował nad swoimi emocjami, udało mu się jednak zachowywać normalnie. Czekał, aż padną imiona, które mógłby wpisać na swoją listę. Niestety lista nie miała szans się poszerzyć. Basior, opowiadając, powiedział, że pogodził się ze swoim losem. Myślał, że wygnanie to jego nowa szansa, nowy początek. Celem nowego było spełnienie woli matki. Co prawda nie był to jego własny cel, ale był szlachetny, a takie nigdy nie są głupie.
Gdy opowieść zakończyła się, Yneryth współczuł mu. Czuł potrzebę, aby mu pomóc. Rozumiał też jego bezsenność, a raczej potrzebę posiadania dawcy snów. Zamyślił się, po czym odpowiedział mu:
- W takiej sytuacji, możesz wchodzić do moich snów. Na razie nie mam nic do ukrycia. - Spoglądając w niebo, lekko się uśmiechnął.
Czarny wyglądał na uspokojonego, lecz w środku jego krew dalej krążyła szybciej. Historia, a dokładniej opowiadanie jej było dla niego ciężkie. Po tym było wiadomo, że jego słowa są szczere. Na przestrogę biały wtrącił:
- Nie próbuj mnie okłamywać. Mogłoby się to dla ciebie skończyć, nie tak kolorowo, jak początki moich snów.
- Kiwnął głową, przytakując.
- Wracając mam jeden warunek. Zgadzasz się na wymianę informacji. Chciałbym wiedzieć dokładnie, co potrafisz, w zamian ja opowiem ci coś o swoich. Stoi ? - powiedział, wstając.
- Postaram się odpowiedzieć, jak umiem... Tylko pamiętaj, ty też musisz być ze mną szczery! - Odparł, nie będąc pewnym czy to dobra decyzja.
- A więc zacznijmy. - Powiedział zadowolony i szczerzę uśmiechnięty.
W głowie wilka krążyły poplątane jak kłębki nici myśli. Możliwe, że ten wilk pomoże pogrzebać mu w głowie i wyciągnąć coś, co dla niego jest niedostępne. Była to opcja na rozpoczęcie śledztwa, jedynego celu Yneryth’a.
Biały basior, stojąc przed nowym, zaczął swój występ. Pierwszą sztuczką, jaką przedstawił, była bitewna sfera, jego ulubiona. Wilk zamroził podłoże wokół nich. Po zobaczeniu lekkiego niesmaku na pysku czarnego wybrzmiała najważniejsza cześć. Lód nagle trzasnął, pękał i wzlatywał w powietrze. Spod lodu nagle zaczęły wyłaniać się lodowe, kamienne i mieszane kolce. Basior stworzył z nich ścianę otaczającą drzewo. Chwile po tym pokaźniejszych rozmiarów iglica rozbiła ścianę, przeszywając kore jabłoni. Dźwięk był wyśmienity, ukazywał siłę magiczną, jednocześnie obrazując nadzwyczajną destruktywną siłę. Kamienne kolce budujące ścianę pękły, a nie będąc już całością, jakby implodowały, zmieniając się w piasek. Całe powietrze zapełniło się okruchami skalnymi, w których skład wchodził: kwarc, wapień, kalcyt, w małej, lecz znaczącej ilości występował aragonit. Na koniec swojego przedstawienia Yneryth zniknął we wznoszącym się pisaku. Noiter usłyszał tylko słowa pochodzące znikąd. Głos wybrzmiewał jakby echem, było to spowodowane dużą ilością unoszącego się okolicy pisaku. Ich przekaz był jasny. One same wybrzmiewały nutką dumy i arogancji. Brzmiały:
- Twoja kolej nowy.

Noiter?

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 544
Ilość zdobytych PD: 272
Obecny stan: 272

poniedziałek, 31 stycznia 2022

Od Noiter'a c.d Yneryth'a ~ Niespodzianka

- Posłuchaj, wiem, że to wygląda źle – zaczął się tłumaczyć – Ale postaw się w mojej sytuacji! Od tygodni nie zaznałem dobrego snu. Jak mam sypiać sam, to czasami dopiero po czterech, pięciu dniach zasypiam, a śpię wtedy krótkim, płytkim, przerywanym snem. Byłem zdesperowany, by zaznać, chociaż odrobinę snu. Po namyśle stwierdzam, że nie myślałem trzeźwo, podejmując tę decyzję. – potrzebowałem go. Większość wilków i tak nie pamięta swoich snów… Jesteś wyjątkiem pod tym względem. Wybacz, jeśli poczułeś się zagrożony. Przyjmiesz moje przeprosiny?
Basior chwilę milczał, nim odpowiedział:
- Przyjmuje. Powiedzmy, że mam kontrolę.
- Naprawdę mi przykro, nie chciałem zaglądać w tak prywatne sny. Z zasady staram się unikać koszmarów. Kim był ten starzec? Twoim tatą?
Ten od niechcenia odpowiada.:
- Eleshar, bo tak ma na imię, był, powiedzmy przybranym ojcem.- Na końcu westchnął ciężko.
- Co się z nim stało? – spytał ostrożnie, zaciekawiony.
- Umarł ze starości. Słuchaj, wiele zadajesz pytań, może sam coś opowiesz? – skontrował wilk.
- A co byś chciał wiedzieć? Mogę ci odpowiedzieć na pytania, ale wątpię, by odpowiedź była ciekawa.
- Przejdźmy do sedna, co się stało, że opuściłeś stare stado?
Niepewny jak to ująć milczał chwilę:
- Zostałem wygnany za coś, czego nie zrobiłem.
- Hmm co zostało ci zarzucone? – spytał tamten z nieufnością.
Trafił w czuły punkt. Przez chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć prawdę, ale postanowił być szczery:
- Od swoich narodzin miałem przypiętą łapkę tego „przeklętego”. „Dziecię demonów” mówili starzy. Młodzi śmiali się „rogate dziwadło”. Byłem przez to wielokrotnie prześladowany, bity, upokarzany – wymień, ile tego chcesz. Choć nigdy niczego nie zrobiłem niczego źle, cały świat był przeciwko mnie, tylko dlatego, że istnieje. Mimo wszystko, dopóki miałem matkę, starałem się spełnić jej prośby. Byłem miły, uczynny i znosiłem z dnia na dzień wszystkie te zarzuty przeciwko mnie. Miałem głęboką więź z matką, wiesz? To z nią codziennie dzieliłem sny. Znałem ją lepiej niż ktokolwiek inny, a ona znała mnie. Była najcudowniejszą osobą, jaką znałem. Jasne, miała swoje słabości jak każdy, ale to jej zawdzięczam to, kim jestem. Przetrwałem tak długo, bo mogłem się zawsze ukryć w jej uścisku. Jednak i to się skończyło. Pewnego dnia przyszła zaraza. Nazywana „zarazą śpiących”. Początkowo pojawiała się bezsenność, ale to był tylko fortel. Następnie przychodziło zmęczenie. Później majaki. Zaraz po tym senność, która ogarniała cię na zawsze. Po kilku dniach śmierć. Byłem przerażony. Jak każdy. Jednak każda katastrofa potrzebuje kozła ofiarnego. Tym zostałem ja. Wszystko szło dobrze dop- dopó – głos mu się załamał – Dopóki matka nie zachorowała. To był cios w mojej serce. Modliłem się do bogów, by stał się cud, by mnie ukarali, tylko uchowali ją. Jednak ci byli głusi na moje prośby. Jej ostatnie słowa jednak zmieniły wszystko. Pamiętam je, jakby zostały wypowiedziane wczoraj:
„Przetrwaj. Dla mnie. Znajdź ludzi, dla których będziesz szczęśliwy, a którzy będą szczęśliwi dla ciebie. Najważniejsze jest to, żebyś pamiętał. Każdy mrok skrywa swoje tajemnice, jednak bez ciemności nikt by się nie schował się przed ogniem nienawiści. A ty nie jesteś potworem, tylko moim synem, moim światłem. Obyś stał się czyimś światłem i znalazł swoje.”
Zaśmiał się cicho pod nosem – Nie miało to może całkowitego sensu, lekko już majaczyła, ale te słowa trąciły struny gdzieś głęboko we mnie. Kiedy zapadł werdykt, nie widziałem tego jako kary tylko jako nową okazję. Po to tu jestem. Szukam swojego światła, swojego miejsca.

Yneryth?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 536
Ilość zdobytych PD: 268
Obecny stan: 931

Od Yneryth’a c.d Noiter’a ~ Niespodzianka

Yneryth jak zwykle śnił to samo. Cała senna podróż, zawsze zaczynała się w tym samym miejscu. Było to wspomnienie, gdzie za szczeniaka bawił się i psocił. Cała polana zawsze należała do niego, biegał beztrosko, bawił się, jak by nie miało być jutra. Na uboczu zawsze siedział on, Jego kochany opiekun, siedział i przyglądał się małemu szczeniakowi, ciesząc się z jego zabawy. Niestety zawsze podczas zabawy następowało to samo, wilk gubił swój patyk i nie potrafił go znaleźć. Uciekał wtedy myślami w inne przyjemne mu miejsce. Tego miejsca nie znał, podejrzewał, że jest to obraz jego wyobraźni. Potok pełny kolorowych ryb. Wszystkie miały piękne kolory, ich odcienie fascynowały go. To właśnie kochał wilk odmienność, każda ryba była inna. Niby były podobne, ale detale sprawiały, że potrafił każdą nazwać i nie mylić. Sny jednak nie zawsze są przyjemne, basior dobrze sobie zdawał z tego sprawę. Większość jego snów była związana ściśle z nim, niektóre były zaś koszmarami. Następną przystanią senną był koszmar. Eleshar znikał w cieniu kniei, było to oczywiste, że chodzi o jego śmierć. Zaraz po tym Yneryth zaczynał się topić w wodzie. Do jego głowy dopływał stres, bezradność, a zarazem strach. Wszystkie przyjemne wspomnienia i sny ulatywały jak ptaki do ciepłej krainy na zimę. Cały widziany obraz zaczynał się odkształcać, ziemia zaczynała twardnieć, pękała i czerniała. Gdy cały proces zakończył się, ziemia wyglądała bardziej niż zastygła magma. Była chropowata i zimna. Wilk przedzierał się przez ciemny las, licząc, że dogoni znikającego Eleshara. Wszystkie jego starania były na próżno. Widział siebie zawsze z trzeciej osoby. Ze smutkiem patrzył jaki bezradny i przestraszony kontrastował w ciemnym otoczeniu. Kropla sennej łzy spływała mu po poliku. Było to dla niego już standardowe, senne tortury. Wszystkie jego sny ukształtowały go, sprawiły, że jest tym, za kogo się uważa. Jego rozmyślania i smutki przerwała odmiana w śnie. Coś się zmieniło, nie potrafił tego wytłumaczyć. Szedł za młodszą wersją siebie.
Zaczął padać gęsty deszcz, niebo rozbłyskiwało od piorunów. Czuł się nieswojo, wręcz powoli tracił zmysły. Nie poprawiało mu humoru, widząc samego siebie kładącego się na ziemi i panikującego. Wilk nigdy nie posiadał jeszcze takiego snu, czuł się jak przykuty do ziemi, skazany na obserwowanie samego siebie, będąc bezradnym. W lesie i na niebie nagle zaczęły się pojawiać pary czerwonych oczu. W tym momencie na uboczu zauważył przyczynę odmienności snu. Czarno smolisty wilk obserwował wszystko. Co on tu robił?
Yneryth widząc, że oba wilki nie czują się tu najlepiej, nie myślał teraz logicznie. Nie miał dość siły ani woli, aby ruszyć się i wyrzucić siła ze swojego snu Noiter’a. Z ciemności zaczęły wyłaniać się odnóża. Wyglądało to, jak olbrzymia skolopendra obwijająca się. Noiter spanikował, rzucił się na projekcję senną. Zaczął nią szarpać i błagał o przebudzenie się. Wilk z wielkim trudem skoczył na nowego. Gdy obaj upadli na ziemię, ona za wibrowała. Cała okolica nagle rozjaśniła się, stali z powrotem na polanie gdzie w tle był widać resztki początkowego snu. Cały obraz był pokruszony i zniekształcony.
Wilk otrząsnął się z ubiegłego koszmaru. Był zdenerwowany. To mało powiedziane miał ochotę nawrzeszczeć na Noiter’a i siłą wyciągnąć z niego co tu robi. Rzucił się na niego i powalił. Nowo poznany basior leżał na skrzydłach, musiał odpowiedzieć.
- Co tu robisz i jak ? - Zawarczał z nutą agresji.
- Em… Czy jak ci powiem, że ci się śnię, to mi uwierzysz? - Spytał z nadzieją.
To są jakieś żarty, pomyślał wilk. Leży na ziemi w nie swoim śnie i mówi "jestem tylko snem".
- Zdenerwowany naciska łapą mocniej na leżącego. - Wydaje mi się, że nie uwierzę. - Czekając na reakcję.
Bolała go głowa, dalej czuł resztki strachu. Stan jego adrenaliny dalej nie opadł.
- Dobra, dobra, spokojnie. - powiedział z niezbyt chętną miną. - Wiele z nas ma moce, prawda? No więc to są moje.
- Rozumiem. Czemu śledzisz moje sny ? Powiedział zmieszany przez słowo wiele.
- Ja sobie wypraszam, nie śledzę. - odparł obrażony. - Mówiłem ci, że mam sposób na problemy ze snem. Nawet ci powiedziałem: „Śni mi się lepiej z kimś”, prawda? To było dosłowne.
Wilk zdenerwowany puszcza Noiter’a. Od samego początku wiedział, że coś było nie tak. Jego słowa nie były oczywiste, lecz mówił prawdę.
- Jeśli się obudzę, to ty też ? - Zapytał z zaciekawieniem.
- Strzał w dziesiątkę. Myślisz, że czemu chciałem cię wybudzić z koszmaru?
- Nie udało ci się, tak czy siak wstawaj, jeśli chcesz dziś jeszcze wrócić do życia. Mamy jeszcze jeden przystanek.
Oba wilki spacerowały w nieznanym kierunku. Przewodnikiem po krainie snów był biały. Ostatnim snem każdego dnia, było wspomnienie, gdy siedział z Tsumi na polanie.
*
Znajdowali się już przy polanie, drzewa były niewyraźne, trawa sztywna, a serce Yneryth’a biło w nieznanym tempie. Bał się, że nowy będzie musiał widzieć ten sen. Cieszę, jednak rozerwał piorun, który wybudził wilka ze snu, a co za tym idzie, Noiter też zyskał wolność.
Biały basior nawet nie wstawał. Patrzył na drugiego, oczekiwał wyjaśnień. Z niechęcią i zakłopotaniem czarny zaczął się tłumaczyć, ze swojego wybryku.

Noiter?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 807
Ilość zdobytych PD: 403
Obecny stan: 6140

Od Noiter'a c.d Yneryth'a ~ Niespodzianka

Noiter cierpliwie czekał, aż Yneryth zaśnie. Zajmowało to niezwykle długi moment, przez który to cały czas starszy wilk wpatrywał się prosto w niego.
~ Czy on mnie o coś podejrzewa? – myślał gorączkowo – A może będzie tak samo, jak w domu? Czy tutaj też może być senna zaraza? Mam nadzieje, że nie. Ja po prostu chce w końcu porządnie się wyspać – zmęczony przekręcił się na drugi bok – Może gdyby tak użyć na nim mojej mocy? Nie, nie, będę cierpliwy, poczekam.

Około godzinę później
~ Dobra, to już trwa za długo. – pomyślał, widząc, że wilk cały czas nie śpi. Cierpliwość mu się skończyła i postanowił, iż przejdzie do działania. Powoli skierował swoje myśli ku basiorowi, myśląc o zmęczeniu i tym jak bardzo senny musi być. Po chwili tamten już leżał, śpiąc. Zadowolony wstał i podszedł bliżej basiora. Przyłożył delikatnie swoją łapę do jego skroni.
- A teraz pokaż mi, co tam się ciekawego kryje. – powiedział po cichu, po czym cały świat mu zawirował i poczuł przyjemne uczucie ujmujących go objęć snu.

W krainie snów
Noiter przedzierał się przez wysokie trawy i krzaki. Wszystko wydawało się takie… Jasne i kolorowe? Odgłosy natury były bardzo delikatne, wprowadzając go w łagodny nastrój. Powoli przechadzał się dalej, idąc w stronę, z której dobiegały odgłosy, dochodzące do jego uszu. Przystanął, gdy dotarł na skraj polany, z odruchu chowając się w krzakach, gdy dostrzegł jakiegoś szczeniaka bawiącego się na łące. Po dłuższym przypatrywaniu się dotarło do niego, że to musi być… Yneryth? Aha, a więc to był tego typu sen. Patrzył, jak malec bawi się na łące, przeciągając patyki z kąta w kąt.

~ Ale on był uroczy za małego. – pomyślał w swojej kryjówce. Po chwili, gdy oderwał swój wzrok od małego Yneryth’a, zobaczył, że na polanie znajduje się drugi wilk. Stary brązowy wilk, dobrze zbudowany, z krótką sierścią, siedział i spoglądał na wilczka. Wyglądał na jego opiekuna. Gdy Noiter, zastanawiał się, czy nie wyjść ze swojego ukrycia, sen zaczął się zmieniać. Podłoże pod jego nogami zafalowało i po chwili znajdował się nad rzeką. Na całe szczęście dalej był skryty, tym razem za krzakiem jagód. Spojrzał w stronę polany, która teraz była rzeką – zauważył wilka, który tym razem kąpał się w rzece. Przez nią przepływały przeźroczyste kolorowe ryby, zrobione jakby z mgły. To właśnie Noiter uwielbiał w snach innych – mógł znajdować tak niezwykłe rzeczy, o których on by nigdy nawet nie śmiał pomyśleć. Nad jego głowami latały wielkie ptaki, z których jak mgiełka opadały piórka. Musiał przyznać, że ta część snów niezwykle mu się podobała. Nagle znów spostrzegł tego samego starca co wcześniej. W pewnym momencie ten jednak wstał i zaczął się kierować w stronę ciemnego lasu. Yneryth to zauważył i zaczął za nim biec, jednak rzeka jakby się ciągnęła, a ląd oddalał. Nagle zaczął tonąć, po chwili całkowicie zanurzając się pod wodą. Noiter od razu rzucił się na ratunek, jednak gdy tylko wskoczył do wody, świat przewrócił się do góry nogami, a on stanął na ciemnym, kamienistym lądzie. Teraz otaczał ich ciemny las, którego mrok wydawał się nienaturalny. Dało się słyszeć cichy tupot jakby tysiąca małych stópek. Teraz wyglądający znów normalnie, Yneryth podążał ścieżką, która robiła się coraz ciemniejsza. Ciemny wilk szedł tuż za nim, jednak ten zdawał się go nie zauważać. Wtem, TRACH! Głośny huk pioruna przerywa powietrze. Obfity deszcz zaczyna swój opad. Cichy stukot nóg robi się bliższy, a w ciemności pojawiają się pary oczu, w dziesiątkach, a nawet setkach – masa małych czerwonych oczek spogląda teraz na parę wędrowców. Yneryth wyraźniej jest przerażony. Noiter podejmuje decyzje – koszmar stał się zbyt niebezpieczny. Podbiega do wilka, który się skulił w kulkę i potrząsa nim, próbując przekrzyczeć deszcz:
- Yneryth! Musisz mnie posłuchać! – Z ciemności zaczynają się wyłaniać wielkie robacze odnóża – Potrzebuje, żebyś się obudził! To tylko koszmar, a ty go śnisz! Weź to w swoje ręce, bo inaczej nie będzie przyjemnie! Błagam!

Yneryth?

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 631
Ilość zdobytych PD: 315
Obecny stan: 533

niedziela, 30 stycznia 2022

Od Yneryth’a c.d Noiter’a ~ Niespodzianka

Z niechęcią biały wilk zaczekał na pobratymca. Nowy był inny od innych, zdawało się, że nie mówił prawdy. Yneryth jednak musiał uwierzyć w jego historię, na razie. Najbardziej zastanawiające były jego skrzydła, czarne pióra, dość masywne. Wyglądał wręcz nie zwyczajnie. Czarne skrzydła i ubarwienie wilk łączył bezpośrednio z magią mroku.
Gdy Noiter wyszedł z jaskini alfy, wydawał być się zadowolony. W tamtym momencie wilk czytał go jak otwartą księgę, od razu wiedział, że może zostać, i cieszy się z widoku pobratymca. Yneryth wstał i próbował nie być sobą, teraz on kłamał i grał. Pytał, jak gdyby obchodził go los nowego wilka. W głębi jednak czuł odrobinę współczucia. Jego historia nie była ciekawa, odrzucony, a nawet wygnany przez własną rodzinę. W tym momencie wilk zdał sobie sprawę, że on sam został wygnany, a raczej porzucony. Myśl o rodzinie zamieszała w głowie Yneryth’a na tyle, że zaczął być naturalnie miły. Mówiąc krótko, oddał swoją samotność dla nieznajomego mu wilka, ba cała wypowiedź Noiter’a miała kształt układający się w wampiryzm senny. Wilk postanowił, że dziś nie zaśnie. Nie wiadomo do czego był zdolny przybysz.
Wędrowali razem przez gaj. Była to idealna okazja, by dowiedzieć się czegoś o instynkcie albo doświadczeniu towarzysza obecnej podróży. Był jeden problem jak wymusić na nim użycie umiejętności. Basior szedł równym tempem, nie zatrzymując się ani na najmniejszą sekundę. Wydawać się mogło, że idą jak równy z równym, lecz Yn słyszał przyspieszone bicie serca z tyłu. Być może było to związane z jego przelotem nad oceanem, brzmiało to komicznie, ale miało to sens. Ocena szybkości i kondycji nie była wiarygodna. Jedyną rzeczą, jaką mógł się nacieszyć basior była lekko wątpliwa historia Noiter’a. Doszli oboje na granice lasu i polany. Oboje zatrzymali się. Cały obraz natury wokół nich był bajeczny. Z jednej strony ciemny, pełny zagrożeń las, otaczany wonią krzewów i żywicy. Cały obraz gaju, z którego wychodzili, domykał kontrast ich umaszczenia. Dwa wilki obok siebie, pierwszy śnieżno biały, drugi natomiast smolisto czarny. Razem wyglądali jak dwie różne strony medalu. Pytanie tylko który z nich jest dobry, a który zły, a może obaj tacy sami, lecz zgoła inni? Przed nimi była polana, świeża wiosenna trawa, małe kwiatki. Najważniejszy jednak był zapach, było czuć aromat trawy i pola zmieszany z aromatem ziemi/błota. Na niebie było widać powoli wschodzące słońce. W tym momencie Yneryth pomyślał o niej, o Tsumi i jednym z ich wspólnych spotkań tutaj. Szybko uciekł od tego myślami i warkną;
- Kto pierwszy na szczycie pagórka, ten nie musi polować.-Basior zniknął w iluzji i ruszył jak strzała przez trawę w kierunku drzewa.
Nowo poznany basior starał się z całej siły dogonić białego wilka, były to jednak daremne próby, był zbyt zmęczony, by go dogonić. Gdy wszedł na szczyt pagórka, widział już go leżącego i napawającego się zwycięstwem. Usiadł obok niego i zapytał:
- To tu ?
- Tutaj śpię. - Odpowiedział Basior
W tym momencie Yneryth uznał za stosowne powiedzenie mu czegoś o sobie. Zaczął od ułożenia się w tej samej pozycji jak przy rozmowie z Tsumi.
- Generalnie mam teraz pięciu lat. Jedyną rzeczą, jaką pamiętam z dzieciństwa, jest porzucenie przez rodziców w środku lasu bez powodu, w trakcie straszliwej burzy. Dalsza historia raczej nie ma znaczenia i szkoda czasu, by ją opowiadać. Od 2 roku życia jestem samotnikiem z przymusu. Kilka tygodni temu pojawiłem się tak, jak ty dzisiaj. Co prawda nie dałem się znaleźć, tylko ja kogoś znalazłem. - Opowiadał, wpatrzony w las jak gdyby czegoś w nim szukał.
Yneryth nie był pewien czy streszczanie swojej historii nowemu miało sens. Jego zdaniem warto było spróbować, może jednak coś wiedział lub znał wilki z talentem ziemi i lodu. Mogłaby to być potencjalna rodzina basiora. Nie czekając na odpowiedź, wtrącił:
- Dobranoc.
Nie spuszczał oczu z pobratymca, ponieważ mu nie ufał. Leżał wpatrzony w niego przez co najmniej jedną godzinę. Potem bezwładnie zasnął ze zmęczenia.

Noiter ?

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 634
Ilość zdobytych PD: 317
Obecny stan: 4948

Od Noiter'a c.d Yneryth'a ~ Niespodziadnka

- Ja… - zawahał się na moment, jednak postanowił powiedzieć prawdę – Zostałem wygnany ze swojego poprzedniego klanu. Własna rodzina się mnie wyrzekła – odparł zasmucony – Nigdy nie wychylałem nosa poza granice mojego klanu, więc niezbyt sobie radzę w pojedynkę. Dlatego szukam nowej watahy – wyjaśnił.
Przez chwilę szli w niezręcznej ciszy, po czym Noiter postanowił ją przerwać.
- A ty? Powiesz mi coś o sobie?
Wilk chwilę milczał, odpowiadając po chwili:
- Moja historia jest nieznacząca. Aczkolwiek kiedyś ci opowiem, ale nie teraz. Wybacz.
- Poczekam cierpliwie – odparł zbyt zmęczony, by dopytywać dalej. Wilk zauważył to.
- Wyglądasz na zmęczonego.
- Bo jestem… - powiedział szczerze. Westchnął – Przelot nad oceanem nie był najmądrzejszą decyzją.
Po tej wymianie zdań dalej szli w ciszy. Zaczęli mijać tereny coraz to bardziej obfite w nowe dla Noitera zapachy. Im dalej szli, tym częściej trafiali na innych. W końcu doszli w okolicę wielkiej skały.
Zatrzymali się i basior się do niego odezwał:
- Jesteśmy na miejscu. Teraz wszystko zależy od ciebie – powiedział, zaczynając odchodzić.
- Poczekaj! – zatrzymał go – Wiem, jak to zabrzmi, ale… poczekasz na mnie? Jeśli się uda, chciałbym później jeszcze z tobą porozmawiać… może byś mnie oprowadził?
- Możliwe – odparł tajemniczo.
Jedna rozmowa z alfą później.
- Jesteś! – powiedział szczęśliwy, widząc, że Yneryth poczekał.
- Jestem. Jak poszło?
- Całkiem dobrze. Zostałem przyjęty. Teraz muszę tylko znaleźć jakieś miejsce, w którym mógłbym zostać. Znasz może jakieś?
- Hmm, jest parę miejsc, zależy, czego szukasz. Samotnia czy nie?
- Raczej nie. Dobra, bardzo nie. Lubię przebywać wśród innych.
- Niestety, nie mogę zbytnio pomóc. Z natury jestem samotnikiem. Gdzieś tam są wolne jaskinie, lecz ja używałem ich tylko raz.
- A nie mógłbym jednej nocy przenocować gdzieś blisko ciebie? Jesteś jedynym, kogo tu poznałem... Wiem, że prawie się nie znamy, ale dla mnie to ważne. Mimo że lubię przebywać z innymi, to wywieram często dosyć... kiepskie, pierwsze wrażenie.
-Możesz do mnie przyjść, ale ja śpię w dzień. Jest taka polana z drzewem jabłoni, właśnie tam śpię. – Lekko i nie śmiało uśmiecha się do nowego.
-Spokojnie, ja mam bardzo różne godziny spania. Od najmłodszych lat mam tak, że czasami nawet przez kilka nocy nie śpię, tylko leże patrząc się tępo przed siebie, ale cóż taki los. Choć istnieje sposób na sen dla mnie, jednak wymaga on innego wilka – stwierdził tajemniczo. - Więc byłbym zachwycony, mogąc spędzić ten czas z tobą.
- Hmm, co masz przez to na myśli? – Z ciekawością przyjrzał się młodzikowi.
- To nic takiego – odparł ten niepewny, wiedząc, jakie ludzie mieli podejście do jego daru – Powiedzmy, że śni mi się lepiej z kimś – odparł enigmatycznie.
Yneryth zbytnio nie ufając tej odpowiedzi, tylko rzucił – Niech będzie.
- A więc idziemy?
- Jasne – powiedział basior, ruszając w znanym sobie kierunku. Za nim z nadzieją ruszył młodzieniec.

Yneryth?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 437
Ilość zdobytych PD: 218
Obecny stan: 218

Od Yneryth'a do Noitera ~ Niespodzianka

Zgodnie z wolą wilka alfy, a dokładniej wadery o imieniu Renesmee, basior spacerował po skrajach jej watahy. Nie podobało mu się, że musi być chłopcem na posyłki. Niestety sam nic na to nie poradzi, nie widział nawet czy dałby radę pokonać innego wilka, a co dopiero alfę, był więc posłuszny jej woli. Tego dnia przebył już połowę terenu mu przydzielonego do patrolu. Druga połowa należała do Kotoriego, przynajmniej nie musi z nim przebywać, pomyślał. Yneryth wędrując w bezkresnym lesie, nie widział nic nowego. Wszystkie pnie i konary na swoich miejscach, westchnął na myśl, co mógłby teraz robić. Stwierdził, że zboczy z obranego kursu być może spotka cos ciekawego. Szedł w kierunku oceanu, nie licząc na żadne ciekawe znalezisko.
Yneryth stanął jak wbity w ziemie, na ziemi przed nim było widać ślady wilczych łap. Błyskawicznie schylił się ku nim i je obwąchał. Trop był świeży, a co najgorsze obcy. Basior od razu skupił się, znikł w iluzji i zaczął podążać w kierunku obcego. Przemierzał gaj z gracją i dokładnością, nie mógł sobie pozwolić na usłyszenie. Podczas drogi obmyślał plan ewentualnej obrony czy ataku. W oddali już go widział, znów zatrzymał się, widok tego wilka był nie do opisania. Wilk przełknął ślinę, napiął mięśnie i był już przygotowany do ataku. Nieznajomy wilk był cały czarny, ledwo było go widać w tym świetle, odbijanym przez księżyc. Na dodatek ów wilk miał skrzydła i parę rogów. Nie wyglądał na przyjemniaczka. Yneryth nie zwlekając, przyspieszył, nie mógł mu pozwolić się wymknąć. Nie teraz. Miał już go jak na talerzu, znajdował się w praktycznie niedalekiej odległości. Z iluzji podziwiał jego skrzydła w kolorze tak ciemnym, jak bazalt. Nie rozumiał tylko jednego, czemu ten wilk w ogóle nie skupiał się na swoim otoczeniu.
Wilk przystąpił do interwencji.
- Co tu robisz? - Zapytał, nie wychodząc z iluzji.
Chwile po zadaniu pytania, z diabelską dokładnością unieruchomił wilka. Kamienne kolce idealnie wyrosły i unieruchomiły nieznajomego. Yneryth potrzebował do przygwożdżenia go aż 12 by mieć pewność, że jest skuty na amen. Wyszedł z iluzji i zadał nowe pytanie.
- Kim jesteś? Czego tu szukasz? - Wilk nie był w nastroju do zabawy. Ale starał się być miły na swój dziwny sposób.
- Na imię mi Noiter... Szukam... Szukam miejsca dla siebie. Potrzebuje domu. A ty kto ?
- Możesz mi mówić Yneryth. Nie możesz tu zostać, chyba że pogadasz z alfą.
Basior puścił Noitera ze skalnych kajdan i przeprosił za przesadną ostrożność. Pomógł wstać nowemu, po czym wznowił rozmowę.
- Co się stało, że szukasz domu ? - Zapytał, maszerując powoli wraz z wilkiem w kierunku stada.

Noiter ?

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 417
Ilość zdobytych PD: 208
Obecny stan: 4631