- Jesteś cały? – spytał z troską.
- Niestety tak, jeszcze się ze mną pomęczysz. - Powiedział z uśmiechem tamten. Noiter odetchnął z ulgą. Cieszył się, że nic mu się nie stało. Jednak spokój ten nie potrwał długo, gdyż przerwały go wstrząsy ziemi. Coś nadchodziło.
- Nie wiem jak ty, ja chyba zniknę. – Stwierdził basior, znikając w iluzji.
- To dobry plan. - Ten wskoczył w cień nieznanego drzewa, przykładem białego.
Po chwili krycia się zaczął mu wyjaśniać, jak działają sny na tym poziomie. Musieli znaleźć coś w stylu środka krainy, gdzie bariera między obecnym światem a głównym snem była najcieńsza. Był tam portal, który prowadził z powrotem do jaskini Noitera, którą sam lubił nazywać swym leżem. To, czego nie zdążył powiedzieć przyjacielowi, to to, że zazwyczaj był chroniony przez strażnika snu. Otrząsnął się z myśli, to nie był czas na to. Przed nimi pojawił się niedźwiadek, który zdawał się ich szukać wzrokiem. Czarny upewnił się, że to mieszkaniec snu, nim opuścił schronienie cienia, musiał wiedzieć, że to nie jeden z NICH. Po rozmowie z nim upewnił się w przekonaniu, że to może być nie kto inny, jak Przewodnik Snu. Gdy z lasu wydobył się chór strasznych głosów, które trudno było umieścić w innej przegródce niż zagrożenie, przestraszony od razu wskoczył do wody. Obserwował Yneryth’a, który niechętnie wchodził do wody, gdy zza jego pleców, nagle wyskoczył jeden z NICH.
- Za tobą! - krzyknął Noiter z przerażeniem w głosie.
- Wejdź do wody! Szybko ! - Wrzeszczał misio. Yneryth upadł, wykonując unik, następnie wturlał się do wody. Cały był upaprany w mule, wodzie i piasku. Przed nim w całej swej okazałości, stał ON – jeden z Koszmarników. Ten, miał formę czarnego jak noc, ogromnego, dzikiego kota. Z jego obnażonych zębów, ściekała indygowa ślina, która skapywała na ziemię, wtapiając się w nią, zostawiając ciemne plamy, a wokół niego unosił się smolisty dym. Noiter z przerażeniem, rzucił się do przodu, tworząc tarczę z pobliskich cieni, w ostatnim momencie odgradzając siebie od NICH. Z trudem utrzymywał tarczę, gdy Koszmarnik się na nią rzucił z wściekłością.
- Uciekaj! – krzyknął do białego. Ten jednak stał jak wryty.
- BIEGNIJ! – Ryknął na niego głośno, mając nadzieję, że go posłucha. Podziałało. Rzucił się zaraz za nim, w głąb bagna, porzucając tarczę, gdyż kosztowała go zbyt dużo energii. Biegł obok misia, tuż za Yn’em. Spytał niedźwiadka:
- Jaka jest ich słabość?! Powiedz mi!
- Woda. Myślisz, że dlaczego prosiłem was, byście weszli do wody? Dla zabawy? – spytał ten z sarkazmem.
- Nie popisuj się, tylko biegnij. Tam! Nie ma drzew, tylko głęboka woda! Nie będą miały jak się tam dostać – krzyknął, pokazując na duży liść lilii wodnej, która ledwo mogła ich pomieścić. Dopadli do niej, wdrapując się z wody. Koszmarnik został na drzewie, czając się z góry, wraz ze swoimi kumplami. Tego właśnie się obawiał. Mieli ogromnego pecha, trafiając na nie tak szybko, kosmicznie nawet, by powiedział. Zaczął wiosłować łapami, oddalając się od drzew, kierując na dalszą wodę. Gdy upewnił się, że są bezpieczni, zaczął opowiadać Ynerythowi, z czym dokładnie się mierzą:
- Posłuchaj. Każdy sen z pierwszego szczebla to jedna z wielu krain, którą odwiedzają śniący. Zazwyczaj śpiący opuszcza ją, gdy nadchodzi czas by się obudzić. Jednak my, weszliśmy inną drogą, więc obowiązują nas inne zasady. Nie możemy umrzeć, ale możemy utknąć gdzieś na tak długi czas, dopóki nie obudzimy się z głodu i pragnienia, co może potrwać tydzień. W normalnym świecie. Tutaj to zajmie inną ilość czasu. Może to być tydzień, może to być rok. W snach czas płynie inaczej. Naszym zadaniem, jak już ci mówiłem, jest znaleźć Portal, on nas stąd wyciągnie. Znajduje się on w sercu krainy, ale jest pewien problem. Jest on pilnowany zazwyczaj przez Strażnika. Może on nam pozwolić przejść, ale może też być temu przeciwny i z nami walczyć. Tego nie chcemy, ale możemy się na to przygotować. Nasze moce na dużo się tutaj nie zdadzą, jednak od tego mamy Przewodnika. – Tu przerwał, wskazując na misia – Ten malec, wie, gdzie znajduje wyjście, się broń, zdolna do pokonania Strażnika i Koszmarników. Koszmarniki to te wielkie mroczne stwory, powstają one z negatywnej energii śpiących. Przybierają różne kształty i rozmiary, ale gdy cię złapią, to po tobie. Pogrążasz się w koszmarach na tak długo, aż się nie obudzisz. Nie wiesz, co to robi z głową. – tu zaczął się rozklejać.
– Nie chce tego znowu przeżyć… Nie chcę! – powiedział z łzami w oczach. Pogrążył się we wspomnieniach. Nie były one miłe. Pierwszy i ostatni raz, spotkał je podczas swojego najwcześniejszego wypadu do snów z pierwszej warstwy, który wykonał przypadkiem. Przez długi czas błądził w wysokim labiryncie kamiennych drzew. Każde rosło blisko siebie, przez co nie dało się między nimi przecisnąć. Bardzo długo błądził po nich, znajdując tylko szkielety małych zwierząt i śmieszne czarne liście wystające wokół. W końcu dotarł do przedziwnej struktury kamiennej, która była oblepiona wielkimi czarnymi pnączami. Podszedł do niej z niepewnością, zmęczony i pełen nadziei. W środku była wielka roślina, która otwarła swoje paszcze, gdy podszedł bliżej. Próbował uciec, jednak ta schwytała go do swej wielkiej, ohydnej gęby, więżąc go w środku. Próbował walczyć, jednak został zamknięty w ciemności. Następne przyszły koszmary. Był palony w wielkim ogniu nienawiści i… Przerwał gwałtownie wspominanie, nie miał teraz na to siły. Rozpłakał się.
- Przepraszam… wiem, że jestem słaby, ale ja nie chcę tam wrócić. Ja tego nie wytrzymam. Nie wiesz, jak to jest, jesteś zamknięty w swoich najgorszych koszmarach, kręcisz się w nich, w kółko i w kółko i w kółko… – pociągnął nosem – To jest okropne, nikt na to nie zasługuje. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. Myślałem, że pójdziemy do drugiego szczebla, tam są moje sny, ale teraz wylądowaliśmy tutaj… To moja wina! – wyrzucił sobie w płaczu.
<Yneryth?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1014
Ilość zdobytych PD: 507 + 5% (25 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Obecny stan: 1040
Brak komentarzy
Prześlij komentarz