Ostatni taki wyczyn na treningu widział, już jako nastolatek, gdy jeden z młodych wojowników, którego, jak to według prawa rozwojowego, rozpierała niesamowita energia, dosłownie mocą ognia spopielił masywne wahadło, po którym pozostał jedynie smętnie zwisająca liana i kupka popiołu. Podobnie było z Ynerythem, tyle że ten egzemplarz skończył nieco gorzej. Naharys ukrył jednak podziw pod maską niczego niewzruszonego basiora, kiwnął tylko głową, prezentując Yneryth'owi aprobatę.
- Widzisz te kukły treningowe? - zapytał Naharys, wskazując łapą na nieruchomą drewnianą imaginację wilka. Yneryth spojrzawszy niepewnie na rzeźbiony twór, mruknął powątpiewająco i stanął na przeciwko kukły. Drewniany wilk drgnął. Wpierw poruszył swym ogonem, skrzypienie i trzaskanie jego kończyn brzmiało, jak pękające gałęzie i wysypująca się ziemia. Potrząsnął łbem, jakby chciał wstrząsnąć z futra długoletni pył czasu i zalegający w przestrzeniach pęknięć zielony mech. Jednakże miast futra, jego ciało pokrywała gruba warstwa bluszczu. Stanął na przeciwko Ynerytha, przekrzywił łeb, jakby się mu dokładnie przyglądając, a potem znieruchomiał, czekając na polecenie.
- Co mam teraz zrobić? - zapytał niepewnie, przyglądając się manekinowi.
- Powiedz "zmierz się ze mną". Na początku manekin będzie dawał Ci fory, abyś wpadł w rytm bojowy i przyzwyczaił się do niego, a potem trening stanie się coraz intensywniejszy. Staraj się go pokonać, bez używania mocy i bezwzględnego niszczenia. Proces tworzenia tych manekinów jest niezwykle trudny i czasochłonny.
- Zmierz się ze mną! - powtórzył basior. Manekin z początku nie zareagował od razu - postąpił wpierw kilka kroków do tyłu, zaszeleścił liśćmi dzikiego bluszczu, jakby sygnalizował, że zaraz przystąpi do ataku. Następnie zaczął powoli zachodzić Ynerytha z lewego boku, obserwując go bez przerwy. Chwilę później rzucił się do ataku, z początku robił to, jakby ospale i powoli, ale jak Naharys zaznaczał, to tylko spokojny początek. Manekin przystępował do ataku, a potem szybko odstępował, bawił się z Ynerythem, aby go zmęczyć i rozproszyć jego skupienie. Basior natomiast odskakiwał i gotował się do uników, ale gdy walka powoli przybierała coraz to intensywniejszy charakter, manekin nie litował się już nad Ynerythem. Szybkimi i silnymi ciosami okładał basiora, a on miał za zadanie obronić się przed nimi, a także, wyczuć odpowiedni moment na kontratak. Walka z manekinem wydawała się być banalnie prosta i przyjemna, ale w rzeczywistości oberwać drewnianą łapą przez łeb, to jak zarwać rzuconym kamieniem. Naharys pamiętał swą pierwszą potyczkę z podobnym tworem w swej watasze, to przez tydzień szumiało mu w stłuczonej na kwaśny melon głowie. Nie wspomni też godzin spędzonych u medyka, bowiem raz czy dwa, zakończył potyczkę z podejrzeniem o wstrząśnienie mózgu.
W końcu Yneryth wyczuł odpowiedni moment i przygotował się do kontrataku, ale to też nie było takie proste, gdyż drewniany wilk wykonywał zręczne uniki, a jeszcze szybciej wyprowadzał kontrataki w czułe punkty trenującego. Łapa drewnianego wilka zaliczyła spotkanie z odsłoniętym miękkim miejscem na brzuchu Ynerytha, co niestety skończyło się bolesnym urazem.
- Wszystko okej? - zapytał Naharys, pomagając Ynerythowi powstać na równe łapy, ale przez dojmujący ból, kulił się z wyraźnym wymalowanym gniewem na pysku.
- A to diabelstwo... - skomentował Yneryth.
- Koniec walki! - krzyknął biały wilk w stronę manekinu, który momentalnie znieruchomiał i znów stał się tylko kawałkiem oskrobanego drewna. Następnie zwrócił się do Ynerytha.
- Jesteś za wolny. Będziemy musieli popracować nad twoją zwinnością.
- Jestem zwinny! - sprzeciwił się Yneryth - Ale ten drewniany szmaciarz mnie przechytrzył.
- Nie powinieneś się przejmować. To tylko kawałek drewna, zasilany magią i niczym innym więcej.
- Nie przejmuję się! - odparł Yneryth - Chcę spróbować jeszcze raz.
Naharys uniósł lekko brew zdziwiony.
- Nie potrzebujesz iść z tym do medyka? Wiesz... brzuch, a zwłaszcza jeśli jest pełny, może być w opłakanym stanie.
Yneryth jednak, nim przystąpił do kolejnego treningu, musiał pobiec w krzaki, bowiem cios manekina był tak mocny, że musiał zwrócić śniadanie. W trakcie tego wszystkiego, Naharys z niepokojem przyglądał się drewnianej kukle - To ma aż taką moc? ~ Pomyślał z niedowierzaniem.
- Cholera, dopiero co się najadłem... - poskarżył się Yneryth.
- Noo, to przynajmniej dokończysz tę sarnę, co ją tak porzuciłeś, o ile wcześniej nie ubiegną cię kruki.
- Jakiej sarny... a tę sarnę... no jasne.
Naharys podszedł do znieruchomiałej w miejscu kukły, przyjrzał się zadrapaniom po pazurach i zębach Ynerytha na drewnianej szyi i ramieniu, po czym zwrócił się do basiora.
- Powiem Ci, że ty masz uzębienie. To drewno jest strasznie twarde - z tymi słowy, zapukał kostkami w drewno. - Hebanowe drzewa do miękkich nie należą.
- Cóż, najwidoczniej nie tak twarde dla moich zębów.
Yneryth błysnął swymi białymi zębami, gdy jego usta wykrzywiły się niesforny uśmiech.
- Możesz jeszcze trenować? Jeśli tak, wiesz, co trzeba powiedzieć?
<Yneryth?>
Ilość zdobytych PD: 361 PD
Obecny stan: 11185 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz