Młody Niko wrócił następnego dnia do swojej prawowitej opiekunki, która zdumiona patrzyła to na rozgadanego szczeniaka, to na nas, nieco spiętych jej spojrzeniem. Mały basior zdawał się nie zauważać tego w spojrzeniach, bowiem cały czas, zdawał relację z pobytu pod naszą opieką.
- ... Lonya wtedy musiała zniknąć i Naharys nauczył mnie jak kłamać... znaczy, jak wykrywać tych, co kłamią.... A potem Lonya nauczyła mnie robić napar z maków... - młody zasypywał Alfę potokiem słów, na co ta przytakiwała, próbując dojść do słowa.
Na marne zdały się jej próby, dlatego z cierpliwością wysłuchała raportu malca, a ja w duszy błagałam, aby Niko nie poruszył historii o intykorze. Jakżeby mógł tego nie zrobić? Oczywiście, że musiał dodać "I kiedy Lonya bandażowała Naharysa, opowiedzieli mi, jak zabili intykorę.."
"No to mogiła! Ona nas wypatroszy sarnią racicą"
Alfa uciszyła malca. W końcu jej się to udało, bo ten na moment zamilkł, aby nabrać kolejny haust powietrza. Obiecała wysłuchać całej historii wieczorem, bo teraz miała sprawę do nas.
Niko powędrował kawałek dalej, oczywiście nie zapominając pożegnać się z nami, jak towarzysze żegnają się po wspólnej przygodzie.
- Widzę, że jednak nie najgorsze z was niańki. - zaśmiała się. - Może powinnam poprosić Tsumi, aby przyuczyła was swojego fachu.
- Twierdzisz, że jeden z dwóch lekarzy i palladyn powinni się przebranżowić, aby na zmianę pilnować jednego szczeniaka? - Exan podłapał żart wadery, jednak ta, zamiast kontynuować, ponownie pokazała swoją twarz przywódczyni.
- Mam nadzieję, że czegoś was ta lekcja nauczyła. Mimo iż był to rodzaj kary, powinnam wam też podziękować. Niko nigdy nie mówił tak wiele w obecności innych wilków. No nic, pora na mnie, ta sławna opowieść o intykorze nie może czekać. - westchnęła cicho, jakby właśnie dowiedziała się o nadprogramowym obowiązku, który zburzył jej plany na przyjemny wieczór w kadzi z ciepłą wodą i muzyką przygrywaną przez najsławniejszych wykonawców.
Nie pozostało nam nic, jak pokłonienie się alfie i odetchnięcie po dobie opieki nad szczeniakiem, który kto wie... może w przyszłości zajmie miejsce Rene i to on będzie sprawował rządy nad przyszłymi pokoleniami.
Nadeszła długo wyczekiwana wiosna. Spotkania moje i brata stały się nieco rzadsze, jednak podczas nich staraliśmy się tak nie rozrabiać w obawie przed kolejną życiową lekcją, jaką zgotowaliby nam inni. Już ta jedna z opieki nad szczenięciem nam wystarczyła i.. O jakże się przydała, ponieważ mój brat doczekał się potomstwa. - jeden z powodów, dla których mój brat nie często miał przyjemność odwiedzać mnie sam. Trudno było mi oswoić się z myślą, że zostałam ciotką dwóch.. A raczej trzech malców, nad którymi piecze sprawował Exan wraz ze swoją partnerką. Obydwoje zmęczeni chociaż szczęśliwi cieszyli się z roli bycia rodzicami.
- Po raz ostatni mówię, Ereden uspokój się! - wzburzony głos Naharysa była słychać nawet na zewnątrz groty, w której po dźwiękach można było wnioskować, że toczy się.. Dosłownie mała wojna domowa.
Cicho weszłam do środka, cudem unikając lecącego w moją stronę poroża. Niemalże brakowało tego epickiego ujęcia, gdzie ostre końce wbijają się w skalną ścianę, dygocząc jeszcze przez kilka chwil.
- Znowu rozrabiasz, mały potworze? - zaśmiałam się, widząc mojego jedynego bratanka.
Oczy wszystkich obecnych w jamie, skierowały się w moją stronę. W oczach brata przez moment dostrzegłam ulgę, ale jednocześnie zawstydzenie, całą sytuacją. Sinien i Shori pomachały radośnie ogonami, jednak nie odważyły się podejść w moją stronę, bo ich brat już radośnie biegł ku mnie.
Mimo że cała ta radosna gromadka była dla mnie ważna, to Ereden zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Ten nieznośny mały szczeniak, za nic miał zdanie innych członków stada i zawsze szukał okazji, aby dać innym w skórę swoimi wybrykami, chociaż zdarzało się, że robił to nieświadomie.
- Jesteś w końcu, myślałem, że już do mnie nie przyjdziesz! - Ereden skakał wokół mnie, dopraszając się o uwagę.
- Jak mogłabym o Tobie zapomnieć? Chcesz dzisiaj iść do lecznicy?
Maluch wydał z siebie okrzyk zachwytu, ale ten zaraz został stłumiony, przez oburzonego Exana.
- Nigdzie dzisiaj nie wyjdziesz!
- Ale tato..
- Żadnych "ale"! Jaskinia wygląda, jak chlew i już Ci zapowiedziałem, że za takie zachowanie wobec sióstr masz szlaban, dopóki ich nie przeprosisz. - zagrzmiał, marszcząc brwi.
-Naharys, pomówimy, przez chwilę? - wkroczyłam do rozmowy, prosząc brata na zewnątrz. - SAMI!
Ostatnie słowo rzuciłam dobitnie w kierunku bratanka, który już gotowy był wyjść za nami. Naburmuszony, klepnął zadem o podłoże, z trudem przyjmując odmowę.
Exan zaraz po zejściu z pola widzenia swoich pociech, wypuścił głośno powietrze z płuc. W jednej chwili na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny grymas, który zdradzał zmęczenie i może... odrobinę rezygnacji.
- Nie mam już sił do tego szczeniaka. - zaczął pierwszy.
- Ereden to trudny, ale dobry dzieciak.
- Zgodzę się, ale nie potrafię nad nim zapanować od kiedy nauczył się chodzić. Dokucza dziewczynom, nie słucha się... o reszcie nawet nie wspomnę. Już nie wiem jak mam do niego dotrzeć, a jest coraz gorzej. On ma zaledwie kilka tygodni, a co będzie, gdy skończy 6 miesięcy? - gdyby mógł, zapewne uderzyłby łapą w pień, tak, że skruszyłoby korę, albo kończynę. Chwała za brak drzewa w promieniu metra.
- Nie mogę obiecać Ci, że będzie dobrze. Sam dobrze wiesz, ile kłopotów było z nami i Asdanem.
- Lonya, on nie ma pohamowań. W porę go uciszyłem, zanim nazwał Rene... ech, nawet lepiej nie powtarzać. I tylko dlatego, bo ma skrzydła. Rozumiesz? Renesmee. Któregoś dnia chyba tak mu przegarbuję skórę, że będzie przez miesiąc chodzić z podkulonym ogonem.
- I co to zmieni? Chcesz go zastraszać, czy wychować? - brat widocznie wziął sobie do serca moje słowa, bo na moment spuścił wzrok ze wstydu. - Widać, że jesteś już tym wszystkim zmęczony, dlatego tak mówisz. Wezmę go do lecznicy na trochę, potem może zostać u mnie na noc.
- Mam go nagradzać, za takie zachowanie?! Zapomnij, on dzisiaj nigdzie nie idzie.
- Posłuchaj, jesteś jego ojcem, więc zrobisz, co uważasz za słuszne. Wezmę go do lecznicy, tam mały czymś się zajmie, trochę wyciszy. Porozmawiam z nim w wolnej chwili o tym incydencie. Jemu chyba też dobrze zrobi noc poza domem. Przemyśli wszystko na spokojnie, wiesz, że tak będzie, to mądry szczyl. Na pewno nie zmieni swojego postępowania diametralnie, ale przynajmniej może nie będzie wykazywać takich destrukcyjnych poczynań, jeżeli nadal będzie chciał mi pomagać. Ten mały diabeł, nie będzie słuchać nikogo, w kim nie widzi autorytetu, a ty ten autorytet stracisz, jeżeli nie pozwolisz sobie pomóc.
- Ech, sam nie wiem... dlaczego akurat Ciebie tak się słucha? - przewrócił oczami, dumając nad tym co powinien zrobić.
- Może to dzięki mojemu urokowi osobistemu? - zaśmiałam się, trącając brata. - Zastanów się. Wiesz, że da wam dzisiaj popalić, jeśli go uziemisz. Tak będziesz miał szansę trochę odpocząć psychicznie z dziewczynami.
- Wiesz, że nie cierpię, kiedy masz tyle racji, prawda? - na pysku Exana, pierwszy raz zagościł uśmiech.
- Wiem, ale i tak nie potrafisz beze mnie żyć. Jeśli potrzebujesz czasu do namysłu, przejdź się, a ja zajmę się całą trójką.
<Exan?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1104
Ilość zdobytych PD: 552 + 5% (28 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 2849 PD
- ... Lonya wtedy musiała zniknąć i Naharys nauczył mnie jak kłamać... znaczy, jak wykrywać tych, co kłamią.... A potem Lonya nauczyła mnie robić napar z maków... - młody zasypywał Alfę potokiem słów, na co ta przytakiwała, próbując dojść do słowa.
Na marne zdały się jej próby, dlatego z cierpliwością wysłuchała raportu malca, a ja w duszy błagałam, aby Niko nie poruszył historii o intykorze. Jakżeby mógł tego nie zrobić? Oczywiście, że musiał dodać "I kiedy Lonya bandażowała Naharysa, opowiedzieli mi, jak zabili intykorę.."
"No to mogiła! Ona nas wypatroszy sarnią racicą"
Alfa uciszyła malca. W końcu jej się to udało, bo ten na moment zamilkł, aby nabrać kolejny haust powietrza. Obiecała wysłuchać całej historii wieczorem, bo teraz miała sprawę do nas.
Niko powędrował kawałek dalej, oczywiście nie zapominając pożegnać się z nami, jak towarzysze żegnają się po wspólnej przygodzie.
- Widzę, że jednak nie najgorsze z was niańki. - zaśmiała się. - Może powinnam poprosić Tsumi, aby przyuczyła was swojego fachu.
- Twierdzisz, że jeden z dwóch lekarzy i palladyn powinni się przebranżowić, aby na zmianę pilnować jednego szczeniaka? - Exan podłapał żart wadery, jednak ta, zamiast kontynuować, ponownie pokazała swoją twarz przywódczyni.
- Mam nadzieję, że czegoś was ta lekcja nauczyła. Mimo iż był to rodzaj kary, powinnam wam też podziękować. Niko nigdy nie mówił tak wiele w obecności innych wilków. No nic, pora na mnie, ta sławna opowieść o intykorze nie może czekać. - westchnęła cicho, jakby właśnie dowiedziała się o nadprogramowym obowiązku, który zburzył jej plany na przyjemny wieczór w kadzi z ciepłą wodą i muzyką przygrywaną przez najsławniejszych wykonawców.
Nie pozostało nam nic, jak pokłonienie się alfie i odetchnięcie po dobie opieki nad szczeniakiem, który kto wie... może w przyszłości zajmie miejsce Rene i to on będzie sprawował rządy nad przyszłymi pokoleniami.
***
Nadeszła długo wyczekiwana wiosna. Spotkania moje i brata stały się nieco rzadsze, jednak podczas nich staraliśmy się tak nie rozrabiać w obawie przed kolejną życiową lekcją, jaką zgotowaliby nam inni. Już ta jedna z opieki nad szczenięciem nam wystarczyła i.. O jakże się przydała, ponieważ mój brat doczekał się potomstwa. - jeden z powodów, dla których mój brat nie często miał przyjemność odwiedzać mnie sam. Trudno było mi oswoić się z myślą, że zostałam ciotką dwóch.. A raczej trzech malców, nad którymi piecze sprawował Exan wraz ze swoją partnerką. Obydwoje zmęczeni chociaż szczęśliwi cieszyli się z roli bycia rodzicami.
- Po raz ostatni mówię, Ereden uspokój się! - wzburzony głos Naharysa była słychać nawet na zewnątrz groty, w której po dźwiękach można było wnioskować, że toczy się.. Dosłownie mała wojna domowa.
Cicho weszłam do środka, cudem unikając lecącego w moją stronę poroża. Niemalże brakowało tego epickiego ujęcia, gdzie ostre końce wbijają się w skalną ścianę, dygocząc jeszcze przez kilka chwil.
- Znowu rozrabiasz, mały potworze? - zaśmiałam się, widząc mojego jedynego bratanka.
Oczy wszystkich obecnych w jamie, skierowały się w moją stronę. W oczach brata przez moment dostrzegłam ulgę, ale jednocześnie zawstydzenie, całą sytuacją. Sinien i Shori pomachały radośnie ogonami, jednak nie odważyły się podejść w moją stronę, bo ich brat już radośnie biegł ku mnie.
Mimo że cała ta radosna gromadka była dla mnie ważna, to Ereden zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Ten nieznośny mały szczeniak, za nic miał zdanie innych członków stada i zawsze szukał okazji, aby dać innym w skórę swoimi wybrykami, chociaż zdarzało się, że robił to nieświadomie.
- Jesteś w końcu, myślałem, że już do mnie nie przyjdziesz! - Ereden skakał wokół mnie, dopraszając się o uwagę.
- Jak mogłabym o Tobie zapomnieć? Chcesz dzisiaj iść do lecznicy?
Maluch wydał z siebie okrzyk zachwytu, ale ten zaraz został stłumiony, przez oburzonego Exana.
- Nigdzie dzisiaj nie wyjdziesz!
- Ale tato..
- Żadnych "ale"! Jaskinia wygląda, jak chlew i już Ci zapowiedziałem, że za takie zachowanie wobec sióstr masz szlaban, dopóki ich nie przeprosisz. - zagrzmiał, marszcząc brwi.
-Naharys, pomówimy, przez chwilę? - wkroczyłam do rozmowy, prosząc brata na zewnątrz. - SAMI!
Ostatnie słowo rzuciłam dobitnie w kierunku bratanka, który już gotowy był wyjść za nami. Naburmuszony, klepnął zadem o podłoże, z trudem przyjmując odmowę.
Exan zaraz po zejściu z pola widzenia swoich pociech, wypuścił głośno powietrze z płuc. W jednej chwili na jego twarzy pojawił się ledwo widoczny grymas, który zdradzał zmęczenie i może... odrobinę rezygnacji.
- Nie mam już sił do tego szczeniaka. - zaczął pierwszy.
- Ereden to trudny, ale dobry dzieciak.
- Zgodzę się, ale nie potrafię nad nim zapanować od kiedy nauczył się chodzić. Dokucza dziewczynom, nie słucha się... o reszcie nawet nie wspomnę. Już nie wiem jak mam do niego dotrzeć, a jest coraz gorzej. On ma zaledwie kilka tygodni, a co będzie, gdy skończy 6 miesięcy? - gdyby mógł, zapewne uderzyłby łapą w pień, tak, że skruszyłoby korę, albo kończynę. Chwała za brak drzewa w promieniu metra.
- Nie mogę obiecać Ci, że będzie dobrze. Sam dobrze wiesz, ile kłopotów było z nami i Asdanem.
- Lonya, on nie ma pohamowań. W porę go uciszyłem, zanim nazwał Rene... ech, nawet lepiej nie powtarzać. I tylko dlatego, bo ma skrzydła. Rozumiesz? Renesmee. Któregoś dnia chyba tak mu przegarbuję skórę, że będzie przez miesiąc chodzić z podkulonym ogonem.
- I co to zmieni? Chcesz go zastraszać, czy wychować? - brat widocznie wziął sobie do serca moje słowa, bo na moment spuścił wzrok ze wstydu. - Widać, że jesteś już tym wszystkim zmęczony, dlatego tak mówisz. Wezmę go do lecznicy na trochę, potem może zostać u mnie na noc.
- Mam go nagradzać, za takie zachowanie?! Zapomnij, on dzisiaj nigdzie nie idzie.
- Posłuchaj, jesteś jego ojcem, więc zrobisz, co uważasz za słuszne. Wezmę go do lecznicy, tam mały czymś się zajmie, trochę wyciszy. Porozmawiam z nim w wolnej chwili o tym incydencie. Jemu chyba też dobrze zrobi noc poza domem. Przemyśli wszystko na spokojnie, wiesz, że tak będzie, to mądry szczyl. Na pewno nie zmieni swojego postępowania diametralnie, ale przynajmniej może nie będzie wykazywać takich destrukcyjnych poczynań, jeżeli nadal będzie chciał mi pomagać. Ten mały diabeł, nie będzie słuchać nikogo, w kim nie widzi autorytetu, a ty ten autorytet stracisz, jeżeli nie pozwolisz sobie pomóc.
- Ech, sam nie wiem... dlaczego akurat Ciebie tak się słucha? - przewrócił oczami, dumając nad tym co powinien zrobić.
- Może to dzięki mojemu urokowi osobistemu? - zaśmiałam się, trącając brata. - Zastanów się. Wiesz, że da wam dzisiaj popalić, jeśli go uziemisz. Tak będziesz miał szansę trochę odpocząć psychicznie z dziewczynami.
- Wiesz, że nie cierpię, kiedy masz tyle racji, prawda? - na pysku Exana, pierwszy raz zagościł uśmiech.
- Wiem, ale i tak nie potrafisz beze mnie żyć. Jeśli potrzebujesz czasu do namysłu, przejdź się, a ja zajmę się całą trójką.
<Exan?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1104
Ilość zdobytych PD: 552 + 5% (28 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 2849 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz