Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

piątek, 25 lutego 2022

Od Lonyi c.d Artehu | Naharys'a | Piny | Tsumi ~ W głowie się nie mieści [+16]

W ciszy przyglądała się na zamyślonego samca. Wyglądał, jakby skrupulatnie analizowała każde, nawet najmniej istotne słowo, wypowiedziane przez rodziców Lonyi, a odpowiedzi rozpaczliwie szukał nawet w wielkim księżycu.
- Artehu? - zaczęła, jakby chciała sprawdzić, czy jej towarzysz nadal jest obecny z nią duchem.
- Wybacz, nie jestem w nastroju do świętowania i nie wiem, czy będę dobrym kompanem na zabawie- samiec rzucił smętnie, ponownie odwracając wzrok, który tym razem wbił się w biesiadników.
- W porządku, nie przejmuj się. - uśmiechnęła się delikatnie, po czym zajęła miejsce tuż obok niego, pozwalając, by ich barki się stykały.
Złote ślepia dwójki teraz razem obserwowały bawiących się na dole. Siedzieli wysoko, tak, że ich spojrzenie mogło objąć znaczną część terenów, które należały do watahy.
W pewnym momencie Artehu przerwał milczenie, wydając z siebie śmiech. Zapewne jeden z gości musiał go rozbawić, chociaż Lonya wolała nie zagłębiać się w sprawę. Zamiast tego ułożyła głowę na piersi... Alfy. Musiała przywyknąć do tej myśli, zapewne tak samo, jak on sam.
Zatonęła w biszkoptowym futrze, zamykając przy tym oczy. Alkoholowe trunki otuliły jej umysł, przez co posunęła się do tak śmiałego kroku, chociaż zmysł słuchu jeszcze nie uległ przytępieniu. Do jej uszu dotarł cichy dźwięk pociągania nosem, jakby samiec próbował złapać jakiś trop, albo... zapach. W tejże chwili poczuła, jak rytm serca rudego wilka przyspiesza. Zamarła w bezruchu, wyczekując na jego dalsze kroki, na co ten bezceremonialnie otarł się o jej łeb, czule liżąc za uszami. Czuła pewność, a przy tym niezwykłą delikatność w ruchach samca. Odchyliła głowę, nadal pozwalając na pieszczoty Artehu, dając mu dostęp do swojej szyi.
W jej głowie pojawiła się setka myśli, gdy towarzysz kontynuował muskanie jej ciała.
"C-co ja robię?", "Czy to w porządku?"... można wymieniać bez końca, chociaż na upartego wiele z nich powtarzało się na przemian, przy tym przecząc sobie nawzajem. W jej głowie toczyła się batalia między resztkami zdrowego rozsądku, tłumionego przez procenty, a chęcią brnięcia tą drogą.
- Wiesz, Atrehu... - wbiła spojrzenie w kompana, który na moment zastygł w bezruchu. Wodził jedynie wzrokiem po jej ustach, wyczekując na to, co powie.
Nadal wtulona w jego futro, zaczęła odczuwać skrępowanie. Nie wiedziała jak ubrać w słowa dalszą część zdania. Czy warto było w ogóle zaczynać rozmowę? Skarciła się w myślach, tym samym spuszczając wzrok.
- Boisz się? - szepnął cicho. Głos miał wyjątkowo ciepły, spokojny. - napawał uczuciem bezpieczeństwa. Czuła, jak jego ślepia wpatrują się w czubek jej głowy, albowiem wzrok skryła w jego piersi.
Bała się oczywiście... ale poruszyć. Nie wiedziała co zrobić dalej. Przecież jest dorosła, ale pierwszy raz od dawna chciała, aby ktoś podjął decyzję za nią. Przygryzła wargę ze zdenerwowania. Czuła, że to ostatni moment na podjęcie decyzji. Zebrała w sobie resztki odwagi, podsycane trunkiem. Wyprostowała się, opierając przednie łapy na barkach samca, dzięki czemu zrównała się z jego pyskiem. Ten bez słowa czekał na deklaracje wadery, jednak ta nie wydała z siebie, ani słowa. Zamiast tego przystawiła swoje usta, do jego składając na nich delikatny i długi pocałunek. Stawał się on z jej strony coraz pewniejszy. - do tego stopnia, że pchnęła Artehu, który plecami opadł na soczystą, bujną trawę. Lonya niespiesznie usadowiła się na jego brzuchu, układając przednie łapy po bokach samca. Wisiała tak nad nim, muskając ogonami okolicę jego miednicy. Ten wpatrywał się w waderę, nie pozostając jej dłużną, albowiem jego łapy, delikatnie wodziły po jej sierści. Czuła płynącą z tego przyjemność. Zacisnęła uda na bokach kochanka. Teraz czuła, że może go tak nazywać. Czuła to tak wyraźnie, jak stanowcze pociągnięcie w okolicy karku. - to Artehu chcący ponownie zmniejszyć odległość między ich pyskami. Zdawało się, że teraz samiec nie przyjmie odmowy, nawet gdyby zaczęła protestować. W żadnym wypadku nie zamierzała tego robić. Chciała jedynie, aby chwila trwała wiecznie. W końcu samiec wydał z siebie cichy jęk, wypuszczając przy tym powietrze z płuc. Lonya, spojrzała na jego wyraz pyska. W pierwszej kolejności zjeżyła się, myśląc, że coś go zabolało. Tak nie było, a przynajmniej nie to zdradzał jego grymas. Wyglądał na wyjątkowo zrelaksowanego. Zrozumiała czemu. Zapomniała o ogonach, które jakby same przejęły kontrole nad swoimi ruchami i ocierały się o sfery erogenne. Uśmiechnęła się nieśmiało do samca, który w tym momencie zrzucił ją z siebie. Teraz to on wisiał nad Lonyą, odbierając jej prawo do kontrolowania sytuacji.
Nie protestowała, wręcz zdradziła swoim spojrzeniem poczucie ulgi. Samiec odczytał to z jej pyska. Miał przecież wiele podbojów miłosnych na swoim koncie. W takich chwilach zapewne czytał z wader jak z otwartych ksiąg, a przynajmniej takie wrażenie odczuła ruda.
Samiec pewnie, chociaż jak zwykle czule składał pocałunki na jej ciele. Na dłuższą chwilą utkwił przy jej szyi, gdzie nadal składał pocałunki, a ciało wadery reagowała dreszczem. W końcu przygryzł delikatnie jej skórę. Lonya wydała z siebie nieco głośniejszy jęk. Nie dlatego, że ugryzł ją za mocno. W tej chwili samiec wszedł w nią i dopiero teraz zorientował się, skąd taka reakcja wadery.
- Nie wiedziałem. - spojrzał na nią, jakby chciał ją przeprosić.
Jej sekret wreszcie wyszedł na światło dzienne. Artehu stał się pierwszym samcem, którego Lonya dopuściła tak blisko. Zaczęła nabierać szybciej powietrza do płuc, robiąc to przy okazji nieco głośniej niż zwykle. Zdradziło to jej zdenerwowanie, które tak długo starała się ukryć.
Nie wiedziała, czy powinna coś powiedzieć. Przygryzła jedynie wargę, nieśmiało przyciągając samca. Dała mu tym samym znak, że nie powinien przestawać. Dostając przyzwolenie, nadal kontynuował pieszczoty, tym razem zmieniając taktykę. Już wcześniej wydawało się, że był wyjątkowo delikatny, jednak w tej stał się tak czuły, że sama Lonya nie podejrzewałaby go o taką opiekuńczość. Spojrzeniem nakazał samicy bezruchu i kosztowania tej chwili. Ruchy jego bioder były wyjątkowo powolne i głębokie, a każdy z nich doprowadzałam waderę do rozkoszy, która co jakiś czas wydawała z siebie cichy dźwięk. Patrzyła na niego swoimi złotymi ślepiami. Dokładnie badała każdy skrawek jego ciała, napotykając co jakiś czas jego spojrzenie, gdy na moment odrywał się od pocałunków, by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ten rytuał trwał dłuższą chwilę... znaczną chwilę, póki nie chwyciła go za biodra. Przyciągnęła go stanowczo, jakby prosiła o więcej.
Artehu zerknął na nią z wyraźnym zadowoleniem, śmiejąc się przy tym z Lo i jej nieco pokracznego gestu, który zapewne można byłoby wytłumaczyć nieśmiałością. Ta już chciała go skarcić, ale w tym momencie młodszy basior wcisnął się w nią tak, jak sobie tego życzyła jeszcze kilka sekund temu. Ciało wadery wygięło się, a ona sama ponownie złapała wielki haust powietrza. Wbiła pazury w boki samca, nie kontrolowała już swoich ruchów. Czuła tylko co samiec z nią robi i ani myślała mu w tym teraz przeszkadzać. Jego ruchy znowu przyspieszyły, a pocałunki nie ustawały.
Zaklęła w myślach, widząc pysk samca, który teraz zdawał się ją delikatnie drażnić, wykorzystując swoje doświadczenie. To był moment, w którym chciała się wywinąć, by pokazać mu... co w zasadzie? Sama chciała nieco podrażnić jego ciało, by i on wił się w ekstazie, jednak jej plan spalił na panewce, w najmniej odpowiednim dla niej momencie. Uwolniła się z uścisku samca, który pozwolił jej się unieść, ale szybko zrozumiała, że to nie jej spryt jej to ułatwił. - to on pozwolił jej zmienić pozycję, po to, aby ponownie przygwoździć ją do parteru brzuchem.
- Innym razem. - rzucił zawadiacko wprost do jej ucha, by chwilę po tym je przygryźć.
- Skąd niby wiesz, że będzie następny raz?
Nie odpowiedział jej, bo właśnie w tej chwili jej to udowodnił, kolejnym wejściem w nią, na co ta ponownie wydała z siebie dźwięk rozkoszy. Już nawet nie próbowała się uwolnić, nie po tym, jak Artehu chwycił zębami za jej kark. Pozostało jej tylko wbić pazury w ziemię, albowiem tylko na tyle pozwalało jej własne ciało. Samiec jakby znał ciało Lonyi, albowiem każde jego muśnięcie wzbudzało w niej przyjemność. Pozwalał sobie na coraz więcej, bezwstydnie dotykając, czego tylko chciał. Jej żeber, miednicy, ud... co tu dużo mówić? Jej umysł skupił się na doznaniach, płynących z tej chwili, czuła, że basior doprowadza jej ciało do momentu szczytowania. Zamarła na moment z niemym krzykiem wymalowanym na ustach. Przymknęła oczy, nie pozwalając, by w tej chwili samiec, ani na ułamek nie przestawał jej dotykać. Robił wszystko, co chciała, a może... To on robił to, na co miał ochotę?
Zastygła w bezruchu, kiedy on jak gdyby nigdy nic wsuwał całe swoje prącie. W końcu wszystkie mięśnie, które przez kilka chwil były sztywne, nagle się rozluźniły. Artehu patrzył, jak dreszcz otula ciało Lonyi, która opada zmęczona, napełniając swoje płuca do granic możliwości powietrzem. Patrzyła na swojego towarzysza, który ułożył się tuż obok niej.
Uśmiechnął się ciepło, przysuwając ją do siebie, delikatnie zaciągając się jej zapachem.
- Wszystko w porządku? - spytał, po chwili, gdy oddech Lo się unormował.
- Teraz o to pytasz? - zaśmiała się cicho.
- Wcześniej nie wyglądałaś, jakbyś potrzebowała przerwy.
Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć na tę uwagę. Poczuła, jak jej pysk oblewa rumieniec, którego za żadne skarby nie chciała pokazać Artehu. Tak jak wcześniej skryła się przed jego wzrokiem, chowając się w jego piersi. Basior zarechotał, przytulając ją jeszcze mocniej. Lo sprzedała mu kuksańca w żebra. - wróciła stara Lonya.
- Następnym razem tak łatwo Ci nie pójdzie. Lepiej się pilnuj. - fuknęła, chociaż w jej tonie nie było ani krzty złości.
- Oczywiście. - rzucił z ironią w głosie.
Lo wiedziała, że dalsza próba konwersacji działała na jej niekorzyść. Czuła, jakby cały jej umysł był zamglony po tym, co przed chwilą się stało. Cóż, więc innego zostało jej, jak zamilknąć?
Zapewne istniała czynność, która w tej chwili byłaby właściwa, jednak dla samej wadery cisza była najbardziej rozsądna w tej sytuacji. Artehu sam nie naciskał przez długi czas na rozmowę. Pozwalał partnerce na oswojenie się i przeanalizowaniem sytuacji, co z resztą robiła. Czuła się swobodnie w szczelnym uścisku samca. Wręcz bała się wykonać gwałtowniejszy ruch, aby nie spłoszyć go swoim zachowaniem. Zamiast tego, jeszcze bardziej przysunęła się do samca, ocierając pysk o jego odsłoniętą szyję.

<Naharys? Artehu?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1604
Ilość zdobytych PD: 802 PD + 5% (40 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan: 2269 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz