Cisza, spokój, a w oddali słychać barwny śpiew ptaków. Taką atmosferę lubię najbardziej, choć brakuje mi jeszcze świeżej, chłodnej bryzy, którą znam z rodzinnych stron.
Powoli przemierzałam Golden Grove w poszukiwaniu łatwej zdobyczy, miałam ochotę na drobną, delikatną przekąskę, choćby w postaci zająca. W promieniu najbliższych kilkuset metrów nie wyczuwałam niestety nic wartego uwagi, dlatego dotychczasową drogę mogę nazwać spacerkiem.
Czułam się na tych terenach jeszcze obco, w prawdzie nikogo tak właściwie nie znałam, ani nie kojarzyłam. Również nie byłam pewna, czy to aby na pewno miejsce dla mnie. W końcu przez tyle lat nie czułam się na tyle swobodnie, by naprawdę chcieć gdzieś zostać. Kolejną powiązaną sprawą jest też to, że nikt zbytnio nie chciał mnie zatrzymywać - wiele alf widziało we mnie konkurencję, mimo to, że przecież uciekłam od swojej rodziny, byleby właśnie nie być alfą, ale też nie każdy miał tę świadomość. W końcu nigdy nie byłam zbyt wylewna na swój temat.
Nagle do moich stóp dotarła charakterystyczna informacja - całkiem niedaleko znajdował się wilk. Po chwili poczułam też woń pewnego osobnika i z pewnością należał do watahy. Postanowiłam więc iść w kierunku woni i drgań, wypadałoby się w końcu z kimkolwiek przywitać i przy okazji nie być uznaną za intruza. Być może poznam bratnią duszę..?
<ktosiu? Żeby obyło się bez nieporozumień, proszę daj znać w komentarzu jak zdecydujesz się przejąć wątek!>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz