Czerwonego basiora dobiegły pogłoski o nowym wilku, który podobnie jak on zdecydował się podjąć funkcji szpiega. Samiec postanowił więc, iż musi sprawdzić, z kim też przyjdzie mu współpracować. Jakież więc było jego zaskoczenie kiedy przed sobą zobaczył ciemną, elegancką waderę, która swoją posturą raczej nie przywoływała na myśl szpiega. Leo skrzywił się nieznacznie, mimo wszystko starając się nie ukazać swojego rozczarowania. Basior jeszcze przez chwilę krążył w oddali, przyglądając się waderze, być może było coś, czego nie dostrzegał? Być może jej magiczne umiejętności sprawiły, że zechciała ona podjąć się funkcji szpiega. Po kilku minutach Leonardo uznał, że niczego się nie dowie jeśli będzie jedynie przyglądać się wszystkiemu z daleka. Wilk zbliżył się więc, opuszczając swoją bezpieczną dotychczas kryjówkę.- Ty jesteś tym nowym szpiegiem? - Zapytał, przyglądając się waderze.
Z bliska wilczyca sprawiała dość podobne wrażenie. Dumna wadera, która niezbyt przypominała wilka gotowego wytarzać się w piasku tylko po to, aby zamaskować swoją obecność.
- Owszem. - Odparła wilczyca, nawet nie spoglądając na basiora. - Daevari Azariah
Wilk machnął ogonem, przez głowę przebiegła mu myśl, że samica go ignoruje. Nie potrzebował jakiejś szczególnej atencji z jej strony, ale taktownym byłoby, chociaż na chwilę nawiązać kontakt wzrokowy.
- Leonardo. - Odparł po chwili wilk i po chwili milczenia dodał - Nie obraź się, ale nie wyglądasz na szpiega.
Wilczyca wstała i przeniosła swój wzrok na Leo. Basior wzdrygnął się pod niczego niewyrażającym wyrazem pyska wadery.
- Nie musisz się tym martwić. - Powiedziała Daevari.
Pomiędzy wilkami zapadło milczenie. Leonardo nie wiedział, co więcej mógłby powiedzieć. Pomimo iż kompetencje wilczycy wciąż stały dla niego pod znakiem zapytania, to nie miał on zamiaru zrażać jej do siebie już na początku znajomości, tym bardziej że nie miał on żadnych twardych dowodów na poparcie swoich słów, a jedynie wątpliwości.
- Cóż... - Zaczął samiec po chwili, kładąc uszy po sobie. - Nie będę ci już przeszkadzał.
Nie czekając na odpowiedź wadery, Leonardo zaczął się oddalać. Zatrzymał się jednak chwilę później i jeszcze raz spojrzał na czarną samicę.
- Zawsze mogę pomóc... jeśli będzie taka potrzeba.
Basior nie był zbyt dobry w mówieniu tego co ma na myśli. Zdawał sobie z tego sprawę, więc postanowił nic już więcej nie mówić, a jedynie cicho się oddalić, mając nadzieję, że Daevari nie zrozumie jego propozycji pomocy jako ataku.
Daevari, zechcesz dokończyć? ^^
Newsy
:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości
:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022
Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak
~Serdecznie zapraszamy♥~
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Leonardo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Leonardo. Pokaż wszystkie posty
piątek, 26 marca 2021
czwartek, 4 lutego 2021
Od Leonarda
Nie umknęło uwadze samca, że trójka kruków od jakiegoś czasu za nim podąża. Basior nie było do końca pewien, jaki mają one w tym cel. Z jednej strony czarne ptaki starały się pozostać niezauważone, a z drugiej ich niosące się na wietrze krakanie aż za dobrze zdradzało ich pozycję. Leo przez większość czasu ignorował stworzenia. Nie wadziły mu one jakoś szczególnie. Z resztą nawet gdyby chciał je złapać, nie miał na to zbyt wielkich szans. Z czasem jednak kruki stawały się coraz głośniejsze i zdawały się zbliżać coraz bardziej. W końcu czerwony wilk zatrzymał się i spojrzał na pierzaste stworzenia wyczekująco. To wprowadziło grupkę w lekki popłoch. Ich krakanie ucichło i wyglądało na to, że ptaki zaczęły się między sobą naradzać. Leonardo poczuł lekki niepokój, wiedział już, że kroki nie podążają za nim tylko z nudów. Wciąż jednak nie wiedział, co stoi za ich tajemniczym zachowaniem. W końcu czarne ptaki skinęły głowami i jeden z nich zleciał na ziemię, stając przed wilkiem. Kruk ukłonił się i zaczął:- Witaj. Zauważyłeś pewnie, że przyglądamy ci się od jakiegoś czasu i nie umknęły naszej uwadze twoje niespotykane zdolności.
- Daruj sobie te pochwały. - Warknął Leo, wiedząc, że kruk nic nie widział, a jedynie próbował się mu podlizać, nie wiedział tylko po co.
- T...tak. - Odparł kruk, wyraźnie zmieszany.
Wtedy też przed wilkiem wylądowała pozostała dwójka.
- Wybacz nam. Zauważyliśmy po prostu, że od jakiegoś czasu chodzisz sam i pomyśleliśmy, że moglibyśmy sobie wzajemnie pomóc. - Odezwał się drugi z ptaków.
- Pomóc? - Zapytał bez przekonania Leonardo.
Nie miał pojęcia, w jaki też sposób mieliby sobie oni wzajemnie pomóc. Cała ta sytuacja wydawała mu się dość abstrakcyjna. Nie miał jednak powodu, by nie wysłuchać tego, co kruki mają mu do powiedzenia, w końcu i tak nie za bardzo miał coś do roboty.
- Możemy pomóc ci zapolować jeśli zechcesz się z nami podzielić zdobyczą. - Powiedział ptak, który dotychczas milczał.
Leonardo zamyślił się na chwilę. Kruki nie należały do gatunku wzbudzającego zbyt wiele zaufania wilka. Ta trójka wydawała się jednak być dosyć szczera i nie wzbudzała zbyt wielkich podejrzeń. Oczywiście początkowo ich zachowanie wydawało się nieco dziwne, jednak ostatecznie Leo nie czuł, aby ptaki były jakimś szczególnym zagrożeniem. Poza tym basior wciąż jeszcze nic dzisiaj nie jadł. Nie byłoby złym pomysłem gdyby z pomocą tej trójki zapolować na noś większego i nieco bardziej sycącego.
- Załóżmy, że się zgadzam. Jak dokładnie miałaby wyglądać nasza współpraca? - Zapytał wilk.
- Dosyć prosto. Nasza trójka zajmie się poszukiwaniami. Znajdziemy jakieś zwierzę, z którym mógłbyś sam sobie poradzić. Wskażemy ci je, ty je zabijesz i podzielisz się z nami mięsem.
Czerwony basior nie potrafił do końca określić, w jakim stopniu jest to sprawiedliwy podział pracy. Ale jeśli mógł w ten sposób im pomóc, to nie wydawało się to takim złym pomysłem.
- Okej. - Powiedział Leo. - Znajdźcie mi ofiarę, a ja się nią zajmę.
Kruki wyglądały na ucieszone takim obrotem spraw. Niemal natychmiast zerwały się więc do lotu, a basior leniwie ruszył w kierunku, który obrały ptaki. W pewnym momencie kruki zaczęły krążyć w jednym miejscu. Wtedy też samiec zauważył przed sobą niewielkie stado leśnych byków. Basior położył się w śniegu, obserwując grupkę, poszukującą kępek trawy ukrytych pod grubą warstwą śniegu. Jeden z kruków dołączył do Leonarda, przekazując mu nieco dokładniejsze informacje na temat wyglądu stada. Ptak udało się bowiem wypatrzeć wyraźnie słabszego od reszty osobnika, na którego Leo mógłby zapolować. Samiec wytarzał się w śniegu, starając się nieco ukryć swoją czerwoną sierść. W ten sposób mógł nieco skrócić dystans, jednocześnie nie ryzykując tak szybkiego wykrycia. W pewnym momencie dwójka kruków wciąż krążących po niebie zaczęła hałasować. Leo spojrzał na nich skonsternowany.
- Zaraz będziesz miał szansę, twoja ofiara oddala się od reszty. - Powiedział czarny ptak, po czym wskazał na starego byka. - Tamten.
Leonardo skinął głową. Ponownie skrócił on nieco dystans pomiędzy sobą a stadem. W końcu wskazany przez kruki byk oddalił się na tyle, że Leonardo mógł porzucić swoją kryjówkę. Basiorowi udało się bez problemu pochwycić zwierzę. Pomimo dojrzałego wieku i zdecydowanie osłabionej sprawności leśny byk starał się walczyć. Nie miał on jednak zbyt wielkich szans z młodym wilkiem w sile wieku. Gdy już zwierzę leżało martwe, samiec odsunął się, pozwalając krukom zacząć jeść. W tym czasie Leo mógł spokojnie zająć się wyczyszczeniem swojego futra z krwi swojej zdobyczy. Gdy ptaki posiliły się, podziękowały basiorowi za współpracę i odleciały. Wtedy Leonardo zabrał się za resztę mięsa. Pomoc kruków faktycznie okazała się całkiem użyteczna, sam bowiem wilk raczej nie traciłby czasu na poszukiwanie leśnych byków, zamiast tego zwyczajnie zapolowałby na coś mniejszego i bardziej dostępnego. Basior ze smakiem zakończył jedzenie i wybrał się na dalszą błąkaninę po terenach watahy. Dzień bowiem wciąż jeszcze się nie skończył, a samiec nie miał za bardzo nic do roboty.
- Daruj sobie te pochwały. - Warknął Leo, wiedząc, że kruk nic nie widział, a jedynie próbował się mu podlizać, nie wiedział tylko po co.
- T...tak. - Odparł kruk, wyraźnie zmieszany.
Wtedy też przed wilkiem wylądowała pozostała dwójka.
- Wybacz nam. Zauważyliśmy po prostu, że od jakiegoś czasu chodzisz sam i pomyśleliśmy, że moglibyśmy sobie wzajemnie pomóc. - Odezwał się drugi z ptaków.
- Pomóc? - Zapytał bez przekonania Leonardo.
Nie miał pojęcia, w jaki też sposób mieliby sobie oni wzajemnie pomóc. Cała ta sytuacja wydawała mu się dość abstrakcyjna. Nie miał jednak powodu, by nie wysłuchać tego, co kruki mają mu do powiedzenia, w końcu i tak nie za bardzo miał coś do roboty.
- Możemy pomóc ci zapolować jeśli zechcesz się z nami podzielić zdobyczą. - Powiedział ptak, który dotychczas milczał.
Leonardo zamyślił się na chwilę. Kruki nie należały do gatunku wzbudzającego zbyt wiele zaufania wilka. Ta trójka wydawała się jednak być dosyć szczera i nie wzbudzała zbyt wielkich podejrzeń. Oczywiście początkowo ich zachowanie wydawało się nieco dziwne, jednak ostatecznie Leo nie czuł, aby ptaki były jakimś szczególnym zagrożeniem. Poza tym basior wciąż jeszcze nic dzisiaj nie jadł. Nie byłoby złym pomysłem gdyby z pomocą tej trójki zapolować na noś większego i nieco bardziej sycącego.
- Załóżmy, że się zgadzam. Jak dokładnie miałaby wyglądać nasza współpraca? - Zapytał wilk.
- Dosyć prosto. Nasza trójka zajmie się poszukiwaniami. Znajdziemy jakieś zwierzę, z którym mógłbyś sam sobie poradzić. Wskażemy ci je, ty je zabijesz i podzielisz się z nami mięsem.
Czerwony basior nie potrafił do końca określić, w jakim stopniu jest to sprawiedliwy podział pracy. Ale jeśli mógł w ten sposób im pomóc, to nie wydawało się to takim złym pomysłem.
- Okej. - Powiedział Leo. - Znajdźcie mi ofiarę, a ja się nią zajmę.
Kruki wyglądały na ucieszone takim obrotem spraw. Niemal natychmiast zerwały się więc do lotu, a basior leniwie ruszył w kierunku, który obrały ptaki. W pewnym momencie kruki zaczęły krążyć w jednym miejscu. Wtedy też samiec zauważył przed sobą niewielkie stado leśnych byków. Basior położył się w śniegu, obserwując grupkę, poszukującą kępek trawy ukrytych pod grubą warstwą śniegu. Jeden z kruków dołączył do Leonarda, przekazując mu nieco dokładniejsze informacje na temat wyglądu stada. Ptak udało się bowiem wypatrzeć wyraźnie słabszego od reszty osobnika, na którego Leo mógłby zapolować. Samiec wytarzał się w śniegu, starając się nieco ukryć swoją czerwoną sierść. W ten sposób mógł nieco skrócić dystans, jednocześnie nie ryzykując tak szybkiego wykrycia. W pewnym momencie dwójka kruków wciąż krążących po niebie zaczęła hałasować. Leo spojrzał na nich skonsternowany.
- Zaraz będziesz miał szansę, twoja ofiara oddala się od reszty. - Powiedział czarny ptak, po czym wskazał na starego byka. - Tamten.
Leonardo skinął głową. Ponownie skrócił on nieco dystans pomiędzy sobą a stadem. W końcu wskazany przez kruki byk oddalił się na tyle, że Leonardo mógł porzucić swoją kryjówkę. Basiorowi udało się bez problemu pochwycić zwierzę. Pomimo dojrzałego wieku i zdecydowanie osłabionej sprawności leśny byk starał się walczyć. Nie miał on jednak zbyt wielkich szans z młodym wilkiem w sile wieku. Gdy już zwierzę leżało martwe, samiec odsunął się, pozwalając krukom zacząć jeść. W tym czasie Leo mógł spokojnie zająć się wyczyszczeniem swojego futra z krwi swojej zdobyczy. Gdy ptaki posiliły się, podziękowały basiorowi za współpracę i odleciały. Wtedy Leonardo zabrał się za resztę mięsa. Pomoc kruków faktycznie okazała się całkiem użyteczna, sam bowiem wilk raczej nie traciłby czasu na poszukiwanie leśnych byków, zamiast tego zwyczajnie zapolowałby na coś mniejszego i bardziej dostępnego. Basior ze smakiem zakończył jedzenie i wybrał się na dalszą błąkaninę po terenach watahy. Dzień bowiem wciąż jeszcze się nie skończył, a samiec nie miał za bardzo nic do roboty.
niedziela, 3 stycznia 2021
Od Leonarda do Vaayu
Samiec w ciszy obserwował waderę podążającą tropem swej przyszłej ofiary. Leo nie miał wątpliwości, że jej nos prowadzi ją prosto w stronę stada leśnych byków. Sam niedawno tamtędy przechodził. Zrobił to jednak trochę zbyt pewnie i zbyt blisko, bo omal nie skończył pod kopytami jakiegoś narwanego młodzika. Jako że basior nie planował wówczas polować, to nawet przez chwilę nie pomyślał on o ukryciu przed stadem swojej obecności. Jakiś podrostek uznał wtedy zapewne, że jest to dobra okazja, by się wykazać i pognał na czerwonego wilka. Leonardo w porę się jednak zorientował, że byk biegnie właśnie na niego i nie ma zamiaru się zatrzymać, i zdążył uciec od rogacza, nim ten stał się prawdziwym zagrożeniem dla jego życia. Biała wilczyca zatrzymała się nagle i odwróciła głowę delikatnie w prawo. Ruszyła ona powoli w tym kierunku z nisko opuszczoną głową. Stado było już bardzo blisko. Vaayu stała przez chwilę przeglądając się bykom. Zapewne szukała wśród nich osobnika, na którego mogłaby zapolować. Leonardo nie był pewien, na kogo padł wybór wadery, więc postanowił się jeszcze chwilę poprzyglądać. Wilczyca leżała nisko przy ziemi, aż pewien starszy osobnik nie oddalił się od reszty. Samica wyruszyła wtedy z ukrycia, wprowadzając popłoch wśród leśnych byków. Widać jednak było, że jedyne, na czym jest skupiona to jej przyszła ofiara. Waderze dość szybko udało się dotrzeć do wiekowego osobnika, jednak miał on jeszcze w sobie na tyle woli walki, że udało mu się zrzucić wilczycę, nim ta pozbawiła go życia. Stary byk kopał na oślep, mocno utrudniając samicy ponowne zbliżenie się do niego, nie ryzykując tym samym zranienia. Wtedy właśnie Leonardo poczuł się zmuszony do interwencji. Byk był dość mocno skupiony na obronie przed atakiem wilczycy, że pozostał niemal zupełnie bezbronny z drugiej. Starając się więc trzymać dość nisko, a jednocześnie utrzymując jak najszybsze tempo, szkarłatny wilk skrócił dystans pomiędzy sobą a kopytnym. Będąc już wystarczającą blisko, wilk porzucił swoją kryjówkę, ruszając z pełną prędkością w stronę leśnego byka. Nie spodziewając się nagłego ataku z drugiej strony, rogacz nie zdążył się obronić przed wbijającymi się w jego gardło kłami wilka. Byk próbował jeszcze chwilę walczyć, jednak zmuszony był już żegnać się z życiem. Po zaledwie chwili ofiara leżała już nieżywa na ziemi. Leo i Vaayu spojrzeli na siebie w niezręcznej ciszy.
- Wyglądało na to, że potrzebna Ci pomoc. - Powiedział młodszy wilk, przerywając wiszącą w powietrzu ciszę.
Basior odsunął się od leżącego przy ich łapach byka. Nie miał zamiaru narzucać się białej waderze. Samiec wiedział, że wadera podobnie jak on nie jest zbyt rozmowna, jednak jej brak reakcji wprowadził go w lekką konsternację. Nie był pewien czy nie zadziałał zbyt pochopnie, być może znów wtrącił się niepotrzebnie. Nie czekać więc na słowa wilczycy Leo postanowił się więc oddalić, by nie niepokoić już więcej samicy.
Vaayu?
- Wyglądało na to, że potrzebna Ci pomoc. - Powiedział młodszy wilk, przerywając wiszącą w powietrzu ciszę.
Basior odsunął się od leżącego przy ich łapach byka. Nie miał zamiaru narzucać się białej waderze. Samiec wiedział, że wadera podobnie jak on nie jest zbyt rozmowna, jednak jej brak reakcji wprowadził go w lekką konsternację. Nie był pewien czy nie zadziałał zbyt pochopnie, być może znów wtrącił się niepotrzebnie. Nie czekać więc na słowa wilczycy Leo postanowił się więc oddalić, by nie niepokoić już więcej samicy.
Vaayu?
poniedziałek, 21 grudnia 2020
Leonardo dorasta!
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
OGÓLNE INFORMACJE
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
IMIĘ: LeonardoPRZEZWISKO: Leo
WIEK: 3 lata
DATA URODZIN: 7 marzec
PŁEĆ: Basior
STANOWISKO: Szpieg
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
WYGLĄD ZEWNĘTRZNY
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
AUTOR: Właścicielka wilka
APARYCJA: Leo jest wysokim basiorem, choć nie wyróżnia się pod tym względem jakoś specjalnie. Jego budowa ciała jest raczej przeciętna. Sierść Leonarda jest krótka i szorstka. Jego czerwono-białe futro kolorystycznie z pewnością jest dość widoczne w tłumie. Ogon samca jest długi, zimny i pokryty ciemnoczerwonymi łuskami. Na jego końcu znajduje się pędzel z czarnego futra. Równie ciemny włos znajduje się na głowie wilka w postaci zachodzącej nieco na oczy grzywki. Oczy wilka są chłodne, w kolorze rubinu. Na szyi samca znajduje się brązowa obroża, z metalową plakietką, na której widnieje numer 037.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Wilk z pewnością wyróżnia się swoim długi, pokrytym łuskami ogonem. Gdy jednak podejdzie się bliżej, zauważyć można także długi, wystające poza dolną szczękę kły.
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
CHARAKTERYSTYKA
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
OSOBOWOŚĆ: Leo jest zazwyczaj dość milczący. Bardzo wiele myśli jednak niewiele z tych myśli zostaje przez niego zwerbalizowane. Uważa, że czyny znaczą znacznie więcej niż słowa. Przez tą nieco zdystansowaną postawę może się niektórym wydawać nieco szorstki. Prawda jest jednak taka, że bardzo dba o innych, zawsze stanie w obronie swoich bliskich, a także słabszych. Posiada jednak nieco przesadną chęć pomocy. Nie zawsze potrafi zrozumieć, że ktoś chce spróbować zrobić coś samemu, przez co może być odbierany jako zbyt narzucający się czy też wręcz uciążliwy. Zwykle jednak Leonardo nie robi tego w złej wierze i nie zdaje sobie sprawy, że jego chęć pomocy może być dla kogoś męcząca. Ze swoich obowiązków stara się wywiązywać najlepiej, jak tylko potrafi i podchodzi do nich bardzo poważnie. Samiec lubi gdy się go chwali, lubi się popisywać, choć nie zawsze wychodzi mu to na dobre. Bardzo zależy mu na opinii innych. Przeraża go myśl, że inni mogliby źle o nim mówić lub się z niego śmiać. Leo ma problem z przepraszaniem oraz przyznawaniem się do pomyłek czy błędów, za bardzo zależy mu na jego dumie i dobrym wizerunku w oczach innych. Basior jest odważny, ale nie głupi. Wie kiedy się wycofać i nie narażać na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Zdarza mu się sądzić, że wie lepiej od innych, co jest dla nich lepsze. Choć sam nie do końca wie, co jest dobre dla niego. W sytuacjach stresowych można zauważyć, że bywa zagubiony i czasem potrzebuje kogoś, kto przywróci go na właściwe tory.
RODZINA: Nie ma pojęcia, kim byli, czy też jak nazywali się jego biologiczni rodzice. Przebywając w zamknięciu, poznał jednak starą waderę, która stała się dla niego niczym matka. Samica nosiła imię Lisa.
HISTORIA: Same narodziny Leonarda są owiane dosyć gęstą mgłą tajemnicy. Nawet wilczyca, która opiekowała się szczeniakiem przez pierwsze miesiące jego życia, nie wiedziała, skąd pochodzi szczeniak. Tym, co jednak wiedzą wszyscy jest to, że Leo już od pierwszych tygodni życia znajdował się w laboratorium. Był tam poddawany wielu eksperymentom, wśród których niejednokrotnie znajdowały się także te bolesne. Lisa, wadera opiekująca się malcem nie potrafiła patrzyć na jego cierpienie i wraz z kilkoma innymi wilkami postanowiła wydostać szczeniaka ze stalowego więzienia. Wszystko odbyło się pod osłoną nocy, a sam Leonardo, będąc wciąż pod wpływem leków nasennych, nie miał o niczym pojęcia. Orzeł zamieszkujący tereny nieopodal laboratorium, a jednocześnie przyjaciel Lisy zdecydował się pomóc w uwolnieniu szczeniaka. Zawinięty więc w stary koc szczeniak został, zgodnie z poleceniem wadery, zabrany na wschód. Nagłe znalezienie się w nieznanej sytuacji wywarło na Leo większy szok, niż można by się tego spodziewać. Zrządzenie losu sprawiło, że Leonardo odbył trochę niebezpieczne lądowanie na terenach Watahy Renaissance. Po tym jego historia toczyła się tutaj.
PARTNER: Chętnie pozna bliżej jakąś miłą waderę.
POTOMSTWO: Nie posiada, ale nie wyklucza takowych w przyszłości.
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
MAGIA
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
ŻYWIOŁ: Nie posiada
MOCE: Brak
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
STATUS I STAN
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
POZIOM: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
Inteligencja: 20
Siła: 25
Szybkość: 30
Obrona: 25
Moce: 0
Razem: 100
PUNKTY ZDROWIA: 100/100
STAN PSYCHICZNY:
◉◉◉◉◉◉◉◉◉◉
GŁÓD: 5/5
CHOROBA: Brak
DOŚWIADCZENIE: 15 pkt
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
INNE
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
CIEKAWOSTKI:
• Jego imię powstało od numeru na obroży.
• W jego obroży wciąż znajduje się wbudowany przełącznik elektryczny.
• Cierpi na klaustrofobię.
• Lubi wcześnie wstawać.
WŁAŚCICIEL: Hw/DG - anako, gmail - ania.anako@gmail.com
środa, 16 grudnia 2020
Od Leonarda Cd. Kzen'a
Młody wilk stał, jeszcze przez chwilę przyglądając się szybko oddalającemu się od niego szaremu basiorowi. Leo miał swój własny cel. W watasze nie było jednak nikogo, kto mógłby mu pomóc w jego osiągnięciu, młodzik musiał więc radzić sobie sam. Do nastania poranka wciąż było trochę czasu, a Leo nie miał jeszcze okazji zmrużyć oka tej nocy. Samiec znalazł więc sobie w pobliżu jakąś norę, w której mógłby spędzić resztę nocy. Młodzieniec nie spał jednak zbyt długo, obudził się dość niedługo po wschodzie słońca. Leonardo zaczął kręcić się po okolicy w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, jednocześnie uważając aby nie spotkać przy tym opiekunki. Był już niemal dorosły więc nie potrzebował aby biała wadera przy nim czuwała. Basiorowi nie udało się znaleźć żadnych resztek, wyglądało na to, że nikt z watahy nie pozostawił niczego poprzedniego dnia. Leo postanowił więc powrócić do swoich ćwiczeń. Rozglądając się za jakimś wilkiem, spostrzegł szaro-czarnego basiora. Nie miał wątpliwości, że jest to Kzen, nawet jeśli wilk nie miał już przy sobie latarni. Młodzieniec zniżył głowę i zaczął podążać za starszym członkiem. Przez jakiś czas udawało mu się śledzić wilka pozostając niewykrytym, a przynajmniej tak mu się wydawało. Kzen zatrzymał się i spojrzał w stronę, gdzie znajdował się Leo.
- Długo zamierzasz jeszcze za mną łazić?
Leonardo wzdrygnął się i wychylił głowę zza krzaków.
- Skąd wiedziałeś, że za tobą idę? - Zapytał czerwony samiec.
- Jesteś strasznie głośno. - Odparł mu wilk. - Czemu właściwie mnie śledzisz?
- To moja sprawa. - Powiedział czerwony wilk, odwracając się od swojego rozmówcy.
Uznał, że nic więcej tu po nim. Musiał poszukać kogoś innego. Nie czekając więc na kolejne słowa szarego wilka, młodzieniec odbiegł w swoją stronę. Niedługo później udało mu się dostrzec jedną z wilczyc. Kremowa kapłanka zdawała się właśnie na coś polować. Leo postanowił się jej przez chwilę poprzyglądać. Nie szło jej najlepiej, ale ostatecznie udało jej się złapać jedną Lisurkę. Co jednak ważniejsze przez ten czas nie zauważyła, że młody samiec kręci się niedaleko. Choć fakt, że zaczęła coś mówić wprowadził go w pewne wątpliwości, ostatecznie jednak mówiła ona do siebie. Leonardo oddalił się niedługo po skończonym przez wilczycę polowaniu. Następnym celem Leonarda stała się alchemiczka. Czerwony wilk został jednak przepłoszony nim jeszcze zdążył się do niej zbliżyć. Z daleka zauważył jedynie jak Raquel mówi coś do swojego towarzysza, który chwilę potem zaczął biec w jego stronę. Leo uciekł nim ten zdążył do niego dotrzeć. Młody wilk ponownie zaczął krążyć po lesie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Powoli uczył się polować, ale dalej w dużej mierze polegał na resztkach pozostawionych przez inne wilki. Tym razem udało mu się trafić na trop świeżego mięsa. Podążając za zapachem stanął naprzeciw szarego wilka. Kzen zatrzymał się, patrząc na Leo z kilkoma Kolfrenkami w pysku. Młodzik oblizał się odruchowo na widok jedzenia po czym bez słowa odwrócił on starszego basiora. Był zbyt dumny, aby prosić go o podzielenie się jedzeniem, nawet jeśli oznaczałoby to przymus nie jedzenia przez cały dzień.
Kzen?
- Długo zamierzasz jeszcze za mną łazić?
Leonardo wzdrygnął się i wychylił głowę zza krzaków.
- Skąd wiedziałeś, że za tobą idę? - Zapytał czerwony samiec.
- Jesteś strasznie głośno. - Odparł mu wilk. - Czemu właściwie mnie śledzisz?
- To moja sprawa. - Powiedział czerwony wilk, odwracając się od swojego rozmówcy.
Uznał, że nic więcej tu po nim. Musiał poszukać kogoś innego. Nie czekając więc na kolejne słowa szarego wilka, młodzieniec odbiegł w swoją stronę. Niedługo później udało mu się dostrzec jedną z wilczyc. Kremowa kapłanka zdawała się właśnie na coś polować. Leo postanowił się jej przez chwilę poprzyglądać. Nie szło jej najlepiej, ale ostatecznie udało jej się złapać jedną Lisurkę. Co jednak ważniejsze przez ten czas nie zauważyła, że młody samiec kręci się niedaleko. Choć fakt, że zaczęła coś mówić wprowadził go w pewne wątpliwości, ostatecznie jednak mówiła ona do siebie. Leonardo oddalił się niedługo po skończonym przez wilczycę polowaniu. Następnym celem Leonarda stała się alchemiczka. Czerwony wilk został jednak przepłoszony nim jeszcze zdążył się do niej zbliżyć. Z daleka zauważył jedynie jak Raquel mówi coś do swojego towarzysza, który chwilę potem zaczął biec w jego stronę. Leo uciekł nim ten zdążył do niego dotrzeć. Młody wilk ponownie zaczął krążyć po lesie w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Powoli uczył się polować, ale dalej w dużej mierze polegał na resztkach pozostawionych przez inne wilki. Tym razem udało mu się trafić na trop świeżego mięsa. Podążając za zapachem stanął naprzeciw szarego wilka. Kzen zatrzymał się, patrząc na Leo z kilkoma Kolfrenkami w pysku. Młodzik oblizał się odruchowo na widok jedzenia po czym bez słowa odwrócił on starszego basiora. Był zbyt dumny, aby prosić go o podzielenie się jedzeniem, nawet jeśli oznaczałoby to przymus nie jedzenia przez cały dzień.
Kzen?
czwartek, 3 grudnia 2020
Od Leonarda do Andzi
- Hej Leo. - Powiedziała biała wilczyca, posyłając szczeniakowi ciepły uśmiech.Wilczek odwrócił głowę, nic przy tym nie odpowiadając. Leonardo zauważył, że Tristana była dla niego bardzo miła już od pierwszych dni, było to dla niego bardzo dziwne uczucie. Biała wadera często pytała go, czy jest coś, co chciałby porobić, albo czy ma ochotę coś zjeść. Szczeniak jednak bardzo rzadko jej odpowiadał. Choć Leo potrafił sam przed sobą przyznać, że miejsce, do którego trafił, było wspaniałe, a większość wilków go otaczających naprawdę miła, to nie potrafił on zaakceptować faktu bycia tu samemu. Był zły nie tylko na los, ale także na siebie. Nie potrafił sobie wybaczyć, że gdyby tylko obudził się wcześniej, miałby okazję pożegnać się z Lisą, albo nawet przekonać także i ją do ucieczki.
- Wiesz... - Zaczęła Tris i spojrzała na szczeniaka, aby sprawdzić, czy ma jego uwagę. - Jest na naszych terenach pewien piękny wodospad. Słyszała, że potrafi spełniać życzenia.
Leonardo zastrzygł uszami, pierwszy raz słyszał, aby wodospad był w stanie spełniać życzenia. Czarna wilczyca opiekująca się nim w przeszłości zawsze powtarzała mu, że musimy sami o siebie zadbać, a nie liczyć na szczęście. Szczeniak nie wyglądał więc na zbyt przekonanego słowami wadery.
- Chodź. - Powiedziała biała wilczyca. - Obiecuję, że widok będzie tego wart.
Szczeniak bez słowa skinął przytakująco głową. Tristana poprowadziła więc Leonarda do Cascade de rêve. Malec aż otworzył pyszczek oszołomiony widokiem wodospadu. Szczeniak podszedł nieco bliżej, spoglądając na swoje odbicie w tafli wody. Po chwili wizerunek śnieżnobiałej wilczycy pojawił się obok.
- Pięknie prawda? - Zapytała wilczyca, ponownie uśmiechając się ciepło do szczeniaka.
- Mhm. - Mruknął Leo, odwracając przy tym wzrok.
- Cieszę się, że cię podoba. - Zaśmiała się wadera. - Jeśli chcesz, możesz wrzucić kamyk do wody i pomyśleć życzenie. Chyba nie zaszkodzi spróbować, co?
Czerwony szczeniak uniósł wzrok, spoglądając na waderę. Walczył wewnętrznie sam ze sobą, nie potrafił jednak zaprzeczyć słowom wilczycy. Nie zaszkodzi spróbować. Leo podniósł więc niewielki kamień i rzucił nim w stronę wodospadu. Skała nie poleciała zbyt daleko, ale przecież nikt nie powiedział, że musi. Wymyślenie życzenia nie trwało zbyt długo. Szczeniak wiedział, czego chciał, choć wątpił, aby jego życzenie w ogóle mogło się spełnić. Wilki siedziały jeszcze chwilę przy wodzie, gdy jednak lekkie dreszcze spowodowane chłodnym wiatrem zaczęły przechodzić szczeniaka, Tris zaproponowała, aby oboje wybrali się w nieco bardziej zalesioną część terenów. Leonardo zgodził się bez większego namysłu. Wodospad wydał mu się fajny, ale siedzenie przy wodzie gdy temperatura z dnia na dzień wydawała się spadać, nie było dla niego zbyt przyjemne. Oboje szli leśnym korytarzem, pozwalając mu ochronić ich od chłodnego wiatru. Następnie minęli grotę alfy i ponownie znaleźli się w centralnym lesie. Miejscu, które Leo już całkiem nieźle znał, i które wydało mu się dotychczas jednym z najbezpieczniejszych.
- Może chciałbyś się w coś pobawić? - Zapytała Tristana.
Leonardo zastanowił się chwilę, nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Będąc w zamknięciu, szczeniak nie miał za wiele możliwości do zabawy.
- A może tak berek? - Odezwał się nagle inny głos, a sierść na karku szczeniaka momentalnie się zjeżyła. Gdy tylko maluch się odwrócił, zobaczył za sobą szarą wilczycę. Leo patrzył na nią z mieszanką strachu i podziwu. Wystraszyło go, jak blisko znalazła się samica, jednocześnie jednak swego rodzaju zaciekawienie wzbudziło w nim tak ciche zbliżenie się samicy do niego. Szczeniak mimowolnie skurczył się, kładąc uszy po sobie. Szara wilczyca usiadła przed Tristaną i obie zaczęły rozmawiać. W tym czasie Leonardo okrążył wadery, starając się dobrze przyjrzeć Andzi, bo jak szybko podchwycił, tak miała na imię. Wilczek poczuł się zafascynowany cichymi krokami nakrapianej wilczycy. Nie przypominał sobie bowiem aby komukolwiek wcześniej udało się podejść do niego tak blisko, nie będąc wcześniej usłyszanym. Nie zajęło długo gdy szara wilczyca podchwyciła ciekawski wzrok Leo. Zaskoczony nagłym skrzyżowaniem spojrzeń szczeniak odskoczył, mimowolnie starając się ukryć za Tris. Szczeniak zacisnął zęby, rzucając Andzi podejrzliwe spojrzenie. Nie zauważając jednak żadnej agresywnej reakcji ze strony szarej wadery, ponownie się rozluźnił.
- Wygląda, jakbyś chciał coś powiedzieć. - Zauważyła Tristana, patrząc na szczeniaka.
Wilczek spojrzał na nią, a następnie skierował wzrok na Andzie.
- Chodzisz bardzo cicho. - Powiedział Leo do szarej wilczycy.
- Wiesz... - Zaczęła Tris i spojrzała na szczeniaka, aby sprawdzić, czy ma jego uwagę. - Jest na naszych terenach pewien piękny wodospad. Słyszała, że potrafi spełniać życzenia.
Leonardo zastrzygł uszami, pierwszy raz słyszał, aby wodospad był w stanie spełniać życzenia. Czarna wilczyca opiekująca się nim w przeszłości zawsze powtarzała mu, że musimy sami o siebie zadbać, a nie liczyć na szczęście. Szczeniak nie wyglądał więc na zbyt przekonanego słowami wadery.
- Chodź. - Powiedziała biała wilczyca. - Obiecuję, że widok będzie tego wart.
Szczeniak bez słowa skinął przytakująco głową. Tristana poprowadziła więc Leonarda do Cascade de rêve. Malec aż otworzył pyszczek oszołomiony widokiem wodospadu. Szczeniak podszedł nieco bliżej, spoglądając na swoje odbicie w tafli wody. Po chwili wizerunek śnieżnobiałej wilczycy pojawił się obok.
- Pięknie prawda? - Zapytała wilczyca, ponownie uśmiechając się ciepło do szczeniaka.
- Mhm. - Mruknął Leo, odwracając przy tym wzrok.
- Cieszę się, że cię podoba. - Zaśmiała się wadera. - Jeśli chcesz, możesz wrzucić kamyk do wody i pomyśleć życzenie. Chyba nie zaszkodzi spróbować, co?
Czerwony szczeniak uniósł wzrok, spoglądając na waderę. Walczył wewnętrznie sam ze sobą, nie potrafił jednak zaprzeczyć słowom wilczycy. Nie zaszkodzi spróbować. Leo podniósł więc niewielki kamień i rzucił nim w stronę wodospadu. Skała nie poleciała zbyt daleko, ale przecież nikt nie powiedział, że musi. Wymyślenie życzenia nie trwało zbyt długo. Szczeniak wiedział, czego chciał, choć wątpił, aby jego życzenie w ogóle mogło się spełnić. Wilki siedziały jeszcze chwilę przy wodzie, gdy jednak lekkie dreszcze spowodowane chłodnym wiatrem zaczęły przechodzić szczeniaka, Tris zaproponowała, aby oboje wybrali się w nieco bardziej zalesioną część terenów. Leonardo zgodził się bez większego namysłu. Wodospad wydał mu się fajny, ale siedzenie przy wodzie gdy temperatura z dnia na dzień wydawała się spadać, nie było dla niego zbyt przyjemne. Oboje szli leśnym korytarzem, pozwalając mu ochronić ich od chłodnego wiatru. Następnie minęli grotę alfy i ponownie znaleźli się w centralnym lesie. Miejscu, które Leo już całkiem nieźle znał, i które wydało mu się dotychczas jednym z najbezpieczniejszych.
- Może chciałbyś się w coś pobawić? - Zapytała Tristana.
Leonardo zastanowił się chwilę, nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Będąc w zamknięciu, szczeniak nie miał za wiele możliwości do zabawy.
- A może tak berek? - Odezwał się nagle inny głos, a sierść na karku szczeniaka momentalnie się zjeżyła. Gdy tylko maluch się odwrócił, zobaczył za sobą szarą wilczycę. Leo patrzył na nią z mieszanką strachu i podziwu. Wystraszyło go, jak blisko znalazła się samica, jednocześnie jednak swego rodzaju zaciekawienie wzbudziło w nim tak ciche zbliżenie się samicy do niego. Szczeniak mimowolnie skurczył się, kładąc uszy po sobie. Szara wilczyca usiadła przed Tristaną i obie zaczęły rozmawiać. W tym czasie Leonardo okrążył wadery, starając się dobrze przyjrzeć Andzi, bo jak szybko podchwycił, tak miała na imię. Wilczek poczuł się zafascynowany cichymi krokami nakrapianej wilczycy. Nie przypominał sobie bowiem aby komukolwiek wcześniej udało się podejść do niego tak blisko, nie będąc wcześniej usłyszanym. Nie zajęło długo gdy szara wilczyca podchwyciła ciekawski wzrok Leo. Zaskoczony nagłym skrzyżowaniem spojrzeń szczeniak odskoczył, mimowolnie starając się ukryć za Tris. Szczeniak zacisnął zęby, rzucając Andzi podejrzliwe spojrzenie. Nie zauważając jednak żadnej agresywnej reakcji ze strony szarej wadery, ponownie się rozluźnił.
- Wygląda, jakbyś chciał coś powiedzieć. - Zauważyła Tristana, patrząc na szczeniaka.
Wilczek spojrzał na nią, a następnie skierował wzrok na Andzie.
- Chodzisz bardzo cicho. - Powiedział Leo do szarej wilczycy.
Andzia?
sobota, 21 listopada 2020
Od Leonardo do Tuisku
Czarna wadera siedziała przy kracie, obserwując wychodzących ludzi. Rozmawiali oni ze sobą, zupełnie nie zwracając uwagi na samicę. Lisa czekała cierpliwie, aż z budynku znikną ludzie i w całej placówce zapanuje cisza. Co jakiś czas jedynie spoglądała ona na czerwono-białego szczeniaka. Choć na jego pysku pojawiały się różne grymasy, to wciąż znajdował się on w głębokim śnie. Zdaniem Lisy nie była to zbyt korzystna sytuacja. Nie miała ona bowiem czasu poinformować Leonarda o swoim planie uwolnienia go stąd. Skąd jednak mogła wiedzieć, że akurat dziś postanowią nafaszerować go jakimiś środkami nasennymi. Kolejna taka okazja mogła się jednak już więcej nie zdarzyć. Czarna wadera była zdeterminowana, by rozwiązać wszystko dziś, kiedy jest na to szansa. Lisa wzięła stary koc znajdujący się w kącie klatki i wsadziła w niego szczeniaka. Wraz z pomocą kilku innych wilków udało jej się opuścić klatkę i wyjść na zewnętrzny teren laboratorium. Tam już na wilczycę czekał orzeł. Dawny przyjaciel czarnej samicy noszący dumne imię Brave. Młodsze z wilków pokonały płot wraz z pomocą innych. Starsze jednak nie mogły tego zrobić.- Brave. Posłuchaj mnie. - Powiedziała poważnie czarna wilczyca. - Musisz go zabrać na wschód. Tak daleko, jak tylko dasz radę. Zaopiekuj się nim i znajdź dla niego jakąś watahę. Wilk nie może żyć sam.
Orzeł skinął głową i spojrzał smutno na Lisę.
- A co z tobą? - Zapytał ptak.
- Ja jestem już za stara. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem samica. - Z resztą... poza murami nie mam już życia, do którego chciałabym wrócić.
W jej głosie dało się słyszeć pewną tęsknotę, ale też odrobinę złości.
- Leć. - Powiedziała do orła. - Zadbaj, aby poznał co to wolność.
Brave skinął głową i wzbił się w powietrze, trzymając zawiniętego w koc szczeniaka w swoich szponach. Zgodnie ze wskazaniem Lisy za kierunek swojego lotu obrał wschód. Pomimo obciążenia ptak poruszał się z niezwykłą prędkością. Minęło niewiele czasu, gdy placówka badawcza całkowicie znikła z zasięgu jego wzroku. Leżący w kocu szczeniak wciąż spał. Brave postanowił na nie próbować go jeszcze budzić. Wiedział, że to na nim leży obowiązek wyjaśnienia szczeniakowi gdzie jest i co się stało, a ponieważ sam nie był jeszcze na to gotowy, postanowił nie przyśpieszać tego momentu. Leo zaczął się wybudzać dopiero następnego dnia po południu. Pomimo otwarcia oczu wokół siebie wciąż widział tylko ciemność. Zaczął się on gwałtownie wiercić, co zwróciło uwagę orła. Jeden z końców koca wysunął się ze szponów ptaka, rzucając odrobinę dziennego światła na szczeniaka.
- Hej spokojnie. Nie wierć się tak.
- Kim jesteś?! - Warknął szczeniak. - Gdzie ja jestem?!
Leonardo wiercił się nerwowo, a ptakowi coraz trudniej było go utrzymać.
- Gdzie jest Lisa?! - Zawołał szczeniak.
- Hej! Spokojnie albo zaraz... - Orzeł nie zdążył dokończyć zdanie, gdy szczeniak wysunął się z koca i siłą grawitacji zaczęła ściągać go na ziemię. - Cholera! - Syknął orzeł i popędził stronę Leo.
~~~~~~~~~~
Szara wilczyca obserwowała niebo, gdy na horyzoncie spostrzegła orła, trzymającego coś dziwnego w swoich szponach. Nie był to dla niej codzienny widok. Zainteresowana postanowiła więc nieco bliżej przyjrzeć się temu zjawisku. Uniosła się na swych ognistych skrzydłach i poleciała w stronę orła. Postanowiła ona jednak pozostać dość nisko, aby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Nie umknęła uwadze wilczycy, nagła szamotanina ptaka. Gdy jednak zauważyła wiszącego w powietrzu szczeniaka, poczuła, że coś jest naprawdę nie tak. Bez dłuższego zastanawiania ruszyła więc w stronę orła, gdy nagle szczeniak wysunął się z koca. Ptak natychmiast ruszył za nim, a szara wilczyca zrobiła to samo.
~~~~~~~~~~
Orzeł przebił się przez gałęzie drzew i niemal w ostatniej chwili udało mu się pochwycić szczeniaka. Szybko i ostry chwyt miał jednak swoje konsekwencje. Szpony ptaka wbiły się w jedną z tylnych łap Leonarda, naruszając przy tym strukturę skóry wilczka. Brave mocno wystraszony całą sytuacją opuścił szczeniaka na ziemię i odskoczył w tył.
- Przepraszam. - Powiedział szybko, widząc wypływającą z ran krew. - Prosiłem, abyś się nie wiercił. Wszystko w porządku? - Zapytał, chcąc podejść bliżej.
Malec choć zszokowany, natychmiast zerwał się na równe łapy i wyszczerzył kły, dając orłowi do zrozumienia, aby ten się nie zbliżał.
- Gdzie jest Lisa?! - Krzyknął malec, ledwo już trzymając się na nogach.
Szok i osłabienie zmusiły go, aby usiadł.
- Gdzie ja jestem? - Mruknął malec, powstrzymując łzy. - Gdzie ona jest?
Szczeniak usłyszał za sobą kroki. Ostatkiem sił odwrócił się, by zobaczyć olbrzymiego, białego basiora, wpatrującego się w niego chłodnym spojrzeniem. Nim jednak Leo zdążył cokolwiek powiedzieć, padł na ziemię nieprzytomny. Zaledwie chwilę później w okolicy zjawiła się także obserwująca wcześniej wszystko z oddali szara wilczyca.
- Tuisku! - Powiedziała, widząc białego samca. - Co się dzieje.
- Nie wiem. - Stwierdził, lustrując wzrokiem przerażonego ptaka. - Ale nie wygląda na to, aby mały był w dobrym stanie.
- Mogę wszystko wyjaśnić. - Wtrącił się nagle orzeł.
- Rene. - Odezwał się basior, spoglądając znacząco na leżącego na ziemi szczeniaka.
- Opal. Zabierz, proszę malucha do medyka. Niech zobaczy czy wszystko z nim w porządku. A Ty. - Zwróciła się do ptaka. - Wyjaśnisz mi te całą sytuację.
Tui skinął głową i ostrożnie podniósł szczeniaka, a następnie skierował się z nim w stronę jaskini medyka.
Orzeł skinął głową i spojrzał smutno na Lisę.
- A co z tobą? - Zapytał ptak.
- Ja jestem już za stara. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem samica. - Z resztą... poza murami nie mam już życia, do którego chciałabym wrócić.
W jej głosie dało się słyszeć pewną tęsknotę, ale też odrobinę złości.
- Leć. - Powiedziała do orła. - Zadbaj, aby poznał co to wolność.
Brave skinął głową i wzbił się w powietrze, trzymając zawiniętego w koc szczeniaka w swoich szponach. Zgodnie ze wskazaniem Lisy za kierunek swojego lotu obrał wschód. Pomimo obciążenia ptak poruszał się z niezwykłą prędkością. Minęło niewiele czasu, gdy placówka badawcza całkowicie znikła z zasięgu jego wzroku. Leżący w kocu szczeniak wciąż spał. Brave postanowił na nie próbować go jeszcze budzić. Wiedział, że to na nim leży obowiązek wyjaśnienia szczeniakowi gdzie jest i co się stało, a ponieważ sam nie był jeszcze na to gotowy, postanowił nie przyśpieszać tego momentu. Leo zaczął się wybudzać dopiero następnego dnia po południu. Pomimo otwarcia oczu wokół siebie wciąż widział tylko ciemność. Zaczął się on gwałtownie wiercić, co zwróciło uwagę orła. Jeden z końców koca wysunął się ze szponów ptaka, rzucając odrobinę dziennego światła na szczeniaka.
- Hej spokojnie. Nie wierć się tak.
- Kim jesteś?! - Warknął szczeniak. - Gdzie ja jestem?!
Leonardo wiercił się nerwowo, a ptakowi coraz trudniej było go utrzymać.
- Gdzie jest Lisa?! - Zawołał szczeniak.
- Hej! Spokojnie albo zaraz... - Orzeł nie zdążył dokończyć zdanie, gdy szczeniak wysunął się z koca i siłą grawitacji zaczęła ściągać go na ziemię. - Cholera! - Syknął orzeł i popędził stronę Leo.
~~~~~~~~~~
Szara wilczyca obserwowała niebo, gdy na horyzoncie spostrzegła orła, trzymającego coś dziwnego w swoich szponach. Nie był to dla niej codzienny widok. Zainteresowana postanowiła więc nieco bliżej przyjrzeć się temu zjawisku. Uniosła się na swych ognistych skrzydłach i poleciała w stronę orła. Postanowiła ona jednak pozostać dość nisko, aby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Nie umknęła uwadze wilczycy, nagła szamotanina ptaka. Gdy jednak zauważyła wiszącego w powietrzu szczeniaka, poczuła, że coś jest naprawdę nie tak. Bez dłuższego zastanawiania ruszyła więc w stronę orła, gdy nagle szczeniak wysunął się z koca. Ptak natychmiast ruszył za nim, a szara wilczyca zrobiła to samo.
~~~~~~~~~~
Orzeł przebił się przez gałęzie drzew i niemal w ostatniej chwili udało mu się pochwycić szczeniaka. Szybko i ostry chwyt miał jednak swoje konsekwencje. Szpony ptaka wbiły się w jedną z tylnych łap Leonarda, naruszając przy tym strukturę skóry wilczka. Brave mocno wystraszony całą sytuacją opuścił szczeniaka na ziemię i odskoczył w tył.
- Przepraszam. - Powiedział szybko, widząc wypływającą z ran krew. - Prosiłem, abyś się nie wiercił. Wszystko w porządku? - Zapytał, chcąc podejść bliżej.
Malec choć zszokowany, natychmiast zerwał się na równe łapy i wyszczerzył kły, dając orłowi do zrozumienia, aby ten się nie zbliżał.
- Gdzie jest Lisa?! - Krzyknął malec, ledwo już trzymając się na nogach.
Szok i osłabienie zmusiły go, aby usiadł.
- Gdzie ja jestem? - Mruknął malec, powstrzymując łzy. - Gdzie ona jest?
Szczeniak usłyszał za sobą kroki. Ostatkiem sił odwrócił się, by zobaczyć olbrzymiego, białego basiora, wpatrującego się w niego chłodnym spojrzeniem. Nim jednak Leo zdążył cokolwiek powiedzieć, padł na ziemię nieprzytomny. Zaledwie chwilę później w okolicy zjawiła się także obserwująca wcześniej wszystko z oddali szara wilczyca.
- Tuisku! - Powiedziała, widząc białego samca. - Co się dzieje.
- Nie wiem. - Stwierdził, lustrując wzrokiem przerażonego ptaka. - Ale nie wygląda na to, aby mały był w dobrym stanie.
- Mogę wszystko wyjaśnić. - Wtrącił się nagle orzeł.
- Rene. - Odezwał się basior, spoglądając znacząco na leżącego na ziemi szczeniaka.
- Opal. Zabierz, proszę malucha do medyka. Niech zobaczy czy wszystko z nim w porządku. A Ty. - Zwróciła się do ptaka. - Wyjaśnisz mi te całą sytuację.
Tui skinął głową i ostrożnie podniósł szczeniaka, a następnie skierował się z nim w stronę jaskini medyka.
Tuisku? ^^
Kadet ~ Leonardo
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
OGÓLNE INFORMACJE
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
IMIĘ: Leonardo
PRZEZWISKO: Zwykle inni mówią mu Leo
WIEK: 6 miesięcy
DATA URODZIN: 7 marzec
PŁEĆ: Basior
STANOWISKO: Kadet (pragnie zostać szpiegiem)
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
WYGLĄD ZEWNĘTRZNY
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━

AUTOR: Właścicielka wilka
APARYCJA: Leo jest dość niski jak na swój wiek. Przy tym wygląda na dość silnego i dobrze zbudowanego. Sierść wilczka jest dość krótka, szkarłatnoczerwona na górze i biała na dole. Na głowie samca znajduje się krótka, czarna grzywka. Ogon samca jest długi, zimny i pokryty gładkimi łuskami w ciemnoczerwonym kolorze. Na końcu ogona znajduje się pióropusz z czarnego futra. Prócz tego kły wilczka są długie i zawsze znajdują się na wierzchu, gdyż schowane mogłyby pokaleczyć wnętrze pyska wilka. Prócz tego samiec nosi gruba, skórzaną obrożę z metalową plakietką, na której znajduje się numer 037. Oczy wilczka mają barwę soczystej czerwieni.
ZNAKI SZCZEGÓLNE: Z pewnością wyróżniająca Leonarda na tle innych rzeczą jest długi, pokryty łuskami ogon. Gdy podejdzie się bliżej w oczy mogą się również rzucić zdecydowanie za długie jak na wiek wilka kły.
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
CHARAKTERYSTYKA
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
OSOBOWOŚĆ: Przy pierwszym spotkaniu może sprawiać wrażenie agresywnego i niewychowanego. Jego niewyparzony język i wojownicza postawa nie są jednak niczym więcej jak zasłoną dymną dla strachu jaki wówczas odczuwa. Wilczek jest bardzo nieufny i woli zachować rezerwę nawet kiedy już kogoś pozna. W otoczeniu innych często stara się zachowywać jak dorosły wilk. Wewnątrz to jednak nadal szczeniak i jak większość szczeniąt jest ciekawy świata i uwielbia się bawić. Gdy jest z innymi często ma pochmurną minę i dość negatywne podejście. Oczywiście usłucha się starszych jednak z pewnością nie obejdzie się przy tym bez narzekania, nawet jeśli sam chciałby coś zrobić. Niechętnie przyznaje się do tego, że coś może sprawiać mu radość. Zwykle jeśli ktoś zauważy jego szczenięce zachowanie wilczkowi robi się wstyd i reaguje agresją. Leo odczuwa jednak bardzo silną potrzebę posiadania kogoś bliskiego. Z tej też przyczyny obiera sobie jednego z wilków za pewnego rodzaju figurę do naśladowania. Basiorek potrafi przyczepić się do kogoś takiego jak przysłowiowy rzep do psiego ogona. Samiec nie tylko będzie starał się naśladować owego wilka i zdobyć jego aprobatę, ale również w mniejszym stopniu będzie ukrywał przy tym kimś swoją dziecięcą naturę.
RODZINA: Nie ma pojęcia kim byli czy też jak nazywali się jego biologiczni rodzice. Przebywając w zamknięciu poznał jednak starą waderę, która stała się dla niego niczym matka. Samica nosiła imię Lisa.
HISTORIA: Same narodziny Leonarda są owiane dosyć gęstą mgłą tajemnicy. Nawet wilczyca, która opiekowała się szczeniakiem przez pierwsze miesiące jego życia, nie wiedziała, skąd pochodzi szczeniak. Tym, co jednak wiedzą wszyscy jest to, że Leo już od pierwszych tygodni życia znajdował się w laboratorium. Był tam poddawany wielu eksperymentom, wśród których niejednokrotnie znajdowały się także te bolesne. Lisa, wadera opiekująca się malcem nie potrafiła patrzyć na jego cierpienie i wraz z kilkoma innymi wilkami postanowiła wydostać szczeniaka ze stalowego więzienia. Wszystko odbyło się pod osłoną nocy, a sam Leonardo, będąc wciąż pod wpływem leków nasennych, nie miał o niczym pojęcia. Orzeł zamieszkujący tereny nieopodal laboratorium, a jednocześnie przyjaciel Lisy zdecydował się pomóc w uwolnieniu szczeniaka. Zawinięty więc w stary koc szczeniak został, zgodnie z poleceniem wadery, zabrany na wschód. Nagłe znalezienie się w nieznanej sytuacji wywarło na Leo większy szok, niż można by się tego spodziewać. Zrządzenie losu sprawiło, że Leonardo odbył twarde lądowanie na terenach Watahy Renaissance.
PARTNER: Jest jeszcze szczeniakiem, nie w głowie mu takie rzeczy.
POTOMSTWO: Sam jest jeszcze szczeniakiem.
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
MAGIA
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
ŻYWIOŁ: Nieodkryty, Leo nie wykazuje przy tym żadnych możliwych zdolności magicznych
MOCE: Nieodkryte, prawdopodobnie brak.
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
STATUS I STAN
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
POZIOM: 1
UMIEJĘTNOŚCI:
Inteligencja: 10
Siła: 15
Szybkość: 15
Obrona: 10
Moce: 0
Razem: 50
PUNKTY ZDROWIA: 100/100
STAN PSYCHICZNY:
◉◉◉◉◉◉◉◉◉◉
GŁÓD: 5/5
CHOROBA: Brak
DOŚWIADCZENIE: 0 pkt
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
INNE
━⋅•⋅•⋅⊰⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅∙∘☽༓☾∘∙⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⋅•⋅⊰⋅•⋅•⋅━
CIEKAWOSTKI:
• Jego imię powstało od numeru na obroży.
• W jego obroży wciąż znajduje się wbudowany przełącznik elektryczny.
• Boi się małych, zamkniętych przestrzeni. Może wtedy reagować agresją.
WŁAŚCICIEL: Hw/DG - anako, gmail - ania.anako@gmail.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)