Samiec w ciszy obserwował waderę podążającą tropem swej przyszłej ofiary. Leo nie miał wątpliwości, że jej nos prowadzi ją prosto w stronę stada leśnych byków. Sam niedawno tamtędy przechodził. Zrobił to jednak trochę zbyt pewnie i zbyt blisko, bo omal nie skończył pod kopytami jakiegoś narwanego młodzika. Jako że basior nie planował wówczas polować, to nawet przez chwilę nie pomyślał on o ukryciu przed stadem swojej obecności. Jakiś podrostek uznał wtedy zapewne, że jest to dobra okazja, by się wykazać i pognał na czerwonego wilka. Leonardo w porę się jednak zorientował, że byk biegnie właśnie na niego i nie ma zamiaru się zatrzymać, i zdążył uciec od rogacza, nim ten stał się prawdziwym zagrożeniem dla jego życia. Biała wilczyca zatrzymała się nagle i odwróciła głowę delikatnie w prawo. Ruszyła ona powoli w tym kierunku z nisko opuszczoną głową. Stado było już bardzo blisko. Vaayu stała przez chwilę przeglądając się bykom. Zapewne szukała wśród nich osobnika, na którego mogłaby zapolować. Leonardo nie był pewien, na kogo padł wybór wadery, więc postanowił się jeszcze chwilę poprzyglądać. Wilczyca leżała nisko przy ziemi, aż pewien starszy osobnik nie oddalił się od reszty. Samica wyruszyła wtedy z ukrycia, wprowadzając popłoch wśród leśnych byków. Widać jednak było, że jedyne, na czym jest skupiona to jej przyszła ofiara. Waderze dość szybko udało się dotrzeć do wiekowego osobnika, jednak miał on jeszcze w sobie na tyle woli walki, że udało mu się zrzucić wilczycę, nim ta pozbawiła go życia. Stary byk kopał na oślep, mocno utrudniając samicy ponowne zbliżenie się do niego, nie ryzykując tym samym zranienia. Wtedy właśnie Leonardo poczuł się zmuszony do interwencji. Byk był dość mocno skupiony na obronie przed atakiem wilczycy, że pozostał niemal zupełnie bezbronny z drugiej. Starając się więc trzymać dość nisko, a jednocześnie utrzymując jak najszybsze tempo, szkarłatny wilk skrócił dystans pomiędzy sobą a kopytnym. Będąc już wystarczającą blisko, wilk porzucił swoją kryjówkę, ruszając z pełną prędkością w stronę leśnego byka. Nie spodziewając się nagłego ataku z drugiej strony, rogacz nie zdążył się obronić przed wbijającymi się w jego gardło kłami wilka. Byk próbował jeszcze chwilę walczyć, jednak zmuszony był już żegnać się z życiem. Po zaledwie chwili ofiara leżała już nieżywa na ziemi. Leo i Vaayu spojrzeli na siebie w niezręcznej ciszy.
- Wyglądało na to, że potrzebna Ci pomoc. - Powiedział młodszy wilk, przerywając wiszącą w powietrzu ciszę.
Basior odsunął się od leżącego przy ich łapach byka. Nie miał zamiaru narzucać się białej waderze. Samiec wiedział, że wadera podobnie jak on nie jest zbyt rozmowna, jednak jej brak reakcji wprowadził go w lekką konsternację. Nie był pewien czy nie zadziałał zbyt pochopnie, być może znów wtrącił się niepotrzebnie. Nie czekać więc na słowa wilczycy Leo postanowił się więc oddalić, by nie niepokoić już więcej samicy.
Vaayu?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz