Orzeł skinął głową i spojrzał smutno na Lisę.
- A co z tobą? - Zapytał ptak.
- Ja jestem już za stara. - Stwierdziła z lekkim uśmiechem samica. - Z resztą... poza murami nie mam już życia, do którego chciałabym wrócić.
W jej głosie dało się słyszeć pewną tęsknotę, ale też odrobinę złości.
- Leć. - Powiedziała do orła. - Zadbaj, aby poznał co to wolność.
Brave skinął głową i wzbił się w powietrze, trzymając zawiniętego w koc szczeniaka w swoich szponach. Zgodnie ze wskazaniem Lisy za kierunek swojego lotu obrał wschód. Pomimo obciążenia ptak poruszał się z niezwykłą prędkością. Minęło niewiele czasu, gdy placówka badawcza całkowicie znikła z zasięgu jego wzroku. Leżący w kocu szczeniak wciąż spał. Brave postanowił na nie próbować go jeszcze budzić. Wiedział, że to na nim leży obowiązek wyjaśnienia szczeniakowi gdzie jest i co się stało, a ponieważ sam nie był jeszcze na to gotowy, postanowił nie przyśpieszać tego momentu. Leo zaczął się wybudzać dopiero następnego dnia po południu. Pomimo otwarcia oczu wokół siebie wciąż widział tylko ciemność. Zaczął się on gwałtownie wiercić, co zwróciło uwagę orła. Jeden z końców koca wysunął się ze szponów ptaka, rzucając odrobinę dziennego światła na szczeniaka.
- Hej spokojnie. Nie wierć się tak.
- Kim jesteś?! - Warknął szczeniak. - Gdzie ja jestem?!
Leonardo wiercił się nerwowo, a ptakowi coraz trudniej było go utrzymać.
- Gdzie jest Lisa?! - Zawołał szczeniak.
- Hej! Spokojnie albo zaraz... - Orzeł nie zdążył dokończyć zdanie, gdy szczeniak wysunął się z koca i siłą grawitacji zaczęła ściągać go na ziemię. - Cholera! - Syknął orzeł i popędził stronę Leo.
~~~~~~~~~~
Szara wilczyca obserwowała niebo, gdy na horyzoncie spostrzegła orła, trzymającego coś dziwnego w swoich szponach. Nie był to dla niej codzienny widok. Zainteresowana postanowiła więc nieco bliżej przyjrzeć się temu zjawisku. Uniosła się na swych ognistych skrzydłach i poleciała w stronę orła. Postanowiła ona jednak pozostać dość nisko, aby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Nie umknęła uwadze wilczycy, nagła szamotanina ptaka. Gdy jednak zauważyła wiszącego w powietrzu szczeniaka, poczuła, że coś jest naprawdę nie tak. Bez dłuższego zastanawiania ruszyła więc w stronę orła, gdy nagle szczeniak wysunął się z koca. Ptak natychmiast ruszył za nim, a szara wilczyca zrobiła to samo.
~~~~~~~~~~
Orzeł przebił się przez gałęzie drzew i niemal w ostatniej chwili udało mu się pochwycić szczeniaka. Szybko i ostry chwyt miał jednak swoje konsekwencje. Szpony ptaka wbiły się w jedną z tylnych łap Leonarda, naruszając przy tym strukturę skóry wilczka. Brave mocno wystraszony całą sytuacją opuścił szczeniaka na ziemię i odskoczył w tył.
- Przepraszam. - Powiedział szybko, widząc wypływającą z ran krew. - Prosiłem, abyś się nie wiercił. Wszystko w porządku? - Zapytał, chcąc podejść bliżej.
Malec choć zszokowany, natychmiast zerwał się na równe łapy i wyszczerzył kły, dając orłowi do zrozumienia, aby ten się nie zbliżał.
- Gdzie jest Lisa?! - Krzyknął malec, ledwo już trzymając się na nogach.
Szok i osłabienie zmusiły go, aby usiadł.
- Gdzie ja jestem? - Mruknął malec, powstrzymując łzy. - Gdzie ona jest?
Szczeniak usłyszał za sobą kroki. Ostatkiem sił odwrócił się, by zobaczyć olbrzymiego, białego basiora, wpatrującego się w niego chłodnym spojrzeniem. Nim jednak Leo zdążył cokolwiek powiedzieć, padł na ziemię nieprzytomny. Zaledwie chwilę później w okolicy zjawiła się także obserwująca wcześniej wszystko z oddali szara wilczyca.
- Tuisku! - Powiedziała, widząc białego samca. - Co się dzieje.
- Nie wiem. - Stwierdził, lustrując wzrokiem przerażonego ptaka. - Ale nie wygląda na to, aby mały był w dobrym stanie.
- Mogę wszystko wyjaśnić. - Wtrącił się nagle orzeł.
- Rene. - Odezwał się basior, spoglądając znacząco na leżącego na ziemi szczeniaka.
- Opal. Zabierz, proszę malucha do medyka. Niech zobaczy czy wszystko z nim w porządku. A Ty. - Zwróciła się do ptaka. - Wyjaśnisz mi te całą sytuację.
Tui skinął głową i ostrożnie podniósł szczeniaka, a następnie skierował się z nim w stronę jaskini medyka.
Tuisku? ^^
Brak komentarzy
Prześlij komentarz