Keneven wstał rano i spojrzał na Kuroiego, który akurat siedział blisko wejścia do jaskini. Zaczepił go:- Ej!
- Czego?
- Pościgasz się ze mną?
- Niech ci będzie - po czym basiory podeszli do początku Route Fleurie. Ustawili się na "starcie" i pobiegli lawendową ścieżką. Najpierw prowadził Hone, ale Ken miał wścibski plan. Mianowicie miał wyprzedzić go przy końcu. Kuroi nie spodziewał się tego, więc biegł o całych siłach. Gdy ścieżka się kończyła, Ken niespodziewanie ze straszną łatwością go wyprzedził i wygrał wyścig. Potem poszedł jeść, a na wieczór poszedł sam jeszcze pobiegać na tej samej trasie. Niezbyt się zmęczył, więc na następny dzień również zamierzał z kimś się ścigać. Postanowił, że jeszcze pobiega wokół jaskini, póki nie będzie śpiący. Obiegł ją chyba z 2000 razy. Została zaledwie godzina do północy, więc już się położył i zasnął. Nie mógł się doczekać kolejnego, wygranego wyścigu. Nawet taki jeden wyścig mu się przyśnił. Tylko w nim przegrał z właśnie Kuroim...
Brak komentarzy
Prześlij komentarz