Nikogo nie było w jaskini, więc i ja zmuszona byłam ją opuścić. Sam poszła chyba się gdzieś przejść lub upolować coś do jedzonka. Tristane widziałam przechodzącą przed jaskinią razem z Tarou. Sądzę że są dość blisko, choć mogę się mylić. Po dłuższych przemyśleniach stwierdziłam że również wylezę z nory i może coś porobię. Moim celem było znaleźć Rene i podpytać co tam u niej słychać. Jednak na pierwszy plan wysunęło się polowanie na jakąś ciekawą zwierzynę. Ponieważ moja ,,bestia'' dała o sobie znać i jej ,,ryk'' odbijał się echem. Zaśmiałam się pod nosem i westchnęłam obracając się na pięcie. Polowanie czas zacząć! Lubiłam te chwile, mogłam się sprawdzić i spodziewać się niespodziewanego ze strony obiadu. Nigdy nie lekceważyłam zwierzyny, nawet jakiejś małej przystawki. W końcu nie wiadomo co może się pewnego dnia przydarzyć, będąc młodsza pamiętam jak musiałam się napocić by upolować coś większego. Aktualnie praktycznie wychodzi mi to bez trudu, jestem spora, barczysta i dość zwinna. A gdy mam gorszy dzień , używam swoich mocy do szybszego upolowania. Jednakże nie lubię odbierać sobie przyjemności z polowania nawet tego najmniejszego. Mój żołądek co jakiś czas dawało sobie znać, a ja miałam nadzieje że gdzieś blisko chodzi mój obiad. Zwłaszcza że często dużo czasu zajmuje mi namierzenie czegoś konkretnego , można by uznać iż jestem troszku wybredna. Często mam tak zwane zachcianki, zjadłabym dzisiaj młodego leśnego byka. Ale w stadzie znajduje same starsze okazy, młode mięso ma o wiele lepszy smak. Takiego właśnie szukam...
Niedaleko wywęszyłam dość spore stado i ruszyłam w tamtym kierunku, będąc na miejscu zobaczyłam trzy młode leśne byki, oblizałam się i mruknęłam cichutko. A moja ,,bestia'' od razu zaczęła ,,ryczeć'' , uciszałam żołądek jak mogłam ale nie zawsze chciał mnie słuchać! Na szczęście nie niosło się to tak wielkim echem, żeby przyszły obiad mógł usłyszeć. Przez chwilę śledziłam wzrokiem jednego z młodych, chciałabym wsiąść tego najsłabszego, by nie było problemu. Bez namysłu zawiesiłam na nim oko i ruszyłam pędem gdy byłam już wystarczająco blisko. Nie zdążył się obrócić a moje kły już były wbite w jego szyję. Szybko znalazłam tętnice a ciało padło drgając ... Wydając z siebie ciche , ostatnie tchnienie. Liznęłam ucho byczkowi i zauważyłam iż rzucając na niego...musiałam mu skręcić też kark. No cóż, czyli jestem dość masywną wilczycą. Ale cóż, taki już mój urok... niestety jestem nijaka, wysoka, spora... Brak mi wdzięku który posiada reszta wilczyc. Mam zwinność, ale zero wdzięku.
Westchnęłam kończąc swe przemyślenia i zaczęłam szarpać skórę zwierzęcia. Rozpoczęło się karmienie ,,bestii''. Zjadając do połowy leśnego byka mruknęłam najedzona. Niedaleko widziałam jak kręci się któryś ze szczeniaków. Więc pewnie się poczęstuje... Lub po tym jak umyję łapy i pysk... pójdę przytachać to do centrum watahy. Może ktoś właśnie ma chęć na młodego byka, kto wie? Oblizując pysk kierowałam się w stronę najbliższego zbiornika wody. Miałam takie szczęście że znajdował się dość niedaleko i był dość spory. Była to bowiem plaża położona na południu Naszej kochanej watahy. Zdecydowanie musiałam umyć lekko moje białe futro , no i oczywiście miałam chęć na małe orzeźwienie. Po takim posiłku pragnienie wzrosło trzykrotnie.
Pogoda nie była idealna, raz po raz wiało chłodem. A gdy dotarłam na plażę zobaczyłam jak spore fale uderzają o siebie raz po raz. Podeszłam by się napić, lecz najpierw pośpiesznie umyłam łapy i pysk. Kiedy spojrzałam w dal, zobaczyłam waniliową postać, zachłysnęłam się wodą którą przed chwilą piłam... Nie wierzyłam własnym oczom, drobna postać walczyła z falami... Wiedziałam że nie da rady. I tylko jedna członkini ma takie futerko, szczerze zazdroszczę że się tak wyróżnia. Dostrzegłam jej oklapnięte uszy i wtedy na 100% wiedziałam że to Sam. Nie wiedziałam tylko dlaczego się nie wycofuje, brnie w to dalej? Czy ona chce zginąć?! Dobra Ice, mówili że nie powinno się pływać po posiłku ale nie mam wyjścia. Tak ogółem to głupi pomysł... kiedy tam dopłynę sama nie będę w stanie wrócić. Warknęłam zła na siebie... Że się tak nażarłam i jestem pełna, po za tym cięższa.
Musiałam działać szybko, musiałam biec...ale.. jak. Chwila woda, lód. No przecież! Wskoczyłam na wodę, choć może to Wam się wydawać największym absurdem, wskoczyłam na nią bez namysłu.. używając przy tym swojej mocy. Każdy krok który stawiałam , miał lodowe podłoże. Dość mocne , dzięki czemu mogłam sunąć bezproblemowo. Zmieniłam się w lodową wilczycę dla szybszego dostania się do Sam. Najgorsze było to że jej nie widziałam, zgubiłam ją dosłownie na chwilę. A niedawno jeszcze była na powierzchni. Nie mogłam w tym momencie panikować , moje serce zaczęło bić mocniej. Na szczęście po chwili ujrzałam ją, po prostu została przykryta przez kolejną falę. Nie mogłam patrzeć jak nieudolnie próbuje płynąć dalej, byłam na tyle blisko by wskoczyć do wody. Podczas gdy będę ją wyciągała muszę mieć normalną postać... Więc przestałam używać swojej mocy, lód pękł a ja wskoczyłam do wody. Widziałam jak Samya tonie, na szczęście była jeszcze świadoma ponieważ w miarę możliwości dryfowała. Złapałam ją mocno za kark i zaczęło się, byłam cięższa ale moje mocne łapy nie dawały nam utonąć. Co dziwne, bez problemu po kilku minutach byłyśmy na brzegu... a ja dyszałam szybko. Moje serce prawie wyrwało się z klatki piersiowej, adrenalina robi swoje. Gdyby mnie tutaj nie było, Sam mogłaby zginąć...Nigdy już bym jej nie zobaczyła. W środku płakałam jak mały szczeniak MOGŁAM JĄ STRACIĆ, NA ZAWSZE , ale nie dawałam po sobie poznać. Zwłaszcza że za dużo emocji naraz kierowało mną w tym momencie. Wadera była wykończona, ja też. Po krótkiej rozmowie , okazało się że samica widziała tam pewną postać i również ruszyła jej na ratunek. Przyznam się iż ja nikogo tam nie widziałam, ani nie czułam woni żadnego osobnika. Coś w tym było nie tak, zwłaszcza że Sam nigdy nie kłamała. A nawet jeśli, od razu było to po niej widać. Albo jej się przewidziało, albo rzeczywiście ktoś musiał tam być. Ale...jak?
Po chwili przemyśleń miałam już tego dość, od razu poszłyśmy do jaskini. Widziałam jak wadera co jakiś czas odwraca się do tyłu, jak gdyby na kogoś czekała... Wiedziała że ktoś tam jest. Przyznam się że to lekko mnie przeraziło , zwłaszcza że pamiętam Halloweenową noc i tą mgłę. Nie wiem do końca czy to przeżycie było prawdziwe, ale wtedy też czułam się bardzo dziwnie. Położyłam się w najbardziej oddalonej części jaskini, przyznam się iż byłam zmęczona. Drzemka po takim obiadku i przygodzie byłaby idealna. Ale muszę pilnować Sam! Jedno oko miałam otwarte, przynajmniej przez następne parę minut... Kiedy wiedziałam że kremowa wadera usnęła, sama padłam jak kawka. Lecz okazało się że ona tylko próbowała usnąć, ponieważ gdy po jakimś czasie otworzyłam jedno z oczu by sprawdzić jej położenie... Totalnie wyparowała! Zerwałam się na równe łapy ziewając przeciągle i szukając jej we wnętrzu jaskini. Nie no...zwariuje z tą kobietą! Zaczęłam węszyć, wyszła jakiś czas temu, miałam nadzieję że bez problemu wpadnę na jej trop. Nie oddaliła się zbytnio, po paru minutach byłam niedaleko miejsca jej położenia. Widząc ją wpatrzoną w pustą przestrzeń... stojącą blisko krawędzi klifu...Chciałam krzyczeć. Jednak mój zdrowy rozsądek podpowiedział mi bym się zbliżyła, tak łatwiej będzie mi ją złapać. Bezszelestnie dostałam się obok niej i spojrzałam na nią z niedowierzaniem... Chciałam by wyjaśniła mi co tutaj się dzieje, zwłaszcza że przed chwilą stwierdziła iż ...To nie jest to, co myślę. Jak ja aktualnie za dużo myślę! Na szczęście przerwała moje bezkresne myśli:
- Myślę jednak, że przyda mi się pomocna łapa.
Teraz totalnie nie wiedziałam o co może jej chodzić, na myśl przychodziła mi jedynie jej profesja. Samya była kapłanką , z tego co kojarzę kapłani zwykle kontaktują się z duchami przeszłości, zmarłymi i Bogami. Po jej kolejnych słowach mój umysł oczyścił się i sporo było dla mnie jasne. Z miłą chęcią pomogę jej w takiej sprawie, jestem dość ciekawska i dała mi ciekawą fuchę . Zwłaszcza że wiem gdzie przebywa stado w którym są jeszcze dwa leśne byki.
- Ohh Sam, masz szczęście że mnie masz. Zanim przyszłam na plażę upolowałam sobie młodego byczka. Dokładnie wiem gdzie ich stado się znajduję...
Przyznałam i spojrzałam na nią, ta akcja naprawdę działa się szybko. Wadera posłała mi ciepły uśmiech i zamachała ogonkiem w odpowiedzi. Kiwnęłam głową i podbiegłam bez słowa upolować kolejnego zwierza. Niestety jednego dnia stado leśnych byków straci dwa młode osobniki. Tym razem wezmę tego najsilniejszego, tylko pozostało znaleźć stado. Przed chwilą w biegu ujrzałam mój obiad, zostały z niego same kości które również były z lekka nadgryzione. Ciekawe kto dokładnie się do tego dobrał... Stada nie było w tym samym miejscu, doskonale wiedziałam że się przeniosło gdzieś dalej. Lecz nie pokopytkowali zbyt daleko. Leśne byki mają to do siebie, że niektóre sztuki nie są zbyt inteligentne , ogółem rasa jest raczej przewidywalna. Więc bez problemów udało mi się zlokalizować ich położenie... Teraz najgorsze, nie mogę używać zbytnio kłów i pazurów ponieważ zwierzę straci dużo krwi. Będę musiała odebrać sobie przyjemność z polowania na zwierzynę...ogółem to raczej nie jest do końca polowanie lecz dostarczenie w inne miejsce w całości. ... Westchnęłam głęboko i podeszłam dość blisko zwierzęcia by zamrozić je na śmierć. Nie straciło krwi, wystarczy odmrozić i będzie wszystko idealnie. Przynajmniej tak mi się wydaje, sporo razy używałam już mojej zdolności do takich czynów. Po chwili byłam już przy Sam , powiedziałam jej że mogę odmrozić zwierzę które i tak jest już martwe kiedy tylko chce. Dotachanie go troszkę mi zajęło, ale chyba było warto. Z niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój zdarzeń...
Samya?
Tak średnio mi wyszło ale no jest już 3 w nocy XD
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1535
Ilość zdobytych PD: 767 + 5% (38 PD) za długość powyżej 1000 słów
Obecny stan:
Brak komentarzy
Prześlij komentarz