Wadera spojrzała poważnie na wilka stojącego obok niej.
- Nie. Nie możesz się poświęcać dla mojego towarzysza. Pójdę tam. Jeśli ktoś ma się wycofać, powinieneś to być ty. W tym lesie jest niebezpiecznie, a ty nie masz po co się narażać. - powiedziała, marszcząc brwi.
Samiec spojrzał na nią przenikliwie.
- Nie obraź się, ale możesz sobie nie poradzić. Przyda ci się pomoc, pójdę tam, czy tego chcesz, czy nie. - odparł stanowczo.
- Wiem, wyglądam niepozornie. Ale byłam w Vallée Sombre i jak widzisz przeżyłam. - Kuroi w tym momencie zrobił coś wcześniej dla Raquel niemożliwego: zmienił minę na taką, która wyrażała pozytywne zaskoczenie. - Właśnie tam znalazłam jajo, z którego wykluł się Halcón. - kontynuowała.
- Czyli sobie poradzimy. - odpowiedział Hone, podkreślając sylabę „my”.
Wadera sapnęła.
- Ostatnio mi się udało, ale może miałam szczęście. Masz rację, że to miejsce jako cel dwóch małych smoków jest bardzo prawdopodobne, ale… Obawiam się, że tam Halcónowi coś może się stać… Większe smoki mogą być do niego mniej przyjaźnie nastawione, nie mówiąc o tych wszystkich upiorach…
- Damy radę. - przerwał jej basior z poważną miną.
Raquel miała na to ogromną nadzieję. Nie chciała mierzyć się z wężami mroku i zagubionymi duszami, łudziła się, że i tym razem szczęście jej dopisze i uniknie tajemniczych istot.
Kuroi wydawał się dość pewny. Wilczyca zastanawiała się, czy rzeczywiście jest taki twardy, czy może tylko udaje. Wydawał się jej aż abstrakcyjnie silny psychicznie, nie wzruszało go właściwie prawie nic.
- Może chodźmy, dopóki jest jasno. - powiedział nagle.
Raquel zastanowiła się. Był to dobry pomysł, jednak pod osłoną nocy mogłaby skorzystać z niewidzialności. Może ostatnio wyszła cało z Forêt Ombragée, bo użyła tej mocy? Hone nie wiedział o jej darze, którego mogła użyć, gdy zachodzi słońce. Postanowiła, że zachowa tego asa na później i zaryzykuje podróż do niebezpiecznego miejsca w dzień.
- No to w drogę. - zachowała pełną powagi minę.
<Kuroi?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz