- Nie masz za co dziękować. - uśmiechnął się Capitán.
Dwójka wilków ruszyła pewnym krokiem w stronę lasu, czujnie nastawiając uszy i węsząc, by nie przegapić żadnego znaku, który wskazywałby na obecność wystraszonego stworzonka. Wilki w uważnym milczeniu przyspieszyły kroku, łapiąc trop. Capitán pozwolił Renesmee prowadzić, wadera wysunęła się pół metra przed samca. Przeskoczyła powalone drzewo, który musiał ucierpieć podczas jednej z ostatnich wietrznych nocy, a jego stary pień był za słaby na utrzymanie się polejną jesień więcej.
Capitán wylądował sprawnie po drugiej stronie drzewa, jednym susem pokonując przeszkodę. Podczas uważnego lądowania, samiec dostrzegł kontem oka białą sylwetkę nieopodal dwójki wilków. Owiał go słodki, znajomy zapach siostry. Tristana na widok alfy i bety w skupieniu biegnących przez las, sama do nich podbiegła. Renesmee z poślizgiem zatrzymała się, łapiąc oddech. W jej oczach błyszczała determinacja.
- Chyba wiem, czego szukacie. - Tristana z typowym dla siebie miłym uśmiechem wskazała ogonem odpowiedni kierunek. - Małe nieznane mi stworzonko pobiegło w tamtą stronę.
Capitán wymienił wzrok z Renesmee. Chwilę później, wilki ponownie ruszyły między leśnym poszyciem. Tristana obiecała rozglądać się w razie czego w lesie, gdzie została.
- Czujesz coś? - zapytał cicho Capitán. Renesmee przystanęła, intensywnie węsząc w powietrzu.
Rene?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz