Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

sobota, 28 listopada 2020

Od Raquel - „Nie uciekniesz przed przeszłością” cz. 2



Wadera doskonale pamiętała dzień, w którym jej bracia zaniepokoili się przedłużającą się nieobecnością matki.

Był koniec lipca. Piękna pogoda, ani jednej chmury na niebie, delikatny wietrzyk. Woda w oceanie była ciepła, był to idealny czas na relaks. Raquel leżała tego wieczoru na trawie tuż przy wejściu do jaskini, w której jej starsi o rok bracia debatowali nad tym, co powinni zrobić. Samiczka próbowała wyłapać każde ich słowo, ciekawość nie pozwoliła jej w tym momencie na zostawienie ich w spokoju. Pysk miała oparty na swoich przednich łapach, wpatrywała się w ziemię. Leżała niemal nieruchomo z poważną miną. Była młoda, owszem, ale rozumiała powagę sytuacji. Prawie półtoraroczny wilk też mógł mieć swój rozum.

Nagle rozmowy w jaskini ucichły. Z jej wnętrza wyszła para basiorów, Ricardo wydawał się niebywale smutny, Rodrigo natomiast zachował pokerowy wyraz twarzy. Raquel szybko podniosła się z trawy i spojrzała wyczekująco na braci.

- Jutro o świcie wyruszam. Doszliśmy z Ricardo do wniosku, że ktoś powinien odszukać matkę. - powiedział Rod.

Drugi samiec spuścił łeb i westchnął. Wadera z niedowierzaniem patrzyła to na jednego, to na drugiego.

- Jak to? Ric, pozwolisz mu na to? - wilczyca czuła, że do oczu napływają jej łzy.

- Przepraszam Raqi, mimo wszystko nasz brat ma rację… Matka może potrzebować pomocy…

Tym przezwiskiem zwracali się do niej tylko bracia. Rzadko używali jej pełnego imienia. Samiczka pokręciła łbem z niedowierzaniem.

- Najpierw ucieka ojciec, którego nawet na oczy nie widziałam, potem matka znika co jakiś czas i nagle trzeba jej szukać, teraz odchodzi Rodrigo…? - ostatnie słowa wymawiała już, łkając.

Rod podszedł do niej, obejmując ją. Ta wtuliła się w jego grube czarne futro, chłonąc jego zapach po raz ostatni.

- Kocham cię, Raqi… Kiedyś wrócę, wrócę razem z matką i wszystko będzie jak dawniej… - wyszeptał jej do ucha.

Jego młodsza siostra nie potrafiła wydusić z siebie żadnej odpowiedzi. Musiał się zadowolić kiwaniem jej głowy.

Noc była dla wadery niespokojna. Długo nie potrafiła zasnąć, a kiedy już się jej to udało, przyśnił jej się pierwszy koszmar. Obudziła się, kiedy jeszcze było ciemno. Cała trzęsła się ze strachu. Nie podniosła się, ciągle leżała w tej samej pozycji.

W pewnym momencie do jej uszu dotarł cichy głos Ricardo.

- Odchodzisz już teraz? W nocy?

- Zaraz zacznie się świt, nie chcę sprawiać Raquel dodatkowego cierpienia, które wywoła kolejne pożegnanie… - odpowiedział szeptem Rodrigo.

- Naprawdę myślisz, że nagłe odejście jej pomoże? Że nie będzie cierpieć?

- Proszę, dla mnie to też jest trudne. Wystarczy mi, że ty mnie nakryłeś…

Samica nie usłyszała więcej. Jej brat właśnie odchodził, jednak nie chciał znowu się z nią żegnać… Postanowiła udawać, że śpi i uszanować jego wolę. Z trudem powstrzymywała płacz.

***

Dla Raquel następny rok był niebywale ciężki. Żyła tylko z jednym bratem - Ricardo. Nie łudziła się, że Rodrigo zjawi się do jesieni, czy nawet do zimy. Jednak na wiosnę zaczęła wypatrywać jego sylwetki idącej obok jej matki na horyzoncie. Latem była już wystraszona.

- Ric, dlaczego oni nie wracają? - zapytała kiedyś basiora.

Brat spojrzał na swoją siostrę oczami o dwóch różnych kolorach. Jego milczenie było dość wymowną odpowiedzią.

Tamtego wieczoru, w dokładną rocznicę wyruszenia na wyprawę Rodrigo, rodzeństwo postawiło na pobliskim wzgórzu drewniany krzyżyk. Był on symbolem pustego grobu, upamiętnienia ich matki i brata. Nie chcieli dłużej w samotności przebywać na rodzimych terenach. Każde miejsce przywoływało wspomnienia, które okazały się zbyt bolesne. Przyszła pora na daleką podróż na północ.

***

Żadne miejsce nie wydawało się już „domem”. Już blisko dwa lata minęły od pogrzebu bliskich. Rodzeństwo nie zagościło w żadnej watasze, byli parą samotnych wilków wędrowców, którzy sami nie wiedzą, dokąd zmierzają. Obecnie znajdowali się w jaskini w głębi lasu. Raquel nie spodziewała się, że nadchodząca noc sprawi, że zostanie sama na świecie.

Jaskinia, w której się zatrzymali, została o zmierzchu zaatakowana przez grupę trzech wilków. Ricardo bronił siostry, której jednak jeden z obcych uszkodził lewe ucho i pozostawił dużą bliznę na prawym udzie. Dzielny samiec pokonał napastników, sam otrzymał jednak śmiertelne rany. Raquel spędziła kilka godzin na próbach przyrządzenia eliksiru, który uleczyłby ukochanego członka rodziny. Jej starania spełzły na niczym, było to wydarzenie, przez które postanowiła doszkolić się w alchemii. Trzymała w łapach konającego brata, kołysząc się i płacząc. Tym razem nie powstrzymywała łez. Była pewna, że jej rozpacz mógł usłyszeć każdy w pobliżu. Nie było to dla niej istotne. Właśnie patrzyła, jak umiera ostatni ważny dla niej wilk i nie potrafiła na to nic poradzić.

C.D.N.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz