- Pięknie, pięknie - powiedział głos wadery
- Co tu robisz? Tu jest niebezpiecznie! - Hesh parsknął na samicę
- Tylko tędy przechodziłam. Szłam w stronę Lac de Cristal - była to Samya. W tym dniu była bardzo radosna. Samcowi niezbyt się to podobało, więc ciągnął dalej:
- Po co tam idziesz?
- Pomoczyć łapki!
- Łapki?
- Tak. Chcesz iść ze mną? Chętnie przyjmę towarzystwo
- Eee. Wiesz, nie
- Szkoda - po czym oddaliła się. Chwilę potem, szybko przybiegła i krzyknęła
- Tam jest potwór! Mówił, że chce mnie zabić! - Heshenivv nie uwierzył, ale i tak poszedł. Na miejscu nie było żadnego potwora. Widocznie Samya go wkręciła. Samiec nie był zadowolony i przyłożył pysk do pyska wilczycy:
- Spróbuj jeszcze raz mnie wrobić, a gorzko tego pożałujesz! - kapłanka cofnęła się i szepnęła coś delikatnie. Natychmiast pobiegła przed siebie. Basior nie zamierzał jej gonić ani tracić na nią czasu. Sam zamoczył łapę w jeziorze. Natychmiast odskoczył. Woda była strasznie zimna. Dzień był bardzo ponury. Nie trzeba było się nawet dziwić, że zaczął lać deszcz. Szare futro szybko przemokło. Posiedział tam chwilę, ale po chwili poszedł za śladami Samyi. Jej zapach dawno rozmył się. Jednakże po drodze, na wzniesieniu siedziała właśnie ona. Miała bardzo mokre futro, a minę bardzo smutną.
Samya?
- Co tu robisz? Tu jest niebezpiecznie! - Hesh parsknął na samicę
- Tylko tędy przechodziłam. Szłam w stronę Lac de Cristal - była to Samya. W tym dniu była bardzo radosna. Samcowi niezbyt się to podobało, więc ciągnął dalej:
- Po co tam idziesz?
- Pomoczyć łapki!
- Łapki?
- Tak. Chcesz iść ze mną? Chętnie przyjmę towarzystwo
- Eee. Wiesz, nie
- Szkoda - po czym oddaliła się. Chwilę potem, szybko przybiegła i krzyknęła
- Tam jest potwór! Mówił, że chce mnie zabić! - Heshenivv nie uwierzył, ale i tak poszedł. Na miejscu nie było żadnego potwora. Widocznie Samya go wkręciła. Samiec nie był zadowolony i przyłożył pysk do pyska wilczycy:
- Spróbuj jeszcze raz mnie wrobić, a gorzko tego pożałujesz! - kapłanka cofnęła się i szepnęła coś delikatnie. Natychmiast pobiegła przed siebie. Basior nie zamierzał jej gonić ani tracić na nią czasu. Sam zamoczył łapę w jeziorze. Natychmiast odskoczył. Woda była strasznie zimna. Dzień był bardzo ponury. Nie trzeba było się nawet dziwić, że zaczął lać deszcz. Szare futro szybko przemokło. Posiedział tam chwilę, ale po chwili poszedł za śladami Samyi. Jej zapach dawno rozmył się. Jednakże po drodze, na wzniesieniu siedziała właśnie ona. Miała bardzo mokre futro, a minę bardzo smutną.
Samya?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz