Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

sobota, 21 listopada 2020

Od Raquel do kogoś

Samica zadrżała. Powoli otworzyła oczy i ziewnęła. To był chłodny ranek, tym razem jednak Raquel budziła się w weselszym nastroju - noc była dla niej spokojna. Ucieszyło ją to. Właściwie jej stan psychiczny znacznie poprawił się, odkąd znalazła się w watasze. Demony przeszłości prześladowały ją coraz rzadziej.

Przeciągnęła się leniwie. Coś jej nie pasowało. Na jej kamieniu było podejrzanie za dużo miejsca. Rozejrzała się, szukając wzrokiem małego Halcóna. Jej smoczy towarzysz nie był obecny w sypialnianej części jaskini. Wadera westchnęła. Miała nadzieję, że maluch nie robi właśnie niczego głupiego. Przeszła do głównej części swojej jaskini, czyli laboratorium. Wszystko było na swoim miejscu.

- Halcón? - zapytała niepewnie.

Jednak po istotce nie było śladu. Zaniepokojona już Raquel szybkim krokiem wyszła z laboratorium. Najpierw próbowała znaleźć trop po śladach drobnych łapek, ale nic nie znalazła. Użyła też swojej mocy, żeby wyczuć go jako żywą istotę, ale w pobliżu zarejestrowała jedynie coś dużego, pewnie był to byk leśny.

- Niedobrze… - powiedziała sama do siebie.

Skoro nie znalazła śladów, Halcón musiał… Odlecieć? Ciemnoszarej samicy wydało się to o tyle dziwne, że jak dotąd próby nauczenia towarzysza tej umiejętności nie kończyły się sukcesem, smok ledwie potrafił unieść się nad ziemię na kilka sekund. Raquel wiedziała, że nie mógł zalecieć daleko.

Chyba, że ktoś lub coś go porwało. No ale nawet jeśli, to przecież też zostawiłoby to ślady. Z wyjątkiem, kiedy porywacz potrafiłby latać…

- Argh! - warknęła Raquel.

To zaczynało być zbyt skomplikowane. Bardzo martwiła się o swojego podopiecznego, ale co mogła zrobić? Nie miała pojęcia, gdzie go szukać.

- Spokojnie Raquel, może chciał zapolować? - próbowała się uspokoić.

Truchtem udała się w kierunku centrum watahy. Przyszło jej na myśl, żeby po prostu zapytać kogoś, czy nie widzieli Halcóna. Na pewno zaraz wszystko się wyjaśni i będzie po sprawie.

Las nie wyglądał już tak pięknie jak wtedy, kiedy tu przybyła. Właściwie późna jesień była dla niej najgorszą porą w roku - co za dziwny stan przejściowy. Pomarańczowe liście gniją już na ziemi i wciąż nie ma pięknego, białego puchu, który by je przykrył. Mokro, zimno i brzydko.

Wadera zacisnęła zęby i biegła dalej. Bieg nie sprawiał jej już takiego problemu, jak kiedyś. Rozwinęła swoje umiejętności na tyle, że czuła się o wiele lepiej. Nie dość, że stała się bardziej wytrzymała, to potrafiła biec szybciej. W dalszym ciągu nie mogła się mierzyć na przykład z Capitánem, ale była z siebie dumna.

Dotarła do centrum watahy - wodospadu Douce Cascade. Rozejrzała się i zauważyła Ice Queen, która akurat nachyliła się nad taflą wody, żeby zaspokoić pragnienie.

- Cześć Ice, mam sprawę. - powiedziała z poważną miną.

- Oh, hej Raq! - uśmiechnęła się piękna, śnieżnobiała wadera - Wyglądasz… Hmm… Coś się stało? - zapytała, kiedy najwyraźniej nie umiała znaleźć właściwego słowa opisującego stan Raquel.

- Tak, Halcón zniknął i nie mogę go nigdzie znaleźć… - wadera krótko wyjaśniła Ice, że nie wpadła na żaden trop prowadzący do zaginionego towarzysza.

- Cóż, niestety nie widziałam tu Halcóna. I nie mam pojęcia, gdzie mógłby pójść mały smok. Ale w nocy chyba padało, więc…

- Deszcz mógł zmyć ślady… Ale to by oznaczało, że wyszedł bardzo późno w nocy… Po co?

Ice wzruszyła ramionami.

- W tym ci niestety nie pomogę. - odparła.

Mimo wszystko ciężar spadł z serca Raquel. Odpadała kwestia porwania przez latające stworzenie, porwanie przez kogokolwiek innego było mało prawdopodobne, więc Halcón musiał zwyczajnie wyjść. Tylko gdzie?

- Dziękuję Ice Queen, naprawdę pomogłaś! Jesteś świetnym detektywem - zaśmiała się Raquel.

W odpowiedzi biała samica również się zaśmiała.

Wadera o ciemnoszarym futrze ruszyła w stronę Golden Grove. Jeśli jej towarzysz chciał zapolować, tam miał na to największe szanse.

Ten las wciąż zachował swój złoty kolor, co czyniło go ładniejszym od Forêt de Vie. Gdyby nie okoliczności, byłby to bardzo przyjemny spacer. Zaniepokojona jednak Raquel nie skupiała się na urokach lasu. Wypatrywała małej istotki o waniliowym futrze. Wyczuła małe stworzenie w zaroślach, serce zabiło jej szybciej. Powoli zbliżyła się do celu i wskoczyła w krzaki. Ku jej zdziwieniu znalazła się obok wystraszonej lisiurki, która z piskiem czmychnęła na drzewo.

- Halcón, gdzie cię wywiało…? - mruknęła do siebie.

Nagle wyczuła źródło ciepła, które mogło być innym wilkiem. Ten skradał się w jej stronę, po ruchach jednak domyśliła się, że poluje. Postanowiła wyjść z krzaków, zanim ten ktoś wskoczy na nią, myląc ją ze zwierzyną łowną. Obróciła się i wyskoczyła, jednak wilk zrobił akurat dokładnie to samo, przez co wadera uderzyła pyskiem o drugi pysk i po chwili wylądowała na ziemi.

<Ktoś?>

Brak komentarzy

Prześlij komentarz