Raquel była bardzo zdezorientowana. Spojrzała w stronę Forêt de Vie, potem w stronę Golden Grove, gdzie pobiegł Kzen.
„Co do cholery…” - pomyślała.
Wahała się, czy pójść za samcem, czy wrócić bezpiecznie do jaskini. W końcu stwierdziła, że powoli uda się w stronę basiora. Wkroczyła z powrotem do złotego lasu. Korony drzew były oświetlone już ostatnimi promieniami słońca tego dnia. Minutę później słońce zaszło za horyzont. Zapadła noc. Wadera postanowiła, że dla własnego bezpieczeństwa zmieni się w niewidzialną. Przymknęła oczy i policzyła do dziesięciu. Po tym czasie była już niewidoczna.
Powolnym krokiem zaczęła iść głębiej w las. Wyczuła obecność Kzen’a kilkadziesiąt metrów na wschód. Zwróciła się w tym kierunku, cały czas uważając, żeby jej kroki były jak najcichsze. Słyszała jedynie huczenie sowy, której obecność wyczuła na starym dębie. Kzen’a nie potrafiła dostrzec. W pewnej chwili zauważyła blask latarni i przyspieszyła, żeby się przy niej znaleźć. Basior siedział z latarnią w pysku i nerwowo się rozglądał. Samica wpatrywała się w jego ruchy pełne obawy.
„Czego ty się boisz?” - pomyślała, marszcząc pysk.
Nie widziała powodu, dla którego Kzen mógł wystraszyć się „otwartej przestrzeni”. Dlaczego, do cholery, miał jej się obawiać wilk żyjący lesie, dla którego jedyną zamkniętą przestrzenią była jaskinia? To nie miało kompletnie żadnego sensu. Raquel postanowiła sprawdzić, czy samiec rzeczywiście tak się czymś denerwuje. Wciąż niewidzialna podniosła kamień, który znalazła obok siebie i rzuciła go w krzaki, powodując ich szelest. Szary wilk momentalnie odwrócił się w tamtą stronę, przyjmując postawę obronną. Chwilę czekał z najeżoną sierścią, po czym zaczął się wycofywać. Następnie rzucił się biegiem w stronę mostu. Wadera pobiegła za nim. Normalnie byłaby równie szybka, jednak przez wcześniejsze użycie mocy była słaba. Ledwo truchtała, mięśnie ją paliły. Niestety nadal nie opanowała cichego biegu, była pewna, że Kzen słyszał, że coś za nim idzie. Co jakiś czas odwracał łeb za siebie, ale nie potrafił dostrzec żadnej istoty.
Raquel zastanawiała się, czy nie popełnia błędu, goniąc go pod przykrywką niewidzialności, jednak żeby się przemienić musiałaby stanąć na moment i się skupić, wtedy zgubiłaby samca. Wystarczał jej już sam fakt, że była wolna przez osłabienie. Basior przebiegł właśnie przez most, który wcześniej uważał za niebezpieczny.
„Absurd” - pomyślała Raquel.
Basior zaczął słabnąć, widać było, że przeszkadza mu latarnia w pysku. Zwolnił, co dało szansę samicy, żeby mogła zmniejszyć dystans między nimi. Sama ledwie już biegła, czuła się, jakby zaraz miała zemdleć. Zatrzymała się i usiadła. Kzen również przystanął. Nie słyszał już żadnej istoty, która go śledziła. Nie było to nawet już dla Raquel istotne, przed oczami pojawiły jej się plamy. Upadła na ziemię, ciężko dysząc. Chciała odezwać się do wilka kilka metrów przed nią, jednak nie miała siły. Nie liczyła na to, że sam ją zauważy, przecież pozostawała niewidzialna.
<Kzen?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz