Od Raquel - 6 trening siły

Zbliżała się pora obiadowa. Żołądek Raquel błagał o jedzenie, więc wadera wyruszyła do Golden Grove.

Las był cudowny, jego nazwa była trafna - złote liście nadawały niebywałego uroku temu miejscu. Uaktywniła swoją moc i wyczuła, że całkiem blisko znajduje się samotne stworzenie dość sporych rozmiarów. Szybko ruszyła w tamtym kierunku, przy okazji starając się, żeby jej kroki były jak najbardziej ciche. Przyczaiła się za zaroślami i mogła już dojrzeć przyszłą ofiarę.

Był to stary samiec skubiący trawę. Nie był imponująco ogromny, nie należał też do najmniejszych. Wadera skoczyła na zwierzę.

Polowanie nie sprawiło jej większego problemu. Z apetytem zabrała się do obiadu, jednak uświadomiła sobie, że nie zje całości. Po chwili wpadła na pewien pomysł.

Chwyciła ofiarę za tylne nogi i pociągnęła za sobą. Zwierzę było ciężkie, na szczęście zostało pozbawione już niektórych mięśni oraz kości. Kilka minut później, kiedy wadera natrafiła na bardziej pagórkowaty teren, oparła sobie leśnego byka na grzbiecie w taki sposób, że jego głowa nadal dotykała podłoża. Było ciężej, ale inaczej samica poturbowałaby mięso, które obijałoby się o liczne kamienie i konary.

W końcu dotarła pod jaskinię na niewielkim wzniesieniu. Otaczały ją młode drzewa o niegrubych pniach.

- Diegore? - zawołała Raquel.

Biały basior wyłonił się z jaskini.

- Co jest, Raquel? - zapytał przyjaźnie.

Wadera rzuciła mu pod nogi swoją zdobycz.

- Odpłacam się za postawiony wcześniej obiad. - uśmiechnęła się do samca.