Ciemnoszara wadera obudziła się pełna energii. Zmotywowana do działania ruszyła do najbardziej spokojnego miejsca w okolicy, o którym wiedziała - Clairière Verte. Na polanie znajdowało się stare drzewo o grubym pniu i niskich gałęziach. Uznała je za idealne „narzędzie” do ćwiczeń. Oddaliła się od drzewa na około dziesięć metrów, wzięła rozbieg i skoczyła na nie. Łapami próbowała złapać najniższą gałąź, jednak zsunęła się i spadła na ziemię.
- Ała… - wymamrotała.
Chwilę leżała na ziemi w szoku, spadła akurat na tylne łapy, wciąż czuła ból w lewej. Po kilku minutach wstała, ponownie oddaliła się od drzewa, po czym rozpędziła się i skoczyła. Tym razem celowała w pień, udało jej się utrzymać, wbijając pazury w korę. Raquel czuła, jak jej mięśnie się napinają, nie mogła wytrzymać wysiłku i szybko skoczyła w bok, znowu próbując złapać się wystającej gałęzi. Tym razem się udało, samiczka wisiała na niej, trzymając ją przednimi łapami. Próbowała się podciągnąć, żeby w całości wejść na szeroki konar, w tym momencie jednak spadła na ziemię. To lądowanie było łagodniejsze, spadła na cztery łapy.
„Super, zaraz będę kotem” - zadrwiła sama z siebie w duchu.
Stwierdziła, że na dzisiaj taki trening jej wystarczy i kulejąc udała się na odpoczynek do jaskini.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz