Keneven zapadał się cały w śniegu. Nie mówiąc już o Kivie. Ken musiał nieść ją na plecach. Oboje padli zmęczeni pod drzewem. Był to cud, bo drzewo przy tak ostrej zimie, panującej przez cały czas to rzadkość. Niv postanowił zapolować, a zadaniem Kivy było poszukanie picia. Przynajmniej tam nie było już takiej ilości śniegu. Po chwili, basior wrócił ze Śnieżnym Jeleniem w pysku, ale kotce się nie poszczęściło. Po "kolacji" znaleźli małą jaskinię idealną do spania. Dwójka szybko zasnęła w płomieniach ognia. Dopiero rano, Ken przypomniał sobie po co właściwie poszedł na tą wyprawę. Mianowicie po to, by znów uratować swego drogiego Dark Dreamer'a, który znowu miał jakieś kłopoty. Tym razem stwór był dwa razy większy od Snowilli. Gdy czarny samiec wstał, nie zobaczył czarnej kotki, która najprawdopodobniej sobie gdzieś poszła. Niv zobaczył ją na jakimś pagórku, siedzącą samotnie. Podszedł do niej i zaraz przed nią zobaczył pluskające Gorące Jezioro. Woda w nim nie nadawała się do picia, ponieważ była za gorąca. Jednakże, stojąc przy nim można było się ogrzać. Kiva zagadała:- Moje futro jest o tej porze roku krótkie. Przecież jest lato!
- Wiem. Dobrze, że je znaleźliśmy- Ale i tak nie mamy picia, a ja umieram z pragnienia
- Wkrótce na pewno znajdziemy jakieś jeziorko - po czym oddalił się od niej, ale wrócił po chwili. Upuścił przed nią Lodowego Zająca. Kotka się ucieszyła i wgryzła się w grube futro zwierzyny. Ken i tak był głodny. Zjadł tylko jednego Zająca. Kocica potrzebuje mniej jedzenia, więc nie musi jeść tak dużo jak Niv. Na szczęście na początku wyprawy w nowym dniu, znaleźli źródło wody. Kiva bardzo się ucieszyła. Ken'owi też się chciało pić, ale i tak się ucieszył. Po ugaszeniu pragnienia, wyruszyli w dalszą podróż. Śnieg miał niski poziom i nie padał. Słońca też nie było, a wiatr wiał lekko. Tylko co kilka minut zrywał się mocny powiew. Dwójce znów się poszczęściło, znajdując Jastrzębie Pnącze. Wychodząc już z długiej doliny, usłyszeli krzyk. Natychmiast pobiegli do jego źródła. Okazało się, że była to młoda wilczyca, zraniona przez Kota Górskiego. Miała szczęście. Tutejsze Koty Górskie żyją samotnie. Kotka opatrzyła jej ranę i dała Lodowego Zająca, bo wadera była głodna. Ken i Ki postanowili zabrać ją ze sobą w dalszą podróż. Samica ich spowalniała, bo miała ranę na łapie, więc Ki wraz z nią wlekły się na Niv'em. Kolejnym wieczorem, Ken musiał zapolować na więcej zwierzyny. Nie był zadowolony z faktu, że ta wilczyca będzie szła z nimi do końca, więc postanowił zostawić ją w jakiejś jaskini. Niestety ktoś musiał pełnić wachtę, bo na tych terenach było niebezpiecznie. Pierwszy miał być Ken. Tak się złożyło, że obie samice bardzo szybko zasnęły, pewnie ze zmęczenia, więc Ken stał na straży całą noc. Nawet nie zdążył odpocząć. Z nowym rankiem przybył śnieg. Nastąpiła potężna zamieć. Gdyby ktoś teraz wyszedł z jaskini, zgubiłby się w tej śnieżycy. Wszyscy byli głodni i spragnieni. Mieli tylko 6 listków Jastrzębiego Pnącza, a na jednego przypada 4, by nie głodował przynajmniej przez godzinę. Znowu mieli szczęście. Zamieć szybko ustała, a śnieg nadawał się do normalnego iścia, bez zapadania się. Trójka szybko znalazła zwierzynę łowną i w końcu nikt nie był głodny. Trzeba było jeszcze znaleźć coś do picia. Ken wpadł na pomysł z roztapianiem lodu, bo by znaleźć wodę, musieliby zboczyć z trasy. Niewiele popili, ale musiało to starczyć przynajmniej do następnego dnia. Po drodze znaleźli małą jaskinię. Zostawili tam waderę i się pożegnali:
- Pa! Tylko uważaj na Snowillę! - miauknęła Kiva
- O! Zapomniałam o czymś! Nazywam się Vella! - wilczyca się przedstawiła
- Ja jestem Kiva, a to Zawsze Ponury Ken lub, jak wolisz, Pogromca Słabiaków Ken - Ki wydawała się zadowolona, a samica zrobiła zdziwioną minę i weszła w głąb jamy. Niv i kotka ruszyli w dalszą drogę. Wiatr zaczął wiać mocniej niż wcześniej, a śnieg zaczął padać. Jedynym plusem było to, że słońce mocno świeciło. Ki właśnie sobie coś przypomniała:
- Ken, czekaj! Moglibyśmy zostawić Velli trochę Jastrzębiego Pnącza. Może nie umie zbyt dobrze polować?
- A chce ci się wracać? Przecież już trochę przeszliśmy stamtąd!
- Chce mi się. A tobie nie?
- Ani trochę! Niech sobie sama znajdzie to zielsko!
- Ja się tam wracam!
- Sama nie przeżyjesz
- Przecież nie idę sama. Idę z tobą!
- Chyba sobie żartujesz. Nie zamierzam opóźniać wyprawy ze względu na jakąś nieznajomą samicę
- Bo ty nie masz serca... w przenośni!
- To trudno! Poza tym nie chcę zostać zjedzony przez Snowillę! Przecież koło jamy Velli jest Snow Tower! - po tych słowach, Ken pobiegł w stronę jakiś ostrych skał. Jednak kocica nie dawała za wygraną i jęczała dalej:
- Czekaj, Niv! - basior się zatrzymał - Proszę! Wróćmy się!
- Już ci powiedziałem, że NIE!
- Ale mi jest jej szkoda!
- Mnie to nie obchodzi
- No proszę, proszę, proszę, proszę, pro...
- No dobra! Tylko się zamknij!
- Jej! - Ki ucieszona wraz z Ken'em zawrócili. Musieli przejść dwie godziny w tył, z właśnie dwu - godzinnym opóźnieniem. Niestety ta podróż musiał zostać jeszcze bardziej opóźniona, bo znów rozpętała się zamieć. Dwójka musiała się gdzieś schronić. Znaleźli wgłębienie w ziemi. Schowali się tam i postanowili poczekać tam do końca śnieżycy. Jednak Niv nie czół Ki koło siebie. *Nieee! Ki!* - rozpłakał się w duszy Ken. Kiva zginęła w zamieci. Śnieżyca trwała długo. Prawie do wieczora lecz do niego zostało pół godziny. Samotny Niv pognała dalej, mając nadzieję, że Vella to przeżyła. Na jego szczęścia waderze nic się nie stało. Keneven podarował jej parę listków Jastrzębiego Pnącza. Samica się ucieszyła i powiedziała, że chciałaby pójść dalej z czarnym basiorem. Wilczyca chciała zastąpić Ki. Samiec się zgodził i na nowo dwójka musiała nadrobić stracony czas. Po raz trzeci musieli przejść koło Snow Tower i po raz trzeci musieli uważać na Snowillę. Velli szybko zrzedła mina, słysząc bardzo dziwne i zarazem bardzo głośne odgłosy, które przyprawiały ją o ciarki. Ani Kenenven ani Vella nie wiedzieli skąd one pochodzą. Możliwe, że była to Snowilla, ale raczej nie wydaje takich odgłosów. Więc co innego? Te tereny należą przecież właśnie do niej. Dwójka szybko się dowiedział co, a raczej kto był ich źródłem, odwracając się. To było to monstrum, które porwało Dark'a! Ken zareagował pierwszy:
- Przecież to tereny Snowilli!
- No właśnie! I faktycznie jest od niej większy! A propo: gdzie Dark?!
(Snoey i helikopter, a w tle Snow Tower)
- Miau!!!! Ken! Szybko! Ominie cię śniadanie! - była to Kiva z wejścia do jaskini. Keneven wstał i spojrzał na kotkę. Była cała i zdrowa. Widocznie był to kolejny koszmar...
Brak komentarzy
Prześlij komentarz