Ken leżał wraz z Kivą na ośnieżonej skale. Ostatnio w okolicy pojawił się wielkich stwór, który porwał Dark Dreamer'a. Keneven'a znów czekała podróż. Tym razem w Ośnieżone Szczyty. I tym razem wraz z jego pupilem - Kivą. Droga była krótsza, ale trudniejsza. Prowadziła ona przez góry. W tej krainie prawie cały czas padał śnieg, a w górach osiadał się nawet lód. Nawet Kiva nie mogła polecieć, bo za mocno wiało. Noce były bardzo zimne. Większość zwierzyny padała z wychłodzenia. Nawet tutejsze Górskie Koty o nadzwyczajnie grubym futrze nie wytrzymywały nocnego mrozu. Ken na następny dzień, z samego rana musiał już wyruszać. Powoli zaczynało się ściemniać. Ken i Kiva wrócili do swojej kryjówki. Niestety Niv zebrał za mało drewna, więc nie mógł rozpalić ogniska. Gdyby właściciel lub towarzysz wyszli wtedy na zewnątrz - już by nie powrócili. Jeszcze na dodatek na zewnątrz panowała zamieć, a wiatr wiał silniej niż zeszłej nocy. Bez ogniska ujdzie. Basior widział jak kotka zasypia, więc sam postanowił zasnąć. Tylko jedno go dręczyło - rano mógł się nie obudzić. Było mu bardzo zimno i miał nadzieję, że pogoda się poprawi. Zasnął szybko. Rano obudziła go Kiva. Była radosna, a jej oczy były pełne nadziei. Na śniadanie nie mieli czasu. Ken zamierzał upolować coś podczas wyprawy. Niv założył zieloną pelerynę z kapturem, zapinaną Wilczym Diamentem, czyli najdroższą rzeczą na świecie. Ki zaś ubrała białą pelerynkę z futrem. Keneven jak i Kiva z niechęcią opuścili bezpieczną kryjówkę i skierowali się na Śnieżne Pola. Ich czarne futra natychmiast pokrył śnieg i dobrze. Kamuflaż się przyda między innymi na Górskie Koty i inne niebezpieczne górskie drapieżniki. Śnieg lekko padał i jego poziom nie był wysoki. Ten dzień był na ich korzyść. Słońce mocno świeciło i bardzo powoli roztapiało śnieg. Chociaż i tak słońca było za mało, by roztopić choć trochę śniegu lub lodu. Niv i czarna kotka szli niskim zboczem góry. Ich śnieg na futrach już się roztopił, a padający śnieg nie zakrywał śladów pozostawionych przez nich. Powietrze było chłodne i wilgotne. Pomimo zimnego powietrza, było ciepło. Jak słońce grzało w ich ciemne futra, od razu robiło się jeszcze cieplej. Wtedy byli łatwym celem dla Górskich Kotów. Ken był w pełni gotowy na ich atak, ale Kiva niezbyt umiała się bronić. Tutejsze Koty Górskie żyły w stadach od 2 do 4 osobników i ocieplały się własnym ciałem, a jeśli jeden się zgubił, to raczej nie przeżywał nocy.
- Ken! Patrz! Znalazłam jesenie! - Kiva mruknęła radośnie
- To padlina! Poza tym mówi się "jedzenie"
- A nie możemy zjeść padliny? Chyba jest jeszcze świesza
- Możemy. I jest "świeża" - po czym Niv wyciągnął ją na górę, bo Kiva nie dałaby rady. Razem zaczęli jeść. Był to Śnieżny Jeleń. Zapewne nie przeżył nocnych mrozów. Najbardziej głodna był kotka. Po posiłku nikt nie był już głodny i ruszyli dalej. Ciągle szli zboczem. Po godzinie od jedzenia kocica zaczęła narzekać na pragnienie. Ken'owi też się chciało pić. Musieli zejść do doliny, którą przepływała rzeka. Doszli tam w 26 minut. Woda był chłodna i świeża. Gdy tak pili, usłyszeli sapanie. Spojrzeli przed siebie. Przed nimi stanął potężny Górski Kot. Miał on bardzo długie futro, a co najdziwniejsze - był sam. Widocznie odłączył się od stada niedawno. Kiva była przerażona, ale Niv wiedział, że te drapieżniki panicznie boją się wody, więc nie zrobi im krzywdy. To uspokoiło kocicę. Kot tylko warczał, ryczał i odsłaniał kły. Wiedząc, że wróg nie zrobi im krzywdy, dwójka podróżników wycofała się i podążyła dalej zboczem. Zostały 2 godziny do zmierzchu. Keneven musiał poszukać miejsca, w którym nie zamarzną, a Kiva poszła poszukać czegoś na rozpalenie ogniska. Czarny basior nie znalazł żadnej kryjówki, ale kotka znalazła parę gałązek. Niestety gałązki się nie przydały. Ogniska nie dało się rozpalić. Zostało tylko pół godziny do zmroku. Na szczęście, Ken znalazł rozwiązanie. Oboje zeszli to małej kotliny. Wiatr tam nie docierał. Ki rozkopała śnieg, a Niv starał się znaleźć Jastrzębie Pnącze, czyli coś co likwiduje głód na jakąś godzinę. Gdy kotka skończyła, zaczęła się lizać ze śniegu. Keneven znalazł jedynie parę listków tego zioła. Gdy nastał wieczór, zaczął padać śnieg. Wilk i kotka skulili się razem i zasnęli. Rano obudziło ich gorące słońce. Ken zauważył sopelki lodu na jego futrze i w myślach zażartował: *Żebym się czasem nie zmienił w wilka lodu*. Kiva jeszcze spała. Była cała we śniegu. Ich "kryjówka" przepełniła się śniegiem, omal nie przysypał on wędrowców. Gdy kotka otworzyła oczy, ujrzała leżący koło niej szkielet jakiegoś Śnieżnego Jelenia. Oczywiście Niv go nie zauważył. Gdy wstała, ujrzała Kota Górskiego, a raczej martwego Kota Górskiego.
- Co on tu robi? - kotka wydawała się nim zaciekawiona
- Kto? Jeleń czy Kot?
- Kot
- Upolowałem go
- Jak?
- Jakoś przetrwał sam noc. Był słaby i roztrzęsiony. Jedz jak chcesz
- A ty?
- Ja? Ja zdążyłem już zjeść dwa Lodowe Zające
- Ale one szą mane
- "Są" i "małe". Wiem, ale nie muszę jeść dużo. Poza tym mam kilka liści Jastrzębiego Pnącza
- Czego?
- Jastrzębiego Pnącza. Zwalcza na chwilę głód - Ken się uśmiechnął i podsunął Kota bliżej Ki. Kotka z zapałem zaczęła go jeść. Widocznie była głodna. Minął dopiero dzień mozolnej wędrówki. Został im jeszcze jeden. Choć zanim będą myśleć o dalsze drodze, muszą się najpierw czegoś napić. Znowu na szczęcie źródło było blisko. Po napojeniu się ruszyli doliną w górę Snow Tower. To był najbardziej męczący odcinek trasy. Ki ledwo dawała radę, a Ken wlókł już za sobą łapy. Oboje byliby niezmiernie radośni, gdyby dotarli już na szczyt. Przed nimi i tak była już połowa.
- Wysoko tu - wydyszała Kiva
- Masz... Rację - odrzekł zasapany Ken. Im byli wyżej, tym bardziej i mocniej padał śnieg. Po kolejnych 2 godzinach wyszli na samą górę. Oboje padli na zlodowacone podłoże i podziwiali widoki. Po kilku minutowym odpoczynku, Niv postanowił zapolować na kilka Lodowych Zajęcy. Było ich tam mnóstwo. Również znajdował się tam stawek z krystalicznie czystą wodą. Każdy by się skusił. Jednak każde szczęście nie trwa wiecznie. Ich szczęście też. Oboje prawie nie umarli ze strachu, gdy zza góry wyłonił się potężny pysk pełen długich i ostrych zębów. Zaraz po tym zdarzeniu na pobliską górę, największą pod względem powierzchni, wskoczył potężny, lodowy potwór. Tamten szczyt ledwo co go mieścił. Przerażający wygląd potwora przybierał o ciarki. Monstrum trzymało coś w łapie. Ken dojrzał w niej... Dark Dreamer'a. W łapie tego stwora, Dark
wyglądał jak szpilka. Monstrum kolosalnych rozmiarów zacisnęło łapę, zgniatając Dark'a. Zdarzenie wyglądało strasznie. Monstrum powoli wchodziło na Snow Tower. Dla tego potwora góra była jak wybój na asfaltowej drodze. Potwór otworzył paszczę i potężną łapą przygotowywał się do zgniecenie dwóch malutkich muszek.
Ken uniósł głowę i zauważył spadający śnieg lecz nie czół zimna. Podniósł się i zobaczył Kivę kruszącą nad nim jakiś biały proszek. No cóż. Nawet morderca miewa koszmary.
1000+
Brak komentarzy
Prześlij komentarz