Raquel usłyszała przeraźliwy krzyk. Przerwał spokojną ciszę jesiennego popołudnia, płosząc kilka ptaków z pobliskich drzew. Krzyk dobiegał z okolic Douce Cascade. Obecnie ciemnoszara wadera nie znajdowała się daleko - tropiła ślady leśnego byka, którego miała zamiar upolować. Jednak po tak głośnym sygnale cały plan poszedł na marne, byk spłoszył się i pognał w głąb lasu. Wadera rzuciłaby pewnie jakimś przekleństwem, ponieważ była już dość głodna, ale postanowiła szybko ruszyć do miejsca, gdzie jakiś wilk mógł potrzebować pomocy.
Tuż obok wodospadu siedziała wystraszona Tristana. Nie tylko Raquel przybiegła jej na pomoc, zbliżali się też do nich Renesmee i Diegore.
- Na Soleila, nic ci nie jest? - zaniepokoiła się Alfa.
- Wi-wi-wi-widziałam du-ducha… - Tris spojrzała na jedynego basiora w towarzystwie.
- Jesteś pewna? Jak wyglądał? - zapytał.
- Był… No… Samego ducha widziałam przez moment, szybko znikł mi z oczu. Był… Kolorowy.
Raquel przekrzywiła łeb ze zdziwieniem.
- Coś jeszcze pamiętasz? - zapytała Res.
Śnieżnobiała samiczka pokiwała głową.
- Najdziwniejsza była nieduża kula światła, która lewitowała tuż przed moim nosem i nagle zniknęła.
- Rozumiem. Diego, Raquel, mam dla was zadanie.
- Zamieniam się w słuch, chociaż pewnie chcesz, żebyśmy znaleźli ducha? - domyśliła się wadera.
- Owszem.
Diego spojrzał na Raquel.
- Mam pewien pomysł. - powiedział.
Kilkanaście minut później wadera i basior mieli już opracowany cały plan. Renesmee odprowadziła wcześniej Tris do jej jaskini, więc przy Douce Cascade zostali sami. Pomysł Diego polegał na stworzeniu zasadzki. Samiec utworzył lodową ścianę, która miała zatrzymać ducha, następnie biały wilk miał go schwytać. Zadaniem Raquel było zwabienie stworzenia w pułapkę. Żałowała, że wciąż był dzień - moc niewidzialności na pewno by się teraz przydała.
Zgodnie z umową przeszła kilkadziesiąt metrów od miejsca zasadzki. Ukryła się w zaroślach. Teraz pozostawało jedynie czekać.
Czas mijał, a duch się nie pojawiał. W pewnym momencie samica usłyszała ponowny krzyk, tym razem krótszy, męski. Brzmiał bardziej jak szok niż przerażenie. Raquel nie musiała czekać długo, aby przekonać się, że ów odgłos wydał Capitán. Brązowy basior zaczął ścigać ducha - biegli idealnie w miejsce lodowej ściany, więc wadera miała ułatwione zadanie. Kiedy szalony pościg zbliżył się do niej wystarczająco, pognała razem z samcem Beta za intruzem, aby skierować go bardziej w stronę Diego.
Opis Tristany był trafny - szybki punkt był kolorowy, a tuż za nim unosiła się mała kula energii. Stworek w końcu natrafił na lodową przeszkodę, wtedy zza krzaków wyskoczył Diegore i złapał postać. Samiczka podeszła do niego wraz z Capitánem.
- Nie wierzę… - zaśmiała się.
„Duchem” był w rzeczywistości mały Frae przyozdobiony w jesienne liście oraz wianek z kwiatów. Szczenię było wyraźnie zmieszane, na pyszczku malował mu się nieśmiały uśmiech.
- Fraesephidel, co ty robisz? - zapytał z niedowierzaniem basior o brązowej sierści.
- Um… Bawię się w Halloween…? - szczeniak zrobił tak niewinną minę, że trudno było próbować karać go za cokolwiek.
Wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz