Nic nie działało na waderę tak uspokajająco jak nocny spacer. Raquel często spacerowała, gdy tereny pogrążały się już w mroku, a większość stworzeń udawała się na spoczynek. Skoro już chodziła się po lesie, to można by było z tego czerpać dodatkowe korzyści i zbierać składniki, które przydadzą się do sporządzania mikstur. Samiczka nie szukała niczego konkretnego, chciała wykorzystać chwilę wolnego i zerwać kilka roślin.
Szła, kołysząc się i nucąc. Była w dobrym nastroju. Księżyc świecił jasno, wiatr wiał bardzo delikatnie, noc nie była specjalnie chłodna. Dobry humor sprawił, że Raquel poczuła się pewniej i z nucenia przeszła do cichego śpiewu. Co jakiś czas zatrzymywała się, aby zerwać jeden czy dwa liście z pobliskich krzewów czy kwiatów.
Gdy tak szła leśną ścieżką, nagle usłyszała cichy szelest liści. Momentalnie się odwróciła i przestała śpiewać. Wyczuła, że w zaroślach nieco za nią po lewej stronie kryje się żywa istota. Speszyła się nieco, nie lubiła mieć publiczności, kiedy dawała swoje amatorskie koncerty. Podeszła do tego miejsca i włożyła głowę w krzaki, jednak nic podejrzanego nie przykuło jej uwagi. Zawstydzona ruszyła dalej w nadziei, że to tylko kolfrenka albo lisiurka.
Na dłużej zatrzymała się nad rzadkim okazem pewnego kwiatu, który w całości mógł się okazać przydatny do robienia eliksirów. Łodyga kwiatu była gruba, a korzenie rozrośnięte i głęboko sięgające, przez co wadera miała problem, aby go wyciągnąć z ziemi. Stwierdziła, że kwiat najlepiej odkopać.
W następnej chwili szelest się powtórzył, tym razem dobiegał z drugiej strony. Raquel nie wyczuła w tamtym miejscu ciepła żywej istoty.
„To pewnie kasztan albo inny żołądź spadł z drzewa” - pomyślała.
Ale szelest powtórzył się kolejny raz, wcześniejsze źródło ciepła znajdowało się coraz bliżej.
Ciemnoszara wadera nie zamierzała się bawić ze skradającym się stworzeniem w podchody. Wymyśliła, jak przyłapać tego kogoś (lub to coś) na gorącym uczynku. Zmieniła się w niewidzialną. Podeszła do zarośli, z których wyczuwała coś żywego. Włożyła w nie łeb, wywołując szum podobny do tego, który wcześniej słyszała.
Między krzewami ujrzała zdezorientowaną waderę o waniliowym futrze i króliczych uszach.
- Samya? - zapytała.
Samiczka aż podskoczyła, słysząc głos i nie widząc wilka, który mógł wypowiedzieć jej imię. Raquel przemieniła się z powrotem w widzialną i spojrzała pytająco na chowającą się towarzyszkę.
- Cześć - wyszczerzyła się jakby na siłę Samya.
- Dlaczego mnie śledzisz?
Samym wzięła wdech, a potem głośny wydech.
- Ciekawiło mnie, jak wygląda życie alchemika. Zastanawiałam się, jak powstają eliksiry i postanowiłam…
- Podglądać? - przerwała jej Raquel. - Trzeba było powiedzieć, z chęcią pokażę ci kilka ciekawych rzeczy!
- Na serio? Bałam się, że będziesz zła…
- A tam, rozmowa z kimś innym niż ze sobą to przyjemność. - wadera o szarym futrze zaśmiała się.
Pomogła drugiej wyjść z zarośli, po czym obrały kierunek laboratorium Raquel.
- I cały czas siedziałaś w krzakach? - zapytała.
- Z grubsza… - usłyszała odpowiedź. - A, i ładnie śpiewasz.
Raquel posłała jej piorunujące spojrzenie, ale po chwili obie się roześmiały.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz