Przed Keneven'em była jeszcze bardzo długa droga. Nie zdawał sobie sprawy jaka długa. Ken i tak miał już bardzo obolałe łapy. Szedł już z tydzień. Zapomniał nawet jak dobrze było mu w watasze, ale on nie odszedł, on kierował się na Śnieżne Skały. Tam jest mała osada ludzi. Musiał tam iść, bo jego towarzysz się tam zgubił. Nie mógł go zostawić, więc wyruszył na bardzo długa wędrówkę. *Robi się coraz zimniej. Przynajmniej to jest dobre, że już się zbliżam. Nie no muszę się zatrzymać i na coś zapolować. Nie jadłem przez 3 dni* - pomyślał Ken, ale i tak nie był zadowolony. Po chwilowym odpoczynku zaczął szukać zwierzyny. W oczy wpadła mu Lisurka. Z łatwością ją złapał i zjadł. Dla niego było to za mało, ale nic więcej nie wywęszył. Po posiłku ruszył w dalszą drogę. Gdy nastał zmrok, Ken musiał się zdrzemnąć, więc znalazł jakieś dogodne miejsce i zasnął. Rano zbudził go deszcz. Wlewał się do małej jaskini. Ken z żałosną miną otrzepał się z wody i wychylił łeb z jaskini. Dość mocno lało. Pogoda nie nadawała się do dalszej wędrówki, toteż Keneven wszedł na półkę skalną, do której nie docierały krople deszczu. Czekał tak z dwie godziny, ale w końcu ulewa ustała. Ken'owe futro nadał było mokre, ale basior się tym ani trochę nie przejmował. Łapy bolały go nadał, ale nie mógł na to nic zaradzić. Musiał dotrzeć na miejsce, nim nie będzie za późno. Na jego szczęście wyszło słońce, a dzień zapowiadał się piękny. Zimno z poprzedniego dnia ustało. Tego dnia Ken był jeszcze bardziej radosny niż na początku podróży. Może dlatego, że już zbliżał się do celu. Minęła już 1 godzina, a Keneven'owi znów dopisało szczęście. Na drodze spotkał kolejną Lisurkę. Oczywiście nie pogardził nią. Po zjedzeniu ruszył dalej. Znów zbliżała się noc. Tym razem w okolicy nie było żadnej jaskini ani czegoś takiego, więc basior musiał spać pod gołym niebem. Przynajmniej nie padało. Ta noc jednak nie była dla Ken'a przyjemną. O północy zbudził go głośny szelest. W ciemnościach nic nie dojrzał, ale wiedział, że to coś jest blisko. Cały czas się rozglądał, ale nic to nie dawało, więc Ken zaniepokojony poszedł dalej spać. Początek kolejnego dnia też nie obszedł się bez dziwnych szelestów. Basior nie miał pojęcia kto lub co chce go tak nastraszyć, ale wiedział, że i tak w końcu się ujawni. Miał rację. To nie był nikt inny jak kolejna Lisurka. Przynajmniej Ken był zadowolony z tego, że nie był głodny. Trochę się smucił z tego powodu, ponieważ nie jadł wspólnie z watahą - jadł sam. Smucił się też, że jest tak daleko od domu i jest taki samotny. To było bardzo dziwne, bo Ken kocha być sam i robić wszystko w samotności, ale poczuł ją pierwszy raz w jego życiu. Keneven prawie się rozpłakał na samą myśl o ty, że wróci do domu i wszyscy będą martwi, nikogo tam nie zastanie. Ta podróż trwała dotychczas zaledwie 2 tygodnie, a dla Ken'a to jak 2 lata. Basior żałował, iż nie wziął jakiegoś wilka do towarzystwa. Wiele wilków się zgłaszało, ale wtedy nie wiedział, że podczas wyprawy poczuje smak samotności. Ken nie mógł już dłużej rozpacz, więc wstał i pomyślał: *Było - minęło. Nie da się cofnąć w przeszłość. Teraz to bym akurat chciał tego dokonać*. Po tych rozmyślaniach odetchnął i ruszył dalej. Gdy po drodze przypominał sobie o tej samotności, robiło mu się wstyd, że był taki samolubny i zawsze chciał być sam, ale gdy tylko taka myśl przychodziła mu do głowy od razy myślał o celu podróży - uratuje swojego towarzysza i z nim powróci. Myśli wtedy też o tym, że jakby nie podjął się wyzwania podróży - straciłby najlepszego przyjaciela. Dochodziło południe, a słońce grzało coraz mocniej. Ken musiał aż odpocząć i poszukać wody, bo już umierał z pragnienia. Gdy tylko znalazł kałużę pozostawioną przez tamtą mocną ulewę, rzucił się w nią chlipiąc z całych sił. Po skończeniu picia, Ken znowu ruszył w dalsza drogę. Jednak wieczorem okazało się, że w nocy jest chłodniej niż w dzień. Basior postanowił iść również nocą. Po północy zaczęło robić się już zimno i zaczął padać śnieg. Keneven wiedział, że dochodzi do celu, bo rankiem cały zapadał się w śniegu. Musiał zwolnić, bo inaczej łapy bolałyby go bardziej. *W południe muszę się zatrzymać i może poszukam jedzenia. Ledwo co chodzę w tym śniegu. Mam nadzieję, że za niedługo przestanie padać* - ustalił czarny wilk. Jak sobie obiecał, tak zrobił. Położył się pod drzewem i po niedługiej chwili nieświadomie zasnął. Obudził go świst wiatru. *Jak nie deszcz to śnieg, a jak nie śnieg to wiatr. Ehh...* - zdenerwował się Ken. Tym razem przytrafiło mu się podwójne nieszczęście. Po pierwsze: nic tu prawie nie żyje, co oznacza brak jedzenia, a po drugie: wszystkie źródła czerpania wody są zamarznięte, co oznacz brak wody. Może Niv wytrzymałby bez jedzenia, ale bez wody do końca nie przeżyje. Wilk musiał jakoś roztopić lód, lub go lizać. Niv starał się roztopić go, ale dopiero po godzinie mu się udało. Basior musiał jeszcze załatwić jedzenie, chociaż było ono trzeciorzędne. Keneven nie zdołał ugasić pragnienia tak małą ilością wody, a nie ma tyle czasu, by roztapiać lód. Musiał wytrzymać. Podczas wznowionej podróży ujawnił się kolejny, dość spory problem. Mianowicie - śnieg był bardzo wysoki. Niv ledwo szedł lecz był z nigo taki szczęściarz, że nie musiał długo się tak męczyć. Po 2 godzinach wysokiego śniegu, jego piętro się obniżyło, a zza skarpy Ken ujrzał długo wyczekiwany cel. Ucieszył się bardzo. Jego radość była ogromna, ale nie trwała długo. Zszedł do wioski. Była noc, więc ludzie usnęli. Gdy wilk wszedł do wioski zobaczył Dark Dreamer'a leżącego na śniegu i niepewnie się go spytał:- Nic nie jest Dark? - pupil wstał i widząc właściciela odrzekł mu:
- Ken? Trudziłeś się tak, by mnie odnaleźć? To warte wielkiego uznania
- Wiem. Nigdy cię nie opuszczę - w końcu właściciel i towarzysz byli znowu razem. Nawet nie wiedzieli, że tylko oni nie śpią. Podczas gdy oboje rozmawiali, zza rogu wyszedł rudy kocur. Trzymał coś w pysku. Gdy tylko Ken go zauważył, kocur rzucił w niego tym czymś, a następnie się wycofał. Dark uciekł za górkę i postanowił tam siedzieć dla własnego bezpieczeństwa. Ken czuł, że leży na śniegu, ale czuł jakby nie miał futra. Wstał na łapy, ale to nie takie proste, on nie miał łap... Minęła zaledwie chwila, gdy Ken zorientował się, że jest człowiekiem. W łap... W ręce trzymał miecz. Wcale nie był z tego zadowolony. Najgorsze było jednak to, że pierwszy raz w życiu poznał również strach. Poczuł starch unosząc głowę i dopiero wtedy uświadomił sobie, że musi to pokonać.
(Ken i potwór [Autor: Christianxh ]
- Ken? Gdzieś ty jest? - Keneven nie wiedział o co chodzi, więc otworzył oczy i okazało się, że nadal jest wilkiem i, że jego pupil właśnie go woła. Zobaczył kamienną ścianę jaskini i zrozumiał, że to był po prostu koszmar.
1000+
Brak komentarzy
Prześlij komentarz