- Co robiłaś o tej porze poza jaskinią? - spytała zaciekawiona Renesmee.
- Cóż… Jednym z moich żywiołów jest noc, spacery pod gwiazdami mnie relaksują. - odpowiedziała ciemnoszara wilczyca.
Raquel nie chciała okłamywać towarzyszki, ale jednocześnie nie zamierzała jej zadręczać swoim problemem powracających koszmarów. Właściwie bała się otworzyć przed Res. Nie dość, że alchemiczka i tak nie przepadała za szczerymi rozmowami o jej problemach, to obawiała się, że Alfa może ją uznać za dziwną. Jaki poważny dorosły wilk budzi się w środku nocy z krzykiem?
- Doskonale cię rozumiem… - zareagowała ognista samica.
- A ty? Dlaczego nie spałaś?
- Mój powód niewiele różni się od twojego. - Rene uśmiechnęła się w odpowiedzi, jednak jej głos na moment się załamał. - Noc jest dziś taka piękna… Trudno było nie skorzystać. Tak właściwie… Skąd wiedziałaś, że za tobą idę?
- O, ciekawe pytanie. - zaczęła Raquel. - Mam moc wyczuwania istot żywych. Na podstawie ilości ciepła i przybliżonego kształtu potrafię określić, jakie to stworzenie.
- I nie wiedziałaś, że to ja?
- Nie do końca. Skrzydła dodały ci objętości, dodatkowo jako wilk ognia emanujesz jeszcze większym ciepłem. Myślałam, że grozi mi niebezpieczeństwo…
- Niesamowite… To naprawdę ciekawa moc - Renesmee spojrzała na towarzyszkę.
- No ale jak widzisz, sprawiła, że dorobiłam się ze stresu tego - tutaj wadera wskazała łapą na swój opatrunek.
Obie zaśmiały się.
- Jak ci się podoba w watasze? Takie czysto „alfowe” pytanie. - Res, mówiąc to, musiała ominąć kałużę błota.
- Nie miałam jeszcze okazji poznać bliżej wszystkich członków. Mam nadzieję, że Tarou nie będzie mi miał za złe, że wyrwałam go ze snu… - Raquel ledwie zdążyła dokończyć, a druga wadera już ją uspokajała:
- Spokojnie, jest wyrozumiały, a rana wymagała interwencji. Już za niedługo poznasz wszystkich lepiej i będziesz się czuła jak w dużej rodzinie, gwarantuję.
Alchemiczka uśmiechnęła się pod nosem. Rodzina. To słowo wywoływało u niej jednocześnie ogromny smutek i tęsknotę oraz szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Jednak co do jednego nie miała wątpliwości - słowo wiązało się z jej przeszłością, do której nie uśmiechało jej się wracać. Bała się ponownego przywiązania do kogoś, ale wiedziała, że tego potrzebuje. Potrzebowała bliskości innego wilka, zbyt długo spędziła w samotności. Przyszła pora na zmiany, choćby miały przychodzić małymi kroczkami.
Noc stawała się coraz jaśniejsza, choć trudno było określić, czy to z powodu księżyca w końcu odsłoniętego przez chmury, czy to przez nadchodzący świt. Wilczyce były już przy jaskini alchemiczki.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłaś. - zwróciła się do Alfy.
- Naprawdę nie ma za co. Gdybyś potrzebowała czegokolwiek, nie wstydź się prosić mnie o pomoc. Jestem tu dla wszystkich członków, nawet tych nowych, pamiętaj.
Raquel ciepło uśmiechnęła się do rozmówczyni. Szczerze cieszyła się z takiego obrotu spraw. Gdyby nie Renesmee, mogłoby się skończyć gorzej niż z raną na boku.
- Dobranoc, Raquel - powiedziała skrzydlata wadera.
- Dobranoc - odpowiedziała.
Ognista wilczyca odwróciła się i rozłożyła skrzydła, żeby wrócić, lecąc. Z pewnością było to szybsze rozwiązanie niż spacer z rannym wilkiem.
- I Res… - dodała jeszcze Raquel. - Dziękuję za możliwość posiadania rodziny.
<Renesmee?>
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 532
Ilość zdobytych PD: 266
Brak komentarzy
Prześlij komentarz