Po tym jak Renesmee zaproponowała wilkom spędzenie wieczora i nocy przy ognisku dla opowiadania sobie strasznych historii w formie integracji członków, spotkało się to z dużą aprobatą watahy. W ten sposób w zasadzie wszyscy zebrali się przy dużym ognisku, również i Tsuki. W ciszy przysłuchiwała się opowiadanym historiom, każda dotychczasowa miała swój własny urok. To Keneven rozpoczął zabawę z opowieściami, dalej była Raquel - obie ich historie pasowały do tematyki wieczora. Bai jako trzeci opowiedział i faktycznie, jego przemówienie było nieco lżejsze, niż wcześniejsze.
-Że tak powiem, to ciekawa odskocznia- powiedziała Ice po tym, jak Lang skończył mówić. Basior nieco uciekł wzrokiem.
-Coś w tym jest- odezwała się cicho szara wadera.- Bardzo ciekawe to było.
-Em, dziękuję...
-A co z tobą Tsuki? Znasz może coś mrożącego krew w żyłach?- Zapytała z uśmiechem Tristana, która nieco wychyliła głowę do przodu.
-Ja? Hmm...- wspomniana samica zamyśliła się.- Realne zjawisko to jest jak pierwsze wstajesz po nocy i patrzysz w swoje odbicie.
Część wilków zaśmiała się na jej słowa. Zaraz jednak spojrzeli zaciekawieni na nią na nowo. Wówczas przypomniało się coś, co miała okazję usłyszeć od swojego opiekuna, poczciwego starego Yamisa.
-Nie jestem pewna czy się nada- powiedziała namyślając się patrząc w niebo.
-Każdy wariant jest w porządku- odezwał się przyjaźnie Tarou.- Śmiało.
-No cóż...- spojrzała przelotnie po wszystkich zgromadzonych pyskach.- To legenda, którą ktoś mi opowiedział, a raczej mogłam ją usłyszeć bez wiedzy wykładającego.
-Nie mogę się już doczekać- Ice zatarła łapy dla wysłuchania kolejnej historii.
-Co wy macie z tym przerywaniem na początku?- Raquel się skrzywiła. Skrzydlaty medyk już jedynie westchnął pokonany w formie reakcji.
-To jakiś standardowy bonus czy co- ktoś obok wymamrotał.
Tsuki mentalnie przewróciła oczami i na nowo rozejrzała się po zgromadzonych, nim jej wzrok spoczął tymczasowo na płonących kawałkach drewna i rozpoczęła opowiadanie a wszyscy ucichli, pozwalając jej przejąć pałeczkę wieczornych atrakcji...
Działo się to tak dawno, że nikt nie jest w stanie precyzyjnie określić czasu. Nawet najstarsze wilki nie mogą wskazać części szczegółów. A może działo się to niedawno? Każdy mówi o innym okresie czasu, jakby się bali- głos Tsuki już na samym starcie wydawał się odległy w brzmieniu.- Jednak wszyscy wiedzą: wszystko zaczęło się dziać w okolicach jednej z wojen smoczych. Gdzieś na świecie, w odległej krainie, tereny zajmowała pewna specyficzna wataha, która bardzo była powiązana ze światem pozagrobowym, śmierć była dla nich istotą kultu. Nikt nie wie jak się właściwie nazywała, określano ją prowizorycznie mianem Watahy Śmierci.
Alfa często zabiegał się o utrzymanie pozycji watahy, która już wtedy nie cieszyła się dobrą opinią, normą była reakcja gęsiej skórki na samo jej wspomnienie. Dość szybko zaczął popadać w obłęd, jego zdrowie psychiczne staczało się coraz bardziej. I bardziej... Nim się inni zorientowali, wilk już się bratał z różnymi siłami demonicznymi. To właśnie one otumaniły go, oplatając go sobie wokół palców i spowodowały, że począł składać ofiary z żywych istot. Został opętany. Stopniowo z każdym krokiem, oddalał się od pierwotnego założenia swoich planów. W końcu całkiem zatracił się.
W watasze była także i pewna wadera, która sercem była związana z ich tamtejszą personifikacją bóstwa śmierci, można nazwać ją swoistą kapłanką, co nawet wskazywało jej imię. Priestess. Owa wilczyca była bliską przyjaciółką z ich przewodnikiem, byli dla siebie bardzo ważni, niczym rodzeństwo połączone silnymi więzami krwi.
I pewnego dnia demony, którym był ślepo posłuszny alfa, nakazały złożyć krwawą ofiarę właśnie z Priestess. Miały powiedzieć, że poświęcenie kogoś szczerze związanym ze śmiercią zagwarantuje pewne utrzymanie silnej pozycji. Alfa praktycznie zgodził się bez mrugnięcia okiem. Wydał wyrok śmierci na własną rodzinę, gdyż wadera była jego młodszą kuzynką...
-To na razie smutna historia, nie straszna- komuś się wymsknęła uwaga, tym samym przerywając Tsuki, na co zaraz ktoś doprowadził go do pionu.
-Aby na pewno?- Zapytała się tonem, który natychmiast obudził aurę niepokoju.
Werdykt skazania na śmierć Priestess był bardzo dokładny w postępowaniu, wykonano go o wskazanej porze dnia i miejscu. Wilczyca została zaatakowana przez ośmiu wilków pod osłoną nocy, gdy nikt nie mógłby przyjść jej na ratunek... Dość powiedzieć, że spotkał ją niezmiernie okrutny los. Wszyscy ją brutalnie wykorzystali, zamordowali z zimną krwią a na koniec zbezcześcili jej ciało, a raczej to, co z niego zostało. Demony śmiały się okrutnie, widząc rozwój sytuacji...
Personifikacja śmierci odnalazł jej zwłoki, zasmuciło go to niezmiernie, tracąc przy tym ukochaną przyjaciółkę, po czym postanowiła się zemścić. I to okrutnie. Paradoksalnie śmierć powołała do życia istotę, Morte. Tajemnicą jest to, w jaki sposób tego dokonał. Jednak na czym to ja... Ach tak. Wówczas rozpoczęła się krwawa zabawa.
Jakiś czas później od zamordowania Priestess i trwałego zniknięcia personifikacji, zaczęły dziać się dziwne sytuacje, bardzo niepokojące. Członkowie, zauważając wkrótce brak błogosławieństwa śmierci, mówili, że nocą słychać dziwne śmiechy z lasu, w którym doszło do morderstwa. Niedługo później kolejne wilki ginęły w niewyjaśnionych okolicznościach ale w sposób wielce okrutny. To przywódca watahy dostrzegł potworną zależność - morderstwa tyczyły się jego pobratymców ze zbrodni na jego kuzynce.
Kolejnej nocy i on usłyszał niepokojące chichoty, nim się zorientował, jego łapy same go prowadziły ku źródłowi dźwięku, mimo, iż za wszelką cenę chciał zawrócić, nie był w stanie, nie miał władzy nad swoim ciałem. Zatrzymał się dopiero pośrodku kręgu drzew i zastygł w bezruchu. Poczuł uderzenie w narządy wewnętrzne, kiedy usłyszał po chorym śmiechu pieśń:
"Pierwszy podzielił los lalki
gdy odmówił wsparcia swatki;
drugi chytrze po skałkach skacząc,
nadział się na palisadę nie patrząc;
trzeci piszcząc jak dziewczynka
padł i wyłożył się jak dłużynka;
czwarty, ach! To skarb!
A został ciśnięty w piach;
piąty, cóż to za straszliwy los,
został rozerwany w jedną noc;
szósty chciał być przezorny
a padł jak szaszłyk durny;
siódmy chcąc ratować się formą ucieczki
nie był w stanie skoczyć na drzewo jak wiewióreczki;
ósmy, czas na ciebie!
Na pewno nie spotkasz ni w niebie!
Raz. Dwa. Trzy.
Teraz umrzesz ty."
Ciało alfy nie reagowało na rozpaczliwe sygnały z mózgu o natychmiastowe opuszczenie tego miejsca. Mógł tylko ciskać oczami po otoczeniu, jedyne nad tym miał władzę. Nie mógł nic poradzić na to, kiedy zobaczył wolno zbliżającą się istotę: smoliście czarna istota uformowana na wilczycę, której blask był z kolei śmiertelnie biały, podobnie jak elementy kostne sterczące z jej ciała i jako ogon. Najbardziej przerażający był jej pysk - ociekająca czarną substancją czaszka, przerażający uśmiech o ogromnych kłach i wielkie, puste oczodoły. Szczęka nieco jej opadła, by zaraz wydać z siebie złowieszczy śmiech.
-Jakie to uczucie, wiedząc, że zaraz pożegnasz się z życiem? Znasz to? Nie? To zabawne- zachichotała strasznie.
-Osz... czędź...
-Och?- Pochyliła nieco się ku niemu.- A Priestess, moja matka, tego doświadczyła?
Po czym z szerokim uśmiechem, szybkim ruchem rozpruła mu brzuch a wnętrzności zaraz wypadły pod ogromną przestrzenią rozszczelnienia wrażliwego miejsca ciała. Widziała jego szok ze strachu gdy padł na ziemię. Zbliżyła się do konającego, po czym rozorała jego klatkę piersiową, połapała przeszkadzające żebra aby w końcu zmiażdżyć jego serce. Dopiero wtedy wyzionął ducha. Cały czas w trakcie śpiewała śmiertelną pieśń.
I tak właśnie osiem winnych zbrodni wilków zginęło w sposób taki, jaki potraktowali nieszczęsną Priestess,a raczej jej ciało: pierwszy został rozpruty, drugi ciśnięty w grube i ostre gałęzie, trzeci za to padł martwy od ciosu w kark, czwarty uduszony w piachu, piąty rozorany w pół, szósty potraktowany pociskiem co przebił całe jego ciało na wylot, siódmy został ciśnięty w drzewo co połamało mu śmiertelnie kręgosłup, natomiast ósmy wiadomo.
-Jestem Morte. Zabiję każdego powiązanego krwią zbrodniarzy mej matki- zaśmiała się głośno i znikła w mrokach nocy.
I tak się stało. Od tamtej nocy istota kolejno zabijała członków rodziny tamtej grupy, cały czas przy tym dołączając kolejną zwrotkę swojej Pieśni Śmierci. Działa tak bez przerwy, gdyż tamci zdążyli się namnożyć. Morte nie spocznie, dopóki nie wybije co do ostatniego potomka morderców swojej matki. To widział i opowiedział kolejnym wilkom personifikacja- postępowanie Morte jest jego zemstą za jego ukochaną przyjaciółką.
Nawet teraz, wśród nas, może być ktoś spokrewniony z tamtymi przodkami. Więc wystrzegajmy się, przerażającej pieśni Morte. Kto wie, może i my usłyszymy jej mrożący krew w żyłach śmiech podczas jej wędrówki?- Rozejrzała się po sztywnych wilkach.
I wówczas z oddali ktoś się zaśmiał, zapewne jakiś młody wilk, który się nie zjawił na integracji. Wystarczyło to jednak, by co bardziej płochliwie wilki podskoczyły z krzykiem.
-Skąd ty to znasz?- Bai wymamrotał pytanie. Szara uniosła kącik ust.
-Niektóre sprawy lepiej nie by nie ujrzały światła dziennego- powiedziała spoglądając na niego i resztę członków watahy.
1000+
Brak komentarzy
Prześlij komentarz