- Cześć! Nic ci nie jest? - zagadał. Był to Frae
- Cześć. Nie. Szłam do ciebie
- Tak? A po co?
- Chcesz iść na wycieczkę? Mogę cię zabrać!
- Ale to niedozwolone i jest noc!
- Jestem prawie dorosła! No chodź Fraesephidel!
- No dobra! - po czym dwójka szczeniaków wybiegła niezauważalnie i skierowali się do Couloir forestier. Oboje podziwiali piękne drzewa. Gdy przeszli przez ten "tunel", dotarli do Cascade de rêve. Byli zdumieni jego pięknością. Pomyśleli marzenia, bo podobno wodospad je spełnia. Szczeniaki siedziały tam na kamieniu. Nagle cos zaszurało w krzakach. Wilczki się zerwały.
- Co to było? - zadrżał Frae
- Nie wiem - odrzekła Milano
- Nie powinniśmy tu sami przebywać!
- Eeee tam - i Milano podeszła do źródła hałasu i chwyciła coś łapą. Z krzaka wyciągnęła Kolfrenkę. Zaczęła się śmiać i puściła zwierzątko. Frae nagle naskoczył na Kolfrenkę i ją zabił. Wadera ryknęła:
- Wiesz co? Jak mogłeś!
- Będziemy mieli jedzenie!
- Po obid moglibyśmy wrócić do watahy, a nie zabijać niewinne stworzenia! - młody basior nie odpowiedział i wgryzł się w mięso. Milano uległa i tez zaczęła jeść. Trochę mu zazdrościła, bo sama nie umiała tak dobrze polować. Ich posiłek przerwał dziwny głos. Wilkom szczęka opadła, gdy zobaczyli lśniące stworzenie wychodzące z zarośli.
Fraesephidel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz