Każdy z nas pewnie często sięga ku przeszłości. Jednak, czy warto do niej wracać. Są kwestie, które warto pamiętać, poruszyć w danym momencie, lecz są też i takie, które lepiej zostawić same sobie. Ważną i z resztą istotną rzeczą są początki. Początek Watahy Renaissance narodził się z marzenia. Marzenia małej wilczycy.
Renesmee ponownie wsłuchiwała się w opowieści Joeny, swojej matki, która opowiadała o wielkości Watahy Najskrytszych Marzeń, której alfą swego czasu była. Rene z iskierkami w oczach, wsłuchiwała się w słowa matki.
- Znów opowiadasz jej tę samą historię? - usłyszały obie. Głos należał do DB. Ojca małej. Waderka wygramoliła się z łap emerytowanej alfy i pognała do ojca. Wtuliła się w jego łapę, a ten drugą delikatnie ją objął.
- Ja też będę silną alfą! - powiedziała triumfalnie. DB uśmiechnął się i zerknął na Joe, która z czułym uśmiechem wpatrywała się w swoje szczenię.
- Z pewnością kochanie. - powiedziała po chwili. Renesmee spojrzała na tatę.
- A ty tatusiu kim byłeś? - spytała z zaciekawieniem. DB spojrzał na swoją partnerkę, która z rozbawienie im się przyglądała.
- Poszukiwaczem. - odparł. Rene przekrzywiła łepek na bok.
- Brzmi nudno. - odparła, a Joena zaśmiała się, słysząc słowa córki.
- To nie jest zabawne Joe. - odparł DB patrząc na waderę. Joena uśmiechnęła się rozbawiona.
- Ani trochę. - odparła. Renesmee przyglądała się nieco zagubiona rodzicom. Po chwili zauważyła jak jej bracia wracają z łąki, na której się bawili. Wstała i podbiegła do nich. Chwilę się razem pobawili, póki Joe nie zarządziła drzemki dla szczeniaków. Niechętnie udały się w kierunku posłań. Joena usiadła obok i spoglądała na swoje pociechy. Res ułożyła się wygodnie i spojrzała na matkę.
- A dziś też nam opowiesz o swojej watasze? - spytała Renesmee z iskierkami w oczach.
- No nie wiem... - zaczęła Joena.
- Proszę! - zawołały jednogłośnie szczeniaki. Była alfa uśmiechnęła się wzruszona. Westchnęła i ułożyła się wygodnie.
- No dobrze. - odparła. Przez chwilę milczała, a następnie zaczęła swoją opowieść.
- Nasza wataha miała naprawdę wielu członków. Każdy z nich wyróżniał się spośród tłumu. Pierwszym jaki zawitał w jej progi był Ripred. Fioletowy basior, który później przez moment był z waszym wujkiem, Shi.
- Wujek miał partnera? - spytała zaskoczona Renesmee. Jej bracia skrzywili się.
- Tak, choć szczerze, chyba nikt się tego nie spodziewał. - wyznała Joena.
- Ale teraz wujek ma partnerkę. Przecież mamy kuzyna.
- Tak. Po upadku watahy, a raczej gdy zbliżała się ku końcowi pokłócili się. Obaj rozeszli się, każdy w inną stronę. Tak zakończyła się ich wspólna historia. Ripred ruszył w nieznanym mi kierunku, natomiast wasz wujek mieszka ze swoją partnerką niedaleko nas. Zaledwie dzień drogi na zachód.
- Dlaczego nie mieszka z nami? - spytał jeden z braci Rene.
- Cóż... Może woli tę część życia spędzić z nią? Dużo czasu poświęcał nam w watasze, lecz pora, aby sam poprowadził swoje życie. - wyznała Joena.
- Dziwny pomysł.
- Tak, zgadzam się z Restro.
- Poświęcić całe życie waderze? Fuj! - odparł Unro.
- Jesteście okropni. - podsumowała Renesmee. Bracia spojrzeli na siostrę. Joena pokręciła głową z rozbawieniem.
- No już. Mieliście iść spać. - powiedziała z delikatnym uśmiechem szara wadera. Renesmee ziewnęła po chwili niekontrolowanie. Joena uśmiechnęła się czule na ten widok. Delikatnie otarła pysk o swoją córkę.
- Jutro wam więcej opowiem. - szepnęła.
- Dlaczego...- powiedziała cicho Renesmee.
- Widzę, że zasypiasz. Jesteś zmęczona u powinnaś odpocząć. - powiedziała już nieco poważniej samica. Młoda waderka westchnęła zrezygnowana.
- Czemu mówiłaś nam tak mało. Ja chcę wiedzieć, jak go było w twojej watasze.
- Wiem kichanie. Niestety jest już dla was późno. Powinniście spać.
- Powiesz mi chociaż dlaczego?
- Dlaczego co kochanie? - spytała patrząc na Rene.
- Dlaczego tak wspaniałe miejsce upadło?
- Cóż... Na każdego przychodzi pora. Nie ważne czy jest to wilk, drzewo, czy wataha. Wszystko z czasem przemija.
- To straszne mamo. - powiedziała sennie mała i ułożyła się do spania.
- Masz rację, ale na tym to już polega. Dążymy do celu, a gdy go osiągniemy czujemy się spełnieni. Pragniemy znaleźć się tam, gdzie inni wielcy bohaterowie, mędrcy. Tam gdzie spoczywają nasi przyjaciele. Nikt nie chce być sam. Nawet jeśli uważa, że tak jest, to w głębi, będzie mu brakować bliskości. Wiem coś o tym. - odparła Joena. Po chwili zauważyła, że jej kochane szkraby śpią. Wstała cicho i ostrożnie opuściła jaskinie. Skierowała swoje kroki ku DB.
- I jak? Śpią? - spytał z uśmiechem. Była alfa przysiadła obok partnera. Spojrzała przed siebie i westchnęła.
- Tak, śpią. - powiedziała. Następnie spojrzała na rudego basiora. - Następnym razem to ty będziesz ich układał do snu. - powiedziała. DB uśmiechnął się rozbawiony.
- Czyżby naszą drogą alfę przerastało tak proste zadanie? - spytał unosząc brew.
- Tak. Pamiętaj, że jestem na emeryturze. - odparła.
- Fakt. Widać po tobie te latka. - skomentował samiec. Joe słysząc to spojrzała na niego marszcząc brwi.
- No ładnie. Twierdzisz, że jestem już w podeszłym wieku? - spytała z lekkim wyrzutem.
- Sama z początku to stwierdziłaś.
- Tak, a ty jako kochający partner powinieneś mi zaprzeczyć.
- Przecież należy się zgadzać z alfą w każdej kwestii. - powiedział rozbawiony.
- Jesteś okropny. - mruknęła Joena patrząc przed siebie.
- Wiem. - przyznał basior z szerokim uśmiechem. - Ale za to mnie kochasz.
- Ta... Nie ma to jak kochać kogoś, kto ci powie, że wyglądasz staro. - mruknęła Joena. Po chwili zaczęła się śmiać. .
- Ci cię tak nagle rozbawiło? - spytał DB z uśmiechem.
- Nic ważnego. - odparła.
- Mhm.. a dokładniej?
- Wiesz, to aż dziwne, że spojrzałam na ciebie inaczej.
- Mam się poczuć urażony? Ha! Idę sobię! - odparł z teatralnym przejęciem w głosie. Następnie wstał i zaczął kierować się w stronę lasu.
- A ty gdzie ? - spytała z zaciekawieniem wadera.
- Daleko stąd. Gdzieś gdzie mnie docenią! - odparł.
- To znaczy? - spytała rozbawiona.
- Idę coś upolować, żebyśmy mieli co do pysków włożyć. - odparł i zniknął po chwili w gęstwinie lasu. Joena pokręciła z rozbawieniem głową. Położyła się przed jaskinią i spojrzała w niebo. Powoli słońce chyliło się już ku zachodowi. Wadera westchnęła. Dni tak szybko mijają. Nim się obejrzą nastaną mrozy. Choć raczej zamarznięcie im nie grozi. Po kilkunastu minutach DB wrócił z dwoma zającami.
- Długo ci to zajęło. - odparła Joe.
- Skubane tak szybko biegały, że nadążyć nie mogłem. - odparł samiec kładąc obie zdobycze przed partnerką.
- Szybkością nigdy nie grzeszyłeś. - odparła Joe.
- Słucham?! Byłem najszybszy z watahy! Wiesz ile wprawy zdążyłem nabrać przez całe swoje życie?
- Mhm. Już ci wierzę. Ty najszybszy z watahy - odparła z przekąsem. Basior pokręcił głową z rozbawieniem.
- Ciekawa parka z nas. Nie sądzisz?
- Racja. - przyznała z rozbawieniem. Po chwili zjedli wspólnie posiłek, a następnie DB ułożył się obok wadery. Joe oparła głowę o bok samca. Spędzili razem miło wieczór, a następnie dołączyli do śpiący szczeniaków.
C.D.N
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1041
Ilość zdobytych PD: 520 + 5% (26 PD) za długość powyżej 1000 słów.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz