- Raquel... to było takie niepokojące... i przerażające... - Powiedział cicho Bai.
- Bai, może teraz ty coś opowiesz? - Zapytała Tsuki patrząc na basiora.
- ...Ja? Moja historia... cóż... nie jest jakoś ciekawa... myślę, że... - Zaczął nieśmiało złotooki.
W porównaniu do historii dwóch wilków, według niego historia którą miał opowiedzieć mogła być uważana za bajeczkę na dobranoc. Z resztą tak była traktowana przez trochę starsze szczeniaki ze wschodu. Oprócz jeszcze młodych szczeniaków praktycznie nikt się jej nie bał, przynajmniej historii, którą basior usłyszał od matki, ale gdy był jeszcze w jego rodzinnej watasze udało mu się podsłuchać trochę starsze od niego wilki... wersja, którą tam usłyszał była dużo bardziej przerażająca niż ta opowiadana szczeniakom.
- Śmiało, chętnie posłuchamy. - Powiedział Tarou.
- Ja...- Basior cicho westchnął i nastała chwila ciszy, jednak nie trwała ona krótko gdy zaczął mówić.- Cóż... historia, którą chcę opowiedzieć jest starą legendą ze wschodu wykorzystywaną jako bajka do straszenia niegrzecznych szczeniaków...
- Oh, więc nie byłeś aż takim aniołkiem, co Bai? - Zapytała Raquel.
- Czemu wszyscy przerywają te opowieści na początku..? - Westchnął cicho Tarou.
Bai delikatnie zarumienił się, ale już po chwili odpowiedział :
- Ja... po prostu moja mama raz mi to opowiedziała, także w noc Halloween, ale pamiętam to do dziś. Ale tą wersję usłyszałem od trochę starszych od mnie wilków, jest ona lekko zmienioną wersją bajki do straszenia szczeniąt jednak bardziej przerażającą niż można byłoby się spodziewać. - Odparł delikatnie się uśmiechając. - Myślę, że ta historia nie będzie jakoś imponująca, ale jest jedyną jaką znam... Więc wracając. Mówi się, że nawet najstarsze z wilków wschodu nie wiedzą kiedy pierwszy raz opowiedzianą tą legendę, kto ją stworzy, a także czy jest prawdziwa. Dawno temu, gdy smoki królowały na niebie, a na ziemi wielkie stworzenia nieznanych gatunków, a także wiele nie znanych dziś zwierząt królowało w lasach, wśród wilków istniała pewna wataha. Nazywano ją w przeróżne sposoby, od watahy zombie po watahę diabłów jednak najczęściej używaną nazwą była Wataha Żywych Kości lub w nie których miejscach Wataha Dzikich Kości. - Powiedział i rozejrzał się spoglądając na wilki. - Możliwe, że zastanawiacie się dlaczego ich tak nazywano. Ponieważ członkowie tej watahy byli kośćmi, najprawdziwszymi żywymi kośćmi, nie mieli mięśni, stawów czy innych części ciała, nawet nie wiadomo czy posiadali narządy wewnętrzne, jednak nie rozpadali się, kości trzymały się siebie mocno, nie rozpadały się od byle uderzenia. Poruszali się bardzo szybko, zwinnie i cicho, nadawali się idealnie na skrytobójców. Ich kły były dłuższe i mocniejsze od kłów zwykłych wilków, łatwiej wbijały się w ciała ich przeciwników przez co byli sprawnymi mordercami. W ich oczach zamiast oczu znajdowały się dwa płomienie, były ich oczami. Widzieli bardzo dobrze, w dzień nic nie mogło im umknąć, a w nocy także widzieli bardzo dobrze, po mimo braku uszu ich słuch był doskonały z resztą węch także. Byli wręcz idealnymi łowcami... - Tu Bai zrobił krótką przerwę i wziął głęboki wdech. - a także mordercami. Ponoć oprócz nich istniały wielkie kościste koty, smoki i wiele innych stworzeń, a wszystkie przerażające i okrutne.
Po wielu latach o watasze dzikich kości zapomniano i stała się najzwyklejszą legendą opowiadaną z ust do ust. Ale i tak niewiele już o niej pamiętało, jedynie najstarsi członkowie watah tamtych czasów pamiętali to dobrze i wyraźnie, opowiadali to nowym pokoleniom jednak te coraz bardziej lekceważyły ich słowa i nie słuchały. Młodzi skupiali się jedynie na polowaniach czy innych ciekawszych według nich rzeczach. A wraz z umierającymi starymi wilkami coraz mniej osób pamiętało tą starą legendę aż do pewnych tajemniczych zdarzeń.
Pewnego dnia, podczas patrolu w lesie wokół pewnej z watah znaleziono wilcze kości, sam zwiadowca, które je znalazł był tym przerażony. Alfa watahy od razu się o tym dowiedział. Kości należały do wadery, tak przynajmniej stwierdzili medycy. Nie wiadomo czy był to jakiś przerażający zbieg okoliczności czy taka była prawda co do tych kości, ale nie długo przed tym zaginęła córka wilka bety, młoda wadera, dokładnie jeden dzień wcześniej. Parę tygodni później do alfy zaczęły przychodzić wilki z watahy mówiące, że podczas pobytu w lesie widzieli żywe kości, chodzące o własnych siłach, a nawet próbujących atakować. Na początku myślał, że są to tylko kłamstwa i jakiś głupi pomysł młodych wilków, ale jego nastawienie zmieniło się gdy przyniesiono do niego martwe ciało wilka, które powoli traciło mięso i inne części ciała pozostając jedynie kośćmi. W następnych dniach alfa zakazał udawania się do lasów poza watahą bez bardzo ważnego powodu, nikt nie mógł opuścić watahy, jednak nie zatrzymało to serii tragicznych zdarzeń...
Zaledwie po paru dniach odnotowano kilkanaście zaginięć... aż pięć wilków zniknęło, a według wilków, które chodziły do lasu na polowania, widzieli siódemkę żywych kości... Poruszających się z nieosiągalną prędkością, od razu chciały ich zaatakować, zabiły nawet jednego z ich kompanów, jeden został ranny, ale reszcie udało się uciec bez szwanku. Jak się okazało zraniony kompan także zaczął zmieniać się w żywe kości, medycy byli przerażeni nie wiedzieli co to jest... Po mimo tego, że jeden z nich znał tak wiele chorób, że aż trudno byłoby je wymienić, ale nie wiedział co to jest. Co to może być. Powoli ginęło i znikała więcej wilków... żywych pozostało jedynie pięć osób, alfa, samiec beta, alchemik, medyk oraz generał, ale samiec beta został zarażony tą dziwną chorobą, jednak tak naprawdę nie była to choroba... Kolejne tygodnie były udręką... jedzenie było coraz mniej, pozostała czwórka żyjących stawała się coraz bardziej chuda... koścista. Mieli jedynie dostęp do wody, a byli coraz bardziej otoczenie przez te upiory... w końcu alchemik oraz medyk nie wytrzymali, rzucili się wśród szkielety i po chwili zostali zwerbowani do wilków, jeżeli można było to tak nazwać. Już niedługo po tym alfa i generał także zmarli.
Kilka dni potem przysłano posłańca z niedalekiej zaprzyjaźnionej watahy, była już noc. Posłaniec nie słysząc nic zaczął szukać wilków, a gdy doszedł do jaskini alfy zobaczył to co zostało po zaginionej watasze...
- A jedynym co pozostało... - Bai zrobił chwilową dramatyczną pauzę. - były kości. Tak właśnie zwerbowano nowych członków watahy Żywych Kości... Gdy posłaniec odwrócił wzrok, na wzgórzu, na tle księżyca... znajdował się wilk wyjący do księżyca, ale był jedynie kośćmi. - Bai zamilkł sygnalizując, że jest to już koniec tej opowieści.
- Bai. Skąd ty to znasz? - Zapytała Tsuki patrząc pytająca na basiora.
- Tak jak mówiłem, to zmieniona bajka dla niegrzecznych dzieci. - Powiedział delikatnie się uśmiechając.
PODSUMOWANIE:
Ilość napisanych słów: 1105
Ilość zdobytych PD: 552 + 5% (28 PD) za długość powyżej 1000 słów:
Nagroda za Quest: 250 PD
Obecny stan: 1021 + 580 + 250 = 1851
Quest zaliczony !
Brak komentarzy
Prześlij komentarz