Takie naruszanie przestrzeni osobistej nie było dla samicy zbyt przyjemne. Czym prędzej odsunęła się więc ona od samca, odwracając przy tym głowę.
- Gbur. - Powiedziała niemal bezgłośnie wilczyca.
Sam machnęła ogonem i odbiegła. Jeśli samiec miał zamiar tak ją traktować, to ona nie miała zamiaru próbować się z nim zaprzyjaźnić. Wilczyca potrząsnęła głową, zła na siebie, że tak ją to zdenerwowało. Od momentu gdy wilczyca opuściła samca, nie minęło wiele czasu, a z nieba zaczął sączyć się deszcz. Wadera zatrzymała się i usiadła na wzgórzu. Deszcz zamienił się w ulewę z chwili na chwilę.
- Co ja właściwie robię? - Westchnęła wilczyca, wbijając wzrok w ziemię.
Wadera powinna poszukać jakiegoś schronienia. Powinna, ale poczuła, że deszcz może jej pomóc w pewien sposób ochłonąć. Uderzający o bransoletę wilczycy deszcz wydawał głuchy, metaliczny dźwięk. To zwróciło uwagę wilczycy. Choć samica nosiła bransoletę już od bardzo dawna, to nigdy jeszcze nie zwróciła na to uwagi. Lekki uśmiech pojawił się na pysku wilczycy, na myśl o wszystkich pięknych wspomnieniach, jakie wiązały się z tą bransoletką i z obecnością matki obok. Uśmiech jednak dość szybko ustąpił smutkowi. Widok umierającej matki zdawał się jej obecnie niemal tak samo żywy jak w tamtej chwili. Samya uniosła wzrok i kątem oka dostrzegła szarego wilka. Był cały przemoknięty, nie on jedyny zresztą. Wilczyca wyprostowała się i odsunęła na chwilę wszystkie myśli, widząc, że basior zmierza w jej kierunku. Nie była pewna, czego wilk od niej chce. Czyżby znów zamierzał jej grozić? Siedziała więc sztywno, przyglądając się Hesh'owi podejrzliwie.
- Kiepska pogoda na takie siedzenie. - Rzucił samiec beznamiętnie.
Wilczyca poczuła się nieco zbita z tropu. Heshenivv próbował jej okazać odrobinę empatii? A może chciał jedynie pożartować sobie z niej?
- To raczej nie twoje zmartwienie. - Zauważyła wilczyca i obserwowała reakcję basiora.
Heshenivv?
- Gbur. - Powiedziała niemal bezgłośnie wilczyca.
Sam machnęła ogonem i odbiegła. Jeśli samiec miał zamiar tak ją traktować, to ona nie miała zamiaru próbować się z nim zaprzyjaźnić. Wilczyca potrząsnęła głową, zła na siebie, że tak ją to zdenerwowało. Od momentu gdy wilczyca opuściła samca, nie minęło wiele czasu, a z nieba zaczął sączyć się deszcz. Wadera zatrzymała się i usiadła na wzgórzu. Deszcz zamienił się w ulewę z chwili na chwilę.
- Co ja właściwie robię? - Westchnęła wilczyca, wbijając wzrok w ziemię.
Wadera powinna poszukać jakiegoś schronienia. Powinna, ale poczuła, że deszcz może jej pomóc w pewien sposób ochłonąć. Uderzający o bransoletę wilczycy deszcz wydawał głuchy, metaliczny dźwięk. To zwróciło uwagę wilczycy. Choć samica nosiła bransoletę już od bardzo dawna, to nigdy jeszcze nie zwróciła na to uwagi. Lekki uśmiech pojawił się na pysku wilczycy, na myśl o wszystkich pięknych wspomnieniach, jakie wiązały się z tą bransoletką i z obecnością matki obok. Uśmiech jednak dość szybko ustąpił smutkowi. Widok umierającej matki zdawał się jej obecnie niemal tak samo żywy jak w tamtej chwili. Samya uniosła wzrok i kątem oka dostrzegła szarego wilka. Był cały przemoknięty, nie on jedyny zresztą. Wilczyca wyprostowała się i odsunęła na chwilę wszystkie myśli, widząc, że basior zmierza w jej kierunku. Nie była pewna, czego wilk od niej chce. Czyżby znów zamierzał jej grozić? Siedziała więc sztywno, przyglądając się Hesh'owi podejrzliwie.
- Kiepska pogoda na takie siedzenie. - Rzucił samiec beznamiętnie.
Wilczyca poczuła się nieco zbita z tropu. Heshenivv próbował jej okazać odrobinę empatii? A może chciał jedynie pożartować sobie z niej?
- To raczej nie twoje zmartwienie. - Zauważyła wilczyca i obserwowała reakcję basiora.
Heshenivv?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz