- Mogłabyś chociaż pilnować lepiej tego zgreda! - warknął
- Shen... Mógłbyś nie obrażać mojego towarzysza? - Raquel wiedziała, że basior nie zwróci uwagi na tą prośbę.
- Pod jednym warunkiem! Gdy ten... Gdy Halcón nauczy się odróżniać wilka od innego zwierzęcia - samica nic nie powiedziała, ale za to Ivvi strzepnął ogonem i rzucając groźne spojrzenie smokowi, odszedł. Kierował się do Forêt Ombragée, by sprawdzić swoje skupisko kości. Miał nadzieję, że znajdzie też jakieś do kolekcji. Nie poszczęściło mu się. Nic nowego nie odnalazł. Usiadł nad skupiskiem kości i wzdychnął ciężko. Zastanawiał się czemu jest miły do Raquel. Jego instynkt podpowiadał mu, żeby taki był. Nie miał pojęcia dlaczego. Chciał tylko odpocząć, bo towarzysz alchemiczki przerwał mu sen. Zeskoczył prosto w kości i skulił się. Śnieg znów zaczął sypać. Natychmiast przykrył futro samca. Ten podniósł głowę i rozglądnął się. Zobaczył tylko szczątki zwierząt zasypane tym białym puchem. Wstał niechętnie, ale zanim przeniósł cały ciężar na "skostniałą" łapę, kości osunęły się, a Heshenivv stoczył się z górki. Wylądował na zaspie śniegu. Przynajmniej miękkie lądowanie. Zaraz po tym zerwał się, bo usłyszał kroki. Szybko
przygotował się na atak. Zza korzeni wyszedł wilk. Zanim samiec zdołał dojrzeć kto to, wywołał moc śmierci i rzucił nią w stronę stworzenia. Zostało ono trafione. Podszedł do miejsca uderzenia i dopiero wtedy zorientował się kto to jest. Wydarł się:
- Cholera!! - przed nim leżała Raquel - Ej, ej. Ja jej wcale nie zabiłem! Uff... - odsapnął. Okazało się, że to był tylko zaklęcie podobne do zaklęcia śmierci. Wilczyca wstała lekko oszołomiona
- Co się stało? - spytała się
- Uderzyłem cię przez przypadek zaklęciem... Pomyliłem się o jedno słowo. Inaczej bym cię zabił...
- Nie musisz przepraszać. Mam nadzieję, że nie wyglądam na zagubioną duszę
- Nie, nie wyglądasz tak. Sorki za to. Wiem, że nie mam w zwyczaju przepraszać, ale nie chciałbym cię zabić
- Dobrze, że nikomu się nic nie stało. Słyszałeś?
- Co?
- Ten oddech... - alchemiczka się nie pomyliła. Heshenivv też to słyszał. Nie brzmiało to zbyt przyjaźnie. Wilki zebrały się i wybiegły z mrocznego lasu. Niestety pobiegły w złą stronę. Znalazły się w Vallée Sombre. Nie były z tego powodu zadowolone. Tu też dały się słyszeć dziwne ryki. Nagle przed nimi pojawił się smok. Był młody, ale nie oznacza to, iż był niegroźny. Zbliżył się do wilków i już chciał ich zaatakować. Na szczęście Hesh miał pole do popisu. Teraz dopiero rzucił zaklęcie śmierci na smoka, który padł nieżywy.
- Wiesz, Raquel, tak naprawdę w tym lesie wiedziałem, że to ty...
- Chciałeś mnie zabić?! - oburzyło ją to
- Nie! Nie rozumiesz?
- Oczywiście, że nie rozumiem. Jak mogłeś?!
- Nie dosłownie ciebie
- To jak?
- Nigdy w życiu bym cię nie zabił. Trochę potem skłamałem... Chodzi o to, że za tobą coś było. Miałem zamiar to uśmiercić. Dziwnie wyglądało. Rzuciłem więc zaklęcie śmierci, ale jeśli zauważyłem, że weszłaś w drogę szybko zmieniłem słowa i tak poszło jakieś lekko ogłuszające zaklęcie
- Nie mogłeś zlikwidować tego?... No wiesz o co chodzi
- Nie da się tak
- Czyli nie chciałeś mnie zabić?
- Nie ciebie. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Już wiesz o co chodzi. - basior sam się dziwił czemu jest taki miły do samicy. Ach ten jego instynkt...
Raquel?
Brak komentarzy
Prześlij komentarz