Nastał wieczór a ja nie wiedziałam co ze sobą począć. Zwłaszcza że dzisiaj nie przyjęłam jeszcze solidniej porcji treningu... Miałam plany, ale jakoś wszystko się skomplikowało. Masakra! Wyszłam z jaskini i zaczęłam oglądać gwiazdy, ciemna noc spowijała już terany watahy. Księżyc był strasznie mały. Stwierdziłam że zrobię coś mega dziwnego, ale może pomoże mi to w moim celu. Policzę gwiazdy! Wiem że mi się to nie uda, nie zliczę ich wszystkich. Ale przynajmniej spróbuje. Najpierw musiałam znaleźć jakieś miejsce w którym będzie widać je najlepiej. Uśmiechnęłam się zawadiacko krocząc w stronę plaży, tam rozsiadłam się wygodnie.. Lecz wcześniej przyniosłam dziesięć kamieni, pewnie nie wiecie totalnie po co mi one? Nooo będę dodawać gwiazdy, w liczeniu nie jestem zbyt mocna. Szczerze potrafię tylko do 100. Później niby jest łatwo ale muszę sobie układać setki. Więc jeden kamień to jest sto gwiazd. Wzięłam dziesięć, no to do tysiąca na 100% doliczę. Mruknęłam w myślach bo wcale nie podobał mi się do końca mój pomysł. Nie lubię takich monotonnych zajęć, które wymagają cierpliwości. Ale przynajmniej ją przy okazji sobie poćwiczę.
Bez dłuższego zwlekania zaczęłam je liczyć, co jakiś czas zamykało mi się jedno oko i na początku udało mi się zliczyć tylko dwa kamienie.. No i musiałam zaczynać od nowa, bo totalnie się pogubiłam. Miałam chęć rąbnąć te kamienie do wody i odejść z fochem, ale to nie byłabym ja. Warknęłam na siebie samą i zaczęłam od nowa , no i od nowa...OD NOWA. Ale w końcu udało mi się! Ostatni kamień przeturlałam powoli do reszty z uśmiechem na pysku. TYSIĄC! Policzyłam do tysiąca, to już coś dla mojej osoby.
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 267
Ilość zdobytych PD: 133
Nagroda za trening: 100 PD + 3 punkty do inteligencji
Brak komentarzy
Prześlij komentarz