Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Od Raquel do kogoś

Wokół panowała ciemność. Nocna cisza aż piszczała w uszach Raquel. Mogła usłyszeć bicie własnego rozszalałego serca i przyspieszony oddech. Trudno było określić jej emocje. Sama nie wiedziała, czy zaliczyć swoje uczucia bardziej do rozpaczy, czy zirytowania.

Przed nią leżał umięśniony basior o czarnym futrze. Jego oczy o dwóch różnych kolorach pozostawały otwarte, podobnie jego pysk ciągle był rozchylony. Mimo to już nie poruszała się jego klatka piersiowa dająca znak o wymianie tlenu. Jego futro było umoczone we krwi, której kałuża rozlewała się po jaskini.

Raquel siedziała przed zwłokami i nie wiedziała, co ma zrobić. Spojrzała w dół na swoje łapy. Były całe we krwi, jakby wróciła z brutalnego polowania. Jednak ona cały czas była przecież przy Ricardo.

Zaczęła łkać. Nie chciała wybuchnąć płaczem, żeby nie było jej zbytnio słychać. Nie chciała w końcu przywołać niezapowiedzianych "gości". Łzy spływały jej po pysku i skapywały na martwe ciało brata.

W pewnym momencie usłyszała głos od wejścia z jaskini.

- Raquel. - głos był donośny, należał do basiora. Słychać było w jego tonie ogromną powagę.

Wadera, której imię padło przed chwilą, uniosła głowę w stronę tajemniczej postaci. Ujrzała silnie zbudowanego samca o czarnym futrze. Spojrzała jeszcze raz na zwłoki i znowu na przybysza. Wilki wyglądały niemal identycznie, znalazłaby pewnie jakieś drobne różnice, gdyby bardziej się przyjrzała. Zrozumiała wreszcie, że przyszedł do niej jej drugi brat, Rodrigo. Otworzyła pysk, żeby się do niego odezwać, jednak wydusiła jedynie jęk i ponownie zaczęła płakać. Żywy brat podszedł do niej i zlustrował ją lodowatym wzrokiem.

- Zabiłaś go. - wydał wyrok.

Raquel chciała zaprzeczyć, o wszystkim opowiedzieć, jednak nadal nie była w stanie się odezwać. Szybko kręciła głową, przynajmniej w taki sposób dając znać, że nie jest mordercą.

- Zabiłaś własnego brata. - surowy głos Rodrigo rozniósł się po jaskini, choć basior nie krzyczał.

Samica przeraziła się. Wreszcie wydukała:

- N-nie... Przecież ja bym go nigdy nie... - jej głos był właściwie szeptem przerywanym przez nadchodzące łzy.

- Milcz! - tym razem Rodrigo wrzasnął uniesiony gniewem.

Raquel skuliła się. Dawno nie była tak wystraszona. Co brat mógł jej zrobić?

- Jak wytłumaczysz swój wygląd? - syknął.

- C-co..? - nie rozumiała wilczyca.

Rodrigo wskazał jej kałużę znajdującą się w rogu jaskini. Raquel powolnym krokiem zbliżała się do zwierciadła. Kiedy znajdowała się tuż przed nim, obróciła się, żeby spojrzeć na braci. Ricardo nadal leżał jak wcześniej. Rodrigo siedział przy nim i bacznie obserwował siostrę. Ponaglił ją wzrokiem. Skruszona samica nachyliła się nad taflą wody.

Już wcześniej była zdezorientowana. Teraz nie rozumiała kompletnie nic. W odbiciu zobaczyła siebie, jednak jej pysk był zmieniony. Oczy były pełne furii. Pysk rozciągał się w uśmiech psychopaty, obnażając wszystkie zęby. Wszystkie były czerwone od krwi, którą był pokryty cały pysk. Wadera wyglądała tak, jakby przed chwilą rozszarpała wnętrzności zmarłego brata. Zupełnie tak, jakby to ona go zamordowała.

Cofnęła się w panice. Nie chciała patrzeć dłużej na tę istotę w zwierciadle. Nie potrafiła uwierzyć, że to jej odbicie. Odwróciła się i skierowała wzrok na Rodrigo. Ten z kamienną twarzą skradał się do niej tak, jakby miał na nią zapolować. Jakby miał zrobić jej to, co ona Ricardo.

- Raquel...? Raquel! Halo, słyszysz mnie? Raqi, popatrz na mnie i powiedz, gdzie jesteś! - z ust brata usłyszała nagle zaniepokojony głos pełen troski.

W jednej sekundzie straszny obraz rozmył się i przed oczami Raquel ujrzała wnętrze swojej jaskini w lesie Forêt de Vie. Ricardo wyglądał na zatroskanego, potrząsał delikatnie waderą. Obok kręcił się Halcón, wydając piski, co oznaczało jego niepokój. Wadera wybuchnęła płaczem.

- Znowu koszmary...? - Rodrigo nie pytał, on dobrze wiedział. Przyciągnął do siebie siostrę i przytulił ją. - Ciii, spokojnie. Jestem tu i już nic ci nie grozi. - wyszeptał jej do ucha.

Raquel powoli zaczynała odzyskiwać panowanie nad sobą. Już nie płakała, próbowała uspokoić rozszalały oddech.

- Spróbujesz znowu zasnąć? - wzrok starszego brata był przepełniony ciepłem i współczuciem.

Wadera pokiwała głową. Zwinęła się w kłębek. Obok niej położył się Halcón.

- Spokojnych snów. - Rodrigo nadal wyglądał na przejętego. Wrócił na własne posłanie.

Raquel zamknęła oczy. Upragniony sen nie przychodził. Spróbowała liczyć, był to sposób, który zazwyczaj ją usypiał. Znała swój organizm na tyle, żeby zorientować się, czy wszystko jest okej. Zazwyczaj zasypiała zanim doliczyła do czterystu, tym jednak razem doliczyła już do tysiąca i nic. Bezskuteczne próby zasypiana były dla niej męczące. Wierciła się, próbując znaleźć wygodniejszą pozycję. Od tego ruszania się aż obudziła małego Halcóna.

- Cii... Śpij dalej, maluchu... - uspokoiła go, ponieważ towarzysz wyglądał na wystraszonego.

Postanowiła, że zrobi sobie mały spacer. W końcu było to coś, co pomagało jej jeszcze zanim zjawił się Rodrigo. Może sposób zadziała i tym razem?

Po cichu wymknęła się z jaskini. Ominięcie małej kulki tworzącej jej smoczego przyjaciela było trudne, Raquel nie chciała znowu go zbudzić. W końcu jednak się udało. Skierowała się na południe.

Szła powoli, nigdzie jej się nie spieszyło. Sama nie wiedziała jeszcze, dokąd idzie. Podziwiała uroki terenów watahy nocą. Wydawało się jej niebywałe, że las po zachodzie słońca może być taki cichy. Za dnia biegało tu pełno lisiurek i jeleni. Można było też spotkać wielu członków watahy. Teraz nie było tu nikogo.

"I dobrze" - pomyślała samica. - "Mogę pobyć tu w ciszy i spokoju"

Nie lubiła okazywać swoich emocji innym, jeśli dotyczyły tak osobistych i delikatnych spraw. Nawet rozmawianie o tym z własnym bratem było dla niej dziwne. Nie pozwalała sobie na rozgrzebywanie ran przeszłości nawet wtedy, kiedy była sama. Ta myśl sprowokowała ją do skierowania wzroku na jej prawe udo. Dużej rany nie było teraz widać spod grubej warstwy futra, była trudna do zauważenia nawet wtedy, kiedy oświetlało ją światło słoneczne. Raquel westchnęła.

Szła dalej przed siebie, a po policzkach spływały jej pojedyncze łzy. Zastanawiała się, co mógł oznaczać jej koszmar. Czy naprawdę obwiniała się o śmierć Ricardo tak bardzo, że bała się, że Rodrigo też uzna ją za winną? Możliwe, że w jakimś sensie była za to odpowiedzialna. Mogła pomóc bratu, jednak nic nie zrobiła. Nie była w stanie.

To jeszcze bardziej pogorszyło nastrój wilczycy. Szła ze spuszczonym łbem, aż jej łapy zaczęły iść po piasku. Podniosła łeb i ujrzała brzeg morza. Kolejny raz wydała z siebie westchnięcie. Szła dalej, nawet przyspieszyła kroku. Zatrzymała się tuż przed wodą i położyła się na plaży. Głowa spoczywała na jej przednich łapach, oczy w dwóch różnych kolorach wpatrywały się w horyzont.

Nagle za pomocą mocy wyczuła obecność innej istoty, która znajdowała się kilka metrów za nią. Istota była wielkości wilka, Raquel zrozumiała więc, że to Rodrigo za nią poszedł. Pociągnęła nosem, chcąc ukryć łzy.

- Rod, proszę... Chciałam pobyć sama... To wszystko mnie przerasta... - powiedziała.

Nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Podniosła się do siadu i obróciła łeb w stronę tajemniczej postaci. Wtedy zauważyła, że to nie Rodrigo za nią stał.

<Ktoś?>

1000+

Brak komentarzy

Prześlij komentarz