Wadera patrzyła ze spokojem na wilka stojącego przed nią.
- Dobrze. Przeprosiny przyjęte. - odpowiedziała z kamienną twarzą.
Po tych słowach Raquel obróciła się przodem do swojego towarzysza i kontynuowała naukę. Halcón zademonstrował jej swoje umiejętności latania, które udało mu się już nabyć, jednak nie były jeszcze perfekcyjne. Potrafił utrzymać się w powietrzu przez kilka sekund i nie musiał już odbijać się z kamieni jak wcześniej.
Uwagę wilczycy rozproszyło chrząknięcie Hesh'a. Z grymasem na pysku zwróciła się w jego stronę. Wyglądał na niezadowolonego. Czy basior oczekiwał, że Raquel popłacze się ze wzruszenia, zacznie się kłaniać i składać mu ofiary w podzięce?
- No? - rzuciła zniecierpliwiona.
Heshenivv był wyraźnie zmieszany i chyba trochę nie wiedział, co ma zrobić.
- I to wszystko? Przeprosiny przyjęte? - zapytał surowym tonem.
Raquel nie odpowiedziała i znowu zwróciła się w stronę małego smoka. Nie widziała reakcji samca, ale domyślała się, że nie jest specjalnie zadowolony. Dała Halcónowi zadanie do wykonania, miał zerwać dla niej gałązkę z czubka drzewa, z którego wcześniej spadł Ivv. Chciała w ten sposób sprawdzić, czy Halcón ma problemy z nabieraniem wysokości. Kiedy jej towarzysz ruszył po gałązkę, zwróciła się do Hesh'a, który nadal najwyraźniej na coś czekał.
- Wiesz, przypominasz mi kogoś... - zaczęła.
Basior zmarszczył czoło, chyba nie spodziewał się zwykłej rozmowy. Nie odezwał się, więc wilczyca kontynuowała:
- Mieliśmy tu basiora podobnego do ciebie. Też płatny morderca i też... Ciężki z charakteru.
Heshenivv przekrzywił głowę z zaciekawieniem.
- Coś słyszałem. - przyznał swoim lodowatym głosem.
- Tak? Też widzisz podobieństwo między sobą a Kenevenem? - zapytała Raquel.
<Heshenivv?>
Brak komentarzy
Prześlij komentarz