Renesmee poczuła silne ukłucie. Nie chciała aby Capitán ryzykował swojego życia. Tarou, który stał obok rozejrzał się.
- Capitánie... - zaczęła, lecz basior spojrzał na nią.
- Będę na siebie uważał. - odparł. Rene przytaknęła skinieniem głowy. W duchu modliła się do bogów, aby Capitán wyszedł cało z tej sytuacji. Po chwili pojawił się bliżej nich Tarou z dość sporą gałęzią. Rene pochyliła się nad kawałkiem drzewa. Spojrzała na swoją łapę, która po chwili zapłonęła. Przyłożyła ją do gałęzi, która zaczęła się palić. Capitán wziął ją w pysk, a następnie ruszył do środka jaskini medycznej. Rene przestąpiła nerwowo z łapy na łapę. Tarou ciągle stał z boku, gotowy ruszyć z pomocą jeśli będzie to potrzebne. Po chwili Capitán wybiegł z jaskini i uskoczył w bok. Z wnętrza wyłoniło się dziwne stworzonko. Było w kolorach fioletu, bieli i błękitu. Zdawało się być naprawdę wystraszone, lecz nie wyglądało na groźne. Podbijało się na przednich łapach i lewitowało nad ziemią. Tylnich kończyn nie posiadało. Zamiast nich był dziwny dym. Stworzonko przerażone rozejrzało się. Zatrzymało swój wzrok na Renesmee, która widząc piękno ich zieleni zaniemówiła. Coś w niej pękło. Zapragnęła zbliżyć się do stworzonka, lecz ono uciekło w popłochu ku lasu.
- Co go za stworzenie ? - spytał zaskoczony Tarou. Alfa zamrugała kilkakrotnie.
- Nie mam pojęcia. - powiedział Capitán podchodząc do dwójki.
- Przynajmniej nie grasuje już w jaskini medycznej. - powiedział Tarou z ulgą.
- Na szczęście nikomu się nic nie stało. Prawda Renesmee? - spytał brązowy wilk, lecz nie słysząc odpowiedzi spojrzał na alfę. Jej wzrok ciągle utkwiony był w kierunku, w którym pobiegło stworzenie.
- Rene? - Capitán zbliżył się co alfy.
- Czułam, jak się boi. - szepnęła. Tarou zaskoczony spojrzał na kuzynkę.
- Jak go czułaś? - spytał.
- Czułam, jakbym to ja nim była. Te oczy... - zaczęła. - Muszę go znaleźć. On sobie nie poradzi.
- Nawet nie wiesz jaki to gatunek Rene. Może nie powinnaś tak ryzykować?
- Cóż, Tarou może mieć rację.
- Proszę, zaufajcie mi. - powiedziała alfa spoglądając na dwóch samców. Tarou westchnął.
- Jesteś tu alfą. Nie mam prawa rozkazywać ci. To są jedynie tylko moje porady. - odparł skrzydlaty samiec. Rene spojrzała na Capitána. Basior pewnie wypiął swą pierś.
- Będę ci towarzyszył. - oznajmił.
- A co z Opal? - spytała Rene.
- Większość czasu jeszcze śpi. Niedawno została nakarmiona, więc nie ma problemu. Pomogę ci odnaleźć to dziwne stworzenie.
- Dziękuję ci Capitánie. - powiedziała z wdzięcznością samica.
Capitán ?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 376
Ilość zdobytych PD: 188
Brak komentarzy
Prześlij komentarz