Przez zmarkotniałe oblicze przemknął cień niezdecydowania, kiedy wprost przed jej oczyma przemknął wystraszony zając. Głód wygrał jednak z rozumem, odbierając mu resztki władzy nad ciałem wadery. Do wilczego nosa dotarł zapach króliczej szczeciny i zanim rudawy gach zniknął jej z oczu, w głowie miała go już oznaczonego jako kolejny cel. Resztkami sił zmusiła zesztywniałe mięśnie do karkołomnego biegu i ze świszczącym oddechem, poczęła gonić za swym dzisiejszym obiadem.
Luzige wędrowała nieustannie już od kilku dni, przemierzając dziennie tyle, na ile pozwalało jej własne ciało. Chciała się jak najszybciej oddalić od terenów, gdzie w pościg za nią ruszyły trzy wilki. Była pewna, że już dawno zrezygnowały z pościgu, upewniając się, że była tylko samotniczką i nie miała zamiaru ich zaatakować. Mimo mocnych argumentów i tak ostrożnie parła do przodu, czasami sprawdzając, czy nikt jej tropem nie podążą. Miała dość tej ciągłej tułaczki, ciągłego strachu o własną skórę i spania tam, gdzie popadnie. Oczywiście, jest w stanie wiele znieść, ale chyba już czas, aby w końcu znaleźć sobie miejsce na tej ziemi. Choćby na jakiś czas, aby tylko odzyskać siły. Wszystkie watahy, jakie spotykała po drodze, nie potrzebowały kolejnej gęby do wykarmienia czy miały pod dostatek członków. Czasem zdarzało się, że patrol złożony z kilku silnych basiorów przepędzał ją, za nim zdążyła otworzyć pysk, aby się odezwać. Miała dość innych przedstawicieli jej gatunku, choć wmawiała sobie, że to szybko przejdzie. Że to tylko chwilowa reakcja na jej niepowodzenia i za kilka dni znowu będzie próbować. Ale nawet ona sama jakoś w to nie wierzyła.
Wadera kłapnęła szczęką zbyt szybko i zając zdążył uskoczyć w bok, unikając śmiertelnego chwytu. Samica prychnęła niezadowolona, jednak nie zaprzestała pościgu. Miała świadomość, że jeśli zaraz czegoś nie zrobi, to straci wszystkie zachowane pokłady energii i będzie w poważnych tarapatach. Nie miała niczego w pysku od kilku dni i nie ukrywała, była z tego powodu coraz słabsza. Głód się z każdą nocą nasilał, wzmagając także jej wściekłość. Przymknęła oczy i zmusiła się, aby spiąć mięśnie. Wydłużyła krok i w ostatnim przebłysku energii, skoczyła za zającem z rozwartym pyskiem. Dorwała go ostatnimi siłami, uderzając łapą w bok i tym samym wybijając z rytmu w jakim biegł. Zacisnęła zęby na grzbiecie zwierzaka i czując ciepłą krew, wiedziała, że niesforny uszaty należy już do niej. Gdyby tylko wolniej biegał, nie cierpiał by tak długo. Attano skręciłaby mu kark i zwierzątko szybko by umarło - teraz się męczyło, wyginając się w łuk w pysku wadery. Uradowana Attano nie przewidziała jednak skarpy, która pojawiła się, zanim biała zdążyła całkowicie wyhamować. Wybiegła wprost na nią i czując tym samym, jak traci grunt pod przednimi łapami, wpadła między skalne osuwisko.
Jakimś cudem upadła na ziemię. Wzięła głębszy oddech, czując jak całe jej ciało przeszywa ból. Dziękowała wszystkim siłom natury, że dane było jej zatrzymać się na skarpie pokrytej trawą a nie okrychami skalnymi. Stęknęła głucho i wstała niczym oparzona, bojąc się o własne zdrowie. Jeśli coś jej się stało, to nie ma większych szans na przeżycie... Ku uldze białoszarej, wszystkie łapy bez problemu jej się słuchały i nie czuła dużego bólu w żadnej kończynie. Niepocieszona stwierdziła jednak, że zgubiła swoją jedyną nadzieję na dzisiejszy posiłek.
Attano siadła pod drzewem, ogarnięta zmęczeniem i otępieniem spowodowanym upadkiem. Miała ochotę po prostu się położyć i zamknąć oczy, aby oddać się w łapy podnoszącego na duchu snu. Aby odpocząć... Z tychże zamiarów wyrwał ją szmer i dudniące kroki. Ktoś ewidentnie zmierzał w jej stronę. Gdy tylko zarys postaci zamajaczył jej się przed ślepiami, warknęła ostrzegawczo. A co jeśli to patrol wrogo nastawionej watahy? W takim stanie jest na siłach, aby walczyć. Byle szczenię by ją pokonało! Ogarnęła polanę wzrokiem, szukając ewentualnych dróg ucieczki.
— Kim jesteś? — krzyknęła w stronę postaci, szybko odganiając kłębiące się wokół niej chmury strachu. Musi być pewna siebie, musi pokazać, że jeszcze kłapnąć zębami potrafi.
Biaława sierść na jej grzbiecie mimowolnie stanęła na sztorc a wadera lekko przykucnęła, z szeroko otwartymi oczyma wpatrzonymi w potencjalnego przeciwnika. Wilk naprzeciwko niej wyglądał na najedzonego, pełnego energii i jeszcze ten pogodny wyraz pyska... Jak mu się sierść błyszczy! Oh, ile ona by dała, aby być teraz w jego skórze! Zerknął na Luzige, zapewne zdziwiony jej reakcją i podszedł o krok, na co Attano odsłoniła rząd białych zębów. Nieufność wygrała pojedynek z osądem osobnika stojącego kilkanaście kroków przed nią. Nieważne, jak przyjazne sygnały mógł wysyłać w jej stronę i tak zawsze będzie tym obcym.
— Nie chcę nikomu przeszkadzać. Jeśli tereny, na których stoimy, należą do Ciebie, niezwłocznie je opuszczę — powiedziała po chwili namysłu i otworzyła pysk, aby coś dodać, ale zmieszana zamilkła.
Strach zwyciężył. Lekko zgarbiona obserwowała najmniejszy ruch wilka oczyma pełnymi lęku. Wyglądała na jeszcze mniejszą, niż w rzeczywistości - mimo, że chciała uzyskać przeciwny efekt.
Ktośku?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 844
Ilość zdobytych PD: 422
Brak komentarzy
Prześlij komentarz