Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wielkanoc. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 3 lipca 2022

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ CZERWIEC

Przyszło lato, Słonko grzeje,
No i czasem deszczyk leje,
Choć pogoda figle płata,
Was czeka za treść wypłata,
Razem z Betą się staramy,
I nagrody wam przyznamy!
Oczywiście bez obawy,
Życzymy wam udanej zabawy!
Cześć i czołem kochane wilczki!
W tym miesiącu mamy dla was kilka smakowitych kąsków, lecz najpierw pragniemy gorąco przywitać nasze nowe towarzyszki przygody!  Pomocną i równie piękną zielonooką Eowinę i żywiołową skrzydlatą Pliszkę ! Mamy nadzieję, że Wataha Renaissance stanie się dla was drugim domem!

KONKURS WIELKANOCNY ~ BRAKUJĄCE NAGRODY
Punkty w większości zostały już przydzielone

ARTYSTYCZNY:
I – ITACHI & KOTORI (Za zgodą Administracji punkty zostaną przydzielone nowej postaci zwycięzcy) ~ NAGRODY: 800 PD + 80 pkt do rozdania;
II – Cian ~ NAGRODY: 650 PD + 70 pkt do rozdania;
III - XX – Pozostali ~ NAGRODY: 500 PD + 60 pkt do rozdania;

PISARSKI:
I – 700 PD + 35 pkt do wszystkich statystyk – Sininen
II – 550 PD + 25 pkt do wszystkich statystyk – Naharys
III - XX – 400 PD + 15 pkt do wszystkich statystyk – Pozostali

PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ CZERWIEC
Belief ~ 7 opowiadań. Postać awansuje na poziom 3. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Sininen ~ 6 opowiadań, w tym aż 3 Eventowe oraz 6 Questów łączonych. Postać awansuje na poziom 6 [z 4 ]. Zdobywa Booster 10 % do opowiadań oraz 50 pkt za każdy nowy lvl up. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Yneryth ~ 6 opowiadań. Postać awansuje na poziom 8. Punkty umiejętności zostały już przydzielone.
Eowina ~ 4 opowiadania, w tym 2 Questy łączone;
Naharys ~ 4 opowiadania, w tym jedno Eventowe. Postać awansuje na poziom 14. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Shori ~ 2 opowiadania, w tym jedno Eventowe;
Itami ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom 7 [ z 5 ]. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Lonya ~ 2 opowiadania, w tym jedno Eventowe. Postać awansuje na poziom 6. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Attano ~ 1 opowiadanie;
Atrehu ~ 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom 18. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Ereden ~ 1 opowiadanie;
Copycat ~ 1 opowiadanie;
Niko ~ 0 opowiadań;
Noiter ~ 1 opowiadań;
Pawona ~ 1 opowiadanie
Shani ~ 1 opowiadanie Eventowe. Postać awansuje na poziom 2. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Cuan ~ 0 opowiadań;
Dusław ~ 0 opowiadań. Postać zagrożona. Brak opowiadań od Lutego;
Itachi ~ 0 opowiadań;
Kotori ~ 0 opowiadań;
Lawrence ~ 0 opowiadań. Postać zagrożona. Brak opowiadań od dnia dołączenia;
Renesme ~ 0 opowiadań. Wciąż na wakacjach;

czwartek, 2 czerwca 2022

Podsumowanie miesiąca ~ Kwiecień & Maj + Zakończenie Eventu Wielkanocnego ♥

Cześć i czołem kochane wilczęta!
Tym razem mamy dla was podsumowanie za dwa miesiące, gdyż Mooni była leniwa i nie udostępniła (gotowego) podsumowania miesiąc temu. Oczywiście jest jej bardzo przykro (wcale nie jest) i z całego serduszka pragnie was przeprosić. Nie bijcie, oboje z Atrehu mają sporo na głowie.

Im nas więcej, tym lepiej, gdyż w liczbie siła♥
Na wstępie administracja oraz jej podopieczni z radością pragną powitać dwie urocze waderki ~ Medyczkę i zajmującą stanowisko Sanitariuszkę Shani, Posłańca Belief oraz jednego błękitnookiego basiora ~ wspaniałego Botanika & Ratownika medycznego Cúána! Mamy nadzieję, że na długie lata zagrzejecie u nas miejsca oraz niech Wielki Soleil wam sprzyja!

"Strasznie już być tym dorosłym chcę"
No! W końcu nadszedł ten wiekopomny dzień, gdzie młodsze pokolenie wkracza na ścieżkę ku dorosłości. A to oznacza, że nasze watahowe pociechy; Ereden, Sininen, Shori i Niko zostawiają już za sobą szczenięce lata, aby następnie zmierzyć się z dorosłą rzeczywistością. Okres ich nauki minął i pora zająć się poważnymi stanowiskami.

Nic co dobre nie może wiecznie trwać!
Event Wielkanocny zostaje oficjalnie zakończony! W części pisemnej wzięło udział pięcioro członków zaś w artystycznym, aż dziewięć osób postanowiło wysłać nam swoje prace. Takiej frekwencji jeszcze nie było! Dziękujemy za starania i ciężką pracę, jaką włożyliście w ten event. Główne nagrody zostaną przydzielone pod koniec miesiąca i mamy nadzieję, że sprostają waszym oczekiwaniom.

OPOWIADANIA WIELKANOCNE
Od Lonyi ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )
Od Shani ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )
Od Shori – Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )
Od Naharys'a ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Poszukiwanie rudej kity )
Od Sininen ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Poszukiwanie rudej kity )
Od Sininen ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )
Od Sininen ~ Event Wielkanocny (Pisarski ~ Radosnych rodzinnych świąt | Dowolny)

< PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ KWIECIEŃ >
Shori ~ 3 opowiadania. Postać awansuje na poziom 3. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Yneryth ~ 3 opowiadania;
Shani ~ 2 opowiadania, w tym jeden Quest;
Ereden ~ 2 opowiadania;
Lonya ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom 5. Zdobywa Booster 10 % do opowiadań oraz 50 pkt umiejętności do rozdania. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Noiter ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom 3. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Itachi ~ 2 opowiadania;
Atrehu ~ 1 długie opowiadanie. Postać awansuje na poziom 16. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Naharys ~ 1 bardzo długie opowiadanie, a w nim aż trzy Questy. Postać zdobywa 11184 i tym samym awansuje na poziom 13 (z 10). Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Kotori ~ 1 opowiadanie;
Belief ~ 1 Quest;
Copycat ~ 1 opowiadanie;
Sininen ~ 1 opowiadanie;
Itami ~ 1 opowiadanie;
Renesmee ~ 0 opowiadań;
Dusław ~ 0 opowiadań;
Niko ~ 0 opowiadań;
Pawona ~ 0 opowiadań;
Nabi ~ 0 opowiadań;
Attano ~ opowiadań. Postać ma ostatni miesiąc na napisanie opowiadania. W przeciwnym wypadku zostanie wydalony z watahy;
Lawrence ~ 0 opowiadań. Postać ma ostatni miesiąc na napisanie opowiadania. W przeciwnym wypadku zostanie wydalony z watahy;

< PODSUMOWANIE MIESIĄCA ~ MAJ >
Yneryth ~ 6 opowiadań. Postać awansuje na poziom 7. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Belief ~ 6 opowiadań, w tym Quest (Trzy w jednym). Postać zdobywa odpowiednią ilość PD i awansuje na poziom 2. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Cúán ~ 2 opowiadania, w tym Quest.
Itami ~ 2 opowiadania. Postać awansuje na poziom 5. Zdobywa Booster 10 % do opowiadań oraz 50 pkt umiejętności do rozdania. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Ereden ~ 2 opowiadań. Postać awansuje na poziom 3. Punkty umiejętności są jeszcze do przydzielenia;
Atrehu ~ 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom 17. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Naharys ~ 1 opowiadanie;
Shani ~ 1 opowiadanie;
Sininen ~ 1 opowiadanie. Postać awansuje na poziom 4. Punkty umiejętności zostały już przydzielone;
Pawona ~ 1 opowiadanie;
Nabi ~ 0 opowiadań;
Shori ~ 0 opowiadań;
Lonya ~ 0 opowiadań;
Niko ~ 0 opowiadań;
Noiter ~ 0 opowiadań;
Itachi ~ 0 opowiadań;
Kotori ~ 0 opowiadań;
Copycat ~ 0 opowiadań;
Dusław ~ 0 opowiadań;
Renesmee ~ 0 opowiadań;
Attano ~ 0 opowiadań. Od początku dołączenia postać nie napisała ani jednego opowiadania.
Lawrence ~ 0 opowiadań. Od początku dołączenia postać nie napisała ani jednego opowiadania.

< INNE INFORMACJE >
  • Wszystkie wilki z wieku nastoletniego zostały postarzone. Powodzenia w dorosłym życiu♥
  • Malum & Deus z decyzji właścicielki odchodzą z watahy. Mamy nadzieję, że wrócą do nas kiedyś. Już tęsknimy!
  • Nabi z decyzji właścicielki trafia do NPC.
  • Attano & Lawrence otrzymują ostatni miesiąc na napisanie opowiadania. W przeciwnym wypadku zostaną wydaleni z watahy. 
  • Renesmee & Niko są na zwolnieniu do odwołania. Nasza kochana alfa i jej syn przechodzą trudny okres. Obiecali jednak, iż planują wielki powrót i spam opowiadań♥
  • Prace nad zakładkami wciąż trwają. Przepraszamy za ociągnięcia. 

Event Wielkanocny ~ Część artystyczna

 ITACHI & KOTORI

BELIEF

PAWONA

YNERYTH


SININEN

EREDEN

ATREHU


CUAN

SUSLON 

Komentarz: Kochana osóbka może i nie jest członkiem bloga, ale otrzymaliśmy od niego taką prackę ♥ 

Od Lonyi ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )

Wiosna już zaznaczyła swoją obecność. - zrodziła do życia pąki na drzewach, udekorowała krzewy forsycji drobnymi płatkami żółtych kwiatów, a także pomogła przebić się wczesnym kwiatom, przez cieniutką warstwę śniegu, niechętnie oddającego pola zieleni traw. Można by rzec, że na dobre rozgościła się w naszej dolinie, przynosząc wiele radości szczeniakom, a raczej młodym wilkom, mogących bez oporu dokazywać na zewnątrz, dopóki zachodzące Słońce nie zagoni ich z powrotem do grot. To właśnie tam spędzały większość zimowej pory, wsłuchując się w opowieści rodziców. Tak przynajmniej zapamiętałam obrazy z własnego dzieciństwa i jednej z wielu wizyt w jaskini brata, opowiadających kolejną historię wielkich wojowników, czy też przygody ze szczenięcych lat.
Jednym ze zwyczajów witania wiosny, jest oczywiście poszukiwanie pisanek. Zajęczak, który ewidentnie musi być nieśmiertelny, odwiedza wszelkie zamieszkałe miejsca i chowa kolorowe jajka, mające być celem corocznych poszukiwań. Oczywiście nie mógł zapomnieć też o naszych stronach, gdzie ku uciesze zauważył rosnącą w siłę watahę.
To były pierwsze święta potomstwa mojego brata, toteż z ekscytacją przyjęły zapowiedź Rene o zbliżającym się poszukiwaniu kolorowych jaj. Zresztą nie tylko one, albowiem większość członków ochoczo podchodziła do zbliżającej się zabawy.
***
- Jest tu ktoś?! - rozdzierający krzyk wybudził mnie ze snu, stawiają niemal na równe nogi.
Znany mi głos należał do mojej błękitnookiej koleżanki po fachu.
- O co chodzi? - wymamrotałam, powoli wracając do żywych.
- Jeszcze śpisz? Zbliża się południe i zaraz zaczynamy poszukiwania — wadera wychyliła łeb, zerkając do części sypialnej, gdzie nadal wylegiwałam się na posłaniu.
- Dobrze, ale dlaczego przychodzisz z tą informacją właśnie do mnie. - uniosłam brwi w geście zdziwienia, wpatrując się w Itami, która stała we wnęce, w pełni prezentując swoją sylwetkę.
- No bo...założyłam się z kimś o znalezienie większej ilości jaj. Ten ktoś powiedział, że choćby mi nos miało urwać od tropienia, to mogę co najwyżej pomarzyć o wygranej. Więc pomyślałam, że możesz mi trochę pomóc. - uśmiechnęła się czarująco, żartobliwie trzepocząc rzęsami.
- Dlaczego uważasz, że dzięki mnie masz szansę na wygraną?
- No chyba jesteś tropicielem, prawda? Weź się zgódź, chyba nie pozwolisz, aby moja reputacja została nadszarpnięta.
- Ech, Nie ma jeszcze południa, a już ktoś coś ode mnie chce w dzień wolny. Dobra, niech Ci będzie, ale wisisz mi przysługę. Tylko nie sądzisz, że szukanie sobie jelenia, który Ci pomoże, nie będzie oszustwem?
- Nie przypominam sobie, żeby wspominał o tym, że nie mogę szukać pomocy.
- Czyli nie łamiemy zasad, których nie ma. - uśmiechnęłam się zawadiacko.
- No więc jak? Idziemy?- Itami przygryzła wargę, ze zniecierpliwieniem czekając na moją decyzję.
Przeciągnęłam się nie śpiesznie, prezentując zęby podczas ziewania. Stając na równe nogi, skinieniem głowy, dałam znak wilczycy, aby ruszyła w stronę wyjścia. Ta tryskając entuzjazmem, wystrzeliła niczym z gałęzi ku wyjściu. Pół przytomna dreptałam za nią, próbując dotrzymać jej tempa. - ewidentnie zależało jej na wygraniu zakładu.
***
Na polanie, zebrała się praktycznie cała wataha. Wszyscy byli w podobnych nastrojach do Itami i radośnie gwarzyli między sobą. Gdzieś w tłumie dostrzegłam bratanka i siostrzenicę, które z podniecenia przeskakiwały z łapy na łapę, nie mogą doczekać się, aż alfa da znak do rozpoczęcia zawodów.
W końcu skrzydlata wadera obrała miejsce na głazie, aby była lepiej widoczna. Gdy tylko się tam pojawiła, wszystkie wilki przerwały rozmowy i skupiły wzrok na Rene, która bacznie przyjrzała się wszystkim. Nikt nie ośmielił się jej przerwać podczas przemowy, rozpoczynającej doroczną zabawę, więc gdy tylko rozbrzmiały słowa „I niech wygra najlepszy”, fala wiwatu otuliła dolinę. W tej samej chwili wszyscy się rozbiegli, a niektórzy nawet trafili na pierwsze jaja.
- Szybko, nie ma czasu do stracenia! - Itami pociągnęła mnie za sobą, dając pole do popisu moim zdolnością.
- Gdzie schowałabym tej jajca, gdybym była zającem? - Itami mamrotała co jakiś czas pod nosem, zaglądając pod każdy krzew i przekopując przegnite sterty liści.
Minęło sporo czasu, a przydzielony nam koszyk świecił ubogą ilością zdobyczy. Zaledwie 3 drobne pisanki obijały się o siebie, co nie napawało moją towarzyszkę optymizmem, zwłaszcza kiedy minęłyśmy Eredena, w którego koszyku było spokojnie z trzy razy tyle, co u nas. Na ten widok momentalnie spuściła po sobie uszy.
- Ej, no chyba nie zamierzasz się teraz poddać? - łypnęłam na nią okiem, na moment wstrzymując się od poszukiwań.
- Idzie nam tragicznie, widziałaś, ile twój bratanek ich znalazł. Może lepiej oszczędźmy sobie kompromitacji i się wycofajmy. Przepraszam, że zajęłam Ci czas.
- Zgłupiałaś? Do końca mamy jeszcze w cholerę czasu, poza tym Ereden, jak wspomniałaś to mój bratanek, więc to oczywiste, że poszukiwania idą mu tak dobrze. Nie rozklejaj mi się tu! Mamy już trzy pisanki.
-Tak i wszystkie trzy znalazłaś ty. Jestem do niczego.
- Po pierwsze nie wszystkie, bo jedną wypatrzyłaś sama, ja się tylko upewniłam, po drugie obiecałam Ci pomóc wygrać i słowa dotrzymam, także dupa w troki, kinol przy ziemi i zasuwaj, albo sprzedam Ci takiego kopniaka w te płaczliwą rzyć, że sama zaczniesz znosić jajka. - posłałam w jej stronę uśmiech. - Leć, sprawdź tego krzaka, ja zerknę tutaj.
Ta wykonała polecenie i chwilę później wróciła do mnie, prezentując nakrapiane jajko. Musiało dać jej to wiele motywacji do działania, bo kilka minut później wróciła z kolejnymi dwoma.
Z każdym kolejnym momentem, kosz stawał się coraz cięższy, dając Itami coraz więcej nadziei na wygranie zakładu.
Podążałyśmy śladami ledwo widocznych zajęczych łap. Ktoś bardzo się starał, aby je zamaskować, toteż momentami długo musiałam dywagować nad obraniem kierunku poszukiwań.
- Podsadź mnie. Czuję, że tu coś znajdziemy. - Itami oparła się o pień małego drzewka, za cel obierając sobie jedną z niższych gałęzi, więc gdy tylko pomogłam jej wgramolić się na górę, ostrożnie ruszyła ku gniazdu uwitemu niedaleko niej.
Jej uśmiech wskazywał, że nawet tam gryzoń zdecydował się schować pisanki przed czujnymi spojrzeniami.
- No brawo, ktoś miał niezłego nosa. - rzuciłam z uznaniem, przyglądając się dwóm kolejnym znajdźkom, zdjętym z drzewa.
***
Bawiłyśmy się przednio przez wiele godzin, wczołgując się w miejsca, w które zapewne nigdy żadna z nas by nie wlazła. Brodząc momentami po szyje w ohydnej maziowatej wodzie, cieszyłyśmy się jak głupie z każdej kolejnej zdobyczy. Gdy zbliżała się godzina zakończenia zawodów, ciężko było nam dociągnąć kosz, wypchany po brzegi kolorową zawartością, toteż co kilkaset metrów robiłyśmy sobie przerwę, podczas których w nadziei rozglądałyśmy się za kolejnym trofeum.
- Powiem Ci, że pomimo brutalnej pobudki, jaką mi zafundowałaś, to świetnie spędziłam ten czas. Nie przypuszczałam, że mogę się tak dobrze bawić, czołgając się pod spróchniałymi korzeniami, albo taplając się w błocie.
- Masz, rację i do tego jestem prawie pewna, że wygramy ten zakład, a może i cały ten konkurs. - Itami machnęła radośnie ogonem, cały czas obserwując kosz. Wyglądała, jakby chciała go chronić za cenę życia.
- Musi Ci bardzo zależeć na wygraniu tego konkursu.
- Aż tak to widać? - spojrzała na mnie z zakłopotaniem, jednak entuzjazm nadal nie zmywał się z jej pyska.
- Gapisz się na ten koszyk jak wygłodniałe cielę na matkę. To albo obsesja, albo masz gorączkę. - rzuciłam żartobliwie, na co Itami nie omieszkała skomentować tego sarkastycznym śmiechem.
Brnęłyśmy w kierunku zbiórki, nadal rozpaczliwie poszukując chociaż jednego jajka. Ewidentnie członkowie wzięli sobie do serca te poszukiwania, bo nie udało się już namierzyć niczego godnego uwagi i chyba nie trudno było zrozumieć czemu, kiedy przyjrzałam się znaleziskom pozostałych.
Większość czekała już na polanie, chwaląc się wypchanymi po brzegi koszami. Zerknęłam z ukosa na młodą zielarkę, wyglądająca czegoś, a raczej kogoś w tłumie.
- Itami, z kim się właściwie założyłaś?
- Cóż... - urwała, śmiejąc się nerwowo.
Jej reakcja trochę zbiła mnie z tropu. Czy ten zakład był prawdziwy?
- No witam, drogie panie. - ku nam zbliżył się Atrehu, z jak zawsze czarującym uśmiechem na powitanie. - Widzę, że jednak udało Ci się coś znaleźć. Chyba Cię nie doceniłem.
- Zaraz, zaraz... To z nim się założyłaś?
- Nooo, Niespodzianka? - wadera ponownie wydała z siebie nerwowy śmiech, nie wiedząc gdzie podziać oczy, jednak w ostateczności postanowiła obrać sobie mnie za cel.
- Zostałaś wtajemniczona w nasz zakład?
- Można tak powiedzieć.
- Czyli Itami tak nie do końca znalazła wszystkie jaja sama. - basior uniósł brew, zerkając na moją koleżankę po fachu.
- Nie było słowa o tym, że nie możemy prosić o pomoc. - stwierdziła, na co ja tylko skwitowałam to wzruszeniem ramion.
Atrehu nie wyglądał na rozgniewanego, wręcz wyglądał, jakby chciał przyznać nam rację, ale... To Atrehu musi trochę poprzeciągać strunę, więc zaczęły się pomiędzy nimi koleżeńskie przekomarzanki. Nie trwały one zbyt długo, gdyż wystąpienie alfy, przerwało ich, jak i wszystkie rozmowy odbywające się na polanie.
- Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili. - Rene, zerknęła na wszystkich zgromadzonych, którzy na te słowa wydali z siebie entuzjastyczny okrzyk. - Najwidoczniej każdy z was spędził ten czas bardzo owocnie. Przekonajmy się, czas na liczenie.
Wszyscy nieśpiesznie pochwycili koszyki i ustawili się w kolejce przed skrzydlatą waderą.
- A gdzie podziały się Twoje maniery? - rzuciła kąśliwie Itami w kierunku Atrehu, który bezceremonialnie ustawił się przed nami, sprawiając, że to my zamykałyśmy sznur.
- Zapewne zostały w lesie. Może i dobrze, bo mam dziką ochotę z was poszydzić i spojrzeć wam w oczy, gdy Rene ogłosi, że macie mniej jajek ode mnie, tym samym przyznając mi wygraną w naszym zakładzie.
- Czujesz to? - pociągnęłam nosem, patrząc na Itami.
Ta zrobiła to samo, po czym pokręciła głową. Zerknęłam w międzyczasie na basiora, który w ślad za nią, próbował wychwycić jakąś woń.
- To mi pachnie jak... jak... Nadciągający wpier**l i klęska dla naszego bawidamka. - posłałam w kierunku rudego basiora najsłodszy uśmiech, jaki byłam w stanie z siebie wykrzesać.
Sarkastyczny śmiech Atrehu został zagłuszony przez Itami, która przez moment krztusiła się z rozbawienia, trwającego aż do momentu, w którym nadeszła kolej liczenia basiora.
Wręczył on kosz Rene, a ta delikatnie rozsypała jego zawartość, wcześniej przyglądając się każdemu jajku. Kilka z nich poturlało się w różne strony, jednak szybkie korekty łapą alfy zagoniły je w kupkę. Itami lekko się spięła, gdzieś po 40 pisance. Nie wyglądała teraz na tak pewną zwycięstwa, natomiast Atrehu zerkał tylko na nią z miną " A nie mówiłem?"
- Atrehu zebrał 78 jajek. To daje mu drugą pozycję w naszym konkursie. - Rene ogłosiła wynik, na co wszystkie wilki zaczęły wiwatować i kiwać z uznaniem głowami.
Wszystkie z wyjątkiem mnie i Itami, bowiem patrzyłyśmy na basiora, który usadowił się dumnie koło przywódczyni.
- Wasza kolej. - skrzydlata wadera przywołała nas gestem, przy okazji prosząc o kosz.
Itami niepewnie go oddała i ze zdenerwowaniem obserwowała, jak jaja wypadają ze środka.
Z każdą policzoną pisanką Itami wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną. Dopiero kiedy przekroczona została liczba 65-ciu, jej mina diametralnie się zmieniła. Zerknęłam na basiora, który zdawał się znać wynik tej potyczki.
-Itami i Lonya... 84 jajka. Tym samym zajmują drugą pozycję, zrzucając naszą betę na trzecią pozycję.
Obydwie wydałyśmy z siebie pisk zachwytu. Zwieńczony uznaniem pozostałych członków.
- I co?! - Itami zaprezentowała język swojemu rywalowi, który niechętnie, ale szczerze złożył jej gratulację. - jak to było, mogę co najwyżej pomarzyć o wygranej?
- Co dwie pary oczy, to nie jedna.
- Ale wygrałam zakład. Teraz musisz to odszczekać. PRZY WSZYSTKICH! - Itami nadal skakała wokół nas niczym szczeniak, ciesząc się z wygranej.
- Dobrze, zrobię to podczas uczty wielkanocnej. Pasuje Ci? - westchnął przeciągle, skupiając wzrok na wciąż odbijającej się od ziemi wilczycy.
***
- Przyznaj, że podrzuciłeś nam kilka jaj — zwróciłam się do Atrehu, kiedy mieliśmy przyjemność zostać na chwilę sami.
- Nie wiem, o czym mówisz. - odwrócił głowę, próbując ukryć uśmieszek.
- Myślę, że dobrze wiesz- szturchnęłam go lekko.- Wiesz też, że mnie nie łatwo oszukać, zwłaszcza kiedy widzę, jak ktoś przerzuca pisanki między koszami.
- Dobra, tylko nie mówi Itami. - szepnął, upewniając się, że wokół nie ma nikogo na tyle blisko, aby usłyszał całą naszą rozmowę.
- Zależy, co będę z tego mieć. - przygryzłam wargę, wpatrując się pewnie w jego sylwetkę.
- Myślę, że się dogadamy.
- Tutaj jesteś. Chodźmy, zaraz zaczyna się uczta, lepiej nie rozmawiaj z tym przegrywem. - kąśliwe uwagi Itami miały bardziej charakter żartobliwy, niż złośliwy, toteż nawet rudy basior wykrzesał z siebie krótki śmiech.
- Niech zna nasze dobre serca i pozwólmy mu pójść z nami, żeby mógł z bliska przyjrzeć się zwyciężczyniom.
Itami przystała na moją prośbę, o ile ten wypełni obietnice i publicznie przyzna, że jest jednak zdolną poszukiwaczką, czy na co się tam umawiali. Tym samym wzbogaciłyśmy się o towarzysza do biesiadowania. Ostatni raz zerknęliśmy z Atrehu po sobie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia, by chwilę później rozpocząć świąteczną zabawę wśród przyjaciół, którzy już ochoczo wznosili toast za zwycięzcę całego konkursu no i oczywiście za naszą alfę, dzięki której mamy przyjemność bawić się w takim doborowym towarzystwie... A no i za tego długowiecznego zajęczaka. Cholera, że też co roku rozrzuca te jajka po świecie i to w tak sędziwym wieku.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2026
Ilość zdobytych PD: 1013 + 50% (506) (Booster Eventowy)
Obecny stan: 1519

Od Sininen ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )

- Sini, wstawaj! Mamy już Wielkanoc! Rusz się! Musimy dołączyć do reszty, jajka same się nie znajdą!
Tymi słowami, a raczej wrzaskiem Shori zbudziła jeszcze śpiącą Sininen po niemalże dzikim wpadnięciem do jaskini. To było tak nagłe, że młodsza omal nie zeszła w jednej chwili na zawał serca. Wystarczającym dowodem na potwierdzenie tej racji był fakt, że Sini nie tyle, co się zerwała, ale i podskoczyła na swoim legowisku z szeroko otwartymi oczyma. Starsza z sióstr wyglądała na mocno zadowoloną z faktu jakże skutecznej pobudki młodszej, w jej oczach mieniły się zmieszane niewinne iskierki, jak i te psotne.
- Siostro, czy naprawdę wszyscy zaczęli się zbierać? Jest jakaś godzina po wschodzie słońca - mruknęła młodsza w trakcie ziewania. Wyjątkowo miała okazję przespać całe sześć godzin, przez co wydawała się niepocieszona przymusowym obudzeniem się. Chmureczka nie zdawała sobie z tego faktu sprawy, a sama Sini nie miała zamiaru się z nikim dzielić o tej i innych męczących ją problemowymi sprawami.
- Tak! Pospiesz się, jak połączymy siły, to z pewnością wygramy! Zmieciemy innych jak kurz... - Kto by pomyślał, że Shori zacznie cicho do siebie mamrotać i tym samym pogrążając się w marzeniach, pokazując naturę o zapędach możliwie nieco niepasujących do przyjmowanego wizerunku skrzydlatej Chmureczki. Owszem, miała rogatą stronę charakteru. Sini zdążyła ją poznać.
- Jadłaś już siostro? - Zapytała po przyciągnięciu się w celu rozbudzeniu mięśni po nocy i zaraz poczuła chwytanie przez starszą za bardziej wysuniętą łapę. Ułamek sekundy później już była ciągnięta z przyjemnie ciepłego posłania.
- Nie ma ociągania się! Szybko, jedz śniadanie i ruszamy. W tym roku to my wygramy, nie ma bata na inny scenariusz - widok pozytywnie emocjonującej się Chmureczki całkiem rozczulał, nawet tą rządzę niejakiej krwi.
Sam ojciec szczeniąt nie miał prawa głosu, mógł jedynie się śmiać na widok płomieni w oczach najstarszej i biernego przyzwolenia na bycie ciągniętą przez najmłodszą. Mógł tylko żartobliwie rzucić słowa na udane polowanie, gdyż zwyczajnie szybko straciły go z pola widzenia i słuchu. Zadziwiające ile siły miała taka Chmureczka w samym chwycie, wielu mogłoby się zdziwić.
Dosłownie kilka minut później...
- Ale jak to można szukać tylko samemu?! - Niemal zawołała z echem rozpaczy Shori po napotkaniu kilku wilków biorących udział w zabawie.
- Nic nie poradzimy, takie reguły - wilk wzruszył swymi ramionami na dowód braku możliwości w integrowanie. - A zasad nie można omijać.
- Myślałam, że się mówi o konieczności łamania ich jak drzewa — Sini mówiła to zwykłym przyciszonym głosem podczas delikatnego uniesienia brwi. Wtrącanie się w trwającą rozmowę było raczej sprzeczne z jej własnymi zasadami, ale zrobiła to w jednym celu, jakim było natychmiastowe rozweselenie starszej siostry, ponieważ jej zapał w jednej chwili gwałtownie przygasł.
- Przykro mi dziewczyny, można brać udział jedynie w pojedynkę - westchnął z wyrazem i nutą współczucia skierowaną ku siostrom. Kiedy zostały same po odejściu informatora, młodsza spojrzała na przygaszony wyraz pyska Chmureczki.
- O czym myślisz siostro? - Zapytała się ją z uwagi na brak wydania jakiegokolwiek dźwięku ze strony tamtej. Ta zdawała się przypomnieć o istniejącym wokół niej realnym świecie, gdyż po upływie maksymalnie trzech sekund podniosła głowę i spojrzała na ciemną siostrę, która spoglądała na nią z lekkim zatroskaniem.
- Wiesz co Sini? Po co nam brać udział w jakimś szukaniu jajek, jeśli nie możemy robić tego w naszej dwuosobowej drużynie? Tata na pewno zgodzi się z tym. To nie jest takie zabawne w takim wypadku... Chodźmy Sini, wracajmy do taty!
- Chcesz ot tak łatwo zrezygnować z zabawy, na którą bardzo liczyłaś i czekałaś? To nie w twoim stylu - powiedziała z delikatnie uniesioną brwią, trafnie wyrażając uwagę odnośnie do starszej siostry.
- A jaki jest sens brania udziału w niej, jeśli nie możemy współpracować, a zamiast tego musimy rywalizować?
- A nie chciałaś przypadkiem wygrać? Siostro, powinnaś dołączyć do poszukiwań jajek. Mam dobre przeczucia co do ciebie. Jestem pewna, że znajdziesz jedną z największą ilość pisanek - dodała cieplej, mając okazję zobaczyć zmianę emocji na pysku Chmureczki. Teraz wyrażała radość, słowa otuchy musimy dodać jej energii, gdyż zaraz wróciła jej standardowa dziecięca werwa do działania.
- Wiesz co? Masz rację! Chodź Sini, zgarniemy najwyższe nagrody!
„Na pewno znajdziesz więcej jajek z naszej dwójki, siostro” pomyślała z lekkim uśmiechem podczas obserwowania odnowienia ducha u starszej, która dosłownie w następnej chwili już biegła po coś do trzymania znalezionych pisanek. Chyba wczoraj naszykowała po koszyku dla każdego z rodziny, by dołączyli do zabawy, ale tylko wedle własnego uznania. Nawet każdy miał odpowiedni koszyk dla siebie - chmureczkowy koszyk był przewiązany błyszczącą nitką, natomiast ten dla młodszej z sióstr miał doczepionego niebieskiego kwiatka. Tak, całość było wyłączną inicjatywą najstarszej z trójki. Nie mogąc pozbawić jej tej radości, ciemna waderka zaraz potruchtała po jej koszyk i zaraz sama dołączyła do grupy poszukiwaczy pochowanych kolorowych jajek.
Już w następnym trwającym kwadransie Sini zaczęła stopniowo tracić hart ducha do zabawy. Albo była wyjątkowo fatalna w szukaniu pisanek, ewentualnie za późno dołączyła. Nie była w stanie inaczej wytłumaczyć faktu, że przeszła już trochę, węszyła, a tu nie natrafiła ani na jedno jajko. Niby zabawa skierowana głównie dla szczeniąt i wiecznie młodych duchem, ale już przemknął jej obrazek bliskiej sprzeczki dwójki wilków nad pisanką, kilka minut dalej prawie do bójki w celu uzyskania leżącej pisanki. Instynkt samozachowawczy podpowiadał jej, żeby nawet nie próbowała wtrącić się i zabrać ten skarb.
W końcu! Dostrzegła coś kolorowego w zasięgu wzroku, tylko jedna rzecz wyglądała nie pasować do całości.
- Kto wpadł na pomysł ukrycia pisanki na drzewie? - Zapytała się na głos nastolatka w bezskrzydłej formie wyglądu. Dokładnie, nie dowierzała w to, co widziała.
A jednak zaraz już się wspinała po konarze w celu zdobycia, chociaż tej jednej przeklętej pisanki. Koszyk zostawiła na trawie z prostego powodu, jakim był zbędny balast. Choćby miała się rozwalić albo połamać własne zęby, zdobędzie to durne jajko i będzie z siebie pod tym względem zadowolona po zdobyciu jednej sztuki.
Po gładkim wejściu celowo nie wróciła do prawdziwej formy ze względów lenistwa, chwyciła jasnofioletowe jajko i wydała z siebie cichy okrzyk zwycięstwa. O tańcu zwycięstwa nie było mowy, warunki nadrzewne nie pozwalały na takie szaleństwa toteż prędko zeszła z niego na stały grunt.
I chociaż wysilała się udziałem w zabawie, nie było jej dane znaleźć więcej niż to jedno posiadane jajko do końca trwania wydarzenia. Shori miała znacznie więcej szczęścia, gdyż znalazła jakieś dziesięć sztuk i tym samym była gdzieś za podium wilków o największej ilości zebranych przedmiotów. Przegonił ją o jedno tylko Niko, który podobno zaczął się bawić dobrą godzinę przed siostrami, ale zwycięzcą polowania na pisanki okazał się Noiter. Mimo takiego obrotu spraw i finału, nie mogła narzekać na brak wrażeń powiązanych z Wielkanocą, pomysł takiej zabawy był całkiem sympatyczny i naprawdę jednorazowa próba zachęcała do podejmowania udziału w następnych sezonach. Sini musiała sobie zanotować, że żeby mieć jakieś szanse, powinna znacznie szybciej zaczynać szukać jajek. Ale to na kolejny rok. Na razie cieszyła się z wyniku siostry i spokojnie wróciła do świętowania w gronie rodzinnym.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1119
Ilość zdobytych PD: 559 + 50% (279 PD) Eventowy Booster.
Obecny stan: 4116

Sininen ~ Event Wielkanocny (Pisarski, cz. 3 ~ Radosnych rodzinnych świąt | Dowolny)

Nawet nie mogła sobie przypomnieć, od kogo dokładnie usłyszała o istnieniu takich świąt jak taka Wielkanoc. Jasne, padło w jakiejś rozmowie, ale kto to dokładnie powiedział, pozostawało całkiem osobną kwestią. Pewnie jeszcze długo będzie dumać nad tym, lecz na razie miała ładny widok na wesoło hasającą siostrę przy tacie, która pytała się go o kilka losowych rzeczy. Sama Sini właśnie wracała z własnych lekcji, przez co nie była w wątku toczonych rozmów, ale widok radości w oczach Chmureczki wyglądał całkiem obiecująco. Jego natomiast nie było nigdzie w jaskini, więc pewnie znowu gdzieś zniknął we własnych sprawach do realizacji czy coś w tym guście.
- O, córuś, wróciłaś - ojciec posłał ciepły uśmiech do najmłodszej z całej trójki dzieci, kiedy dostrzegł jej ciche nadejście. Kiwnęła mu głową i cicho powiedziała, że wróciła.
- Sini! Super, że już jesteś! - Shori z kolei wydawała się tryskać energią bardziej, niż zazwyczaj miała to w kwestii zachowania. Natychmiast dopadła młodsza i złapała ją w swoim standardowym porządnym, acz delikatnym uścisku. - Pamiętałaś, że zaraz święta? Mam pomysły, co możemy robić! Chodź, mamy sporo do wykonania! To będzie świetny dzień, a wspomnienia z niego będą super!
Podczas gdy Shori sobie radośnie nuciła pod nosem i cicho nawijając o tym, co zaraz obie siostry będą wdrażać w życie z teorii, ciemna nastolatka spojrzała pytająco na rodziciela. Ojciec wydawał się cicho parsknąć, widząc tę sytuację przed sobą.
- Jutro mamy Wielkanoc, pamiętasz? Shori od południa czekała na twój powrót z lekcji, ma dla was plan odnośnie jutra - wyjaśnił, szybko widząc zamotanie w oczach najmłodszej i rosnącą radość najstarszego ze swoich szczeniąt. Sini zamrugała oczyma i zwróciła się do Chmureczki.
- Co wymyśliłaś? - Zapytała z nutą ostrożności. Pytana zamachała radośnie ogonem na usłyszenie tego pytania.
- Ozdoby! Możemy dobrze i porządnie udekorować jaskinię w środku i na zewnątrz. - Powiedziała ucieszona. Zaraz widząc reakcję w oczach siostry, dodała z dumą. - Nie martw się! Pomogę ci z ich robieniem. Naprawdę, te nasze zrobione będą bajeczne! Prawda tato?
- Tak. Pamiętajcie, liczą się chęci i ile z siebie dałyście podczas ich tworzenia niż sam efekt końcowy - powiedział ponownie z cichym śmiechem Naharys.
Nie mógł więcej dodać w kwestii dodania otuchy córkom, ponieważ zaraz najstarsza zaczęła ciągnąć młodszą w kierunku ich wspólnego kąta, gdzie czekały na nie już trochę pozbieranych rzeczy przez Chmureczkę, które tylko się prosiły o wykorzystanie w ichnich projektach czy zabawach. Biała tylko na chwilę zdołała się nieco opanować, miało to miejsce po usłyszeniu burczenia brzucha bezskrzydłej, przez co odsunęła się i na kilkanaście sekund opuściła jej bok, żeby zaraz wrócić z częścią mięsa, która czekała w formie obiadu na najmłodszą z trójki. Dzięki temu młoda mogła radośnie pochłonąć posiłek, podczas gdy starsza z sióstr obszernie tłumaczyła swoje propozycje i na jaki format je myślała wykonać, nawet gdzie co by umieścić. Tak, Shori zdawała się mieć absolutnie pewne plany o samych ozdobach do wykonania i rozdysponowania.
- Masz ciekawe pomysły siostro - zgodziła się młodsza po zakończeniu jedzenia i tym samym zaspokojenia dręczonego głodu. - Ale pamiętasz, że moje zdolności manualne w tych sprawach są bardzo słabe, prawda?
Shori machnęła łapą na to wspomnienie. I pomyśleć, że miała okazję być naocznym świadkiem podczas miernych prób plecenia wianków podczas ich jednego wspólnego dnia.
- Tak, tak. Nie martw się, brałam pod uwagę takie najprostsze, przy których na pewno poradzisz sobie bez żadnych trudności.
- Czy możesz rozwinąć swoją myśl? Nad jakimi konkretniej myślałaś? - Sini delikatnie przekrzywiła głowę, ponieważ Shori wydawała się aż nazbyt podniecona swoimi pomysłami.
- To nie jest nic groźnego, nie musisz się martwić! Myślałam głównie o kolorowaniu łupinek po skorupkach, układanie kwiatów, robienie wianków i tego typu zabawy.
- Zaraz, skąd ci się wzięły łupinki? - Młodsza zapytała po faktycznym dostrzeżeniu ich, leżały ostrożnie od pozostałych przygotowanych przedmiotów.
- Cóż... Mogłam je zbierać od początku wiosny pod gwiazdami różnych ptaków albo wcale tak nie robiłam - zabawne uciekanie wzrokiem wyraźnie wskazywało na to, która z wersji była faktyczną i wdrożoną w życie. Ciemna nie mogła się powstrzymać i zwyczajnie zachichotała pod nosem.
- No dobrze, rozumiem. Chcesz, żebyśmy się zabrały za to od razu?
- Co? Nie! To od jutra i to z samego rana. Dlatego proponuje dzisiaj szybciej pójść spać, bo będziemy miały sporo pracy przed sobą.
- My w końcu dekorujemy jaskinię na i z okazji świąt czy szykujemy armię do walki na wojnie?
Dziwne, dosyć specyficzne teksty od Sini niekoniecznie miały na celu rozśmieszać, ale najbliżsi na czele z Chmureczką odbierali tego typu powiedzenia od niej za dosyć zabawne. To był powód, dla którego Shori się roześmiała i pozostawała w takim stanie dobrą minutę.
- Hahaha! Rany boskie, Sini, ty to potrafisz powalić swoimi słowami - powiedziała starsza podczas walczenia o oddech, podczas gdy wspomniana tylko patrzyła się na nią spokojnie. Dopiero po chwili wróciła do uporządkowania się i ponownie zabrała głos. - To jak? Jutro pobudka o wschodzie słońca?
- W porządku siostro.- Zgodziła się młodsza ruchem kiwnięcia głowy. - Skoro tak bardzo się cieszysz, to będzie naprawdę przednia zabawa.
- I to jak!
Wkrótce później obie położyły się na swoich posłaniach do spania i dosyć szybko zasnęły. Wewnętrzny budzik zadziałał następnego dnia nawet przed wschodem, gdyż niebo dopiero zmieniało barwę na różaną. Sininen wiedziała, że już nie da rady nawet trzymać zamkniętych powiek, dlatego na spokojnie przeciągnęła się i cichym ruchem opuściła jeszcze ciepłe legowisko w kierunku głównej dziennej części jaskini. Tata poprzedniego dnia mówił, że będą miały przygotowane śniadanie, po które poszedł podobno w okolicach ich szybszego zaśnięcia. Faktycznie, Sini dostrzegła dwa średnie zające oczekujące na stanie się porannym posiłkiem. Wiedziała, że Chmureczka lada chwila do niej dołączy, dlatego też nie czekała na nią i zaczęła spokojnie jeść. Faktycznie, starsza z sióstr dołączyła niespełna pięć minut później, szybkim ruchem dopadając do jedzenia po szybkim powitaniu się.
- Za co się najpierw zabieramy siostro? - Cichsza zapytała po tym, jak druga właśnie połykała ostatni kęs mięsa.
- Musimy od razu przygotować barwniki na kolorowanie skorupek. Trochę czasu minie, nim wszystkie wyschną. W międzyczasie będziemy mogły pobiec po świeże kwiatki do dekorowania i plecenia wianków. Na sam koniec tylko aranżacja w środku i na zewnątrz. Myślę, że zejdzie nam tak do trzech godzin, jeśli będziemy miały nasze szybkie tempo działania. Damy radę, to na pewno!
- Tak, masz rację - kiwnęła głową młodsza.
- To na co jeszcze czekamy? Chodźmy Sini, nie marnujmy czasu!
Dosłownie w następnej sekundzie Sininen poczuła, jak Chmureczka ją chwyta i wyciąga z jaskini, niemal w biegu kierując się tylko sobie znanym kierunku. Chmureczka naprawdę nie zamierzała się ociągać od świtu, co swoją drogą było do niej niepodobne, po kilku chwilach znalazły się przy lesie w celu szukania wiosennych owoców i barwiących roślin. Nim zdążyła zapytać o sposób przeniesienia flory, ponieważ Shori wyciągnęła schowany koszyk spomiędzy naziemnych korzeni dużego drzewa. A to cwaniara. Młodsza zarówno w myślach, jak i na żywo uśmiechnęła się delikatnie, widząc przygotowany przedmiot zawczasu przez swoją siostrę. Obie szybko spakowały niezbędne składniki i truchtem powróciły do jaskini, gdzie już spotkały ojca. Wyglądało na to, że chciał pomóc dziewczynkom, dlatego starsza bez słowa podsunęła mu posegregowane kolory, które rodzic mógł zrobić na formę płynnej papki, ba, nawet sam dodał trochę wody na siłę własnej intuicji. Wkrótce obie siedziały przed miseczkami z kolorowymi płynami oraz leżącymi gotowymi skorupkami z ich fragmentami.
- Biorę fioletowy i czerwony - orzekła zdecydowanym głosem Shori.
- Zielony i żółty - dodała druga. - Biała kreda do spółki.
- Stoi.
Bez dłuższej wymiany spojrzeń, obie zaraz zaczęły malować skorupki leśnych ptaków. W przypadku młodszej ruchy były znacznie wolniejsze, gdyż miała wrażenie, że nieco mocniejszy ruch z jej strony i takie jajko lub jego kawałek zaraz ulegnie rozbiciu na części bardziej niż pierwsze i drobniejsze. Chmureczka za to śmigała z ubarwianiem na weselsze kolory. Nie zajęło im to dużo czasu z uwagi na nagromadzoną ilość sekcji jajek. Odłożyły wszystkie ostrożnie na bok, żeby sobie spokojnie mogły wyschnąć, by zaraz dorwać się do kwiatów o długich łodygach, które przyniosły w drugiej turze znoszenia niezbędnych rzeczy do rodzinnej jaskini. Ciemna waderka od razu wykazała gest poddania się, ponieważ dobrze zdawała sobie sprawę, że jeśli zabierze się za plecenie wianków, to tylko spowolni je w pracy. Chmureczka zdawała sobie z tego sprawę, dlatego podsunęła jej pomysł na rozpoczęcie układania kolorowych sztuk o znacznie krótszych łodyżkach po jaskini wedle jej uznania i weny twórczej, tym samym biorąc na siebie wykonanie kilku wianków. Na te czynności poświęciły niespełna kwadrans, młodsza właśnie kończyła ustawianie roślinek za wyjściem z jaskini, kiedy druga westchnęła głośno i radośnie po zakończeniu spinania ostatniego, większego wianka.
- Chwila przerwy? Jajka chyba powinny być już suche — te słowa propozycji padły od Shori w trakcie odkładania na bok ostatniej sztuki.
- A co nam jeszcze zostało? - Zapytała się Sini, która wychyliła się głównie głową zza wyjścia z jaskini.
- Porozkładanie tych jajeczek i posprzątanie. To byłoby na tyle z naszej strony - odpowiedziała jej starsza siostra.
- To chyba nie ma sensu robić sobie teraz przerwy? Jeśli teraz dokończymy, to jeszcze szybciej będziemy mogły dołączyć do poszukiwań na jajka - zauważyła bezskrzydła, co tylko wywołało zastrzyk energii u Chmureczki, tym samym doskoczyła do tych pokolorowanych sztuk, by zaraz nieco głośniej przekazać informację o ich wyschnięciu. Chyba nie trzeba mówić, że zaraz obie wspólnie zajęły się dekorowaniem nimi rodzinnego wnętrza?
Obie pracowały z miłymi uśmiechami na pyszczkach, żeby zaraz przejść na ustawianiu kilku większych wianków o ściany a te mniejsze czekały na całą rodzinę, aby sobie przywdzieli na własne głowy. Wielbijmy siostrzane mentalne kontaktowanie się, inaczej nie dało się wytłumaczyć ich niemego zgrania się i wykonywania zadań. Pozostawało tylko czekać na przybycie męskiej części rodziny i posprzątanie barwników po jajeczkach.
- Oj, Sini... - niemal zaśpiewała, ale na pewno zawołała melodyjnie Shori.
Szukana zdążyła się obrócić idealnie czasowo, aby zostać lekko opryskaną naturalną fioletową farbą po pyszczku. Zamrugała zaskoczona na to działanie, jednak uśmiechnęła się z nutą przebiegłości i sama chwyciła żółty barwik, który znajdował się najbliżej niej w celu obrzucenia starszej dla zabawy. Zaśmiała się cicho, widząc jej szok wymalowany na pyszczku.
- No co? Sama zaczęłaś - powiedziała niewinnym tonem, chociaż lekko widoczne ogniki w jej oczach zdawały się mówić zupełnie zgoła co innego.
Shori uśmiechnęła się szeroko i chwyciła oba naczynia z farbkami, tak samo postąpiła druga z sióstr ze swoimi. Zdążyła złapać w ogon kilka sztuk białej kredy, nim zaczęła uciekać od Shori z cichym piskiem a tamta ze śmiechem. Ich zabawa we dwie była dosyć łatwa do przewidzenia: zaczęły się obrzucać kolorami w wersji ciekłej, radośnie przy tym śmiejąc się i piszcząc. Kiedy cały asortyment broni im się skończył, padły zdyszane i dalej roześmiane na sam środek jaskini, która teraz wyglądała jak pracownia najprawdziwszego rodowitego artysty. Nie tyle, co same były pokolorowane, cała jaskinia, jej ściany, a nawet przygotowane przez nie ozdoby zostały zabarwione na kilka kolorów, które część nawet się zlewały ze sobą.
- To było cudowne - wysapała Chmureczka i ponownie wybuchła śmiechem. Młodsza zawtórowała jej ciszej.
- Efekt końcowy zdecydowanie zaskakuje - usłyszały głos taty, który właśnie wrócił do nich po wcześniejszej pomocy. Stanął nad nimi z uśmiechem. - Dobra robota. Tylko pamiętajcie to do jutra wieczora posprzątać.
- Naprawdę? Dzięki tato! - Zawołała biała nastolatka i przytuliła się do rodzica. Sini spoglądała na nich z delikatnym uśmiechem, ale widząc gest ojca, dołączyła do przytulenia.
- A teraz przemyślcie szybkie mycie. Chyba chciałyście wziąć udział w polowaniu na pisanki?
- Myślę, że można się bez tego obejść - namyśliła się ciemna i nałożyła na głowę Chmureczki wianek, który był przeznaczony dla niej. - Widzisz? Wygląda to ładnie i pasuje do święta.
- Siostrzyczko, jesteś genialna! - Shori wyraziła tymi słowami swój zachwyt i założyła pasujący wianek na głowę młodszej, a następnie zrobiła tak z ich rodzicem.
Trzeba było przyznać, że wianki zachlapane farbami na głowach równie pokolorowanych sióstr wyglądały pięknie.
Obie spoglądając na obecny stan jaskini i po chwili na siebie uśmiechały się szeroko i szczerze, gdyż wspaniale pełny widok ukazywał dobrą zabawę Shori z Sininen podczas ich wspólnej pracy przygotowawczej rodzinnego zakątka do wspólnych świąt. Kiedy ponownie spojrzały na siebie, tym razem wybuchły głośniej śmiechem.
- To my teraz biegniemy dołączyć do innych na poszukiwanie pisanek! - Zawołała z progu jaskini biała córka. - Wrócimy za jakiś czas! Sini, chodźmy!
- Siostro, zaczekaj! - Zawołała cicho młodsza, która jeszcze pozostawała w ramionach ojca. Zaraz dogoniła starszą i obie ruszyły do wspólnej zabawy.
Wróciły niedługo, bo po osiągnięciu przez słońce najwyższego punktu na niebie, Chmureczka radośnie obwieściła pomyślne łowy jajek. Sini potwierdzała jej słowa, gdyż znalazła o kilka jajek więcej, niż jej samej to się udało. Radosne nastawienia i emocje królowały do końca całego dnia, kiedy przyszedł czas na rodzinne świętowanie. Atmosfera była tak przyjemna i ciepła, że Sininen na zawsze zapisała sobie wspomnienia z tego dnia w sercu jako cudowne wspomnienie, które miało działanie podnoszące na duchu.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2051
Ilość zdobytych PD: 1025 + 50% (521 PD) Eventowy Booster.
Obecny stan: 3278

Od Sininen ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Poszukiwanie rudej kity )

Delikatny ciepły wiatr o słodkim zapachu dotarł do nozdrzy jeszcze młodej, acz dorastającej wadery, wdzięcznie przypominając o panującej porze roku, jaką była wiosna. Gdzie tylko nie spojrzała, tam życie rodziło się lub kwitło, słońce z każdym dniem coraz to bardziej pieściło ich futra swym ciepłem, niby zachęcając do psot. Widziała to w zasadzie po zachowaniu części członków watahy, a szczególnie po starszej siostrze, którą prawdopodobnie ogłada powstrzymywała od totalnego szaleństwa i śmiania się podczas radowania pogodą i odradzającym się światem.
Wydawać by się mogło, że wpłynie to w znacznie większym stopniu na obecne ciemne nastoletnie szczenię niż sam obecny zastały obrazek — chociaż cały czas poświęcała się wszelkim naukom, które ją pociągały, więcej przebywała na zewnątrz. Naturalnie, dalej stroniła się od większych skupisk wilków, jej introwertyczna osobowość była pewnego rodzaju odpowiedzią, podobnie było z wyraźną niechęcią do hałasów. Tym sposobem, Sininen siedziała na uboczu w otoczeniu drzew pogrążona w czytaniu zapisków, gdzie kilkanaście minut wcześniej zakończyła samotny trening o wschodzie słońca — świadczył o tym jeszcze przyspieszony oddech oraz wyraźniej błyszczące ciało od potu z oddziaływania gorąca. To był dobry dzień na przyswajanie wiedzy na otwartej przestrzeni, szczególnie z dala od innych w celu przebywania w kojącej ciszy, jedynie pozwalając na łagodne hałasy flory i fauny.
Spokojny zastały obrazek został, a jakże, przerwany przez czyjeś wtargnięcie w przestrzeń ciemnej. Zdecydowanie należało się zapytać, czy to nie było uczucie déjà vu?
- Sininen! - Donośny głos duszka wiatru o imieniu Kuki był powodem, dla którego szukana podniosła wzrok znad przerabianego materiału ze standardowym spokojnym wyrazem pyska. - Jest sprawa!
- O co chodzi? - Zapytała się istotkę, tym samym pokazując niejaki kontrast między nimi: Kuki wydawała się zatroskana i nawet podenerwowana, podczas gdy młoda wilczyca tak spokojna, jakby wszystko po niej ściekało. Niczym woda po kaczce, czy do czego mogłaby zostać w ten sposób porównana.
- Potrzebna twoja pomoc w trybie na już.
- Ale o co chodzi? Kuki, proszę cię, podaj szczegóły — lekko upomniała unoszące się światełko. Wydawało się na jej słowa nieco uspokoić, ponieważ zawisło w powietrzu na kilka sekund w całkowitym bezruchu.
- No więc jesteś potrzebna komuś w odnalezieniu kogoś i pomocy przy jakimś takim ważnym wydarzeniu?
- ... Przepraszam, co? - Odezwała się po chwili. - Czemu mówisz pewnego rodzaju kodem? Przecież sama mówiłaś, że tylko ze mną na tych terenach możesz się komunikować.
- A idź, nie dasz się nacieszyć — Kuki wydawała się nieco obrażona, ale kiedy się zaśmiała nieco, było widać, że część stresu z niej zeszła. - Inaczej zrobimy. Chodź, musisz kogoś poznać. Ten ktoś pilnie potrzebuje wsparcia od ciebie!
- Dlaczego?- Zapytała podczas podążania za duszkiem.
- Bo tylko ty widzisz duchy wiatru i mogę się założyć, że istoty powiązane z nim również. - Tylko tyle mogła uzyskać od nieco zarozumiałego wówczas stanu po zwycięstwie od Kuki. Młoda wilczyca uniosła delikatnie brew na usłyszenie tej wiadomości. - Zaraz zrozumiesz.
- Pewnie tak. - Sininen lekko westchnęła przez to utrzymywanie tajemnicy, całkiem niepotrzebnie. Mogła tylko liczyć, że zaraz szybko się dowie, o co całe to zamieszanie.
Nie szła długo, jak mogłaby zakładać, samo miejsce docelowe okazało się niemal rzut kamieniem, maksymalnie dziesięć minut tempem spacerowym. Na miejscu dane było jej zobaczyć kilkoro znanych jej duchów wiatru oraz niemal latającego po ziemi małego zajączka, który był niesamowicie olśniewająco biały na futrze, jednak na grzbiecie miał zamocowany koszyk z barwnymi jajkami. Prawie rozpaczliwie przemieszczał się w sposobie szybkości od jednego kąta lub duszka do następnego. Zając ze stanowczą nadpobudliwością?
- Jesteście w końcu — inny bliski duszek odetchnął z ulgą na dostrzeżenie przybycia szukanej dwójki. Wypowiedziana kwestia przykuła uwagę wszystkich zebranych.
- O co chodzi? - Sininen zapytała spokojnie, szybko rozglądając się po zastałym towarzystwie.
- Powiem to w dużym uproszczeniu: Zajączek Wielkanocny potrzebuje twojej pomocy przy Wielkanocy — odpowiedź została podana przez tego samego duszka.
Wilczyca nawet się nie wzdrygnęła w trakcie uświadamiania sobie, że święto wielkanocne kompletnie wypadło jej z głowy i właśnie docierało to do niej z potężną siłą. Zaraz, czy ojciec jej wspominał? A może nie? Ale przecież coś było w jaskini mówione o świętach niedawno, sama Shori chyba wzięła na siebie dekorowanie jaskini... To było na to?! Nie mogła wprost uwierzyć, musiała być przy tym! Pewnie była pogrążona wyjątkowo głęboko w czytaniu, ewentualnie musiała mocno spać po wykańczającym dniu. Nie dała jednak po sobie tego poznać.
- Wiewiórka Wielkanocna przepadła bez wieści, a Zajączek odchodzi od zmysłów. Na dodatek z tego wszystkiego stracił farby do malowania jajek. - Kuki dodała cicho, aby wiadomość dotarła tylko do uszu przybyłej.
- No dobrze, ale co ja mam z tym wspólnego?
- Kuki pewnie mówiła. Jako jedyna widzisz duchy wiatru, więc niejako Zajączka i Wiewiórkę też możesz dostrzec. Możemy liczyć jedynie na ciebie w tej sprawie. - Wtrącił inny zaprzyjaźniony duszek.
- Więc chodzi o znalezienie Wiewiórki i uzyskanie nowych farb? Dobrze rozumiem wasz tok rozumowania? - Kto pyta, nie błądzi, dopytać się nie zaszkodzi.
- Tak!
- Proszę, pomóż mi - nieskazitelnie biały Zajączek znalazł się przed nią z błaganiem wypisanym w oczach. Nawet nie musiał tego mówić, jego oczy dosłownie świeciły się rozpaczliwie za wsparciem w całej zaistniałej trudnej sytuacji.
Jedyna obecna wilczyca rozejrzała się po zebranych znanych jej duszkach i na Zajączka Wielkanocnego przed nią. Czy mu wierzyła? Oczywiście. Przecież magia to nie jest nic nadzwyczajnego na świecie, sama była tego pewnego rodzaju książkowym przykładem, zwłaszcza w kwestii posiadania pary skrzydeł w oryginalnej formie. Dopisać do tego możliwość widzenia i przyjaźń z duchami wiatru. Wypisz wymaluj jej opanowanie.
- Kiedy i gdzie ostatnio ją widziałeś? - Zapytała się po kilku sekundach uszatego. Natychmiast podniósł oczy i jednocześnie wzrok na nią.
- Jeszcze dwie godziny temu wchodziliśmy na tereny waszej watahy, to rozmawialiśmy... Potem się rozdzieliliśmy, chcieliśmy na maksymalnie pięć minut, przysięgam! Myślałem, że coś ją spowolniło, może zobaczenie ładnych kwiatów czy coś. Dopiero jak nie było żadnej reakcji na moje nawoływania jej to...
- Zacząłeś panikować - Kuki go wdzięcznie wyręczyła.
- Szukałeś jej? - Sini całą uwagę poświęciła Zajączkowi.
- Próbowałem, ale to nie moje tereny... Zacząłem szukać pomocy...
- To nie był wcale głupi ruch - kiwnęła lekko głową wadera. - W porządku, pomogę w poszukiwaniach.
- Naprawdę? Dziękuję! Ratujesz tegoroczną Wielkanoc! - Zajączek zaczął podskakiwać z tej nagłej euforii.
- Mogę liczyć na wasze wsparcie? - Tym razem Sini zwróciła się pytaniem do przyjaciół duchów. - Możecie mi wskazać większe miejsce bogate w owoce lub barwne kwiaty? Najwyraźniej potrzebujemy załatwić nowe barwniki po znalezieniu Rudej Kity. Powinniśmy dać radę po połączeniu sił. Tylko powiedzcie, gdzie jest więcej owoców i roślin.
Nawet ją zaskoczyła fala zaangażowania od dusznych przyjaciół, zaraz wszystkie zebrane się rozdzieliły w powietrzu i już ich nie było. Pod tym względem samica uważała się za mającą spore fory z uwagi na możliwość widzenia takich istot wraz z Zajączkiem i pewnie Wiewiórką oraz przyjaźnienie się z nimi. Widząc ogromną chęć współpracy w celu ratowania tegorocznej Wielkanocy, sama też nie traciła czasu. W jednej chwili przemieniła się w prawdziwą formę i ruchem skrzydła dała znać Zajączkowi, by wskoczył na jej własny grzbiet. Po uczynieniu tego z wyrazem wdzięczności w oczach natychmiast wzbiła się w powietrze na odpowiednią wysokość, tym samym Zajączek mógł odtworzyć trasę ostatniego spotkania z kompanką, a Sini nie była aż tak rzucająca się w oczy innych członków watahy.
- Tam! Rozdzieliliśmy się, przy tamtym dębię! - Zajączek wskazał na dosyć spore drzewo, które rozmiarami się wyróżniało spośród innych wokół i dalszej okolicy. Zdecydowanie dobry punkt orientacyjny, mogła to przyznać z czystym sumieniem. Sini od razu zniżyła lot i już gładko wylądowała. Cieszyła się, że umiejętności poprawiły się do nawet zadowalającego poziomu, a nie był to jeszcze koniec.
- Poszła w tamtą stronę, prawda? - Zapytała się, wskazując na prawo po uprzednim rozglądaniu i wdychaniu jakiś innych zapachów dla wychwycenia szukanego celu. Po uzyskaniu potwierdzenia natychmiast ruszyli spokojnym, acz szybszym tempem. Zajączek panikował, ale Sini sprowadzała go do parteru nerwowego, sam przy tym się zastanawiając, co tu u licha mogło zajść.
Nastoletnia wilczyca bardzo uważnie badała wzrokiem zastałą okolicę w celu wychwycenia, czy miał miejsce jakiś wypadek, ale szczęście pod tym względem im sprzyjało. Mogła odetchnąć z ulgą — nigdzie nie było żadnej krwi. Z drugiej jednak strony dalej pozostawał niepokój na duszy co do losu Wiewiórki Wielkanocnej. Wyglądało to dobrze i jednocześnie kiepsko dla samego Zajączka, który nie odstępował Sini w jej nabytej formie.
Dokładnie w tej samej chwili, kiedy uszaty miał pisnąć rozpaczliwie z wyrażeniem strachu o przyjaciółkę, wadera dostrzegła mały szczegół i tym samym przykazała mu o zachowanie ciszy. Po podejściu bliżej faktycznym niepasującym elementem okazał się kawałek pnącza, będący wyraźnie oberwanym od głównej części roślinnej. Tego na pewno nie było wcześniej, jak na łapie wyglądało na świeższe zerwanie. W następnej chwili poczuła delikatny zapach, który wydawał się znajomy i jednocześnie mieszanką kilku specyficznych składników. Instynkt podpowiadał jej, że powinna się teraz pospieszyć, a ponieważ nigdy ją nie zawiódł, zaraz pozwoliła się kierować intuicji.
- Mam złe przeczucia - Zajączek powiedział cicho po wskoczeniu ponownie na wilczy grzbiet. Nie odpowiedziała mu nic na to podzielenie się uwagą. Powiedziała mu cicho o zachowaniu ciszy i niewychylaniu się zza jej głowy. Po kilku sekundach niemal wydawało się czuć zmianę powietrza wokół wilczycy niby chłodne opanowanie. Ktoś spoza kręgu mógłby rzucić, że nadciąga śmierć po analizie panującej atmosfery lub nawet inne uwagi w podobnego sortu skojarzeń. Chyba nawet pojedyncze łodygi opadły na glebę. Spokojnym, acz pewnym krokiem skierowała się ku niepozornej dziurze między starymi drzewami kawałek dalej.
Spodziewała się różnych obrazków po wejściu w wydrążoną niewielką pieczarę, ale na pewno widok związanej Wiewiórki nad paleniskiem i wolno obracaną na rożnie nie był tym najbardziej zakładanym. Tym bardziej obecność całkowicie obcego wilka we wnęce. Sininen natychmiast poczuła przymus pozbycia się intruza i uratowania stworzenia od losu upieczenia.
- Co tu robisz? - Zapytała się swoim normalnym tonem, ale z taką mocą autorytetu, że obcy wzdrygnął się i od razu wycofał do tyłu. Wyglądał na starszego od niej tak swoją drogą, jednak aura wytwarzana przez nią musiała go przytłaczać, podświadomie czuła to.
- Ja tylko regeneruje siły. Zjem i zaraz znikam z twojego terenu - powiedział szybko po zauważeniu jej obecności. Samica lekko wysunęła głowę do przodu.
- Nie. Zostawisz wiewiórkę i w tej chwili opuścisz tę pieczarę - siła przekazu w głosie była tak wpływowa, że obcy osobnik tylko pokiwał głową. Zaraz jednak zaprzeczył jej ruchem.
- Dlaczego? - Starał się przejąć dominację w rozmowie, ale nie przewidział, że młoda wykona spojrzenie matki, które potrafiło wywołać dreszcze na karku.
- Zasady watahy - powiedziała spokojnie, chociaż powietrze znacznie się ochłodziło wokół niej. Basior zaraz sprawnie opuścił lokację i to szybkim krokiem, chyba nawet po wyjściu zaczął biegnąć, by być jak najdalej. Mamusia z pewnością byłaby dumna.
- Cała jesteś?! - Zajączek zaraz dopadł do jeszcze skrępowanej Wiewiórki. Zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć, Sini przecięła pnącza i tym samym oswobodziła ją.
- Nie wyglądasz na ranną.- Powiedziała wilczyca po sprawnym obejrzeniu jej postaci. - Co się stało?
W jednej chwili właścicielka rudej kity zagotowała się, że niemal jej skóra była równie czerwona co barwa jej futra.
- Ten łajdak! Zaczęłam układać pisanki do zebrania między korzeniami drzew, kiedy nagle coś mnie chwyciło. Patrzę, a tu on! Od razu mnie związał i zaczął rozpalać ognisko. Jego głód był namacalny w spojrzeniu - dodała podenerwowanym tonem po wcześniejszym wybuchu, które dosłownie brzmiało w jej wykonaniu jako wysokie popiskiwanie. Aż głowa bolała po usłyszeniu kilku słów. - Ale nie, nie zdążył nic innego zrobić... Zajączku i ty nieznana mi panienko, uratowaliście mnie!
To, co zaraz nastąpiło, to wpadnięcie sobie w ramiona przez małe istoty i niemal przekrzykiwali się w formie wyrażania zaniepokojenia oraz ulgi. Dopiero po kilku minutach przypomnieli sobie o obecności wilka, przez co zwrócili się ku niej.
- Podobno potrzebne nowe barwniki do jajek, prawda? Chodźmy, duchy wiatru chciały pomóc - powiedziała tylko tyle i wyszła z małej wnęki. Dwójka pozostawiona w tyle zaraz podążyła jej śladami.
- Wystarczą nawet dwa kolory, poradzimy sobie z resztą - zapewnił ją Zajączek.
Dokładnie w tej samej chwili, Kuki przyleciała i zaraz dała znać, by iść za nią. Nie musiała nic mówić, Sini sprawnie chwyciła oba zwierzątka na swój grzbiet i ruszyła truchtem za duszkiem, by zaraz zmienić swoje tempo przemieszczania się w bieg. Po kilkunastu minutach dotarli na znacznie odleglejszy zakątek, który był bogaty w dary natury. Drobne owoce leśne, kwiaty, nawet mech... Było w czym wybierać. Wiewiórce niemal się oczy zaświeciły.
- Zrobić z tego papkę i możemy działać Zajączku! Nadrobimy stracone zapasy!
- Tylko chodzi o zrobienie z nich formę płynną? W porządku - Sini powiedziała bez stresu, po czym szybko ciachnęła fioletowe kwiaty, podobnie jak jagody z krzaku czy agrest nieopodal.
To najwyraźniej Zajączek był odpowiedzialny za tworzenie barwników, gdyż zaraz dopadł do leżących darów lasu i począł pracować nad nimi w pocie czoła. Wiewiórka zaraz ruszyła mu z pomocą, podobnie jak sama Sini. Gdy po długim czasie mieli gotową dużą ilość kolorów dla jajek, para zwróciła się do waderki, która na pewnym etapie ujawniła im swoje imię.
- Sininen, nawet nie wiesz, jak bardzo jesteśmy ci wdzięczni. Mamy u ciebie ogromny dług za okazaną pomoc! Czy jest coś, co mogliśmy zrobić, chociaż w niewielkim rewanżu? - Wiewiórka musiała zapytać o tą kwestię, pewnie ją już dręczyła.
Wspomniana zastanowiła się chwilę przed odezwaniem się.
- Nie potrzebuję niczego. Chociaż... Gdybyście mogli podłożyć w okolicę mojej rodzinnej jaskini jajko w stokrotki dla starszej siostry, to byłabym rada.
- Jedno? Masz u mnie zapewnione co najmniej tuzin! - Zawołał Zajączek znad sprawnego i szybkiego malowania partii jajek. - Sam je porozkładam przy twoim domu, to będą wyjątkowe pisanki!
- Czy mogę wam jeszcze jakoś pomóc? - Zapytała się grzecznie pilnie pracującą dwójkę. Jednogłośnie odpowiedzieli jej przecząco.
Jeszcze trochę obserwowała ich pracę w pocie czoła z powodu niemożliwości dołączenia się w ten opracowany rytm. Byli spokojni: pozostawali niewidoczni dla innych par oczu, zatem istniała bardzo mała szansa, że ktokolwiek odkryje prawdę o legendarnym Zajączku i Wiewiórce Wielkanocnej, czym są karmione małe szczeniaki. Nie będą wiedziały, że te postacie są prawdziwe i naprawdę opiekują się świętami wielkanocnymi. Sini poznała i wiedziała swoje, czuła przy tym delikatne ciepło gromadzące się w sercu.
Z chwilą pożegnania się i opuszczania tej dwójki, na jej pysku gościł wyjątkowo ciepły uśmiech. Pewna starsza waderka na pewno padnie z wrażenia i zachwytu po natrafieniu na pisanki w stokrotki, tego była absolutnie pewna.
Wielkanoc jest z całą pewnością fantastycznym świętem, który cieszy szczeniaki i dorosłych, każdego nieważne w jakim przedziale wiekowym. Tegoroczne wydawały się jeszcze bardziej radosne niż poprzedzające. Pozostawało czekać na finał.

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2311
Ilość zdobytych PD: 1155 + 50% (577 PD) Eventowy Booster.
Obecny stan: 1732

Od Naharys'a ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Poszukiwanie rudej kity )

Słońce wyszło zza wschodniego horyzontu, ozłacając dolinę swymi promieniami - nadszedł ranek, a wraz z nim obietnica do spełnienia. Szczeniaki były już nastolatkami, prawie wchodziły na drogę ku dorosłości, ale dla Naharys'a zawsze będą najważniejszymi skarbami. Sininen, Shori i Ereden zawsze chcieli zobaczyć, specjalnie na okazję dzisiejszego święta, Wielkanocną Wiewiórkę. Właśnie dla takich powodów, warto mieć własne latorośle - na ciężkiej drodze, ku ich wychowywaniu i szlifowaniu charakteru, ujrzeć też wyraz ich uśmiechniętych pysków. A u siebie satysfakcję ze spełnienia rodzicielskiego. Jesteście jednak sobie w stanie wyobrazić, jak trudny i męczący był ten początek? Nie przypuszczał, że na tę okazję, Rene odwoła obowiązek treningu, na czas świąt, a co oznaczało? Ranek i przedpołudnie spędzone na bezkarnym spaniu w najlepsze, będąc zakopanym pod stertą ciepłych futer w wygodnym łożu - ale jak tu spać, gdy tu szczeniaki wariują? Tak więc, Naharys będzie musiał sobie odmówić tak rozkoszną przyjemność - Wstał więc, przeciągnął się leniwie i długo, aż w kręgosłupie strzeliło, po czym spojrzał po kolei na swoje szczeniaki.
- Zjemy coś na śniadanie i pójdziemy znaleźć tę waszą wiewiórkę - powiedział z uśmiechem Naharys.
- Ale z okazji tego dnia, nie wolno nam krzywdzić żadnej istoty, tato! To święto ma prawo obchodzić każdy z nas. - zauważyła Shori.
- Dlatego więc zrobiłem drobny zapas jedzenia, jeszcze przed Wielkanocą. Chcecie mieć okazję, aby spotkać Wielkanocną Wiewiórkę? Siadajcie więc do śniadania i ruszamy w drogę. Zjedli więc we czworo porządny jeleni udziec, a całokształt posiłku uzupełnili bogatymi w witaminy owoce - Ereden bardzo lubił gruszki i pod koniec każdego dnia, znosił kilka do jaskini, zupełnie jakby był od nich kompletnie uzależniony. I tak z pełnymi brzuchami i dobrymi humorami, czwórka wilków wyłoniła się z cienia jaskini, aby na własne oczy powitać poranek. Shori i Sininen rozpostarły swoje skrzydła, oznajmiając że spotkają się na miejscu, przy wysokim buku, nieopodal Clairière Verte. Naharys sam nie wiedział, czy to dobry pomysł, bowiem był zdania, że rodzina powinna trzymać się razem - wszystko może się wydarzyć. Jednak ostatecznie zgodził się i nie pozostało mu nic innego, jak wraz z synem, ruszyć we wiadomym kierunku. Podobno to właśnie pod tym buczkiem, dojdzie do następnego pojawienia się Wielkanocnej Wiewiórki! Ereden był ciekaw tylko jednej sprawy - czy uda się mu ją schwytać!
Nic raczej nie zapowiadało naszym bohaterom, że stanie się coś niespodziewanego. Słońce wysuwało się powoli ku najwyższemu punktowi na niebie, które zasnute puchatymi chmurami, wydawało się równie szczęśliwe. Nie zapowiadało się nawet na delikatny deszcz, a z południa zaś parł powoli łagodny wicherek. Dało się wraz z nim wyczuć przeróżne zapachy lasu, rozkwitniętego lasu, bowiem niedawno oficjalnie nastało lato. Naharys niezbyt wspaniale znosił tutejsze upały - wilk, taki jak on, był wychowywany na północy, czyli tam, gdzie klimat jest surowy i wyjątkowo wietrzny. Tam zimy są długie i bezwzględne, a wiosny zaś krótkie i niezbyt rozpieszczające. Sam już wyobrażał sobie, że wraz z synem, przedzierają się przez grubą warstwę przyjemnie zimnego śniegu. Miewał też taki przypadek, który przytrafił się mu w tej watasze, kiedy dolina pokryta była śnieżną kołderką - To wszystko stało się za sprawą zakładu ze swoim przyjacielem Atrehu (wydarzenie z eventu Bożonarodzeniowego). Cały konkurs polegał na tym, kto ulepi wyższego i większego bałwana - mimo gorliwego doppingu ze strony Shori, niestety przegrał, lecz czy owa porażka musiała wiązać się z czymś nieprzyjemnym? Zaliczył kąpiel w przeręblu, a minę przyjaciela, która mówiła sama za siebie, zostawił sobie na deser.
~ Jak to jest możliwe? Jak on to wytrzymuje? - zdawał się mówić.
Z jego własnych rozmyślań wyłonił go głos Ereden'a, oznajmiając że są już niedaleko - słychać było, jak tkwi w jego głosie ekscytacja i pewien rodzaj radości. Z kształtującym się uśmiechem pod nosem, Naharys sprężył ruchy, omijając przydrożne krzewy, rosnące w towarzystwie wilczomleczy i jaskółczego ziela. Wzniósł się na szczyt grzbietu, porośniętego wysoką trawą wzgórza i spostrzegł wspomniany wcześniej samotny buczek, przy którym czuwały już dwie wadery. Sininen i Shori, widząc nadchodzących basiorów, pomachały im radośnie.
- I jak? Wiewiórka jeszcze się nie pojawiła? - zapytał Naharys, gdy wraz z Ereden'em po jego prawicy, zszedł z wysokiego wzgórza.
- Jeszcze nie. Czekamy tutaj już od kilku dobrych minut. Powinna zaraz pojawić.
- A gdy to się stanie, w końcu uda mi się ją złapać! - dopowiedział z szerokim uśmiechem Ereden.
- No, to życzę powodzenia! Podobno ta wiewiórka nie jest tylko głupim gryzoniem, za jaką ją uważasz! Pryśnie Ci sprzed nosa, zanim zdążysz pomyśleć o świętach! A ja wtedy Cię stłukę, jeśli przez ciebie ominie mnie okazja, aby ją spotkać! - odparła z udawaną grozą Shori. Ereden, jak to on, wywalił złośliwie jęzor i pomachał nim przed oczami przybranej siostry, na co ona kłapnęła pyskiem, jakby próbowała go przytrzasnąć zębami.
- No już, już... myślę, że po prostu ma jakieś specjalne zadanie do wykonania - odparł spokojnie Naharys, siadając między Shori a Ereden'em. - Poczekajmy na spokojnie.
Mijały im sekundy, a potem minuty przed nosem, chwile dłużyły się niespodziewanie, a nawet można by rzec, że zastała ich godzina, a Wielkanocnej Wiewiórki, jak nie było, tak nie ma. Naharys zaniepokoił się tym faktem, a wraz z nim, jego podopieczni; Ereden rozglądał się na wszystkie strony, jakby chciał wypatrzeć choćby ślad po rudym ogonie gryzonia, a wadery wymieniały między sobą zmartwione spojrzenia. Naharys, zastanawiając się przez chwilę, zaczął mimowolnie drapać się w podbródek. Co też mogło się przytrafić? Każdy bowiem wiedział, że tegoroczne święto Wielkanocy, nijak nie może obejść się bez niej.
- Tato, co się mogło stać Wiewiórce? - zapytała zmartwiona Shori.
- Wiesz... mam nadzieję, że nic złego, skarbie - odparł pokrzepiająco Naharys, po czym zerknąwszy na wysoko rosnącego mniszka, zerwał go i podarował przybranej córce - Wiesz, może wiewiórka potrzebuje nieco czasu, aby się pojawić, tak jak tego potrzebował ten kwiat. Cierpliwości, a doczekacie się spotkania z nią.
Jednakże tyle czasu już stracili, że sam zaczął wątpić we własne słowa. W końcu Naharys wstał, lecz do końca nie wiedział sam, co miałby w tej sytuacji zrobić. Szczeniaki wpatrywały się w niego z oczekiwaniem w oczach - Shori wręcz z nadzieją, że Naharys ostatecznie wpadł na jakiś pomysł. Onegdaj znalazłby sposób, bo zawsze polegał na słuszności swych pomysłów, bądź intuicji, ale teraz było inaczej. Odwróciwszy się w stronę szczeniąt, odparł dość smutno.
- Być może Wiewiórka nie pojawi się w tym miejscu. Może trzeba szukać gdzieś indziej? - Teraz nie przychodziło mu nic innego do głowy, jak dalej podtrzymywać w nich pokrzepienie i nadzieję - W końcu ją znajdziemy. Możemy ją wyczuć w powietrzu! Chodźmy zatem - w tonie starał się być przekonującym. Z drugiej jednak strony odczuwał pewne wątpliwości, co do przebiegu ich planów. ~ Naharys, do cholery! Obiecałeś im pokazać tego cholernego gryzonia! Weź się w garść i ruszaj! Dasz radę, zawsze dajesz! - zganił siebie w myślach, jednocześnie próbując podnieść się na duchu. Nie przypuszczał, że tak łatwo dosięgnie go uścisk zwątpienia. ~ Dasz radę, zawsze dajesz! - powtarzał sobie bez ustanku. Ja zapewne dałbym za wygraną już dawno temu, lecz dla Naharys'a, porażka nie wchodziła w grę. Wiele w życiu przeszedł i dotąd odnosił tyle zwycięstw (co prawda, zdarzały się porażki, ale z dumą je znosił) i nie pozwoli na to, aby pokonała go jakaś wiewiórka! Niedoczekanie losu. Akurat, jeśli mowa o losie, to z goła uśmiechnął się do basiora, bowiem na swej później drodze spotkali dość osobliwą postać. Zając zastrzygł swymi wysokimi uszami, uniósł wysoko głową znad wysokiej trawy, ściskając w łapkach dziwny wiklinowy koszyk. Normalnie Ereden rzuciłby się za nim w pogoń, gdyby nie odstraszył go fakt, iż... ten zając potrafił mówić!
- Nie rzucajcie się na mnie! - zawołał zając, unosząc wysoko łapki, gdy Ereden przymierzał się do skoku - Jestem zającem Wielkanocnym!
Ereden zahamował gwałtownie, wyraźnie zaniepokojony dziwnym zachowaniem "zwierzyny" która powinna skończyć, jako obiad dla wilków. Młody podszedł ostrożnie do uszatka, obwąchał dokładnie, po czym odsunął się nieufnie, obrzucając zająca szorstkim spojrzeniem. Co innego wadery - dziewczynki powitały zająca szerokimi uśmiechami, wzdychając przy tym uroczo. Shori była nawet gotowa pobawić się z zajączkiem, lecz zwierzę odmówiło uprzejmie, a żeby zrekompensować swój nietakt, złożył krótki pocałunek na łapie wadery.
- Potrzebuję waszej pomocy - pisnął zajączek - wszędzie szukam mojego przyjaciela, Wiewióra! To znaczy... Wiewiórkę Wielkanocną. Miałem się z nim spotkać w tym miejscu, lecz czekam już ponad godzinę, a jego jak nie było, tak nie ma. Podejrzewam, że coś musiało się mu stać.
~ A jednak moje obawy były słuszne - mruknął w myślach Naharys.
- Wiesz, kiedy ostatnio widziałeś swojego przyjaciela? - zapytał Naharys, podchodząc bliżej Zająca. Uszatek podrapał się w czubek swej głowy, marszcząc twarz w grymas intensywnego rozmyślania.
- Hmmm przed świtem. Wiewiór powiedział, że przed nadejściem ranka musi jeszcze coś załatwić i powiedział, abym przed południem poczekał tutaj na niego. Zaczynam się martwić. Dzisiejsze święta bez niego, nigdy nie będą takie same, jak wcześniej.
- A co niby taka wiewiórka robi? - zapytał Ereden hardo.
- Jest nieodłączną częścią tych świąt! Gdyby nie Wiewiór, sam nie dałbym rady obdarować wielu tymi kolorowymi pisankami! - odpowiedział żywo królik, unosząc przy tym wysoko swój wiklinowy koszyk, aby zaprezentować pokolorowane kurze jajka - Sam w jeden dzień nie dam rady wypełnić tego zadania. Proszę, pomożecie mi go odszukać?
- Tato, proszę zgódź się! - odezwała się z wyskoku Shori - nie możemy pozwolić, żeby te święta zostały stracone! Ja i Sininen ruszymy w poszukiwania z powietrza.
- A ja i ty, tato, moglibyśmy poszukać wśród zarośli - dopowiedział Ereden.
Naharys natomiast nakreślił pod nosem poważną minę i spiorunował swe potomstwo znaczącym wzrokiem.
- No tak, zabieracie się za poszukiwania, ale nie mamy nawet pojęcia, od czego zacząć - rzekł spokojnym tonem, ale nawet głuchy wyczułby w nim nutkę powagi. Te słowa momentalnie sprowadziły szczeniaki z powrotem na ziemię. Kiedy emocje między nimi nieco przygasły, Naharys zwrócił się do Wielkanocnego Zająca.
- Gdzie dokładnie widziałeś się z wiewiórką?
- Chodźcie, zaprowadzę was! - odparł uradowany zając, unosząc wysoko uszy, po czym prężnymi skokami, pokicał w stronę Golden Grove, oczywiście zachowując przy tym odpowiednie tempo, aby prowadzone przez niego wilki zdołały dotrzymać mu kroku. Kiedy dotarli na miejsce, ich oczom ukazał się takowy widok; Porozrzucane na wszystkie strony i porozbijane na dnie niewielkiego jaru kolorowe jajka, skorupki walały się wśród uschniętych liści, które wiatr zgromadził z poprzedniej jesieni. Niedaleko nich, w cieniu jednego z ostrokrzewów leżał samotnie pęknięty wiklinowy koszyk. Cała ta sytuacja wprawiła Wielkanocnego Zajączka w niemałe zmartwienie.
- Coś musiało się mu stać - stwierdził po chwili uszaty.
To "coś" to zbyt wiele powiedziane, pomyślał Naharys, gdy zbliżył nos do jednej z popękanych skorupek pisanki. Woń podpowiedziała mu, że została ona zmiażdżona przez łapę... obcego wilka.
~ W okolicy panoszą się wilki - pomyślał zaniepokojony basior, gdy wyczuł w powietrzu więcej zapachów ~ Nie rozpoznaję ich po zapachu... ogólnie, jedynie co mi przychodzi do głowy, to to, że mogą być z tego jakieś kłopoty. I tak, z rodzinna wędrówka, zamieniła się w akcję poszukiwawczą, a w dodatku niezbyt bezpieczną. Z takowymi myślami, zwrócił się do szczeniaków.
- Ereden, dziewczynki, chciałbym, abyście posłuchali mego polecenia i udali się bezpiecznie do jaskini. Tam poczekacie na mnie...
- Ale tatooo! - zawołali chórem zawiedzone szczeniaki - Chcemy z tobą!
- Bez dyskusji - odparł zdecydowanie Naharys - to zbyt niebezpieczne. Nie mogę Was narażać bez potrzeby.
Ereden jednak nie zamierzał oddać kości tak łatwo, bowiem tupnął łapą i powiedział.
- Po to nas trenujesz, abyśmy sobie radzili w takich sytuacjach. Za niedługo dorośniemy; Ja stanę się paladynem, Sininen strategiem, a Shori szpiegiem, niebezpieczeństwo będzie czyhać na każdego z nas. I dalej będziesz posyłał nas do jaskini i kazał bezsensownie czekać? Wybacz, tato, ale to trochę dziwne.
Naharys miał już odwarknąć, ale z drugiej strony, nieczęsto przyznawał synowi racji, ale tym razem jego argument był mocny. Troska i strach o bezpieczeństwo swych pociech sprawiły, że przestał patrzeć na fakt, że niedługo będzie świadkiem, jak wkraczają na drogę ku dorosłości. Ku przeznaczeniu. Przyjrzał się im jeszcze raz; Sininen, taka młoda i piękna, jak jej matka, ale po jej oczach można stwierdzić, że to waderka, którą nie da się tak łatwo owinąć wokół palca. Shori była taka delikatna, a zarazem twarda, twardsza od najbardziej wyważonej stali. Ereden zaś, zapalczywy i buntowniczy, ale też bardzo silny oraz nieustępliwy - dosłownie, jakby był kopią mnie, pomyślał z uśmiechem Naharys. Jego oczy już same za sobie mawiały, że wyrósł on na dobrego wojownika.
- No dobrze, zostaniecie ze mną, ale pod jednym warunkiem, który musicie bezwarunkowo spełnić - zgodził się Naharys, jednocześnie szczypiąc nastolatków stanowczym spojrzeniem.
- Pewnie, jakim? - zapytała Sininen.
- Będziecie wykonywać moje rozkazy i polecenia bez żadnych "ale" ani zbędnych pytań. Kiedy zrobi się gorąco, macie mnie słuchać, inaczej już teraz możecie zabierać ogony w troki i smarować do jaskini. Zrozumiano?
- Tak, zrozumiano - odparli chóralnie.
- Dobrze, a więc słuchajcie mnie uważnie. Nie wiemy jeszcze, co się stało dokładnie z Wiewiórką, ale na pewno nic dobrego. Na naszym terenie panoszą się obce wilki, prawdopodobnie niebezpieczne, więc miejcie się na uwadze. Szczególnie ty, Shori... jak się ma twoje skrzydło? Możesz latać?
Przybrana córka kiwnęła hardo głową, po czym rozpostarłszy lewe skrzydło, zamachnęła się nim, aby zaprezentować ojcu jego wytrzymałość.
- Dobrze. O ile dobrze pamiętam, ty i Sininen zaproponowałaś powietrzny zwiad. Dobrze więc, polećcie i obserwujcie pobliskie tereny w poszukiwaniu czegoś podejrzanego. Ja i Ereden weźmiemy się za tropienie obcych.
- A co z Wiewiórem! - wtrącił się zmartwiony Zajączek - Pozwolicie, aby coś mu się coś stało?
- Spokojnie, jeśli odnajdziemy obcych, pewnikiem trafimy na trop twojego przyjaciela.
Te słowa nieco pocieszyły uszatego towarzysza.
- Na mnie już pora. Powinienem już zacząć rozdawać pisanki, które...
- W żadnym wypadku. Jeśli obce wilki nadal tu gdzieś są, tobie także grozi niebezpieczeństwo. Lepiej będzie, gdy pozostaniesz z nami... nie martw się, nie skończysz w naszych brzuchach. Zaręczam Ci to.
- Ja też... nie jem byle jakiego mięsa - dopowiedział hardo Ereden, ale jego słowa, miast obrazić Zająca, nieco go pokrzepiły.
- Każdy wie, co ma robić? Tak? Świetnie! Jakieś pytania?
Naharys rozejrzał się po zebranych, nie doczekawszy się odpowiedzi, nakazał więc rozpoczęcie akcji. Ereden wraz z Zającem, podążali za nim po jego prawicy, wadery zaś zaczęły swój powietrzny zwiad.
Zbliżało się wczesne po południe - jak ocenił Naharys po ułożeniu słońca na niebie - czas, gdy rozpoczęli swą Wielkanocną przygodę. W trakcie poszukiwań, Zając Wielkanocny zaczął rozluźniać nieco - i tak już dość napiętą - atmosferę opowiadaniami o swych przygodach z przyjacielem, którego mianuje "Wiewiór". Ereden nieco pochłonął się w odmęty opowiadań, Naharys natomiast dokładnie obserwował okolicę Golden Grove - okolica, jak to ona, była spokojna i cicha, ale przecież co on się tam znał... przecież nie był czujką. Dotychczasowe trenowanie wilków i nowych rekrutów oraz codzienna rutyna czyniła, że nie zajmował sobie głowy bezpieczeństwem okolicy. Teraz wszędzie mógł czaić się wróg. Atrehu jest czujką, pewnie przechadzał się już tym szlakiem - pewnie zauważyłby coś niepokojącego. Kiedy zbliżyli się do skraju lasu, otwierała się przed nimi szeroka polana, która ukwiecona wieloma kwiatami, tworzącymi orgię wielu kolorów, falowała w rytmie zachodzącego wiatru. Wiatru, który wydawał się nieść ze sobą dziwne zapachy. A one zaś kazały skierować się ku Forêt Ombragée, który znajdował się daleko stąd. I bardzo dobrze, pomyślał Naharys. Las ten nie słynął ze zbyt optymistycznej opinii - był on mroczny, nawet za dnia, gdzie tamtejsze drzewa, tworzące rozłożysty baldachim z liści, nie przepuszczały ani grama słonecznego światła. Tam panuje wieczny mrok, w którym nie ma miejsca na radość czy bezpieczeństwo - Atrehu mawiał mu kiedyś, że wydawało się mu, iż słyszał jakieś krzyki, dobiegające z lasu. Twierdzi się, że to krzyki dobiegające z zaświatów. Naharys pokręcił głową, odpędzając od siebie ponure myśli - Nie wierzę w takie zabobony - burknął w myślach. Mimo tego, czuł w sercu pewne ukłucie niepokoju, gdy po raz pierwszy ujrzał zarys poszycia mrocznego lasu. Prowadziła do niego zawiła ścieżka, ciągnąca się między przysychającymi krzewami oraz zgarbionymi kwiatami o wyblakłych kolorach - zupełnie, jakby rosnąc w cieniu Forêt Ombragée, ogarniał je depresyjny smutek i przygnębienie. Ziemia i trawa wydawała się chrzęścić pod palcami łap, gdy stanęło się na jego skraju.
- Jesteście gotowi? - zapytał Naharys, ale też nie oczekiwał odpowiedzi. Jeśli ich misja ma się skończyć sukcesem, trzeba bez dyskusji i z determinacją staną na przeciw temu, co zapewne czyha w tym lesie - inaczej, skąd by się wziął ten dziwny zapach? Wilki i Zajączek wkroczyli w obręb terenu, gdzie sięgał słoneczny blask, kiedy jednak penetrowali las coraz głębiej, mrok stawał się coraz gęstszy. Dla Naharys'a i Ereden'a nie stanowiło to jednak problemu, co inna sprawa była jednak z Zającem. Dlatego Naharys nakazał uszatkowi, aby wspiął się na grzbiet Ereden'a i mocno się go trzymał. We wszech ogarniającym mroku, Zajączek Wielkanocny był już tylko bezbronnym zwierzakiem, banalnym celem mrocznych łowców, którzy zapewne czaili się gdzieś w trzewiach cieni. Zapach podpowiadał im, że zbliżają się ku celu - W efekcie Ereden stawał się nieco nerwowy, Naharys wyczuł to bez problemu. Wręcz cuchnie od niego strachem, pomyślał basior. Zapach stawał się coraz to bardziej intensywny, doprowadził ich do czegoś, co wyglądało jak klatka, zbudowana z czarnych, połyskujących kości. A w niej... leżał niewyraźny kształt, ale po zapachu można było stwierdzić, iż to nieprzytomna Wiewiórka Wielkanocna! Naharys słyszał jej spokojny rytm serca oraz widział, jak w nieprzeniknionym mroku, unosi się jej brzuszek.
- Co... co tam widzicie? Dlaczego się zatrzymaliście? - dopytywał się co chwilę Zajączek. W jego głosie dość wyraźnie dźwięczała niepewność i lęk.
- Znaleźliśmy naszą zgubę - oświadczył Naharys - trzeba go jednak uwolnić. Ereden, zostań tutaj z Zającem, ja sprawdzę, czy da się coś zrobić z tą klatką.
Naharys zrobił kilka kroków, po czym zatrzymał się kilka metrów od klatki, obrzucając ją nieufnym spojrzeniem. Zatoczył powolny półokrąg, aby obejrzeć ją z każdej strony i wyczuć, czy aby to nie jest jakaś bardzo dobra iluzja. Niestety, za dnia nie mógł wyczuć takowej energii - jedynie, co mu pozostawało, to ryzyko. Dość ostrożnie zbliżył się do kościanej klatki, obwąchał ją dość badawczo. Cal po calu. Wydawała się jednak zwyczajnym przedmiotem, który można z łatwością zniszczyć. Oczywiście zaryzykował i próbował jednym machnięciem pazurów roznieść klatkę w pył, lecz tym samym sprowadził na siebie nieszczęście. Gdy pazur musnął kościstą powierzchnię klatki, Naharys poczuł, jak tajemnicza i nienamacalna siła pęta mu łapy, po czym przyciska do siebie. Basior łupnął bezwładnie na ziemię, uwięziony niczym upolowany jeleń, uderzając boleśnie głową o wystający korzeń.
- Tato! - krzyknął Ereden, podbiegając do ojca - Wszystko w porządku, nic ci się nie stało?
- Nie dotykaj tej klatki! - zaalarmował Naharys - odsuń się od niej!
- Lepiej posłuchaj ojca, młokosie! - odezwał się tajemniczy głos, skryty gdzieś w mroku. Ereden rozejrzał się nerwowo wokół, jednak nic nie zauważywszy, jego serce zerwało się do szaleńczego rytmu, jak galopujący koń.
~ Łatwo jest się bać czegoś, czego się nie widzi - pomyślał Ereden, gdy przypomniał sobie nauki ojca - Nie trać jednak wiary we własne siły. Kiedy i ją stracisz, jesteś już przegrany.
- Pokaż się, łajzo! - wykrzyczał Ereden - Masz jaja, aby pokazać się mi na oczy?!
- Patrzcie go! Jaki wojowniczy! - odezwał się ponownie głos, tylko tym razem z głębszym i niskim wydźwiękiem - Pytanie, czy ty masz jaja, młody, abym pokazał ci się na oczy!
- Ereden, wiem, że łapy same chcą zerwać się do ucieczki, ale... - zaczął Naharys, ale przerwał mu głęboki głos.
- Skończ pierd**ić, każdy wie, że twój syn to zlękniona suka! Chcesz, abym pokazał ci się na oczy?! Dobrze więc...
Z tymi słowy z mroku zaczął wyłaniać się, coraz to wyraźniejszy kształt wilka - konkretnie basiora. Był wysoki na ponad sto metrów w kłębie, sierść miał długą i bujną, czarną jak noc. Mięśnie idealnie zbudowane, grały wyraźnie pod skórą w trakcie chodu, a jego głowę zaś wieńczyły długie, zaokrąglone bycze rogi. Z czarnego nosa zwisał mu kolczyk z mrocznej stali.
- Ereden, wykorzystaj słabe punkty oponenta - szepnął do niego ojciec. Ereden kiwnął głową, choć w głębi serca, kłuło go niepewność i strach przed basiorem.
- I co teraz, suko? Jesteś na tyle odważny, żeby stanąć ze mną w szranki? - zapytał hardo basior, stając pewnie na przeciw Ereden'owi - Kiedy już z tobą skończę, będziesz błagał, abym cię zabił, młokosie!
Adrenalina wręcz buzowała w żyłach młodzika, a wiedział też, co to mogło oznaczać; oczy wypełniała powoli smolista czerń, a żywe zielone tęczówki wręcz się w niej zatopiły. Na powiekach Ereden'a nakreśliły się mroczne szramy, mięśnie zaczęły igrać pod jego skórą, a serce pędziło mu w klatce piersiowej, jak oszalały ogier.
- Zobaczymy, kto czyją suką się stanie! - odparł ostro Ereden. Czarny basior uśmiechnął się - a raczej to ledwo wyglądało na uśmiech, bowiem zagarnął usta lekko w górę, ukazując rząd nienaturalnie długich zębów i blask krwistoczerwonych dziąseł. W następnym momencie wykonał ruch... wystarczył jeden ruch, niemal niezauważalny dla Ereden'a, który nagle znalazł się na suchej ziemi, z przyciśniętą potężną łapą do szyi. W gardle utkwiły mu wszystkie słowa, wydawał z siebie tylko stłumione jęki.
- Wystarczy, że lekko nacisnę, aby zmiażdżyć ci krtań, synek - powiedział pewny basior, zniżając pysk do policzka Ereden'a - ale zanim cię zabiję, zobaczysz jak wpierd***m tego gryzonia.
- Zrób to! Nie zależy mi na jakimś głupim gryzoniu! - wykrztusił z trudem Ereden. To trochę zaskoczyło jego oponenta.
- To po cholerę tu jesteś?!
- Jestem tutaj, bo chciały tego moje koch...ane siostrzyczki... ughhh... - urywał w pewnych momentach, bowiem czarny basior naciskał łapą na szyję od czasu do czasu.
Nim zdołał dokończyć zdanie, Naharys splunął w stronę basiora strugą ognia, która trafiła basiora w ślepia. Ereden poczuł wolność w krtani i chwycił haust powietrza, jednocześnie słysząc głośny, nienaturalny krzyk czarnego basiora, który zakrywając sobie łapą twarz, zacisnął mocno odsłonięte zęby. Ereden wykorzystał moment chwilowej dezorientacji przeciwnika, chwycił w zęby jego kolczyk, sterczący z nosa i mocno pociągnął. Wraz z przeraźliwym krzykiem, posłyszał dźwięk rozrywanej tkanki i metaliczny zapach krwi. Wypluł czarny metal gdzieś w krzaki, nie patrzył gdzie, po czym rzucił się bykowi na rogi - z wyskoku zdzielił przeciwnika łapą w pysk z całej siły. A gdy był w stanie furii, siła ta była niepomiernie większa. Uderzenie odrzuciło go na niewielką odległość, ale to i tak zaskakujący efekt, jak na Ereden'a - w tamtym momencie właśnie powalił dorosłego wilka! Kiedy Ereden ujrzał, że czarny podnosił się, doszedł do niego w dwóch krokach, zarzucił głowę do tyłu, napinając wszystkie mięśnie szyi i czułem wyrżnął w krwawiący nos przeciwka. ~ To powinno go unieszkodliwić, pomyślał Naharys, gdy nagle poczuł, że jakaś mroczna moc uwolniła jego łapy spod swego wpływu.
- Dobra, bierzmy klatkę i wynośmy się stąd! - powiedział zdecydowanie Naharys.

***
Ereden wylądował na grzbiecie Naharys'a, który trzymał też w pysku kościaną klatkę. Młody był nieprzytomny, ale za to na jego grzbiecie siedział zmartwiony Zajączek Wielkanocny. Od czasu do czasu trącał lekko Ereden'a łapką w policzek, jakby chciał sprawdzić, czy żyje. Żył, dzięki bogom, ale był w kiepskim stanie. Lonya kiedyś mówiła, że młody musi szybko dostać leki stymulujące, inaczej istnieje ryzyko, że umrze z wycieńczenia. To była dodatkowa determinacja dla Naharys'a, aby przyspieszyć kroku - wydawać się mogło, że nic nie jest w stanie go przed tym powstrzymać. Kiedy w końcu wymknęli się szponom mroku i wkroczyli na ozłoconą przez słońce dolinę, skierowali się pędem w stronę lecznicy. Dobiegł tam w niecałe pięć minut, ledwo co dysząc - odpowiednie stanowisko zobowiązywało do wysokiej kondycji. Szybko położył Ereden'a na najbliższe łóżko, po czym nerwowo rozglądał się za Lonyą...
- Miał kolejny atak? - odezwał się głos za nim. Odwrócił się szybko, a jego zielone oczy napotkały głęboki błękit drobnej pomocnicy Lonyi. Itami zerknęła szybko na Ereden'a po czym pobiegła do przedsionka obok. Chyba wiedziała, po co biegnie, bo wróciła migiem z lekami wzmacniającymi i bez cienia zwlekania, zaaplikowała je jemu synowi.
- Dziękuję Ci - powiedział wdzięcznie Naharys.
- Pewnie, taka moja praca - odparła z uśmiechem drobna wadera. Naharys przyjrzał sie jej z uwagą. Nie mógł się zdziwić, że podobała się Atrehu. Była niewiele większa od Piny... podkreślam, niewiele! Powiedzieć można, że Naharys miał podobne upodobania, ale Itami nie była w jego typie. Jednakże na miejsce w rubryce na jego liście przyjaciół zasługuje każdy - pomyślał z uśmiechem.
- A co z Wiewiórem? - zapytał zaniepokojony Zajączek - Leży tutaj nieprzytomny, nie chcę się zbudzić!
Itami badawczo przyjrzała się nieprzytomnej wiewiórce, podchodząc ostrożnie do klatki. Naharys jednym machnięciem łapy, rozsypał klatkę w drobne kawałki - a tym samym, wydawać się mogło, że wybudził gryzonia ze stanu uśpienia. Ruda wiewiórka podniosła się w oka mgnieniu. Przyjrzała się każdemu dokładnie, jakby była lekko przytępiona... i coś na to wskazywało. Chwiała lekko główką, wydawała się nie komunikować.
- Wiewiór! Wiewiór, słyszysz mnie? - zapytał Zajączek, szturchając lekko gryzonia swą łapą.
- Tsoo... Tsooo się stało? - wymamrotała wiewiórka takim tonem, jakby wcześniej wychyliła kilka mocnych drinków ze sfermentowanego soku jabłkowego - Gdzie ja jestem?
- W dobrym miejscu - odparł Naharys.
Gryzoń zamrugał kilkakrotnie swymi paciorkowatymi oczkami, po czym przyjrzał się wszystkim wokół jeszcze raz. Musicie mi uwierzyć, albo nie, ale po tym, jak wiewiórka zorientowała się, gdzie się znajduje, bladość była widoczna przez gęstą warstwę rudego futerka.
- Wilki! W dobrym miejscu?! Dobre sobie! Zamierzacie mnie zjeść? - wykrzyczała prawie Wiewiórka. Jej głos był tak piskliwy, że była w stanie wybudzić nieprzytomnego Ereden'a. Młody uniósł gwałtownie głowę, uderzając tym samym głową o wystający z niskiego sklepienia stalaktyt.
- Przyciszcie to co tam macie... moje uszy! - wymamrotał Ereden, potrząsając energicznie głową.
- Nikt Cię tu nie ma zamiaru zjadać! - odparł Zając - Wręcz przeciwnie. Te wilki cię ocaliły!
- Wilk, który ratuje przekąskę, dobre sobie, przyjacielu! - odparła Wiewiórka z opartymi pięściami o swe biodra.
- Kto cię schwytał? Kim był ten rogaty czarny basior? - zapytał Naharys, ignorując niezwykle irytujący piskliwy głos wiewiórki.
- To był... to był... - mruczała coś pod nosem, jakby chciała sobie przypomnieć napastnika - ... poznaję go! To był Tyton! Wilk, który nie dostał Wielkanocnego Jajka! Tak... pamiętam. Pamiętam też, że jako szczeniak, marzył aby zdobyć pisanki, ale przez mój i Zajączka przypadek, pominęliśmy go. Powiedzmy sobie, że ten basior to sfrustrowana dusza, która chciała się na mnie zemścić za niespełnione marzenie. Oczywiście... nikt nie powinien zostać pominięty... to była po prostu zwyczajna pomyłka!
Po skończonej opowieści Wiewiórki, zapadła krótka cisza. Naharys i jego syn wyglądali po minach, jakby nie wiedzieli, co o tym wszystkim myśleć, Itami przyglądała się Wiewiórce z niezrozumieniem w oczach, a Zajączek zaś ze zmartwieniem spoglądał na ranną nogę swego przyjaciela.
- Poza tym, brakuje nam farb, aby pomalować pozostałą część pisanek! Nie zdążymy w tym dniu dostarczyć ich wszystkich w tej dolinie...
- Ja mam farby! - odezwała się Itami z nieśmiałym uśmiechem na smukłym, lisim pyszczku - Pożyczyłam trochę od Noiter'a, gdy potrzebowałam kolorami pozaznaczać niektóre naczynia, aby się mi one nie myliły. Już je przynoszę!
I zanim ktokolwiek zdołał pomyśleć "o kurczę!" wadera wróciła z pokaźnym zestawem barwników. Zielony, czerwony, zółty, niebieski, fioletowy i wiele innych, cieszących wzrok kolorów.
- Doskonale! - krzyknęły gryzonie, unosząc wysoko łapki - Zabierzmy się więc za kolorowanie pisanek!
- Ale... że teraz? Tutaj? - wymamrotała Itami - Lonya mnie zabije, gdy tutaj wróci!
- Nie martw się - odparł z pewnością w głosie Naharys - to moja siostra, więc wiem, że za byle co, nie pośle nikogo do piachu...
- Taki jesteś pewien? - odezwała się Lonya za nim - Co te gryzonie tutaj robią?
Gdyby wzrok umiałby zabijać, wszyscy tutaj zgromadzeni, padliby trupem pod stalowym spojrzeniem swych bursztynowych oczu. Widać było, iż nie tryskała dzisiaj dobrym humorem.
- To lecznica czy zwierzyniec do cholery?! Jazda mi stąd inaczej posypią się głowy! No już!
I tak w brutalny sposób, cała trójka (Naharys, Zając i Wiewiór) wylądowała na kwiecistej łące, aby bez namysłu oddać się malowaniu pisanek, w trakcie, gdy Ereden dochodził do sił pod opieką ciotki i Itami. Naharys zdążył już pokolorować, aż pięć pisanek - pazurem i opuszkami, w jego przypadku nieco gorzej się malowało, bowiem bał się, że w trakcie tego zabiegu, uszkodzi wapienną skorupkę jajka. Wzorki wychodziły mu dość koślawe, aby przyprawić kogoś o załamanie nerwowe, ale też nie było tak źle. Ostatecznie Sininen i Shori wróciły ze zwiadu, gdy dostrzegły ojca w tak dziwnym towarzystwie. I też ostatecznie, Naharys mógł się czuć dumny z siebie i ze swej spełnionej obietnicy wobec córek. Kochał je nad życie. Ereden, Shori, Sininen... kocham Was! - Pomyślał Naharys, gdy przed jego oczami roztaczał się widok córek, bawiących się z Wielkanocną Wiewiórką. Obietnica spełniona!

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 4512
Ilość zdobytych PD: 2256 + 50% (1128 PD) Booster Eventowy.
Obecny stan: 3384