Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 2 czerwca 2022

Od Shani ~ Event Wielkanocny ( Pisarski ~ Pisankowe szaleństwo )

- No już, wstawaj, ty wielka kupo futra! – Te właśnie słowa, w akompaniamencie uporczywego ciągnięcia za jedną z przednich łap, wyrwały Shani z głębokiego snu.
Wilczyca otworzyła od niechcenia oczy. Zamrugała kilka razy, a z każdym mrugnięciem obraz zza mgły stawał się wyraźniejszy. Tyle że… to chyba nadal był sen. Sprawcą zamieszania był bowiem zając. Ale nie taki zwykły szarak z przestraszoną miną! Ten tu osobnik był… bardzo dorodny (coby nie powiedzieć – lekko spasiony), miał szaro-białe umaszczenie i… wilczycy się chyba przywidziało! Duży, puchaty ogonek we wszystkich kolorach tęczy.
Medyczka uznała, że pewnie nadal śpi. Wszak takie fałszywe przebudzenia zgadzały jej się dość często. Zamknęła więc ponownie oczy, ignorując całą sytuację i licząc na jeszcze kilka godzin odpoczynku.
Zając nie przestawał jednak szarpać łapy wilczycy i wykrzykiwać nie do końca grzecznych uwag w jej stronę. W końcu Shani zaakceptowała fakt, iż ma do czynienia z rzeczywistym wydarzeniem, jakkolwiek dziwne by ono nie było.
Wyrwała łapę z objęć zajączka i szybko podniosła się do pozycji siedzącej.
- Czego chcesz? – Spytała, nie próbując nawet ukryć irytacji w głosie. Co jak co, ale bardzo ceniła sobie czas snu. Żeby to on jeszcze nie gadał, to może by się nadał na przekąskę, a tak… jakoś byłoby jej niezręcznie go pożreć.
- Wiewiórka! Zaginęła… i… i co ja teraz zrobię? Och, Wielkanoc jest w niebezpieczeństwie! – Krzyczał zajączek, machając przy tym łapkami we wszystkie strony. Już nawet zaczynał się hiperwentylować.
- Zaraz. Zwolnij. Jaka, kurwa, wiewiórka? I jaka Wielkanoc? O co tu chodzi?
- Ojej… - zajączek posmutniał – to ty nie wiesz? Nie wierzysz? Ale jak nie wierzysz w Wielkanoc, to czemu mnie widzisz? Och, to nie tak powinno działać!
- Spokojnie – wtrąciła medyczka, która już zdążyła rozbudzić się na tyle, by nawet w jakimś stopniu zaintrygował ją ten nietypowy przybysz. – Wyjaśnij mi, co się dzieje.
- Zaraz Wielkanoc… Najważniejsze święto w roku! – Zajączek nic sobie nie robił z powątpiewającego, dwukolorowego spojrzenia wilczycy. – Świętujemy wtedy nowe życie. Wiesz, pisklaczki, pisanki, jajka, małe zajączki, kwiatki, te sprawy.
- No właśnie nie wiem – wadera przekrzywiła głowę. – To jakaś coroczna orgia? – Zapytała, z przerażeniem myśląc o tym, iż zajączek wszczął całe to zamieszanie tylko dlatego, że chciał ją wychędożyć.
- Nie, nie, fuj, nie mów tak! – Zając potarł łapkami pyszczek, jakby próbował zmyć z siebie nieczystość słów, które przed chwilą padły.
- No dobrze. Opowiadaj, ale powoli.
- No. Więc Wielkanoc to najważniejsze święto w roku. Najważniejszym elementem świętowania jest szukanie pisanek, które ja chowam! Ale w tym roku nie będzie pisanek, bo Wiewiórka Wielkanocna zaginęła. A bez niej… nie będzie jajek! A w całym tym zamieszaniu zgubiłem moje farbki… Katastrofa! Sam sobie nie poradzę, musisz mi pomóc!
- Brzmi poważnie… ale coś na to poradzimy. Rozumiem, że te pisanki, to farbowane jajka, tak? Widzisz, farbki uzyskuje się z naturalnych składników. Cebulki kwiatów powinny się nadać. Albo kora dębu, szpinak, buraki czy jakieś inne korzonki. Możesz też nazbierać drobnych kwiatków, a przykleimy je dla ozdoby. Ja zajmę się szukaniem wiewiórki. Spotkamy się tutaj najpóźniej o zmierzchu. Może być?
- Tak! Och, dziękuję, uda nam się! – Zajączek, odzyskawszy pozytywny humor, ruszył w las.
- Stój jeszcze na chwilę! Mogę ci zadać jedno pytanie? Dlaczego przychodzisz z tym problemem akurat do mnie?
- Och! Nikogo nie mogłem znaleźć… Byłem sam jak palec… Ale ty tak głośno chrapiesz, że umarłego można by obudzić! No i poszedłem za tym dźwiękiem.
No cóż, myśli o pożarciu zająca wróciły do głowy wadery w ułamku sekundy, równie szybko jednak rozmyły się. Uszak zniknął gdzieś wśród leśnego poszycia, choć nietrudno byłoby go zlokalizować po radosnym podśpiewywaniu.
Wilczyca, miast szukać wiewiórki, postanowiła udać się do alfy. Nadal nie była przekonana do całej idei Wielkanocy i uznała, że przywódczyni nie zaszkodzi poinformować o dziwnym przybyszu.

*
- To istotnie niepokojące. Święta zawsze wcześniej organizowały się, że tak powiem, same. Zwołam pozostałe wilki, a ty możesz iść już szukać wiewiórki. Przydzielam ci… północno-zachodni kwartał lasu – alfa wskazała łapą na mapę. – Wieczorem zaraportuj mi, proszę, czy coś znalazłaś.
Shani nigdy nie wiedziała, jak zachować się przy władczyni. Ciepła aura, jaką roztaczała wokół siebie Renesmee, wskazywała, by zrezygnować z formalnego tonu. To wciąż była jednak alfa.
- Tak zrobię. Dziękuję. Nie będę więc zwlekać – odpowiedziała szara, mając nadzieję, iż jej głos nie zdradził, jak niezręcznie się czuła.

**
Jakim cudem miała znaleźć jedną, małą wiewiórkę w tak dużym lesie? Shani miała już serdecznie dość poszukiwań. Wszelkie zapachy mieszały się jej w nosie, a każde kolejne napotkane niemagiczne zwierzę przyprawiało o niebywałą frustrację.
Westchnęła głośno, spoglądając na zachodzące słońce. Już czas wracać do Renesmee z pustymi rękami i poczuciem straconego czasu.
Wadera skierowała swoje kroki w odpowiednią stronę. W pewnym momencie jej uwagę przykuł czerwony kwiat, jakiego nigdy wcześniej nie widziała. Doprawdy dziwne zjawisko… Co jak co, ale na roślinach Shani znała się dobrze, a tego konkretnego gatunku nigdy wcześniej nie widziała na oczy.
Roślina była dość niska, a jej zielone liście chowały się między licznymi kwiatami. Każdy żywoczerwony kwiat miał kształt gwiazdy i w zasadzie nie był kwiatem, krwistą barwę miały bowiem liście ułożone na wzór kwiatostanu.
Wilczyca ostrożnie nacięła pazurem krawędź jednego z liści. Charakterystyczny, kwaskowaty zapach oraz mleczny wygląd soku stanowiły jasny sygnał, by nie zrywać rośliny pyskiem. Medyczka rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby jej zabezpieczyć się przed trującym sokiem. To, że weźmie trującą roślinę i będzie ją badać, nie podlegało bowiem dyskusji.
Wtem! Kolejny kwiat – taki sam, lecz większy – pojawił się w polu widzenia. Wadera zaciekawiona podeszła do niego, a gdy tylko to zrobiła, jej oczom ukazała się jeszcze jedna roślina. Czyżby kwiaty rosły wzdłuż jakiejś linii mocy? A może miały swój długi pęd, z którego wyrastała każda sztuka? Zainteresowana wilczyca zaczęła podążać ich tropem, zapominając o innych obowiązkach.
Z czasem robiło się tylko dziwniej. Gdzieniegdzie zaczęły się pojawiać kupki śniegu – i to na nizinach, o tej porze roku! Nie tylko tajemnicze czerwone kwiaty stanowiły ewenement botaniczny. W okolicy pojawiało się coraz więcej czerwonych kulek ostrokrzewu i zielonych kłębowisk jemioły. Co tu, u licha, było grane? Shani domyślała się już, że cała ta zagadka nie ma natury czysto zielarskiej.
Najdziwniejsze okazały się jednak ślady przecinające ziemię. Idealnie równoległe, ciągnęły się już na dłuższym odcinku, a wokół nich znaleźć można było pełno odcisków kopyt, które wyglądały na jelenie, choć zapach zwierząt sugerował coś nowego, zupełnie nieznanego.
- Pomocy! Czy ty nie wiesz, kim ja jestem? – Usłyszała nagle wilczyca z oddali.
W zasadzie równie dobrze mogło jej się wydawać, że coś słyszała. Postanowiła jednak sprawdzić trop. Szła teraz ostrożnie, trzymając się krzaków, głazów, dużych pni… generalnie rzecz biorąc obiektów, za którymi można się schować. Łapy również stawiała na tyle delikatnie, na ile umiała, żałując w tym momencie, że nie potrafi stawiać tak cichych kroków, jak inne, bardziej filigranowe wilczyce.
W końcu go zobaczyła. Miotający się, jutowy worek złożony wśród innych, bardziej ozdobnych worków i prostopadłościennych obiektów owiniętych ozdobną wstążką. Stos pakunków znajdował się na… Shani nie wiedziała, co to było. Wyglądało jak duże, drewniane naczynie na cienkich, drewnianych, poziomych… nóżkach? Shani nie znała lepszego określenia, domyśliła się jednak, że to ono zostawiło dziwne ślady.
Do obiektu przywiązane były jelenie z zadziwiającym porożem i niespotykanie grubym futrem. Jeden z nich miał czerwony nos, który świecił się w… ciemności. Wilczyca dopiero teraz zdała sobie sprawę z upływu czasu.
- Chodź tu, ty gnoju! Zepsujesz Wielkanoc! – Dźwięk dobiegał z jutowego worka. Czyżby to była wiewiórka wielkanocna?
- O to właśnie mi chodzi! – Usłyszała drugi głos.
Właściciel drugiego głosu był… łasicą ubraną w czerwony strój z białym, puchowym obszyciem. Miał też szpiczastą czapeczkę w tych samych kolorach. Majstrował właśnie coś przy linach, którymi do urządzenia przywiązane były osobliwe jelenie.
Plan wydawał się prosty. Poczekać na nieuwagę łasicy, wykraść Wiewiórkę, oddalić się od tego dziwnego zbiorowiska i dopiero wtedy zastanowić się, co tu w zasadzie zaszło. Jak się okazało, nawet tak prosty plan mógł jednak nie wypalić. Wiewiórka zaczęła bowiem krzyczeć, gdy tylko Shani rozchyliła tkaninę więżącego ją worka. Nie uspokoił jej nawet palec przyłożony do pyska, mający dać sygnał, by rudzielec był cicho.
- Aaa! Wilk! Ładnie to tak, nasyłać większych i silniejszych, co?
Futro zjeżyło się Shani na całym ciele. Chciała chwycić worek z wiewiórką i uciekać, ale jelenie otoczyły ją okręgiem, pod wyraźnym dowództwem łasicy-przebierańca. Mały stworek okrążył kilkukrotnie Shani, trzymając czerwoną wstążkę w pyszczku. Nim Shani się zorientowała, była już związana. Jeden z jeleni, ten z czerwonym nosem, wrzucił ją na sanie pod komendą łasicy. Tak samo postąpił zresztą z Wiewiórką.
- Haha, masz kokardkę na głowie – skomentował rudzielec.
- Zamknij się – odpowiedziała wadera. – Tak się odpłacasz za próbę ratowania ci tyłka? Co tu się w ogóle dzieje?
- To Święty Łasicołaj – wiewiórka splunęła, jakby nie chciała, by ten tytuł dłużej kalał jej język. – Myśli, że jest lepszy od innych. Nie potrafi się pogodzić z tym, że to Wielkanoc jest ważniejsza!
- Bo nie jest! – Krzyknął Łasicołaj, chwytając za liny trzymające jelenie.
Wtem… Wszyscy zaczęli się unosić! Korony drzew zostały daleko w dole. Jelenie machały kopytami w powietrzu, gubiąc złoty pyłek, który najwyraźniej stanowił mechanizm napędowy dla całego przedsięwzięcia. Chłodny wiatr mierzwił futro wadery, a wysokość przyprawiała ją o spory niepokój.
- Co on wyprawia? – Zapytała Shani na tyle cicho, by porywacz jej nie usłyszał.
- Chce nas wywieźć na jakąś bezwilczną wyspę, żeby Wielkanoc się nie odbyła. Ten sierściuch nie zdaje sobie nawet sprawy, jakie mogą być tego konsekwencje… Bez Wielkanocy nie ma nowego życia, nie wyrosną owoce, sarny nie będą mieć młodych… czeka was głód.
Wadera przełknęła głośno ślinę. Cóż, miała teraz dodatkową motywację, by wyciągnąć ich z tarapatów. Zaraz, zaraz… Co w zasadzie było w workach i pudełkach, na których siedzieli? Wygięła nienaturalnie szyję, by rozerwać opakowanie jednego z nich. Ze środka wyłonił się pluszak, który jednak nie mógł jej się w żaden sposób przydać. Wadera próbowała dalej. W kolejnym pudełku znalazła się drewniana figurka wilczego wojownika. Miała chyba podobną jako szczeniak… Bingo! Drewniany basior trzymał w pysku ostrze wykonane z oszlifowanego kamienia.
Wadera włożyła miniaturową klingę pod tasiemkę, którą była związana. Drobnymi ruchami, powoli, udało jej się osiągnąć cel. Jej przednie łapy były wolne, pozostały tylne. Gdy już uporała się z nimi, uwolniła wiewiórkę, która szybko wczepiła jej się w gęste futro na karku.
Teraz to Shani musiała przejąć ster. Zaczęła ostrożnie iść w stronę łasicy, kiedy nagle jej łapa osunęła się na czymś niestabilnym. Wilczyca szybko odzyskała równowagę, jednak widok pakunku pędzącego w na spotkanie z ziemią z zastraszającą prędkością sprawił, że jej żołądek boleśnie się zacisnął.
Dotarła jednak do celu, lecz w tym momencie jej plan ponownie się posypał. Przestraszony Łasicołaj wypuścił wodze i pojazd, na którym się znajdowali, zaczął pędzić w dół równie szybko, jak wcześniej zrobił to pakunek. Jelenie zaczęły w panice fruwać dokoła, jednak nie kwapiły się do pomocy.
Nie było czasu na zastanowienie. Wadera chwyciła zębami pierwszy lepszy element wyposażenia i zaparła się łapami, nie mając jakiejś większej nadziei, iż zwiększy to jej szanse na przeżycie upadku. W myślach już zaczęła żegnać się z życiem. Obraz ukochanej stał się przed jej oczyma tak wyraźny, że niemal czuła sosnowo-ziemisty zapach jej futra.
Kątem oka widziała tylko, jak Łasicołaj otwiera jakąś skrzynkę i gorączkowo rozwiązuje linki. Nagle zawartość skrzynki uciekła na zewnątrz, umieszczając ich w dużej bańce, która, choć wciąż opadała w kierunku ziemi, robiła to znacznie wolniej. Wszyscy wgramolili się na sanie, dysząc ciężko. Można by było nawet popodziwiać widoki, gdyby nie to, że atmosfera pomiędzy całą trójką nadal była napięta, no i – nie zapominajmy – jeszcze przed chwilą ich życie wisiało na włosku. Shani spojrzała tylko w dół, gdzie zauważyła rozpościerający się pod nimi błękit oceanu.
Otaczająca ich bańka pękła w kontakcie z wodą. Brzeg był jednak blisko, więc Shani, kierując się naturalnym instynktem, zaczęła płynąć w jego stronę, a Wiewiór Wielkanocny siedział jej na grzbiecie. Jakoś nie było okazji, by pomyśleć o Łasicołaju, skoro nabrał pokory i nie sprawiał im już problemów.
- Moje jajka! –Krzyknął w pewnym momencie.
- Co z twoimi jajkami? – Zdziwiła się wadera, nie była w końcu ekspertką od fizjologii magicznych wiewiórek.
- Zostały na saniach! W zielonym worku! Musimy je uratować, bo nie będzie Wielkanocy!
Och, więc o takie jajka chodziło. Wadera cofnęła się do miejsca, w którym się „rozbili”. Sanie już zatonęły, jednak część pakunków unosiła się na wodzie. Również i ten zielony na szczęście nie zniknął pod wodą, jednak nie tylko on przykuł uwagę Shani. Wśród rozsypanych paczek dało się zobaczyć czerwoną czapeczkę Łasicołaja, a wokół niej drobne pluski wody. On się topił!
Shani podpłynęła do niego, złapała zębami za kark i posadziła na własnych plecach. Stworek kaszlał przeraźliwie, pozbywając się słonej wody z płuc, jednak jeszcze zanim udało mu się odzyskać miarowy oddech, odezwał się:
- Ja… dziękuję. Mogłaś zostawić mnie tu na pastwę losu. Po tym, jak się zachowałem, byłoby to kompletnie uzasadnione. Ale ty mnie uratowałaś. Dziękuję.
- Nie będę udawać, że nic się nie stało – odparła wadera. – Po prostu nie sprawiaj już więcej kłopotów, dobrze? A ty, rudzielcu, zawiąż mi ten worek z jajkami na szyi. Nie dam rady unieść go w pysku.

***
Shani padła na ziemię, gdy tylko dotarła na suchy ląd, całkowicie pozbawiona sił. Przepłynięty przez nią dystans był naprawdę spory, zwłaszcza zważywszy na niespokojne wody morza i na dodatkowy ciężar. Nie mogła się już zdobyć na nic więcej, niż tylko leżenie i dyszenie.
- Shani! Shani, czy to ty? – Usłyszała wilczy głos, rozmyty przez wiatr.
Nie miała siły odpowiedzieć. W końcu zobaczyła nad sobą pochyloną sylwetkę innej wilczycy. Shani nie rozpoznała jej, ale domyśliła się, że to członkini jej watahy.
- Shani! Kiedy nie zjawiłaś się na wieczornym spotkaniu, Renesmee kazała nam cię szukać! Jak dobrze, że jesteś. Wszyscy się ucieszą.
Wilczyca zaoferowała medyczce pomocne ramię. Z niewielką pomocą udało jej się iść na własnych nogach, opierając się jedynie bokiem o waderę. Shani czuła, jak morska woda zlepia jej futro w nieestetyczne, sztywne strączki. Wiewiórka wielkanocna nadal kurczowo trzymała się jej karku.
Shani spojrzała do tyłu. Łasicołaj siedział samotnie na piasku i odprowadzał ją wzrokiem.
- Chodź z nami – zaproponowała medyczka.
Łasicołaj uśmiechnął się i pokicał w ich kierunku.

****
Wszyscy zebrali się na polanie. Shani dostała taryfę ulgową – pozwolono jej zmyć sól z sierści i trochę odespać. Pozostali jednak pracowali w pocie czoła, malując pisanki za pomocą barwników uzyskanych z zebranych przez Zajączka kwiatów. Niektóre jajka wychodziły pięknie, inne dość koślawo. Każdy jednak przykładał się do organizacji wydarzenia. Zajączek zbierał gotowe jajka do wiklinowego koszyczka i na bieżąco zanosił w znane tylko jemu miejsca, chowając je przed wilczym wzrokiem. Wiewiór chował się w koszyczku wśród pisanek i gawędził z przyjacielem, w którego oczach cały czas gościła ulga. Nawet Łasicołaj wziął udział w przygotowaniach.
Może nie wszystko wyszło idealnie. Wielkie poszukiwanie jajek odbędzie się dopiero nazajutrz, spóźnione o całą dobę. Czy to jednak najważniejsze? W końcu cała wataha zebrała się razem, a każdy pracował na wspólny cel. O to chyba właśnie chodzi w świętach…

PODSUMOWANIE 
Ilość napisanych słów: 2413
Ilość zdobytych PD:  1206 + 50% (603 PD) Booster Eventowy.
Obecny stan: 1809

Brak komentarzy

Prześlij komentarz