Basior, a dokładnie jego ciało, kierowało się do podnóża gór. Tamto miejsce znajdowało się, po drugiej stronie lasu. Lasu, po którym wiele się zmieniło. To na jego skraju widział po raz pierwszy dziwną, acz znajomą sylwetkę. Wszystkie wiadomości, nie układały się w żadną sensowną kupę. Każda część była wyjątkowa, posiadała swoją własną niepowtarzalną krawędź. Tamtych informacji nie dało się posklejać jak puzzli. Basior spędził sporo czasu, od ostatniej pełni, by wymyślić coś, co mogłoby mu poradzić. Na próżno jednak miał nadzieję, nie istniało żadne sensowe wytłumaczenie. W tamtym okresie zaplanował, iż zacznie szukać kogoś, a nie czegoś. Teraz na pierwszym palnie, stał ten, którego ostatnio przegapił. Ciało zdawało się słuchać doli wilka. Grzecznie, w całkowitej ciszy przemierzało pobliskie tereny, by dostać się do gór. Czas mijał, a droga się skracała. Po pewnym czasie Yneryth wylądował na polanie. Dosłownie wylądował, bo to wtedy ocknął się z dziwnego transu.
- VehMedDonUnCeph PaUrGonCephGraphGed – Wyszeptały głosy zaraz po przebudzeniu. ( Podpowiadajka dla ciekawskich ,,w anielskim”)
Wstając z trawy, nie wiedział, jak powinien teraz zareagować. Ze zrezygnowaniem znów zaczął przeprawę przez las. Mijając drzewa i krzewy, czuł się jakoś inaczej. Coś mu nie pasowało, miał dziwne wrażenie, że ktoś go śledzi. Przeszukał więc wzrokiem okolice w poszukiwaniu obserwatora. Zawiedziony, że nawet jego intuicja go zawodzi, posmutniał. Z nadzieją na lepsze jutro, zastanawiał się jakie pytanie może zadać nieznajomemu, o ile go spotka. Tak rozmyślając, natrafił na dość cenną dla niego okazję. W lesie pomiędzy drzewami wypoczywało małe stadko saren. Szybki posiłek na pewno mu nie zaszkodzi. Skradał się trochę bliżej, by móc złapać odpowiedni dystans. Gdy był już w dogodnej dla siebie pozycji, przetarł łapą po podłożu. Zamykając na chwilę oczy, pozwolił, by energia znów przez niego przepłynęła. Podłoże wokół wilka powoli zaczęło zamarzać. Lód stopniowo rozchodził się od wilka do celu. Gdy podłoże było już gotowe, Yneryth z gracją wyskoczył na leżącą zwierzynę. Kopytne gwałtownie się poderwały, by uciec w popłochu. Jedna z nich odpadła już na samym starcie. Wstając, pośliznęła się i upadła. Ta krótka chwila wystarczyła, by wilk ją wykorzystał. Chwycił szczękami za szyję zwierzęcia i śliznął się z do przodu. Gdy poślizg się zakończył, sarna niestety już nie żyła. Basior pożywił się nią do pełna, tak by ograniczyć możliwość kolejnych zbędnych postojów. Kończąc posiłek, przerzucił resztki obrotem wprost w jedno z zarośli. Krzak znacznie się poruszył, po tym, jak wpadła tam sarna, a raczej to, co z niej zostało. Żółtooki lekko zaciekawił się tą sytuacją, lecz ostatecznie uznał, że to pewnie jakieś zwierzę. Pewnie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ktoś go śledzi.
*
Wilk nie zdążył nawet ostatecznie wyjść z lasu. Tuż przed krańcem drzew słyszał ten głos. Tym razem nie był one w jego głowie. Wybiegł więc szybko, by go nie zgubić. Wyłaniając się spomiędzy drzew, już go widział. Tamten wilk siedział na płaskim kamieniu, o jasnym ubarwieniu. Po jego minie było widać nutkę zniecierpliwienia, lecz siedział w ciszy i spokoju. Yneryth od razu powędrował w jego stronę.- Kim jesteś? – Zapytał z ciekawością.
- To jest akurat nieważne. Myślę, że możesz z siebie wydusić lepsze pytania.
- Zmieszany, dalej próbował. – Czemu słyszę głosy i co mnie z tobą łączy?
- One ci pomogą. – Zapewnił, wstając. – Powiedzmy, że mamy wspólny biznes. Szukaj mnie tam, gdzie one cię prowadzą. Teraz zajmij się kimś, kto cię śledził. – Zakończył z uśmiechem.
- Yneryth obrócił się na chwilę, szukając w otoczeniu kogokolwiek, nic nie widząc, wrócił wzrokiem na białą skałę. Tam jednak już nikogo nie było.
Belief leżąc pomiędzy drzewami, zastanawiała się, dlaczego Yneryth rozmawia sam ze sobą. Cała ta dziwna sytuacja zdawała się ją przerastać. Nie wiedziała, czy powinna się martwić, czy też złościć. Widząc, że samiec zaczął się oglądać, tak jakby czegoś szukał, zwiększyło się jej tętno. Serce szybciej biło. Yneryth podniósł głowę do góry, wciągając przez nozdrza pobliskie zapachy. Tamten wilk miał rację, ktoś był w pobliżu. Ten zapach, on był znajomy. Stając już normalnie i wpatrując się w las, zapytał.
- Belief, jesteś tam? – Lekko przechylił głowę.
Belief?
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 706
Ilość zdobytych PD" 253
Obecny stan: 2661
Brak komentarzy
Prześlij komentarz