Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Od Lonyi c.d Ereden'a ~ Druga natura

 Dzień był ciepły, niezwykle leniwy. Słońce znajdujące się wysoko na niebie, doskwierało każdemu kto zdecydował się na opuszczenie groty. Pomimo zaduchu, w jamie szpitalnej panował przyjemny chłód, niosący orzeźwienie zarówno mi i Itami, jak i naszym pacjentom, których nawiasem mówiąc było wyjątkowo mało. Przechadzałyśmy się z wolna po wnękach, odliczając czas do końca zmiany. Itami z lekkim zniecierpliwieniem wyczekiwała wybicia popołudnia, aby móc cieszyć się wolnym wieczorem. - Aż tak Ci spieszno do wyjścia?- zaśmiałam się, widząc wzdychającą waderę, która stukała pazurami o kamienną posadzkę. Ta zakłopotała się nieco, spuszczając przy tym po sobie uszy.
- Tak, ale czuję, jakby czas się cofał. Ostatni kwadrans trwał wieczność, także ta ostatnia godzina to będzie udręka.
-To uciekaj, jeśli masz jakieś plany. W lecznicy i tak nic się nie dzieje, a ja spokojnie poradzę sobie ze zmianą opatrunków i podażą ziół.
Wilczyca skinęła wdzięcznie głową i energicznie ruszyła ku wyjściu, o mało nie zderzając się z dwoma białymi basiorami. W pierwszej chwili obdarzyłam znajome mi sylwetki ciepłym uśmiechem, jednak, gdy tylko mój wzrok spoczął na bratanku, serce podskoczyło mi do samego gardła. Itami szybko zarejestrowała mój odruch, toteż zawróciła tym samym deklarując swoją pomoc przy opiece nad Eredenem.
- Lo, musisz zerknąć na Ereden'a, z nim jest coś nie tak!- Naharys pchnął w kierunku łóżka swojego syna, stale zapewniającego, że wszystko z nim w porządku.
Nikt nie był gotowy na to co wydarzyło się po przeprowadzeniu wywiadu i podaży leków. W ostatniej chwili zaalarmowałam brata, by ten chwycił osuwającego się na ziemię młodzieńca. Przyjrzałam się oczom nieprzytomnego wilka. Te zalały się czernią, zmieniając wygląd źrenic nie podobny do żadnego znanego mi gatunku, natomiast mięśnie były twarde i sztywne, wręcz na granicy zerwania. Jego stan z każdą chwilą się pogarszał, a mnie kończyły się pomysły jak ustabilizować jego stan.

***

Wypróbowanie niezliczonej ilości substancji i chemikaliów, w końcu odwróciło proces. Ereden leżał wycieńczony, walcząc z opadającymi powiekami. Nawet teraz próbował pokazać, że wszystko z nim w porządku. W międzyczasie udało się dokonać kilka badań w obrębie czaszki młodego basiora. Moje przeczucia co do problemów w obrębie mózgu zostały potwierdzone- niestety.
- Pamiętasz jeszcze tego pasożyta, który zaatakował Cię za szczeniaka? Otóż... gdy byłeś nieprzytomny, zbadałam dokładnie twoje ciało... a konkretnie twoją głowę i... cóż..
Jednym z moich obowiązków medyka jest przekazywanie złych wiadomości. Nigdy nie jest to łatwe zadanie, jednak oswoiłam się z tym. Mimo to przekazywanie ich rodzinie, zawsze jest trudne, niezależnie ile razy powiesz komuś, że jego wzrok nie powróci, albo jego bliskiemu nie pozostało wiele czasu.
- No, wykrztuś to z siebie, ciociu! -Ereden przejęty moim niezgrabnym wstępem, zaczął wykazywać symptomy zniecierpliwienia. Jego jeszcze chwilę temu wiotkie mięśnie, próbowały wykrzesać z siebie odrobinę energii, aby na moment znów się spiąć. Stan, z którego próbowaliśmy go wyrwać znowu próbował dać w kość młodemu.
-... mówiąc wprost. To siedzi w twojej głowie. Druga wersja pasożyta. Dziwnie zmienionego pasożyta... tego samego gatunku, ale przepoczwarzonego. Dzieje się to tak, gdy pierwotna wersja pasożyta złoży w żywicielu " awaryjne jajeczko". Z tego jajeczka wyrasta druga wersja pasożyta, ale mocno odmieniona od poprzednika. Wczoraj, wściekając się na ojca, wiesz dlaczego nagle poczułeś się taki silniejszy i sprawniejszy? Ponieważ ten pasożyt, usadowiony w twoim móżdżku, jest w stanie stymulować wszystkie procesy mięśniowe, powodując, że są one silniejsze, wytrzymalsze i zdolne do nadnaturalnych wysiłków. Stan jego aktywności wzrasta wraz z poziomem adrenaliny i kortyzolu we krwi.
- Skoro ten pasożyt jest dla mnie taki dobry, to dlaczego tak osłabłem po transie? - zapytał niepewnie Ereden.
- Ponieważ, jak sama nazwa wskazuje, pasożyt żywi się energią, wytworzoną w twoim ciele... aby móc funkcjonować, musi się żywić. Im dłużej znajdziesz się pod jego wpływem, tym więcej energii od ciebie zażąda, co też musisz z tym fantem uważać. To się może dość śmiertelnie dla ciebie skończyć. Możesz paść z wycieńczenia.
- A nie możesz go ze mnie jakoś usunąć?
Im więcej Ereden pytał, tym bardziej zaczynał powątpiewać w swoją przyszłość, wraz z otrzymanymi odpowiedziami.|
- Cóż... gdybym to zrobiła... zrobiłabym z ciebie roślinę. Twój mózg i układ nerwowy uzależnił się od woli pasożyta. Gdybym tylko wiedziała, że to się tak może dla ciebie skończyć, wraz z tym pasożytem, usunęłabym też to cholerne jajeczko. Ereden, posłuchaj mnie! Musisz uważać na siebie. Musisz panować nad emocjami, bo to się może dla ciebie skończyć źle.
- To nie będzie takie proste - odparł ze zmartwieniem Ereden - Znasz mnie, ciociu. Bywam wybuchowy.
- Zupełnie, jak twój ojciec -rzuciłam, kręcąc głową - Opowiadałam Ci, jak dla mnie próbował zabić swojego najlepszego przyjaciela?
Ereden pokręcił głową z zaprzeczeniem, uniósł lekko brew, wyraźnie zaciekawiony.
- Opowiesz mi tę historię? - zapytał.
- Może kiedyś... jak będziesz na to gotowy...
- Ale ja jestem gotowy, ciociu. Mam czas, nie mam zajęć. Mogę posłuchać.
- A w kwestii czasu, to mnie jakby go brak. Muszę zająć się pacjentami, ale spokojnie, kiedyś Ci o tym opowiem, ale nie teraz.
Usiadł Ereden z westchnieniem, uderzając ogonem o kamienną posadzkę i przyglądając się, jak sprzątam stanowisko pracy, gdzie znajdowała się masa specyfików
- Skoro tak mówisz- parsknął, wypuszczając ogromne pasy powietrza z płuc- A może mógłbym Ci jakoś pomóc? Tak jak zawsze.
- Pomożesz mi, dochodząc do siebie. Ledwo stoisz na nogach, chłopcze.
- Ale, już Ci mówiłem, że nic mi...
Biały samiec nie dokończył, gdy zlustrowałam go stanowczym spojrzeniem. Opadł ciężko na stosy skór, odpowiadając zrzędliwym jęknięciem.
- I co z nim? Wybudził się? Nic mu nie będzie? - Naharys zaatakował mnie serią pytań, gdy tylko weszłam do głównego holu, gdzie kręcił nerwowo kółka.
- Spokojnie, wyliże się z tego, ale musi odpoczywać. Niestety mam też złe wiadomości. Twój syn jest zainfekowany przez pasożyta i niestety będzie musiał nauczyć się z nim żyć.
- Co to znaczy? - jego oczy wybałuszyły się z przerażenia.
- To znaczy, że jego usunięcie będzie bardzo ryzykowne, wręcz niemożliwe bez szkody dla organizmu. Niestety ma to związek z tym syfem, który się go uczepił za młodu.
- Myślałem, że się tego pozbyłaś.
- Ja też, ale... wybacz, na ten moment nie jestem w stanie zrobić nic więcej. Za mało wiem o tym... czymś.
- To skąd pewność, że nie da się tego usunąć?
- Jajo ma zdolności adaptacyjne. Zawędrowało w obszar bardzo delikatny i podatny na uszkodzenia. Wykluta larwa zagnieżdża się w móżdżku, tam zdaje się jakby kontrolować z niewielkim stopniu układ nerwowy młodzika, przy czym organizm nie traktuje pasożyta jak nieproszonego gościa, a... sprzymierzeńca. Moja teoria może odbiegać od prawdy, jednak tak jak mówię za mało jeszcze wiem o tym czymś. Musiałabym przeprowadzić serię badań, eksperymentów, sekcja byłaby bardzo przydatna, ale to kosztowałoby Eredena życie, a tak się składa, że nie jest on jedynym znanym mi stworzeniem, które jest hostem dla tego syfu.
- To co mam zrobić?! Już raz go prawie straciłem. Obiecałem Pinie, że będę się troszczył o nasze dzieci - Naharys wyglądał w tej chwili niezwykle żałośnie. Zrezygnowany, obdarty z wszelkiej dumy, pozbawiony nadziei. Oddychał ciężko próbując powstrzymać bezsilność cisnącą mu łzy do oczu. Nikt by ich nie zauważył, nawet ja, gdybym nie znała go tyle lat.
- Spokojnie, poradzimy sobie z tym. Nie pozwolę aby cokolwiek mu się stało. Jeśli obydwoje się zgodzicie... chciałabym lepiej poznać z czym mamy do czynienia.
- Co masz na myśli?
- Przede wszystkim potrzebuje go do mojej dyspozycji. Żadnych treningów bez mojej obecności. Chcę lepiej przyjrzeć się zachowaniom Ereden'a, jego zdolnościom... gdy zakończę proces obserwacji, przyjdzie czas na testy.
- Czy mam inne wyjście, aby ratować syna? - szklane ślepia Exana, zwróciły się w moją stronę.
- Może i masz, ale na ten moment go nie widzę. Przemyśl to na spokojnie, ja muszę wracać do pacjentów - otarłam się łbem o szyję brata, by chwilę później ruszyć ku sekcji zakaźnej, gdzie w gorączce zwijał się jeden z członków watahy.
- Pomówię z nim o tym.
- Jasne, byle nie teraz, obecnie musi wypoczywać, więc nie męcz go za bardzo. O północy nie chcę Cię tu widzieć. Pamiętaj, że masz też dwie córki i powinieneś wypocząć.

***

Gorączkujący pacjent po zaaplikowaniu serii ziół, zasnął wycieńczony permanentnie podniesioną temperaturą. Podobnie jak ten, który niefortunnie złamał nogę podczas polowania smacznie spał, ewidentnie przyzwyczajony do usztywnionej nogi, krępującej jego ruchy i pozycje leżącą. Naharys opuścił lecznicę godzinę przed wyznaczonym przeze mnie terminem, toteż w całej jaskini panowała błoga cisza. Panujące warunki idealnie sprzyjały do zagłębienia się w lekturze, umilającym mi doczekanie końca zmiany.
- Już wiem, czemu tak bardzo lubisz nocne zmiany - głos bratanka, oderwał moją uwagę od zwoju, poświęconemu parazytologi.
- Wszystko w porządku?
- Tak, chociaż nie mogę zasnąć. Męczy mnie ta bezczynność- basior podszedł bliżej, skupiając swoją uwagę na wyrytych literach zwoju, który studiowałam.
Zapytany o podanie ziół, pozwalających mu przespać noc, zaprzeczył.
- Rozmawiałem z ojcem - zaczął, nie patrząc mi w oczy. - Wyglądał na zmartwionego.
- Nie dziw mu się. Jesteś mu bliski i boi się Ciebie stracić.
- Już raz prawie tak się stało - westchnął cicho, przywołując wspomnienia.- Kto wie, czy tym razem nie na dobre.
- Nawet tak nie mów. Nie dopuścimy do tego- wbiłam bursztynowe oczy w bratanka, którego ewidentnie coś trapiło, jednak nie był gotowy, aby poruszyć ten temat, albo.. jak go zacząć.
- "Larwy przemieszczające się wraz z krwią, wędrują po ciele, zagnieżdżając się między włóknami mięśni, w rzadkich przypadkach obierając za cel mięsień sercowy, a nawet mózg"- basior przeczytał płynnie jedną z linijek zwoju, ułożonego przede mną.
- Musculus Vernicula. Wyjątkowo zjadliwa zmora- wyjaśniłam, bacznie przyglądając się młodzieńcowi.
- Czy to właśnie to siedzi w mojej głowie?
- Chciałabym powiedzieć, że tak. W przypadku tego pasożyta wystarczy odpowiednia mieszanka leków przeciwzapalnych z wrotyczem, a po kilku dniach, zdrowym upajaniem alkoholowym. Ta paskuda nie znosi wrotyczu, z resztą jak większość owadów i pasożytów. Leki przeciwzapalne są wchłaniane do mięśni, gdzie Vernicula tworzy stany zapalne. Kiedy już nie wytrzymuje tego środowiska, próbuje przeczekać niekorzystne środowisko w układzie krwionośnym, wtedy zainfekowany ma przyjemność pobierania niezliczonych ilości alkoholu, które rozrzedzają krew, upijając przy tym robactwo. Ten się zatruwa i jest wydalany z organizmu.
- Sprytne i niezwykle proste. Może i mi taka kuracja pomoże? Warto spróbować.
- Za mało wiem o tym czymś co w Tobie siedzi. Efekt równie dobrze może być odwrotny. Nie warto w takich sprawach działać na ślepo. Ale nie martw się, znajdziemy sposób. Basior spojrzał na mnie, nie wypowiadając ani słowa. Mimo to wiedziałam, że chodzi mu o rozwinięcie myśli.
- Jak mówiłam, bardzo mało wiemy o tym, co zaatakowało Twój móżdżek, ale... możemy dowiedzieć się więcej. To będzie długi i zapewne ciężki proces, jednak może pozwolić Ci na jako takie funkcjonowanie bez obawy o życie.
- Mam być królikiem doświadczalnym?
- Jeśli tak chcesz to nazwać- zaśmiałam się dla rozluźniania atmosfery.
Wyjaśniłam jak będzie przebiegać proces, dzieląc plan na fazy. Ereden bez słowa przysłuchiwał się temu co mam do powiedzenia, co jakiś czas kiwając głową na znak potwierdzenia.
- Pamiętaj, że to nie będzie byle zabawa, jak z łączeniem składników, aby wyprodukować maść. Będziesz poddawany ciężkim próbom, niekoniecznie komfortowym dla Ciebie czy też mnie. Musimy poznać granice, których nie powinieneś przekraczać, aby możliwe, że z czasem móc je przesunąć.
- Faktycznie nie brzmi to jak spacerek w letni poranek. Cóż mogę powiedzieć... ufam Ci i wiem, że mi pomożesz - pierwszy raz odkąd tu przyszedł, na jego pysku pojawił się uśmiech.
- Skoro mam już Twoją zgodę, musimy poczekać, aż Twój ojciec zgodzi się na mój kontrowersyjny plan.
- Czemu znowu on musi o czymś decydować? Czy możecie przestać mnie traktować jak smarkacza?- Ereden oburzył się, a jego oczy momentalnie zaszły smolistą barwą. Pazury wczepiły się w kamienną posadzkę, zauważalnie przy tym pulsując.
- Nikt Cię tak nie traktuje. Jesteś traktowany jak dorosły osobnik, który jest ważny dla mnie jak i dla Twojego ojca, gotowego oddać za Ciebie życie, a teraz jedyne co może robić to bezczynnie przyglądać i oswoić z myślą, że jeżeli popełnię błąd, coś pójdzie nie tak, to może stracić kogoś kogo kocha, tym samym ja będę odpowiedzialna za Twoją śmierć. Ereden momentalnie spuścił z tonu, jakby wyrwany z transu. Oczy powróciły do pierwotnej formy, a pazury, pulsacyjnie wbijające się w kamień zostały "puszczone" wolno, demonstrując mikroskopijne wgłębienia w kamieniu.
- Znasz swojego ojca. Oddałby życie za bliskich. Po utracie Twojej matki zrobiłby się nieco nadopiekuńczy, ale nie zrozumie tego nikt, kto nie stracił ukochanego. Sama myśl o tym, że ktoś może skrzywdzić jego rodzinę sprawia, że gotowy jest walczyć przeciwko całemu światu sam. Rozumiesz co mam na myśli?
- Chyba tak, wybacz za mój wybuch - spuścił po sobie uszy, wpatrując się we własne łapy.
- Nic nie szkodzi. Widać, że stałeś się dużo bardziej drażliwy niż wcześniej i to jedna z rzeczy, nad którymi już wiem, że będziemy musieli popracować. Natomiast skoro nie jesteś zmęczony, możemy przeprowadzić wywiad, dotyczący tego co stało się teraz i podczas treningu. Opowiedz mi co czułeś, kiedy ten stan się zbliża?

<Ereden? W końcu się doczekałeś>

Ilość napisanych słów: 2052
Ilość zdobytych PD: 1026 + 20% (205 PD) za długość powyżej 2000
Obecny stan: 2750 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz