- Zapraszam na śniadanie - rzekł z wyraźnym zadowoleniem, kiedy przygniótł łapą upolowaną zdobycz. Był to dorodny samiec bobra, idealnie umięśniony i bogaty w pożywne białko. Naharys słyszał niekiedy, że pieczone mięso bobra jest jeszcze lepsze, ale starał się zachować przy tym wszystkim naturalność.
- To był spory samiec, nie wiem, czy umiałabym pokonać go z taką szybkością - odparła z niemałym podziwem, przyglądając się z uwagą na upolowaną zdobycz. ~ Jest skromna - przyznał w myślach Naharys, a to nieco zmusiło go, aby badawczo przyjrzeć się waderze. Belief wcale nie wyglądała na cherlawą ani pozbawioną zmysłu łowieckiego - jak to się ma w przypadku naszej małej medyczki, Itami. Ona jednak, wiedział bardzo dobrze, nie musiała się martwić o polowanie.
- Trochę wprawy w bojach i coś takiego, nie jest niczym szczególnym. Jeszcze się nauczysz.
W myślach jednak twierdził coś innego - uporałaby się z tym zadaniem, bez najmniejszego problemu, no, chyba że jej skromność przewyższa prawdomówność. Jedli w spokoju, od czasu do czasu, basior wtrącał luźne tematy, zazwyczaj o czymś błahym i przyziemnym. Wadera odpowiadała, uśmiechała się i jadła ze smakiem, co niezmiernie cieszyło Naharys'a - fajnie jest uczucie, kiedy czyjeś starania nie idą na marne, choć bóbr szczerze powiedziawszy, nie stanowił żadnego wyzwania. Kiedy Bel zjadła część posiłku, poczuła się najwyraźniej pełna, bowiem podeszła do niewielkiego, zaklętego w spokój źródełka i starannie obmyła usta i policzki. Ten obraz, z pozoru niewinnie wyglądający obraz myjącej się Bel, przypomniał Naharys'owi dni, kiedy to wraz z Piną, spożywał poranne posiłki, które wcześniej poprzedzali krótkimi i przepełnionymi śmiechem spacerami. Nawet, kiedy była w ciąży, nie odmawiała mu tej przyjemności, a potem Bel ułożyła się na brzuchu, przy brzegu źródełka i to położyło kres jego rozmarzeniom. Potrząsnął głową lekko zdezorientowany, poszedł w ślady wadery i ułożył się na trawiastej ziemi nieopodal.
- Dziękuję za posiłek, nigdy nie sądziłam, że można upolować bobra. Zazwyczaj jadam zające.
- Trzeba urozmaicać sobie dietę - odpowiedział ze śmiechem basior, spoglądając miło w jej kierunku. Jego puchaty, długi ogon zaczął uderzać o trawę, jakby był czymś podekscytowany - może to chwilowy przepływ energii?
- Czy mógłbyś opowiedzieć mi coś o stadzie? Jak długo tutaj jesteś, kto czym się zajmuje i czy dużo masz pracy jako kapitan?
- Mogłabyś powtórzyć? Chciałbym sobie to zapisać - odparł, komediancko udając zakłopotanie, po czym parsknął krótkim śmiechem, a Bel dołączyła do niego, choć Naharys wyczuł, że uczyniła to dość niepewnie. ~ Cholera, muszę nieco spuścić z tonu, aby się jakoś do mnie przekonała.
Wykrzywił więc usta w delikatny, śmiały uśmiech, lecz też bez przesady, przybrał pozycję odpowiednio bezpieczną, aby zapewnić waderze nieco komfortu - ustawił się bokiem i ograniczał swój kontakt wzrokowy.
- No więc, tutaj rządzi nasza Pani Alfa, Rene - z pewnością już ją widziałaś, bowiem każdy nowy członek musi zaliczyć spotkanie z nią. Jest wyrozumiała i mądra, więc nie musisz się niczego obawiać. Jestem tutaj prawie od roku i przez ciąg tego czasu, zdążyłem wskoczyć na poziom Gammy, a tym samym objąć rangę oficera - pozwala mi ono na objęcie dowództwa nad wojskiem watahy, a także spoczywa na mnie odpowiedzialność za rzetelne ich wyszkolenie. Praca, jak każda inna - ale jak też każda, ma swój poziom trudności. W moim przypadku trzeba się nieco napocić, ale nie narzekam. Grunt to nie wejść sobie na głowę.
I wtem basior, jakby przypominając sobie o bożym świecie, zerknął na czyste błękitne niebo oraz zmrużył oczy, kiedy zorientował się, że słońce wyłoniło się zza wschodniego widnokręgu, a to oznaczało tylko jedno; nastał wczesny ranek, czas treningu.
- Miło się gadało - powiedział spokojnie basior, wstając na równe łapy - ale obowiązki wzywają. Gdyś jeszcze czegoś potrzebowała, na przykład żeby oprowadzić cię po terenach, będę wolny późnym popołudniem, albo też możesz poprosić kogoś z naszych watahowych dziennych czujek.
- Dziękuję bardzo - powiedziała z uśmiechem Belief - miło czasem pogadać z kimś na poziomie, z kimś, kto potrafi okazać ciepło.
Naharys wyszczerzył się wraz z szerokim uśmiechem, zachichotał pod nosem i obdarował waderę ciepłym spojrzeniem.
- Nie ma sprawy. Potrzebujesz, aby cię odprowadzić dokądś? Na przykład wskazać Ci drogę do lecznicy? Będąc sanitariuszką, pewnie tam będziesz najczęściej przebywać. Tam pracuje moja siostra, Lonya, bez problemu wtajemniczy cię we wszystko.
- Byłoby świetnie - odparła Belief - mam jeszcze jedno pytanie.
- Tak?
- Gdzie cię znaleźć, gdybym miała jeszcze jakieś pytania albo potrzebowała pomocy?
- Wszelkie pytania możesz skierować do naszej Alfy - odparł spokojnie - albo do jej Bety, Atrehu. Tylko uważaj... ma nieco ekstrawaganckie podejście do wader, ale też chętnie pomoże, jeśli taka będzie konieczność.
- Ekstrawaganckie podejście do wader? Co masz na myśli?
Wilk przygryzł lekko wargę, wbijając wzrok gdzieś w punkt, zastanawiał się, jakiego doboru słów użyć, aby nie zabrzmiało to zbyt hmmm... odstraszająco.
- Powiedzmy, że posiada pewną słabość do wader, ale nie przejmuj się tym. Śmiało zadawaj mu pytania i nie zwracaj uwagi na jego zachowanie. Równie śmiało rozmawiaj z nim, on Ci wszystko wyjaśni o tym miejscu. No dobrze, ja znikam, Belief. Chyba, że chcesz poobserwować dzisiejszy trening? Jeśli tak, chętnie zabiorę cię ze sobą, a być może też nauczę cię czegoś. Chcesz?
< Belief? Śmiała decyzja?>
Ilość napisanych słów: 807
Ilość zdobytych PD: 403
Obecny stan: 4355 PD
Brak komentarzy
Prześlij komentarz