Newsy



:Aktualności
.Blog przechodzi obecnie renowację
.Już niebawem pojawią się nowości

:Pogoda
Obecna pora roku ~ Jesień
.Temperatura waha się między 10+ a 0- stopni Celcjusza
.Zmiana pory roku nastąpi 15.12.2022

Liczba wilków ~ 27
Wadery ~ 18 + 1 NPC
Basiory ~ 7 + 4 NPC
Szczeniaki ~ 1
Nieobecni: Brak

~Serdecznie zapraszamy♥~

czwartek, 23 czerwca 2022

Od Naharys'a c. d Itami | Atrehu ~ Wzloty i upadki

 - Jesteś pewna, że to zadziała? - zapytał poważnie Naharys, gdy z uwagą przyglądał się, jak jego siostra, Lonya, bandażuje łapę Ereden'owi. W końcu młody zaliczył swoje pierwsze szycie, a spotkanie z dorosłym odyńcem, co prawda, nie skończyło się dla niego dobrze, ale przynajmniej skończyło się na zdobyciu pamiątki. Naharys był świadkiem tego, jak masywna dzika świnia obeszła się z Ereden'em, dosłownie jak z niedorostkiem i kłem rozorał mu udo. Polało się trochę krwi, owszem, ale szczęśliwie minął tętnicę o cal. O cal od śmierci. 
- A czy ja kiedykolwiek zrobiłam coś, co nie zadziałało? Nie pamiętasz braciszku, ile razy musiałam cię zszywać i co? Jeszcze żyjesz, to Ereden też przeżyje. 
- Nie wiedziałem, że nieprzyjemnie przyjemne może być szycie - skomentował z zaciśniętymi zębami Ereden - to uczucie ciągnięcia i kłucia wywoływały u mnie przyjemne dreszcze, a zarazem nieznośne pieczenie. 
- Powiem Ci, synu, że masz bardzo skomplikowaną budowę - odparł z wyraźnym uśmiechem, poklepał syna pokrzepiająco i usiadł po jego lewicy - Mnie, jak twoja ciotka zszywała pierwszy raz, nie mogłem znieść widoku tej igły, a co dopiero to ciągnięcie. 
- A od kiedy się zrobiłeś taki delikatny? - wtrąciła ze złośliwym uśmiechem wadera, zabezpieczając bandaż, aby się nie pobrudził albo zbyt łatwo się nie zsuwał. 
- Cicho bądź, kiedy syna wychowuję - burknął z komediancką złością, wystawiając na wierzch swój język, lecz prędko schował go, gdy Lonya zagroziła mu swym pazurem. Potem ich śmiech rozniósł się po jaskini, niczym stara dobra muzyka. 
- Dziwną mam rodzinkę - skomentował żartobliwie Ereden - na wszystko, co święte, przysięgam, że się od was wyprowadzę. 
- Nie zapomnij zapakować swojej dziwności, bo to u nas rodzinne - odparła Lonya tonem skorym do żartów. Lonya, zbierając wszelkie bandaże, brudne igły wrzucone do wiklinowego naczynia i kamienną misę, wypełnioną krwistą wodą, usłyszała nagle dziwne odgłosy kłótni na zewnątrz. Uniosła uszy, ostrzeżone gniewnym krzykiem - była nieco zaniepokojona, dlatego poleciła bratu, aby ten pomógł jej w porządkach, a ona tym czasem poszła w stronę wyjścia.
- Co tu się dzieje? - powiedziała, prawie krzyknęła tonem niezwykle stanowczym i ostrym, niczym krawędź pękniętego szkła. Naharys uniósł głowę zaniepokojony - w powietrzu wyczuwał dziwne wibracje, niezwykle znajome i to one wprawiły go w nerwowość. Pośpiesznie, jak to basior, wsunął narzędzia i przybory medyczne do jednego miejsca, miast poukładać je zgodnie z przeznaczonym miejsce, po czym żwawymi krokami zbliżył się do siostry. Kiedy stanął przy jej prawym ramieniu, jego oczom ukazały się dwie osoby; Rozdrażniona czymś Itami i zapewne powód jej gniewu, Atrehu - no tak, mógł się tego spodziewać, że to on! 
Gdyby od niego zależało, wywaliłby tego chędożonego drania z watahy, aby nie musiał codziennie oglądać jego wiecznie szlachetnie dumnej, bezczelnie uśmiechającej się gęby. Na treningach był niekiedy zmuszany do współpracy z nim, bowiem obaj dostali rozkaz od Alfy, aby szkolić rekrutów i uczniów z powodu obaw Rene na dziwne ataki. Jak rozkaz to rozkaz, ale nie oznacza to, że musi wykonywać go z uśmiechem na ustach. Bywały chwile, kiedy widywał go w lecznicy, w trakcie, gdy Naharys był  odwiedzinach u Lonyi - dosłownie furia wyłaziła z niego przez skórę, gdy widział, jak ten bydlak bezczelnie zerkał na jego siostrę - tak było i teraz. Nigdy nawet jej nie przeprosił ani nie okazał jakichkolwiek wyższych uczuć, ale dał mu ostrzeżenie - jeśli zbliży się jeszcze raz do Lonyi, przysiągł sobie, że osobiście wytnie mu krwawego orła i powiesi na drzewie, żeby zdychał powoli, w męczarniach. Pozostawiłby na pastwę głodnych kruków, które wydziobywałyby z niego mięsień po mięśniu - tylko taka wizja sprawiała mu czystą satysfakcję. 
Na widok Itami - słodkiej i uczynnej medyczki - stojącej obok niego, krzyknął w myślach ~ Znalazłeś sobie kolejną ofiarę, którą bez zobowiązań wydu***ysz i pozostawisz z brzuchem?! 
Naharys zmarszczył czoło, pozostawiając w oczach jadowity chłód, nie odwracał ich od Atrehu. Mimo tego, postanowił zachować lodowaty spokój, ale mięśnie były gotowe do ataku. Niech zrobi choćby jeden fałszywy krok, a nie zawaha się użyć pazurów i kłów. 
Atrehu również nie szczędził gniewu w oczach - jego płomienie w oczach wydawały się rzucać na wszystkie strony i gdyby były one prawdziwe, pewnie w tamtym momencie, Naharys spłonąłby żywcem. Przysunął się blisko Itami, z zamiarem obrony jej przed nim ~ W co ty pogrywasz, trefnisiu?!
Nigdy nie okaże mu litości, jeśli Itami podzieli taki sam los, co Tsumi.
- Exan! - głos siostry wytrącił go z morderczego transu, a cios wymierzony w jego ramię, przywrócił do porządku. Nadal nie mógł zrozumieć przychylności swojej siostry wobec Atrehu, a tym samym, nie czuł z jej strony wsparcia, wydawało mu się, że na tym polu bitwy, jest on sam przeciwko dwóm. Lonyi, którą kochał nad życie i Atrehu, którego szczerze nienawidził. Odwrócił się więc w stronę wyjścia, obrzucając rudego na odchodne jadowitym spojrzeniem, po czym skrył się w cieniu jaskini medycznej.

*** 
Naharys skierował wzrok w stronę wyjścia, poprzez tańczące płomienie widział drobną sylwetkę niskiej wadery. Powiem wam szczerze, że basior mocno zaskoczyła ta nieoczekiwana wizyta - był ciepły wieczór, cichy i spokojny, jaskinia przepełniona harmonijnym zaciszem i dosłownie nie spodziewał się tego. Wadera stała przez chwilę w wejściu, rozglądając się wokół niepewnie, jakby dopiero co weszła do jaskini lwa i w sumie, trochę jej się nie dziwił. Pierwszy raz przyszło jej stanąć w progach jego jaskini. 
- Itami? Wejdź śmiało - odparł Naharys, zachęcająco klepiąc miejsce obok siebie przy ognisku - Co cię do mnie sprowadza?
- Cześć - wymruczała nieśmiało pod nosem, podchodząc nieśpiesznie, natomiast Naharys zorientował się, jak bardzo rozczulająca potrafi być Itami, gdy się czegoś waha. Kiedy usiadła po jego lewej stronie, wyraźnie poczuł, jak brzuchem styka się z jego udem, co też dało mu do zrozumienia, jak niska jest Itami. W sensie, już wcześniej postrzegał ją jako taką małą i drobną, ale z tej perspektywy wydawała się być jeszcze mniejsza. Spoglądał na waderę z czystą ciekawością i oczekiwaniem, zastanawiając się jednocześnie, jaki jest powód tej wizyty? Nie chciał obrażać Itami, ani nic w tym stylu, ale wątpił, aby przyszła tu tak dla towarzystwa. 
- No więc... - zaczęła po chwili, lecz niepewność nadal trzymało ją za gardło - ja.. nawet nie wiem, od czego zacząć... 
Naharys wygiął lekko głowę w bok i uśmiechnął się do Itami pokrzepiająco. 
- Spokojnie - odparł tonem pełnym wyrozumiałości - jeśli chcesz, możesz pomilczeć przez chwilę, aby pozbierać myśli. Weź głęboki wdech i wal śmiało. 
Naharys nie spodziewał się, że Itami tak łatwo otworzy się przed nim. Wadera, z racji na różnicę we wzroście, musiała zadrzeć głowę wysoko do góry, aby móc spojrzeć basiorowi w twarz. 
- O co tak na prawdę chodzi między tobą a Atrehu?
Naharys napiął żwacze na dźwięk tego imienia, zmarszczył groźnie czoło i wargi, prezentując waderze rząd długich zębów. Cichy warkot wydobył się z gardła basiora, po czym wzrok przeniósł na tańczące płomienie. 
- Dlaczego o to pytasz? - wbrew temu, jak w jakim stanie znalazł się basior, jego ton był spokojny, ale też groźny, niczym syk stali. Chcąc nie chcąc, w tamtym też momencie poczuł, że futro Itami przesiąknięte jest zapachem Atrehu - niepokoił go fakt, i mówiąc szczerze, nie podobało mu się to, że wadera spędza tyle czasu z rudym wilkiem. Nie oczekiwał na odpowiedź, powoli i znacząco spojrzał w szczelinę w ścianie jaskini, prowadzącej do jej bocznej odnogi. 
- Chodź, tam wszystko mi opowiesz - odparł poważnie, tonem nieznoszącym sprzeciwów. Nie zerknął nawet za siebie, aby sprawdzić, czy wadera podąża za nim. Jego chód przepełniony był gniewem, tak samo jego sierść, która niebezpiecznie nastroszyła się na grzbiecie. Fluorescencyjne grzyby zajaśniały mocniejszym światłem, kiedy wkroczyli do przedsionka, zupełnie jakby były obdarzone świadomością. 
- A więc - zaczął żywo Naharys, wyraźnie z zaznaczającym się zdenerwowaniem w tonie, kiedy wysłuchał relacji Itami - nie wiem, do czego Ci to jest potrzebne i nie mam zamiaru się nad tym zastanawiać, ale powiem ci. 
Lecz zanim powiedział, basior wstał na równe łapy i przeszedł się kilkakrotnie z kąta do kąta, a Itami z niemym smutkiem na ustach, obserwowała basiora bez ustanku. W końcu zatrzymał się, wziął głęboki oddech, zapewne po to, aby zapobiec wybuchowi złości, po czym spojrzał waderze prosto w oczy. 
- Ten buc przespał się z moją siostrą! Za moimi i mojej rodziny plecami, bezczelnie dobrał się do Lonyi! W czasie, gdy u Tsumi stwierdzono ciążę. Nie wiem, co w tym momencie sobie myślisz, ale ja wiem jedno - potraktował moją siostrę, jak dziwkę, którą można bez zobowiązań wychędożyć, mając jednocześnie ciężarną na boku. Co więc może świadczyć o Atrehu? 
- Exan, ale Tsumi wtedy nie była z Atrehu w związku - odparła Itami obronnym tonem - z tego, co mi było wiadomo. 
- Prawda! - wyrzucił gniewnie Naharys - ale pomyśl, jak odniósł się w stosunku do Tsumi. Atrehu nie myśli mózgiem tylko kutasem. Nie potrafi się opanować. I tak... z jednej strony obracał Tsumi, a z drugie... kur*a mać... z drugiej strony dobrał się do Lonyi! Itami, solidarnie cię ostrzegam przed nim. Trzymaj się od niego z daleka, jeśli nie chcesz dożyć dnia, w którym ten drań cię zostawi dla innej. Taki los spotkał Tsumi i żal mi cię będzie, jeśli to samo stanie się z tobą. Ale wiesz co? - Naharys nachylił głowę tak, aby Itami mogła spojrzeć w jego śmiertelnie poważne, a zarazem spokojne oczy - Wtedy to będzie jego ostatni raz. Itami, lubię cię... Lonya bardzo cię ceni i chwali. I też ze względu na ciebie, byłbym gotów zabić Atrehu, jeśli się odważy cię skrzywdzić.  
- Nie, to raczej nie będzie konieczne. Naharys, posłuchaj mnie, wiem że Lonya jest dla ciebie całym światem, ale Atrehu... z pewnością nie myślał, aby w jakikolwiek sposób skrzywdzić Lonyę... 
- Bronisz go? W takim razie nie wiesz nic - odparł tonem chłodnym, niczym północna zamieć - Nie miał prawa jej tykać... Wybacz, Itami, ale są pewne granice, których nie można przekraczać. Atrehu właśnie ją przekroczył z okrągłym naddatkiem i nigdy mu tego nie wybaczę, rozumiesz?! 
Itami nie opuściła wzroku, słuchała go z największą uwagą i starała się nie uwidaczniać strachu, jaki poczuła na wydźwięk chłodu w głosie basiora. On natomiast uniósł wysoko głowę z wymalowaną zapalczywością na twarzy, oczy błysnęły wściekle i wydawać się mogło, jakby należały do rozjuszonego tygrysa. 
- Chcesz coś jeszcze wiedzieć, czy możemy już sobie darować tę rozmowę o niczym? 
- Atrehu to twój przyjaciel - nie odpuszczała Itami. Naharys bardzo lubił i szanował Itami, ale nawet dla jej słów nie szczędził pogardliwych prychnięć. 
- Był moim przyjacielem - poprawił dobitnie i zdecydowanie - jest też Betą, ale dla mnie to nieistotne. Jak dla mnie, może być sobie nawet tym potomkiem Wielkiego Alfy ze swojej watahy. Mi to za jedno, Alfa czy zwyczajny wilk, nie ma granic ani różnic, jeśli chodzi o Lonyę, zabiję każdego, kto ośmieli się ją skrzywdzić. 
- Naharys, widzę wyraźnie, że cierpisz - powiedziała Itami, układając uszy po sobie - zamieńmy ten temat na jakiś inny. 
- Nie widzę przeciwwskazań - odparł Naharys, szorstko i groźnie z początku, lecz luźna rozmowa z Itami, na tematy typowo błahe sprawiła, że basior odzyskał pogodność w głosie. Rozmawiali o czym się dało; o pogodzie, spędzonym dniu pełnym obowiązków czy też polityce Północnych Watah - Itami przyznała, że pyta z czystej ciekawości. 
Czas minął im spokojnie do północy. Przyjemny wietrzyk z południa szeleścił wysoką trawą, porastającą nieopodal siedlisza, aż przyjemnie było posłuchać - co innego jednak odczuwała Itami. Naharys spostrzegł w jej oczach niepokój, zupełnie jakby chciała coś przekazać - ale co? Tego basior zamierzał się dowiedzieć. 
- Coś nie tak? 
Wadera ze zmartwienie i zakłopotaniem, malującym się na smukłym pyszczku, spytała ze wzrokiem wbitym we własne pazury. 
- Czy mogłabym zostać u ciebie na noc? Boję się sama wracać. 
Muszę wam powiedzieć, że Naharys w tamtym momencie wyglądał na dość zdziwionego wyznaniem wadery, lecz widząc, jak bardzo jest zlękniona, nie mógł odmówić jej miejsca na nocleg... chyba, że...
- Chyba, że chcesz abym cię odprowadził? - zaproponował luźno Naharys. 
- Nie chcę robić ci problemu - odparła zakłopotana Itami, masując się łapą po ramieniu - ale, jeśli problemem jest, abym tu została, więc... 
- Nie kończ. Dobrze, zaścielę dodatkową parę futer specjalnie dla ciebie, najcieplejszą jaką mam. Na prawdę, to nie jest problem! Możesz wpadać do mnie i nocować, ile będziesz mieć ochotę. 
- Dzięki - odparła tonem wdzięcznym i wesołym - masz to u mnie zapisane. Odwdzięczę się tak, jak będę mieć okazję i sposobność. 
- Nic nie musisz robić - powiedział ze szczerym uśmiechem basior - to ja powinienem Ci być wdzięczny. Za wszystko, co robisz dla życia i zdrowia innych w watasze. 

<Itami?>

PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 1978
Ilość zdobytych PD: 989 + 10% (99 PD) 
Obecny stan: 5444 PD

Brak komentarzy

Prześlij komentarz