Jednym ze zwyczajów witania wiosny, jest oczywiście poszukiwanie pisanek. Zajęczak, który ewidentnie musi być nieśmiertelny, odwiedza wszelkie zamieszkałe miejsca i chowa kolorowe jajka, mające być celem corocznych poszukiwań. Oczywiście nie mógł zapomnieć też o naszych stronach, gdzie ku uciesze zauważył rosnącą w siłę watahę.
To były pierwsze święta potomstwa mojego brata, toteż z ekscytacją przyjęły zapowiedź Rene o zbliżającym się poszukiwaniu kolorowych jaj. Zresztą nie tylko one, albowiem większość członków ochoczo podchodziła do zbliżającej się zabawy.
***
- Jest tu ktoś?! - rozdzierający krzyk wybudził mnie ze snu, stawiają niemal na równe nogi.Znany mi głos należał do mojej błękitnookiej koleżanki po fachu.
- O co chodzi? - wymamrotałam, powoli wracając do żywych.
- Jeszcze śpisz? Zbliża się południe i zaraz zaczynamy poszukiwania — wadera wychyliła łeb, zerkając do części sypialnej, gdzie nadal wylegiwałam się na posłaniu.
- Dobrze, ale dlaczego przychodzisz z tą informacją właśnie do mnie. - uniosłam brwi w geście zdziwienia, wpatrując się w Itami, która stała we wnęce, w pełni prezentując swoją sylwetkę.
- No bo...założyłam się z kimś o znalezienie większej ilości jaj. Ten ktoś powiedział, że choćby mi nos miało urwać od tropienia, to mogę co najwyżej pomarzyć o wygranej. Więc pomyślałam, że możesz mi trochę pomóc. - uśmiechnęła się czarująco, żartobliwie trzepocząc rzęsami.
- Dlaczego uważasz, że dzięki mnie masz szansę na wygraną?
- No chyba jesteś tropicielem, prawda? Weź się zgódź, chyba nie pozwolisz, aby moja reputacja została nadszarpnięta.
- Ech, Nie ma jeszcze południa, a już ktoś coś ode mnie chce w dzień wolny. Dobra, niech Ci będzie, ale wisisz mi przysługę. Tylko nie sądzisz, że szukanie sobie jelenia, który Ci pomoże, nie będzie oszustwem?
- Nie przypominam sobie, żeby wspominał o tym, że nie mogę szukać pomocy.
- Czyli nie łamiemy zasad, których nie ma. - uśmiechnęłam się zawadiacko.
- No więc jak? Idziemy?- Itami przygryzła wargę, ze zniecierpliwieniem czekając na moją decyzję.
Przeciągnęłam się nie śpiesznie, prezentując zęby podczas ziewania. Stając na równe nogi, skinieniem głowy, dałam znak wilczycy, aby ruszyła w stronę wyjścia. Ta tryskając entuzjazmem, wystrzeliła niczym z gałęzi ku wyjściu. Pół przytomna dreptałam za nią, próbując dotrzymać jej tempa. - ewidentnie zależało jej na wygraniu zakładu.
***
Na polanie, zebrała się praktycznie cała wataha. Wszyscy byli w podobnych nastrojach do Itami i radośnie gwarzyli między sobą. Gdzieś w tłumie dostrzegłam bratanka i siostrzenicę, które z podniecenia przeskakiwały z łapy na łapę, nie mogą doczekać się, aż alfa da znak do rozpoczęcia zawodów.W końcu skrzydlata wadera obrała miejsce na głazie, aby była lepiej widoczna. Gdy tylko się tam pojawiła, wszystkie wilki przerwały rozmowy i skupiły wzrok na Rene, która bacznie przyjrzała się wszystkim. Nikt nie ośmielił się jej przerwać podczas przemowy, rozpoczynającej doroczną zabawę, więc gdy tylko rozbrzmiały słowa „I niech wygra najlepszy”, fala wiwatu otuliła dolinę. W tej samej chwili wszyscy się rozbiegli, a niektórzy nawet trafili na pierwsze jaja.
- Szybko, nie ma czasu do stracenia! - Itami pociągnęła mnie za sobą, dając pole do popisu moim zdolnością.
- Gdzie schowałabym tej jajca, gdybym była zającem? - Itami mamrotała co jakiś czas pod nosem, zaglądając pod każdy krzew i przekopując przegnite sterty liści.
Minęło sporo czasu, a przydzielony nam koszyk świecił ubogą ilością zdobyczy. Zaledwie 3 drobne pisanki obijały się o siebie, co nie napawało moją towarzyszkę optymizmem, zwłaszcza kiedy minęłyśmy Eredena, w którego koszyku było spokojnie z trzy razy tyle, co u nas. Na ten widok momentalnie spuściła po sobie uszy.
- Ej, no chyba nie zamierzasz się teraz poddać? - łypnęłam na nią okiem, na moment wstrzymując się od poszukiwań.
- Idzie nam tragicznie, widziałaś, ile twój bratanek ich znalazł. Może lepiej oszczędźmy sobie kompromitacji i się wycofajmy. Przepraszam, że zajęłam Ci czas.
- Zgłupiałaś? Do końca mamy jeszcze w cholerę czasu, poza tym Ereden, jak wspomniałaś to mój bratanek, więc to oczywiste, że poszukiwania idą mu tak dobrze. Nie rozklejaj mi się tu! Mamy już trzy pisanki.
-Tak i wszystkie trzy znalazłaś ty. Jestem do niczego.
- Po pierwsze nie wszystkie, bo jedną wypatrzyłaś sama, ja się tylko upewniłam, po drugie obiecałam Ci pomóc wygrać i słowa dotrzymam, także dupa w troki, kinol przy ziemi i zasuwaj, albo sprzedam Ci takiego kopniaka w te płaczliwą rzyć, że sama zaczniesz znosić jajka. - posłałam w jej stronę uśmiech. - Leć, sprawdź tego krzaka, ja zerknę tutaj.
Ta wykonała polecenie i chwilę później wróciła do mnie, prezentując nakrapiane jajko. Musiało dać jej to wiele motywacji do działania, bo kilka minut później wróciła z kolejnymi dwoma.
Z każdym kolejnym momentem, kosz stawał się coraz cięższy, dając Itami coraz więcej nadziei na wygranie zakładu.
Podążałyśmy śladami ledwo widocznych zajęczych łap. Ktoś bardzo się starał, aby je zamaskować, toteż momentami długo musiałam dywagować nad obraniem kierunku poszukiwań.
- Podsadź mnie. Czuję, że tu coś znajdziemy. - Itami oparła się o pień małego drzewka, za cel obierając sobie jedną z niższych gałęzi, więc gdy tylko pomogłam jej wgramolić się na górę, ostrożnie ruszyła ku gniazdu uwitemu niedaleko niej.
Jej uśmiech wskazywał, że nawet tam gryzoń zdecydował się schować pisanki przed czujnymi spojrzeniami.
- No brawo, ktoś miał niezłego nosa. - rzuciłam z uznaniem, przyglądając się dwóm kolejnym znajdźkom, zdjętym z drzewa.
***
Bawiłyśmy się przednio przez wiele godzin, wczołgując się w miejsca, w które zapewne nigdy żadna z nas by nie wlazła. Brodząc momentami po szyje w ohydnej maziowatej wodzie, cieszyłyśmy się jak głupie z każdej kolejnej zdobyczy. Gdy zbliżała się godzina zakończenia zawodów, ciężko było nam dociągnąć kosz, wypchany po brzegi kolorową zawartością, toteż co kilkaset metrów robiłyśmy sobie przerwę, podczas których w nadziei rozglądałyśmy się za kolejnym trofeum.- Powiem Ci, że pomimo brutalnej pobudki, jaką mi zafundowałaś, to świetnie spędziłam ten czas. Nie przypuszczałam, że mogę się tak dobrze bawić, czołgając się pod spróchniałymi korzeniami, albo taplając się w błocie.
- Masz, rację i do tego jestem prawie pewna, że wygramy ten zakład, a może i cały ten konkurs. - Itami machnęła radośnie ogonem, cały czas obserwując kosz. Wyglądała, jakby chciała go chronić za cenę życia.
- Musi Ci bardzo zależeć na wygraniu tego konkursu.
- Aż tak to widać? - spojrzała na mnie z zakłopotaniem, jednak entuzjazm nadal nie zmywał się z jej pyska.
- Gapisz się na ten koszyk jak wygłodniałe cielę na matkę. To albo obsesja, albo masz gorączkę. - rzuciłam żartobliwie, na co Itami nie omieszkała skomentować tego sarkastycznym śmiechem.
Brnęłyśmy w kierunku zbiórki, nadal rozpaczliwie poszukując chociaż jednego jajka. Ewidentnie członkowie wzięli sobie do serca te poszukiwania, bo nie udało się już namierzyć niczego godnego uwagi i chyba nie trudno było zrozumieć czemu, kiedy przyjrzałam się znaleziskom pozostałych.
Większość czekała już na polanie, chwaląc się wypchanymi po brzegi koszami. Zerknęłam z ukosa na młodą zielarkę, wyglądająca czegoś, a raczej kogoś w tłumie.
- Itami, z kim się właściwie założyłaś?
- Cóż... - urwała, śmiejąc się nerwowo.
Jej reakcja trochę zbiła mnie z tropu. Czy ten zakład był prawdziwy?
- No witam, drogie panie. - ku nam zbliżył się Atrehu, z jak zawsze czarującym uśmiechem na powitanie. - Widzę, że jednak udało Ci się coś znaleźć. Chyba Cię nie doceniłem.
- Zaraz, zaraz... To z nim się założyłaś?
- Nooo, Niespodzianka? - wadera ponownie wydała z siebie nerwowy śmiech, nie wiedząc gdzie podziać oczy, jednak w ostateczności postanowiła obrać sobie mnie za cel.
- Zostałaś wtajemniczona w nasz zakład?
- Można tak powiedzieć.
- Czyli Itami tak nie do końca znalazła wszystkie jaja sama. - basior uniósł brew, zerkając na moją koleżankę po fachu.
- Nie było słowa o tym, że nie możemy prosić o pomoc. - stwierdziła, na co ja tylko skwitowałam to wzruszeniem ramion.
Atrehu nie wyglądał na rozgniewanego, wręcz wyglądał, jakby chciał przyznać nam rację, ale... To Atrehu musi trochę poprzeciągać strunę, więc zaczęły się pomiędzy nimi koleżeńskie przekomarzanki. Nie trwały one zbyt długo, gdyż wystąpienie alfy, przerwało ich, jak i wszystkie rozmowy odbywające się na polanie.
- Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili. - Rene, zerknęła na wszystkich zgromadzonych, którzy na te słowa wydali z siebie entuzjastyczny okrzyk. - Najwidoczniej każdy z was spędził ten czas bardzo owocnie. Przekonajmy się, czas na liczenie.
Wszyscy nieśpiesznie pochwycili koszyki i ustawili się w kolejce przed skrzydlatą waderą.
- A gdzie podziały się Twoje maniery? - rzuciła kąśliwie Itami w kierunku Atrehu, który bezceremonialnie ustawił się przed nami, sprawiając, że to my zamykałyśmy sznur.
- Zapewne zostały w lesie. Może i dobrze, bo mam dziką ochotę z was poszydzić i spojrzeć wam w oczy, gdy Rene ogłosi, że macie mniej jajek ode mnie, tym samym przyznając mi wygraną w naszym zakładzie.
- Czujesz to? - pociągnęłam nosem, patrząc na Itami.
Ta zrobiła to samo, po czym pokręciła głową. Zerknęłam w międzyczasie na basiora, który w ślad za nią, próbował wychwycić jakąś woń.
- To mi pachnie jak... jak... Nadciągający wpier**l i klęska dla naszego bawidamka. - posłałam w kierunku rudego basiora najsłodszy uśmiech, jaki byłam w stanie z siebie wykrzesać.
Sarkastyczny śmiech Atrehu został zagłuszony przez Itami, która przez moment krztusiła się z rozbawienia, trwającego aż do momentu, w którym nadeszła kolej liczenia basiora.
Wręczył on kosz Rene, a ta delikatnie rozsypała jego zawartość, wcześniej przyglądając się każdemu jajku. Kilka z nich poturlało się w różne strony, jednak szybkie korekty łapą alfy zagoniły je w kupkę. Itami lekko się spięła, gdzieś po 40 pisance. Nie wyglądała teraz na tak pewną zwycięstwa, natomiast Atrehu zerkał tylko na nią z miną " A nie mówiłem?"
- Atrehu zebrał 78 jajek. To daje mu drugą pozycję w naszym konkursie. - Rene ogłosiła wynik, na co wszystkie wilki zaczęły wiwatować i kiwać z uznaniem głowami.
Wszystkie z wyjątkiem mnie i Itami, bowiem patrzyłyśmy na basiora, który usadowił się dumnie koło przywódczyni.
- Wasza kolej. - skrzydlata wadera przywołała nas gestem, przy okazji prosząc o kosz.
Itami niepewnie go oddała i ze zdenerwowaniem obserwowała, jak jaja wypadają ze środka.
Z każdą policzoną pisanką Itami wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną. Dopiero kiedy przekroczona została liczba 65-ciu, jej mina diametralnie się zmieniła. Zerknęłam na basiora, który zdawał się znać wynik tej potyczki.
-Itami i Lonya... 84 jajka. Tym samym zajmują drugą pozycję, zrzucając naszą betę na trzecią pozycję.
Obydwie wydałyśmy z siebie pisk zachwytu. Zwieńczony uznaniem pozostałych członków.
- I co?! - Itami zaprezentowała język swojemu rywalowi, który niechętnie, ale szczerze złożył jej gratulację. - jak to było, mogę co najwyżej pomarzyć o wygranej?
- Co dwie pary oczy, to nie jedna.
- Ale wygrałam zakład. Teraz musisz to odszczekać. PRZY WSZYSTKICH! - Itami nadal skakała wokół nas niczym szczeniak, ciesząc się z wygranej.
- Dobrze, zrobię to podczas uczty wielkanocnej. Pasuje Ci? - westchnął przeciągle, skupiając wzrok na wciąż odbijającej się od ziemi wilczycy.
***
- Przyznaj, że podrzuciłeś nam kilka jaj — zwróciłam się do Atrehu, kiedy mieliśmy przyjemność zostać na chwilę sami.- Nie wiem, o czym mówisz. - odwrócił głowę, próbując ukryć uśmieszek.
- Myślę, że dobrze wiesz- szturchnęłam go lekko.- Wiesz też, że mnie nie łatwo oszukać, zwłaszcza kiedy widzę, jak ktoś przerzuca pisanki między koszami.
- Dobra, tylko nie mówi Itami. - szepnął, upewniając się, że wokół nie ma nikogo na tyle blisko, aby usłyszał całą naszą rozmowę.
- Zależy, co będę z tego mieć. - przygryzłam wargę, wpatrując się pewnie w jego sylwetkę.
- Myślę, że się dogadamy.
- Tutaj jesteś. Chodźmy, zaraz zaczyna się uczta, lepiej nie rozmawiaj z tym przegrywem. - kąśliwe uwagi Itami miały bardziej charakter żartobliwy, niż złośliwy, toteż nawet rudy basior wykrzesał z siebie krótki śmiech.
- Niech zna nasze dobre serca i pozwólmy mu pójść z nami, żeby mógł z bliska przyjrzeć się zwyciężczyniom.
Itami przystała na moją prośbę, o ile ten wypełni obietnice i publicznie przyzna, że jest jednak zdolną poszukiwaczką, czy na co się tam umawiali. Tym samym wzbogaciłyśmy się o towarzysza do biesiadowania. Ostatni raz zerknęliśmy z Atrehu po sobie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia, by chwilę później rozpocząć świąteczną zabawę wśród przyjaciół, którzy już ochoczo wznosili toast za zwycięzcę całego konkursu no i oczywiście za naszą alfę, dzięki której mamy przyjemność bawić się w takim doborowym towarzystwie... A no i za tego długowiecznego zajęczaka. Cholera, że też co roku rozrzuca te jajka po świecie i to w tak sędziwym wieku.
PODSUMOWANIE
Ilość napisanych słów: 2026
Ilość zdobytych PD: 1013 + 50% (506) (Booster Eventowy)
Obecny stan: 1519
Brak komentarzy
Prześlij komentarz